iFi Audio to marka, która pierwotnie miała być swego rodzaju eksperymentem, pobocznym projektem ludzi związanych z firmą Abbingdon Music Research, Zasłynęła ona między innymi pięknymi, ładowanymi od góry odtwarzaczami płyt kompaktowych. Dziś mało kto pamięta już o macierzystej manufakturze, za to o iFi Audio słyszał prawie każdy, kto choć raz w życiu interesował się niewielkimi, sprytnymi i przystępnymi cenowo urządzeniami, takimi jak biurkowe wzmacniacze słuchawkowe czy przetworniki cyfrowo-analogowe do użytku mobilnego. Można odnieść wrażenie, że w sukces miniaturowych klocków tej marki w pewnym momencie przerósł nawet jej twórców, ale katalog systematycznie się rozrastał, a jedynym problemem było zapewnienie ciągłości dostaw, bo o sprzedaż nie było się co martwić. Konstruktorzy trzymali się jednak jednego tematu. Mniejszy przetwornik, odrobinę większy i nieznacznie droższy przetwornik, kolejny wzmacniacz słuchawkowy, mniejszy wzmacniacz słuchawkowy zasilaniem akumulatorowym, przedwzmacniacz gramofonowy, jeszcze jeden przetwornik w innej obudowie... Wszystkie te urządzenia wciąż były atrakcyjne, przyciągały uwagę funkcjonalnością, ale po kilku latach takiej zabawy zacząłem myśleć, że poza zmianą kości na nowocześniejsze i odważniejszymi kształtami obudowy nic się tu już nie zmieni. Krótko mówiąc, wydawało się, że firma nie ma pomysłu na rozwój, nie chce zmieniać przepisu, który przyniósł jej taki sukces albo nie wie, co trzeba zrobić, aby wskoczyć na wyższy poziom. W pewnym momencie te drzwi wreszcie zostały wyważone. W ofercie iFi Audio pojawiły się urządzenia droższe od tych standardowych o rząd wielkości - Pro iCAN Signature i Pro iDSD Signature. Zaawansowany technicznie, aspirujący do hi-endu wzmacniacz słuchawkowy kosztuje obecnie 10999 zł, a flagowy przetwornik cyfrowo-analogowy - 15999 zł. Pod względem ceny oba te modele przebił jednak kolejny, bardzo nietypowy klocek - iCAN Phantom.
Piotr