Cyrus 40 AMP + 40 ST + 40 CD + 40 PSU
- Kategoria: Systemy stereo
- Tomasz Karasiński
Od kiedy sięgam pamięcią, Cyrus zajmował szczególne miejsce w audiofilskim uniwersum - siedział w jednej loży z brytyjskimi ekscentrykami, takimi jak Naim, Linn, Quad, Rega czy Chord. Każda z tych firm miała swoje własne, często niezwykle oryginalne pomysły na to, jak sprzęt stereo powinien wyglądać, działać i grać, ale łączyło je jedno - miały odwagę, by je realizować, nie oglądając się na innych. Znakiem rozpoznawczym Cyrusa stały się urządzenia zamknięte w charakterystycznych, wąskich i głębokich obudowach. Dziś na nikim nie robi to wrażenia, ponieważ kompaktowe komponenty stereo są zupełnie normalnym zjawiskiem, jednak w latach osiemdziesiątych, zdominowanych przez wieże zbudowane z klocków o standardowej szerokości 43-44 cm, takie podejście było na wskroś nowatorskie. Wrażenie na klientach robiła także jakość wykonania Cyrusów. Sztywne, odlewane obudowy zwiększały odporność sprzętu na zakłócenia i zapewniały mu ponadprzeciętną trwałość. Jednocześnie marka wypracowała własny, łatwo rozpoznawalny styl, którego nie da się pomylić z innymi producentami. Czarne pudełka z mocno oldschoolowymi przyciskami i zielonymi wyświetlaczami niektórym kojarzyły się ze starymi komputerami, innym z aparaturą laboratoryjną, a jeszcze innym ze starymi konsolami do gier lub pulpitem statku kosmicznego. Awangardowość systemów Cyrusa podkreślały firmowe stoliki w formie wysokich słupków z półkami zawieszonymi na jednej nodze. Ustawione na takim postumencie klocki zdawały się lewitować w powietrzu, a dodatkowo stelaż miał przepusty na kable, aby nic nie zaburzało dizajnu rodem z filmów Stanleya Kubricka. Co by nie mówić, manufaktura z Huntingdon umiała szokować. Z biegiem lat nowatorskie niegdyś pomysły stały się dla niej ciężarem. Stali klienci nie chcieli, aby cokolwiek zmieniano w tym charakterystycznym wzornictwie. Cyrus produkował więc całkiem nowoczesne przetworniki i streamery, które jednak wciąż wyglądały, jakby powstały w latach osiemdziesiątych. Na eksperymenty pozwalano sobie tylko w urządzeniach typu all-in-one, takich jak wprowadzony w 2013 roku Lyric czy zaprezentowany cztery lata później One. Wszystko wskazywało na to, że możliwe są tylko dwa scenariusze - albo firma będzie nadal produkować takie same klocki dla swoich wiernych fanów, albo zrzuci ten bagaż i ostro ruszy do przodu. Ruszyła. I to jak!
xbeast