30 hitów wystawy High End 2018
- Kategoria: Galerie
- Tomasz Karasiński
Jeżeli chcecie się dowiedzieć co ciekawego będzie się działo na rynku audio w ciągu najbliższych kilku miesięcy, wystarczy wybrać się na największą wystawę audiofilskiej aparatury w Europie. Czyli gdzie? Oczywiście do Monachium. Organizowane w stolicy Bawarii targi o wiele mówiącej nazwie High End to kilkudniowe święto entuzjastów najnowszych, najdroższych i najbardziej zaawansowanych technicznie komponentów stereo. Kompleks hal targowych MOC co roku odwiedzają tysiące melomanów, a także - a może przede wszystkim - producenci, dystrybutorzy, dealerzy i dziennikarze z całego świata. Bez zbędnej przesady można stwierdzić, że cała branża przygotowuje się do tej imprezy tygodniami. Wszystko po to, aby pokazać się z jak najlepszej strony, a także nawiązać nowe znajomości, dowiedzieć się co ciekawego mówią koledzy z innych krajów i spróbować na tej podstawie wysnuć pewne wnioski dotyczące ogólnej sytuacji na rynku. Tegoroczna wystawa odbyła się w dniach 10-13 maja. Oczywiście oficjalnie, bo dla wielu uczestników zaczęła się znacznie wcześniej. Jak co roku, pokazano wiele nowych urządzeń, których zwykli śmiertelnicy nie mogą jeszcze zobaczyć i posłuchać w każdym sklepie. To właśnie na tych modelach skupimy się w naszej galerii. Spośród wszystkich premier i najciekawszych kąsków High Endu wybraliśmy 30 propozycji, za którymi naszym zdaniem warto się będzie rozglądać lub przynajmniej warto o nich poczytać aby dowiedzieć się w którą stronę zmierza rynek hi-endowego sprzętu audio. Jesteście ciekawi?
Mimo rosnącej popularności innych wystaw, w tym naszego warszawskiego Audio Video Show, prestiżowej pozycji High Endu chyba nic nie jest w stanie zagrozić. W dużej mierze dlatego, że jest to największa tego typu impreza w Europie, z którą w skali światowej może rywalizować chyba tylko CES odbywający się co roku w Las Vegas. Jeśli chodzi o premiery audiofilskiej aparatury, te dwa wydarzenia wyznaczają rytm pracy całej branży. Ale... Z punktu widzenia hobbystów, którzy nie zamierzają przemierzać setek lub tysięcy kilometrów w pogoni za nowościami, żadna tego typu impreza nie będzie wybitnie interesująca. Dlatego, pomijając lokalny folklor, High End stał się przede wszystkim miejscem spotkań ludzi związanych z tematem zawodowo. Dystrybutorzy jadą do Monachium przywitać się ze swoimi partnerami i poszukać firm, które nie istnieją jeszcze w ich rodzimych krajach, a być może mogłyby zrobić na rynku trochę zamieszania. Producenci oczywiście stawiają piękne stoiska i przywożą na targi setki kilogramów sprzętu po to, by nawiązać współpracę z nowymi dystrybutorami. Dziennikarze biegają po całym kompleksie z aparatami, wstawiając do sieci relacje na żywo. Wszystko to jedno wielkie szaleństwo, które aż trudno jest ogarnąć. Niestety, często niewiele z tego wynika, a najmniej mają z tego audiofile, którzy w tym czasie o wiele chętniej przeczytaliby test przystępnego cenowo wzmacniacza lub umówili się na odsłuch w sklepie, ale okazuje się, że praktycznie wszyscy są w Monachium. Ostatecznie dystrybutorzy przechadzają się między alejkami tylko po to, żeby dowiedzieć się, że stoiska wszystkich nowych i obiecujących firm z samego rana odwiedził niejaki Janusz i sprawa dystrybucji w Polsce jest zamknięta, a wycieńczeni dziennikarze schodzą się do press roomu aby zobaczyć, że przy potwornie mocnych laptopach siedzi tam dwóch Chińczyków, którym pięciu innych Chińczyków na zmianę donosi karty ze zdjęciami. Później wszyscy rozchodzą się do restauracji serwujących sznycle, golonki, wurst, karkówkę, szparagi, kartofle pod różnymi postaciami i hektolitry pysznego piwa. Dlatego postanowiliśmy oszczędzić Wam tych wszystkich obrazków i wybrać tylko to, co naszym zdaniem jest najciekawsze z punktu widzenia audiofila - urządzenia, o których pewnie już niebawem zrobi się głośno. A kiełbasę i piwo, z całym szacunkiem, ale w Polsce też mamy niczego sobie. Oto 30 hitów High Endu 2018!
Astell&Kern A&norma SR15 i A&futura SE100
Koreański specjalista od hi-endowych odtwarzaczy przenośnych nie byłby sobą gdyby w Monachium nie zaprezentował przynajmniej jednego nowego playera. Dlatego pokazał aż dwa - A&norma SR15 i A&futura SE100. Ich nazwy w dosyć oczywisty sposób nawiązują do wprowadzonego w ubiegłym roku modelu A&ultima SP1000 wycenionego na 16998 zł. Tym razem ceny mają być zdecydowanie bardziej przystępne. Pierwszy model wyposażono w przetwornik Cirrus Logic CS43198 pozwalający odtwarzać pliki PCM w jakości do 24 bit/192 kHz oraz DSD64. Rekord świata to nie jest, ale w pakiecie dostajemy też porządną, metalową obudowę, spory wyświetlacz i stosunkowo bogaty software. Urządzenie jest w zasadzie lekko przebudowaną odmianą modelu AK70 II, a jego cenę ustalono na 699 dolarów. A&futura SE100 to już trochę inne zwierzę. Na pokładzie znajdziemy tu przetwornik ESS Sabre ES9038Pro pozwalający na obsługę plików PCM do 32 bit/384 kHz oraz DSD256. Do dyspozycji mamy 128 GB wbudowanej pamięci i 5-calowy wyświetlacz, a po naładowaniu akumulatora do pełna będziemy mogli słuchać muzyki przez całe 10 godzin. Przy odtwarzaniu gęstych formatów to bardzo dobry wynik. A&futura SE100 ma kosztować 1699 dolarów. Oba modele mają trafić do sklepów w sezonie letnim.
Atlas Asimi Luxe
Producenci audiofilskich kabli często chwalą się kosmicznymi technologiami, ale czy naprawdę o to chodzi? Może lepszy efekt brzmieniowy uzyskalibyśmy stosując materiały naturalnego pochodzenia? Wszystko wskazuje na to, że właśnie w tym kierunku poszła firma Atlas, która na targach w Monachium zaprezentowała kable z serii Asimi Luxe. Jeżeli kiedyś je dorwiecie, będziecie mogli poznać je po charakterystycznych koszulkach wykonanych ze skóry Nappa. Nabywca może nawet wybrać jedną z czterech wersji kolorystycznych - kremową, brązową, hebanową lub czerwoną. Czy to pierwsze w historii kable, które można zamawiać w różnych wersjach wykończeniowych? Niezależnie od wybranego koloru, kable będą miały szwy przypominające te na piłkach bejsbolowych. Kolejnym naturalnym materiałem jest bawełna. Wykonano z niej elementy owinięte wokół właściwych przetworników i tworzące między nimi a dielektrykiem warstwę powietrza, które jest przecież jednym z najlepszych izolatorów. Można się domyślać, że system przypomina rozwiązanie stosowane od lat przez Nordosta, z tym, że w tym przypadku zamiast silikonowej spirali mamy - jeśli dobrze rozumiem - bawełniany sznurek. Same przewodniki wykonano ze srebra wytapianego w procesie OCC (Ohno Continuous Casting) pozwalającym na uzyskanie długich kryształów. Kable są konfekcjonowane firmowymi wtykami Transpose pokrytymi grubą warstwą srebra. Ceny zaczynają się od 6600 funtów za metrowy odcinek. Co ciekawe, wykończenie Luxe będzie oferowane także jako upgrade dla innych kabli Atlasa. Producent podał już listę modeli, które można w ten sposób udoskonalić, a cena takiej operacji wyniesie 225 funtów za każdy metr kabla. To się nazywa hi-end!
Audeze LCD-4z
Amerykańska firma zaprezentowała w Monachium kolejne słuchawki będące w istocie zmodyfikowaną wersją jednego z produkowanych dotychczas modeli. Jedni powiedzą, że Audeze zaczyna odcinać kupony od swej popularności, inni zaś dokładnie przyjrzą się wprowadzanym słuchawkom i zdecydują czy przypadkiem to nie to, czego szukali. LCD-4z to nauszniki wykorzystujące zasadniczo tę samą technologię, którą widzieliśmy już w podstawowym modelu LCD-4, w tym 106-mm przetworniki planarne. Dzięki zastosowaniu magnezowych pierścieni są jednak o 25% lżejsze, a do tego mają 15-omową impedancję, co w porównaniu z 200-omowymi LCD-4 może zrobić dużą różnicę, szczególnie jeśli ktoś zechce napędzić takie słuchawki jakimś wyjątkowo kiepskim wzmacniaczem. Sam producent twierdzi, że dzięki znacznie niższej impedancji, jego nowe nauszniki będą lepiej współpracowały z odtwarzaczami przenośnymi i smartfonami. Naprawdę? Podłączać słuchawki za 18995 zł do smartfona? Nawet jeśli intencje projektantów były dobre, to ludzie od marketingu chyba grubo przesadzili. Ale jeśli szukaliście słuchawek takich, jak LCD-4, tylko lżejszych i łatwiejszych do napędzenia, to już są.
Audiolab 6000A i 6000CD
To nie jedyne produkty zaprezentowane przez Audiolaba na targach w Monachium. Firma oficjalnie dołączyła do wyścigu słuchawkowego, wprowadzając na rynek dokanałówki M-EAR 2D i M-EAR 4D. W ofercie pojawił się także przetwornik M-DAC Nano. Nas jednak zdecydowanie bardziej interesują dwa nowe klocki otwierające serię 6000, która ma się plasować poniżej produkowanej od wielu lat serii 8000. Na dobry początek - a jakże - wzmacniacz i odtwarzacz. 6000A dostarcza 60 W na kanał pracując w klasie AB, a do tego ma wbudowany 32-bitowy przetwornik cyfrowo-analogowy AK4490EQ, phono stage dla wkładek MM i łączność Bluetooth z apt-X. Jak przystało na integrę Audiolaba, 6000A będzie mógł pracować również jako przedwzmacniacz lub końcówka mocy, dając użytkownikom większą elastyczność. Odtwarzacz 6000CD został wyposażony w ten sam mechanizm szczelinowy, który widzieliśmy już w modelu 8300CD. Zastosowano w nim również zegar taktujący z systemem kompensacji temperatury, co ma zapewniać jak najmniejszy jitter. Oba urządzenia prezentują się bardzo zacnie, a jeszcze lepsze są ich ceny. Integra ma kosztować około 600, a odtwarzacz - 380 funtów.
Auralic Leo GX
Patrząc na nowe urządzenia Auralica, można się w nich pogubić niczym w gwiazdozbiorach, od których poszczególne modele wzięły swoje nazwy. Jeżeli wejdziecie na oficjalną stronę firmy, wszystko zacznie się układać, bo aż połowę z dziesięciu widocznych tam modeli oznaczono jako wyprzedane. Dlatego właśnie Auralic sukcesywnie wprowadza na rynek kolejne urządzenia, a na targach w Monachium zaprezentował model Leo GX, który jest obecnie najdroższym klockiem w katalogu. Można się zatem domyślać, że łączy w sobie wszystko, co widzieliśmy już w innych klockach z serii G2 - przetwornik, streamer, może dysk twardy pozwalający na szybki dostęp do plików lub jakieś inne funkcje? Otóż nie. Wyceniony na 6899 dolarów Leo GX to zegar taktujący. Ultra precyzyjny, niesamowicie dokładny, bezkompromisowy zegar taktujący. Jest podobno tak zaawansowany, że inżynierowie Auralica musieli stworzyć zupełnie nowy, zaprojektowany od podstaw system pomiarowy aby można było ocenić jego parametry. Oprócz tego, Leo GX ma w nieco inny sposób łączyć się z przetwornikiem, z którym zostanie sparowany. W odróżnieniu od zegarów, które zasadniczo tylko "dyktują" zegarowi w przetworniku jak ma pracować, ten zupełnie zastępuje zegar naszego DAC-a, przejmując jego funkcję i eliminując go z toru. Nowy model ma rewelacyjnie współpracować z przetwornikiem Vega G2, jednak firma jest z niego tak dumna, że nie przewiduje kolejnych wersji w dającej się przewidzieć przyszłości, stąd dopisek "GX" sugerujący, że z tego zegara będziemy mogli skorzystać w połączeniu z każdą kolejną generacją hi-endowych przetworników i streamerów Auralica. Jeżeli więc ktoś będzie chciał przy Was zaszpanować zegarkiem TAG Heuer Mikrotimer Flying 1000, będziecie mogli spokojnie się uśmiechnąć i wrócić do słuchania muzyki. Swoją drogą, Leo GX jest od tego zegarka kilkanaście razy tańszy, a przynajmniej ma jakieś praktyczne zastosowanie.
Burmester Signature Series
Jeśli macie kilka milionów złotych walających się po podłodze i chcielibyście zamienić tę niepotrzebną kupę papieru na coś użytecznego, Burmester z przyjemnością wymieni furgonetkę gotówki na hi-endowy system stereo. W Monachium niemiecka firma zaprezentowała aż trzy urządzenia wchodzące w skład serii Signature. Pierwszy z nich to gigantyczne kolumny głośnikowe BC350, nazwane tak - nietypowo dla Burmestera - nie od daty ich zaprojektowania, ale od masy. Każda ze skrzyń waży bowiem 350 kg. Być może dlatego obudowy wykończone aluminiowymi panelami i fornirem w kolorze orzecha amerykańskiego zostały osadzone na obrotowych podstawach. Każda z kolumn wykorzystuje dwa 32-cm woofery, dwa 22-cm głośniki nisko-średniotonowe i dwa tweetery AMT (Air Motion Transformer), z których jeden znajduje się z przodu, a drugi - na górnej ściance. Ma to dawać bardziej otwarte i trójwymiarowe brzmienie. Element numer dwa to monobloki 159, będące w prostej linii następcami słynnych wzmacniaczy 909. Każdy z monobloków waży... Dokładnie 350 kg. Wewnątrz znajduje się 4000 komponentów elektronicznych, a moc dochodzi do zawrotnych 1200 W. Dopełnieniem systemu jest gramofon 175, pokazany po raz pierwszy w ubiegłym roku z okazji czterdziestych urodzin firmy. To już maleńkie, całkiem tanie i leciutkie, bo ważące zaledwie 60 kg urządzenie. Dla formalności, gdyby ktoś pytał, kolumny kosztują 295000 dolarów, monobloki wyceniono na 225000 dolarów, a gramofon - drobnostka - tylko 45000 dolarów. Do kompletu brakuje tylko przedwzmacniacza, ale Burmester na pewno szybko coś na to poradzi.
Cayin N8
Jeśli szukacie hi-endowego odtwarzacza przenośnego, musicie wziąć pod uwagę najnowszą propozycję Cayina. N8 to urządzenie stworzone zgodnie z zasadą "cost no object". Jego sercem są dwa przetworniki AKM AK4497EN, które poradzą sobie z każdym gęstym formatem aż do DSD512. Ale to jeszcze nic w porównaniu z analogową częścią jego układu, którą zbudowano w oparciu o miniaturową triodę bezpośrednio żarzoną i zbalansowaną sekcję tranzystorową. Obie te części nie są jednak połączone tak, jak we wzmacniaczach hybrydowych, ale zupełnie rozdzielone, aby użytkownik mógł dostosować sygnaturę brzmienia do odtwarzanej muzyki. Producent zapewnia, że N8 jest tak dobry, że z powodzeniem można go stosować w domowych systemach audio w roli wysokiej jakości źródła. Oprócz swojej podstawowej funkcji, nowy player Cayina może pracować w trybie DAC-a, na przykład w połączeniu z laptopem i słuchawkami, ale także jako transport cyfrowy podający sygnał dalej do naszego stacjonarnego przetwornika. Pozwolą nam na to umieszczone na dole gniazda, do których firma dokłada całą gamę przejściówek. Dzięki temu będziemy mogli wykorzystać na przykład cyfrowe wejście koaksjalne w dużym DAC-u, ale też gniazdo micro HDMI, które zapewnia podobno jeszcze wyższą jakość transmisji. Nauszniki można natomiast podpiąć do jednego z dwóch standardowych gniazd 3,5 mm lub 4,4-mm zbalansowanego Pentaconna. Nowy odtwarzacz otrzymał obudowę wykonaną na maszynach CNC z jednego kawałka stali nierdzewnej i przyozdobioną złotymi akcentami. Cena modelu N8 nie została jeszcze podana do publicznej wiadomości, ale można założyć, że tanio nie będzie. Według niektórych nieoficjalnych źródeł, może to być kwota w granicach 2000-2500 dolarów.
Chord Étude
Pierwszym i chyba ważniejszym urządzeniem zaprezentowanym w Monachium przez Chorda był przetwornik Hugo TT 2. Druga premiera brytyjskiej firmy dla niektórych audiofilów była już sporym zaskoczeniem. Należy jednak pamiętać, że Chord bardzo lubi robić wokół siebie zamieszanie na dużych imprezach tego typu. Tutaj nowe urządzenia nigdy nie są pokazywane i wprowadzane na oficjalną stronę firmy w zwykły poniedziałek lub czwartek po obiedzie. Chord zachowuje je na największe targi takie, jak CES czy właśnie High End, dlatego podwójna premiera nie jest niczym niezwykłym. Étude to po prostu końcówka mocy zaprojektowana z myślą o współpracy z flagowym przetwornikiem brytyjskiej marki. Jak zapowiada producent, urządzenia z serii Choral jeszcze nigdy nie brzmiały tak dobrze, a to za sprawą nowego projektu wzmacniacza mocy pracującego w klasie A i oddającego moc 150 W na kanał przy 4 Ω. Wszystko wskazuje na to, że zdecydowano się na dość konserwatywny układ z tranzystorami MOS-FET, jednak są one uzupełnione skomplikowanym stopniem sterującym i trzema niezależnymi zasilaczami impulsowymi. Trzeba przyznać, że zarówno na papierze, jak i w rzeczywistości Étude prezentuje się świetnie. A gdyby komuś zabrakło mocy, końcówkę można zmostkować, uzyskując okrągłe 300 W na kanał przy 4 Ω.
Chord Hugo TT 2
Brytyjczycy konsekwentnie rozwijają swoją linię przetworników bazujących na programowalnych układach FPGA. Koncepcja zaproponowana przez Roberta Wattsa pozwoliła stworzyć naprawdę rozbudowaną gamę DAC-ów, od modeli kieszonkowych do ultra hi-endowych. Być może dlatego Chord skupił się na ulepszaniu zawartej w nich technologii. Jeszcze przed rozpoczęciem monachijskich targów wiadomo było, że firma prowadzona przez Johna Franksa pokaże przynajmniej jedno nowe urządzenie, a jej fani całkiem słusznie obstawiali cóż to takiego będzie. Oczywiście - po wprowadzeniu nowej wersji przetwornika Hugo, należało czym prędzej uaktualnić jego biurkowy odpowiednik. Hugo TT 2 otrzymał nowe podzespoły, dzięki którym jego moc obliczeniowa wzrosła pięciokrotnie w stosunku do poprzedniego modelu. Nowy przetwornik Chorda obsługuje pliki PCM o częstotliwości próbkowania do 768 kHz i DSD512. Hugo TT 2 ma także zasilanie akumulatorowe, które w połączeniu z sześcioma wydajnymi kondensatorami zapewnia mu więcej niż wystarczającą dawkę energii. Nie zapomniano również o czterech filtrach do wyboru i funkcji crossfeed, którą widzieliśmy już w modelu Hugo 2. Na przednim panelu znalazły się aż trzy wyjścia słuchawkowe - dwa duże i jedno małe. Nie przewidziano niestety gniazda zbalansowanego, za to z tyłu umieszczono wyjścia RCA i XLR. Wszystko to zamknięto w pięknej, aluminiowej obudowie zaprojektowanej przez Johna Franksa. Hugo TT 2 ma być dostępny jesienią. Cena na razie pozostaje tajemnicą.
Cyrus One HD
Wprowadzając na rynek odnowioną wersję swojego najsłynniejszego urządzenia, inżynierowie Cyrusa chcieli dać melomanom coś bardzo prostego i funkcjonalnego, a jednocześnie oferującego brzmienie wysokiej próby. Efektem był dość klasyczny wzmacniacz w niewielkiej obudowie, który przy okazji miał na pokładzie wejście gramofonowe i Bluetooth. Brytyjczycy musieli szybko zdać sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach to nie wystarczy, dlatego już dwa lata po premierze swojej małej integry pokazali jej następcę - model One HD. Sekcja wzmacniacza zbytnio się nie zmieniła, za to do kompletu dodano kilka wejść cyfrowych - asynchroniczne USB, koaksjalne i optyczne. Wszystkie współpracują z 32-bitowym przetwornikiem, a korzystając z okazji producent poprawił również moduł łączności bezprzewodowej, która teraz jest zgodna ze standardem apt-X HD. Jak można się jednak domyślić, obecność kilku nowych gniazd i poprawiony Bluetooth spowodowały wzrost ceny tego wzmacniacza. W Wielkiej Brytanii będzie można go kupić za 999 funtów.
Dan D'Agostino Relentless
Bezwzględny - dokładnie tak nazywa się najnowszy wzmacniacz Dana D'Agostino. I nie ma się czemu dziwić, bo jest to monoblok o mocy dochodzącej do 6 kW przy 2 Ω. Oczywiście rzadko kto zwraca uwagę na moc podawaną przy takim obciążeniu, ale czy 1500 W przy 8 Ω lub 3000 W przy 4 Ω brzmi gorzej? Powiedzmy sobie szczerze - taka końcówka mocy powinna napędzić dowolne kolumny, wywołując przy okazji małą panikę w lokalnej elektrowni. Nic dziwnego, że przy tak potwornej dawce prądu serwowanego na wyjścia głośnikowe, inżynierowie mocno przyłożyli się do kwestii chłodzenia. Aby upewnić się, że urządzenie się nie zagotuje, wyposażono je w masywne radiatory wykonane z aluminium i miedzi. W środku znajduje się zasilacz o mocy 5,5 kW, bazujący oczywiście na dużym transformatorze zamkniętym w szczelnym ekranie i baterii kondensatorów o pojemności 60000 µF. Na przedniej ściance umieszczono oczywiście mało dyskretny, okrągły wskaźnik wysterowania zamknięty w miedzianej obudowie o średnicy 20 cm. Jeden monoblok waży dokładnie 220 kg. Cena? 250000 dolarów, czyli po obecnym kursie ponad milion złotych. Ale na szczęście za parę. Uff…
Dynaudio Confidence
W ubiegłym roku Duńczycy zaprezentowali w Monachium długo oczekiwane monitory Special Forty. Teraz przyszła pora na sprzęt znacznie cięższego kalibru - zupełnie nową generację serii Confidence. Nowa gama będzie się składać z monitorów Confidence 20 oraz trzech modeli podłogowych oznaczonych liczbami 30, 50 i 60. Jeśli chodzi o dizajn i zastosowane rozwiązania techniczne, rewolucji właściwie nie ma. W wooferach zastosowano membrany wykonane z materiału MSP (Magnesium Silicate Polymer), wysokie tony odtwarza miękka kopułka Esotar3, a wszystko okraszono tajemniczo brzmiącą technologią DDC (Dynaudio Directivity Control) czyli aluminiowymi frontami ukształtowanymi w taki sposób, aby poprawić dyspersje i kąt promieniowania głośnika wysokotonowego. Dynaudio twierdzi, że dzięki temu rozwiązaniu i optymalizacji przepływu powietrza w obudowie tweetera udało się poprawić walory przestrzenne nowych Confidence'ów. W największych podłogówkach ze starszej serii stosowano dwa tweetery, natomiast nowy model Confidence 60 ma już tylko jeden, co firma tłumaczy właśnie obecnością dyfuzora. Tak naprawdę, w nowych kolumnach Dynaudio znajdziemy wiele ciekawych rozwiązań, jak na przykład woofery NeoTec czy ramki wykonane z materiału o nazwie Compex. Zmiany mają jednak charakter ewolucyjny i doskonale wpisują się w filozofię duńskiej manufaktury. Z cenami niestety nie ma żartów. Monitory Confidence 20 będą kosztować ponad 50000 zł. Największe podłogówki Confidence 60 to już pułap blisko 170000 zł. A przynajmniej takich cen można się spodziewać, bazując na kwotach podanych w euro.
ELAC Argo
Niemiecka firma zaczęła dosłownie zarzucać rynek nowościami, a w Monachium pokazała dwie nowe serie kolumn głośnikowych, zestawy Concentro M będące mniejszą wersją znanych już flagowców, do tego najnowsze gramofony Miracord 50 i Miracord 70 oraz komponenty elektroniczne z serii Alchemy - wzmacniacz, przetwornik i przedwzmacniacz gramofonowy. Możliwe, że w busach firmy z Kilonii przyjechało coś jeszcze, ale w całym zamieszaniu nie zostało rozpakowane i pokazane zwiedzającym... Żarty żartami, ale wszystko wskazuje na to, że ELAC przestał się pieścić. Jeżeli hurtowe wprowadzanie na rynek nowych produktów ma być sposobem na jego opanowanie, to trzeba przyznać, że Niemcom idzie całkiem dobrze. Jedną z najciekawszych premier jest naszym zdaniem seria Argo czyli bardzo eleganckie, aktywne kolumny bezprzewodowe. Ponieważ zastosowano w nich średnio-wysokotonowe głośniki koncentryczne, audiofile zaczęli automatycznie porównywać je z KEF-ami LS50 Wireless i prawdopodobnie coś może być na rzeczy. Tutaj jednak, nawet w monitorach, współosiowy głośnik jest wspierany przez dodatkowy woofer, a w modelu podłogowym - aż trzy dodatkowe membrany odpowiedzialne za odtwarzanie niskich tonów. Co ciekawe, w odróżnieniu od aktywnych kolumn bezprzewodowych wyposażonych w cyfrowe zwrotnice, tutaj wszystko odbywa się trochę "po staremu", aby zachować naturalny, analogowy charakter brzmienia. Intuicja podpowiada, że to może grać bardzo fajnie.
ELAC Vela
Gdybyśmy mieli prześledzić wszystkie nowości zaprezentowane na tegorocznych targach przez ELAC-a, zajęłoby nam to pewnie pół galerii. Dlatego przyjrzymy się jeszcze jednej serii o nazwie Vela. Prototypowe póki co zestawy mają zastąpić modele z serii 400. W serii znajdzie się na pewno jedna konstrukcja podstawkowa, głośnik centralny i dwie kolumny podłogowe. Wszystkie zostały wyposażone w wysokotonowy głośnik wstęgowy JET 5. Na potrzeby nowej serii przebudowano jego kołnierz i wprowadzono kilka innych modyfikacji mających pomóc w redukowaniu niepożądanych odbić powodujących zamazywanie obrazu przestrzennego. Nowe są również głośniki nisko-średniotonowe. Seria Vela będzie dostępna w dwóch rodzajach wykończenia. Producent przewidział tylko biały lub czarny lakier o wysokim połysku, przy czym w wersji białej zastosowano kontrastowe, czarne cokoły, panele górne i oczywiście głośniki. Za monitory z nowej rodziny ELAC-a trzeba będzie zapłacić 990 euro, a największe kolumny podłogowe wyceniono na 3190 euro.
FinkTeam Borg
Słyszeliście kiedyś o tej firmie? My też nie, dlatego wypadałoby nadrobić zaległości. FinkTeam to właściwie grupa inżynierów specjalizujących się w technice głośnikowej i świadczących usługi consultingowe dla innych producentów z tej branży. Jeżeli chcielibyście rozpocząć produkcję kolumn, moglibyście zgłosić się do nich aby wsparli nowy projekt swoją wiedzą i doświadczeniem. Pomysł stworzenia własnych, dostępnych komercyjnie zestawów głośnikowych był dla nich dziwny, jednak postanowili to zrobić chociażby po to, aby dać melomanom próbkę swoich możliwości. Prace nabrały tempa kiedy ambasador marki Marantz, Ken Ishiwata, usłyszał pierwszą wersję nowego dziecka ekipy z Essen. Był podobno pod takim wrażeniem, że poprosił o przygotowanie jednej pary tych prototypowych jeszcze kolumn w normalnym wykończeniu. Tak narodził się model WM-3, później zastąpiony poprawioną wersją o nazwie WM-4. Była to jedyna pozycja w katalogu firmy FinkTeam, aż do teraz. Model Borg to podobna, ale bardziej kompaktowa kolumna. Jeżeli mocno ponacinane fronty i lekko trumienne obudowy nie są niczym niezwykłym, to zastosowanie 26-cm woofera w połączeniu z tweeterem AMT można uznać za mocno oryginalne. Teoretycznie między takimi głośnikami powinien się znaleźć jeszcze przetwornik średniotonowy, jednak tutaj mamy do czynienia z układem dwudrożnym. Intuicja mówi, że w takich kolumnach będzie nam brakowało średnich częstotliwości, jednak niemieccy inżynierowie użyli bardzo specyficznego głośnika z papierową membraną i cewką o średnicy 75 mm. Przetwornik wysokotonowy został wyprodukowany przez Mundorfa, podobno przy sporym "wkładzie" FinkTeamu. Całość dopełnia zwrotnica czwartego rzędu bazująca na układzie Linkwitza-Rileya. Częstotliwość podziału ustalono na 1,6 kHz, ale to nie wszystko, bo na tylnym panelu znalazły się cztery pokrętła dzięki którym można dopasować brzmienie do charakterystyki pokoju odsłuchowego, posiadanej elektroniki i oczywiście własnych preferencji. Opisy wspomnianych pokręteł też są bardzo ciekawe. Sporo nietypowych rozwiązań jak na tak niepozorne kolumny. Cena już bardziej pasuje do tej dość oryginalnej mieszanki. Niemcy wycenili swoje dzieło na 24000 euro za parę.
Focal Grande Utopia EM Evo i Stella Utopia EM Evo
Już w momencie wprowadzenia mniejszych modeli Maestro Utopia Evo i Scala Utopia Evo, francuska firma jasno dała nam do zrozumienia, że wkrótce podobnym modyfikacjom zostaną poddane również inne zestawy z topowej serii i proszę, doczekaliśmy się. Podczas targów w Monachium zaprezentowano od razu dwa kolejne modele, w tym flagowe Grande Utopie EM Evo. Oficjalnie są to więc najlepsze i najbardziej zaawansowane technicznie kolumny, jakie kiedykolwiek wyjechały z fabryki w Saint-Étienne. Zaraz za nimi plasują się nieco mniejsze, ale wyposażone w elektromagnetyczny głośnik niskotonowy podłogówki Stella Utopia EM Evo. Oba modele otrzymały nowe głośniki z zawieszeniem TMD (Tuned Mass Damping) i obwodem naturalnej indukcyjności NIC (Neutral Inductance Circuit). Inżynierowie Focala zapewniają, że starannie wybrali wszystkie komponenty na drodze testów odsłuchowych. W ten sposób poprawiono między innymi wewnętrzne okablowanie, wzmocnienia obudowy i tłumienie każdego z głośników. Efektem ma być zaskakujący realizm i dynamika brzmienia. Co by jednak nie mówić, na pierwszy rzut oka rewolucji nie ma. Ogólny kształt kolumn pozostał właściwie taki sam. Ale może uznano, że pod tym względem nie ma już czego poprawiać.
Gryphon Zena
Szukacie naprawdę hi-endowego przedwzmacniacza? W takim razie powinniście zainteresować się najnowszą propozycją Gryphona. Bezkompromisowy projekt jest prawdopodobnie jednym z ostatnich lub nawet ostatnim, jaki powstał pod kierownictwem Flemminga Erika Rasmussena. Tak czy inaczej, ciężko przejść obojętnie obok kosmicznego przedwzmacniacza pracującego w konfiguracji dual mono, w czystej klasie A bez sprzężenia zwrotnego i oferującego niemal wszystko, czego moglibyśmy wymagać od takiego urządzenia. Czarny panel frontowy zdobi tylko wyświetlacz i rząd przycisków dotykowych. Regulacja głośności jest sterowana mikroprocesorowo dla zapewnienia idealnego balansu między kanałami. Ale to nie wszystko, bo nowy preamp Gryphona można wyposażyć w opcjonalne moduły z przedwzmacniaczem gramofonowym i przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Nie są to zresztą byle jakie rozszerzenia, bo phono stage został wykonany z wysokiej klasy elementów i obsłuży wkładki MM oraz MC, a DAC z kilkoma wejściami cyfrowymi poradzi sobie nawet z plikami DSD512. Ciekawostką jest firmowe złącze Green Bias Link, za pomocą którego można spiąć przedwzmacniacz z końcówką mocy. System ma obniżać zużycie energii podczas mniej krytycznych odsłuchów. Ciekawe czy któregokolwiek właściciela Zeny będzie to interesowało...
Manger Audio P2
Jeśli szukacie kolumn zbudowanych w oparciu o nietypowe głośniki, powinniście zwrócić uwagę na zestawy firmy Manger Audio. Przetworniki o niekonwencjonalnej konstrukcji stały się jej znakiem rozpoznawczym, i ciężko się temu dziwić, bo produkcją opatentowanych głośników to rodzinne przedsiębiorstwo zajmuje się od 1969 roku. Rok temu cała gama kolumn Mangera została przebudowana, a na tegorocznych targach w monachium zaprezentowano najnowszy model P2. To pozornie normalny, klasyczny zestaw podłogowy, w którym pracuje firmowy głośnik z charakterystyczną, gwiaździstą obwódką, 8-calowy woofer i dwie membrany bierne umieszczone na tylnej ściance. W jednostce niskotonowej zastosowano nową, opatentowaną membranę kanapkową złożoną z dwóch warstw celulozy wzmacnianej włóknami węglowymi i umieszczoną miedzy nimi warstwę lekkiej pianki. Taka konstrukcja ma zapewniać doskonałą sztywność, lekkość oraz dobre tłumienie wewnętrzne. Chociaż firmowy, szerokopasmowy głośnik Manger Sound Transducer może pracować już od 80 Hz, w modelu P2 częstotliwość podziału ustalono na 340 Hz. Jak twierdzi Daniela Manger, taki układ zapewnia ten sam poziom przejrzystości i spójności, jednak z głębszym basem i większą sceną stereofoniczną. Cenę ustalono na 13000 euro.
Marantz KI Ruby
Japońska firma zaprezentowała w Monachium coś bardzo wyjątkowego - wzmacniacz i odtwarzacz z serii KI Ruby stworzonej dla uczczenia czterdziestolecia pracy Kena Ishiwaty w Marantzu. Oba urządzenia w naturalny sposób kontynuują filozofię i rozwiązania techniczne, które widzieliśmy już w urządzeniach z topowej serii 10. Z zewnątrz prezentują się podobnie, ale będą odrobinę tańsze, a górną powierzchnię ich paneli czołowych zdobić będzie podpis Kena Ishiwaty zakończony - zgodnie z nazwą - małym rubinem. Podobno ambasador Marantza miał duży udział przy projektowaniu obu komponentów, więc można przypuszczać, że KI Ruby będzie czymś więcej niż kolekcjonerską edycją z podpisem słynnego konstruktora. Jeśli chodzi o dobór podzespołów, firma raczej się nie pieściła. Wewnątrz znajdziemy oczywiście moduły HDAM, ale także kondensatory zaprojektowane przez Marantza i wykonane specjalnie na potrzeby nowych klocków. Wiadomo także, że odtwarzacz KI Ruby wyposażono w przetwornik obsługujący pliki PCM do 32 bit/384 kHz i DSD 11,2 MHz. Słuchanie tych drugich ma być wyjątkowo ekscytujące, a to dzięki technologii Musical Mastering stworzonej specjalnie z myślą o przetwarzaniu 1-bitowych sygnałów na postać analogową. Wzmacniacz dostarczy natomiast 100 W przy 8 Ω, co powinno wystarczyć do wysterowania większości dostępnych na rynku kolumn. Na pokładzie znajdzie się także wysokiej jakości phono stage obsługujący wkładki MM i MC. Pan Ishiwata po raz kolejny proponuje nam prawdziwe, audiofilskie perełki, którym koniecznie trzeba będzie przyjrzeć się bliżej. Jak pokazuje historia, urządzenia z jego podpisem mogą być w przyszłości warte o wiele więcej, niż standardowe modele.
Moon 390
Na targach w Monachium Moon zaprezentował hi-endowe źródło łączące w jednej obudowie streamer, przetwornik i przedwzmacniacz. Wystarczy rzut oka na tylny panel modelu 390 i już wiadomo, że opcji połączeniowych raczej nam nie zabraknie. Co więcej, producent w podobny sposób podszedł do kwestii software'owych. Nowy streamer zbudowano w oparciu o firmową platformę MiND2, która bierze na siebie cały proces związany z zarządzaniem łącznością i odtwarzaniem muzyki. Moduł sieciowy pozwoli nam połączyć się z praktycznie dowolnym źródłem i obsłuży pliki wysokiej rozdzielczości, w tym PCM do 32 bit/384 kHz i DSD256. Urządzenie obsłuży też format MQA, jest kompatybilne z oprogramowaniem Roon, serwisami streamingowymi takimi jak TIDAL, Qobuz czy Deezer, a jeśli ktoś będzie miał na to ochotę, muzyki posłucha również przez Bluetooth z apt-X HD. Nowy streamer może też wysyłać muzykę do innego pokoju znajdującego się w zasięgu tej samej sieci Wi-Fi. Co ciekawe, na tylnym panelu znalazło się też wejście phono dla gramofonów z wkładką MM lub MC. Najwyraźniej inżynierowie Moona zadbali o to, aby posiadacze 390-tki nie musieli dokładać do niej kolejnych klocków. No, może oprócz końcówki mocy, chociaż jeśli zdecydujemy się na kolumny aktywne, to i to nam odpada. Urządzenie będzie kosztowało 4750 funtów.
MrSpeakers VOCE
Amerykański specjalista od słuchawek chce ostatecznie zerwać z wizerunkiem firmy, która specjalizuje się w modyfikowaniu nauszników innych marek. Założyciel firmy, Dan Clark, od tego właśnie zaczynał swoją przygodę. Światowy rozgłos przyniosło mu stuningowanie modelu Fostex T50RP MK2, dzięki czemu niedługo potem firma rozpoczęła prace nad własnym modelem. Po bardzo udanych nausznikach planarnych, przyszła pora na słuchawki elektrostatyczne. VOCE to model zaprojektowany po to, aby połączyć bezkompromisową rozdzielczość elektrostatów z basem osiągającym prawdziwie subsoniczną głębię. Topowe słuchawki marki MrSpeakers mają być niezwykle lekkie i wygodne, a ich właściciele mają się cieszyć wyjątkowo obszerną sceną dźwiękową i neutralnym brzmieniem. A tak z konkretów, nowy model wyposażono w 88-mm membrany dla jak najlepszej reprodukcji niskich częstotliwości. Drgająca folia ma grubość 2,4 mikrona, a współpracują z nią ultracienkie, metalowe statory. Miękkie elementy obszyto włoską skórą Napa. Aby uniknąć marnowania materiałów, VOCE są pakowane w pudełko, które po dostarczeniu do klienta może pełnić funkcję stojaka na słuchawki. Ciekawy i bardzo praktyczny pomysł. Flagowy model marki MrSpeakers został zaprojektowany i skonstruowany w San Diego w Kalifornii. Minusy są oczywiście dwa. Pierwszym jest cena - 13499 zł, a drugim - konieczność kupna specjalnego energizera. Słuchawki mają być kompatybilne ze wszystkimi wzmacniaczami zaprojektowanymi z myślą o elektrostatach firmy Stax, ale marna to pociecha, bo i te raczej nie należą do tanich. Ale kto mówił, że hi-endowe słuchawki są dla wszystkich...
Pioneer A-40AE
Jeżeli przeglądając naszą galerię zastanawiacie się czy w Monachium prezentowano jakikolwiek sprzęt w cenie poniżej miliona złotych, cóż... Zgodnie z nazwą, ta wystawa przyciąga przede wszystkim firmy specjalizujące się w aparaturze hi-endowej. Od czasu do czasu można jednak trafić na bardziej przystępne urządzenia, a jednym z takich przykładów jest nowy wzmacniacz Pioneera. Model A-40AE to zgrabna i bogato wyposażona integra oferująca moc 76 W przy 4 Ω. Zastosowano tu firmowy układ stopnia końcowego Direct Energy, którego zadaniem jest zmniejszenie zużycia energii, co przekłada się na większą sprawność wzmacniacza. Użytkownik ma do dyspozycji kilka dodatkowych zabawek, w tym rozmaite przełączniki i pokrętła, wyjście słuchawkowe, wejście dla gramofonu z wkładką MM oraz - co chyba najważniejsze - szereg wejść cyfrowych połączonych z 32-bitowym przetwornikiem Wolfsona. Producent nie zapomniał oczywiście o wejściach analogowych, a z ciekawostek, nowy A-40AE potrafi podobno obsłużyć dwie pary kolumn - na zmianę lub jednocześnie. Jeżeli więc zastanawiacie się czy lepsze będą Pylony czy Missiony i nie możecie podjąć decyzji, z Pioneerem będziecie mogli przełączać głośniki za pomocą jednego przycisku lub grać na cztery fajerki, a co!
PMC Fact Fenestria
Wystarczy rzut oka na te potężne kolumny i już wiadomo, że tanio nie będzie. Ale znając głośniki marki PMC, można się również domyślać, że będzie wyjątkowo dobrze. Firma znana zarówno z produkcji zestawów do użytku domowego, jak i tych przeznaczonych dla profesjonalistów, w Monachium zaprezentowała flagowe, mierzące 1,7 metra podłogówki o nazwie Fact Fenestria. Ich projektowanie trwało podobno pięć lat, a głównym i w zasadzie jedynym celem brytyjskich inżynierów było pozbycie się wszelkich zniekształceń i podkolorowań dźwięku. Producent podkreśla ten fakt twierdząc, że Fact Fenestria to kolumny, których nigdy nie usłyszymy. PMC tłumaczy, że nie znajdziemy tu czegokolwiek, co głośniki dodawałyby muzyce od siebie. Niezwykle ciekawe są same obudowy, których konstrukcja opiera się na rozwiązaniach stosowanych w drapaczach chmur dla zwiększenia ich odporności na trzęsienia ziemi. Boczne panele zaprojektowano tak, aby podczas pracy poruszały się w kierunku odwrotnym do ruchu membran, dzięki czemu siły działające na obudowę po prostu się znoszą. Moduł zawierający 19,5-mm kopułkę i 7,5-cm głośnik średniotonowy został dodatkowo oddzielony od reszty, co doskonale widać z zewnątrz. Ale to wciąż nie wszystko, bo tweeter zamontowano na specjalnym, elastycznym pierścieniu aby jeszcze bardziej odizolować go od drgań przetwornika średniotonowego. Za reprodukcję niskich tonów odpowiadają cztery 16,5-cm woofery z płaskimi membranami z włókna węglowego. Jak przystało na zestawy tej marki, wspierają je linie transmisyjne z portami Laminair. Nowe kolumny Fact Fenestria będą dostępne w kilku luksusowych rodzajach wykończenia w cenie 45000 funtów za parę.
Pro-Ject Juke Box S2
Austriacka firma zazwyczaj pokazuje w Monachium wiele nowości i w tym roku nie było inaczej. Na fali popularności gramofonów, Pro-Ject rozwija się w iście ekspresowym tempie, a jego założyciel nie boi się realizować nawet najdziwniejszych pomysłów. Wzrok zwiedzających przyciągały specjalne edycje gramofonów w najróżniejszych kształtach i kolorach, w tym model w kształcie beatlesowskiej żółtej łodzi podwodnej. Zaprezentowano go - a jakże - w specjalnym akwarium wypełnionym wodą. A coś dla normalnych ludzi? Owszem, na przykład Juke Box S2 czyli gramofon typu all-in-one. I nie chodzi tu tylko o wbudowany przedwzmacniacz korekcyjny, ale także sekcję wzmacniacza z umieszczonym z przodu pokrętłem do regulacji głośności. Żeby było śmieszniej, urządzenie jest wyposażone w łączność Bluetooth, wejście analogowe i zdalne sterowanie, dzięki czemu muzyki posłuchamy jeszcze z kilku dodatkowych źródeł. A gdyby moc 50 W na kanał komuś nie wystarczała, sygnał można wyprowadzić z jednego z dwóch wyjść analogowych - stałego (na przykład do zewnętrznego wzmacniacza lub amplitunera) lub regulowanego (do końcówki mocy, kolumn aktywnych lub subwoofera). Ale Juke Box S2 to przede wszystkim gramofon, z napędem paskowym, akrylowym talerzem, aluminiowym ramieniem z szafirowymi łożyskami i wkładką Pick-it 25A. Cenę ustalono na 799 euro, a jeśli nie chce Wam się szukać kolumn, Pro-Ject będzie oferował również zestaw z dedykowanymi monitorami.
Q Acoustics 3000i
Cztery lata po premierze serii 3000, firma Q Acoustics wprowadza jej kolejną generację. Linia składa się z monitorów 3010i i 3020i, kolumn podłogowych 3050i, głośnika centralnego 3090Ci oraz subwoofera aktywnego 3060S. Każdy z wymienionych modeli, z wyjątkiem subwoofera, otrzymał 20-mm miękką kopułkę wysokotonową, którą oddzielono od obudowy specjalną warstwą tłumiącą. To jednak jeden z niewielu punktów wspólnych, bo każdy z zestawów otrzymał głośniki nisko-średniotonowe dopasowane do jego gabarytów i przeznaczenia. W całej serii zastosowano więc przetworniki o średnicy 10 cm, 12,5 cm, 16,5 cm oraz 20 cm w modelu 3060S. Kolumny otrzymały również specjalnie wzmocnione obudowy, przy czym konstruktorzy poświęcili szczególną uwagę zaokrąglonym krawędziom dla jeszcze lepszego "wyciszenia" skrzynek. Podłogówki 3050i wyróżniają się z całej serii ponieważ zastosowano w nich rezonatory Helmholtza, lub - jak mówi producent - technologię HPE (Helmholtz Pressure Equalizer). Jest to rozwiązanie, które wcześniej zastosowano na przykład w modelu Concept 500. Kolumny z serii 3000i są jednak znacznie tańsze. Zabawa zaczyna się od 199 funtów za parę najmniejszych monitorów 3010i. Największe 3050i będą natomiast kosztować 649 funtów. Producent przewidział również dwa zestawy kina domowego - jeden oparty na podłogówkach, a drugi zbudowany z czterech monitorów, głośnika centralnego i subwoofera.
Quad ERA-1
Jeśli nie Quad ma robić słuchawki planarne, to kto? Brytyjczycy chyba przypomnieli sobie o swoich dokonaniach w dziedzinie głośników elektrostatycznych i postanowili przenieść te doświadczenia na grunt słuchawkowy, prezentując w Monachium model ERA-1 - pierwsze planarne, a tak właściwie to w ogóle pierwsze nauszniki w historii firmy. Ich projektanci porównują ich brzmienie ze słynnymi kolumnami ESL. Choć technologia jest trochę inna, niż w przetwornikach elektrostatycznych, dźwięk ma być podobny, a więc niesamowicie szybki, dynamiczny, napowietrzony i naturalnie przestrzenny. Wysoka skuteczność (108 dB) i niska impedancja (20 Ω) to znak, że producentowi zależało na zapewnieniu kompatybilności nowych słuchawek nawet ze słabszymi wzmacniaczami, a nawet odtwarzaczami przenośnymi i smartfonami. Pomyślicie, że na pewno nikt nie będzie podłączał tak hi-endowych nauszników do kieszonkowego playera? Gdyby model ERA-1 kosztował dziesięć czy piętnaście tysięcy złotych, prawdopodobnie tak by było, jednak tutaj czeka nas największe zaskoczenie, bo planarne Quady wyceniono na 599 funtów. Chcemy!
SME Synergy
Jeśli jesteście dobrze zorientowani w świecie gramofonów, na pewno kojarzycie markę SME. Największą popularnością cieszą się jej ramiona, ale w katalogu można znaleźć również sześć zaawansowanych technicznie gramofonów. Teraz dołączył do nich siódmy, dość nietypowy jak na brytyjską manufakturę. Synergy to pierwszy w historii SME model zintegrowany, wyposażony w magnezowe ramię, fabrycznie zamontowaną wkładkę typu MC oraz wbudowany przedwzmacniacz korekcyjny. Brzmi jakby firma chciała podkraść klientów Pro-Jectowi? No, nie do końca, bo nowa szlifierka kosztuje 14950 funtów. Synergy ma być alternatywą dla hi-endowych gramofonów, które często trzeba złożyć z osobnych komponentów, a przynajmniej wybrać odpowiednie ramię, wkładkę i przedwzmacniacz, nie wspominając już o prawidłowym ustawieniu tego całego majdanu. SME daje nam więc kompletne rozwiązanie - gramofon, w którym wszystko jest już elegancko dopasowane, a nam pozostaje postawić urządzenie na stoliku, dokonać podstawowych regulacji i podłączyć kabel do wzmacniacza, dokładnie tak jak w przypadku streamera czy odtwarzacza płyt kompaktowych. Nie oznacza to jednak, że rezygnujemy z wysokiej jakości wykonania i brzmienia. Ba! Synergy ma ramię z serii IV, wkładkę Ortofon MC Windfield Ti, phono stage zaprojektowany przez firmę Nagra i okablowanie marki Crystal Cable. Gramofon stoi na czterech izolujących nóżkach, a cała mechanika opiera się na specjalnym zawieszeniu. Sam talerz waży 4,6 kg. Synergy to taki bilet wstępu do gramofonowego hi-endu wejściem dla VIP-ów. Coś nam mówi, że to może być hit.
Sonus Faber Sonetto
Zaraz, chwila... A to nie są kolumny z serii Venere w wersji wykończonej naturalną okleiną? Na pierwszy rzut oka tak właśnie pomyśleliśmy, ale okazuje się, że to zupełnie nowa seria o nazwie Sonetto łącząca bardzo podobny dizajn z pewnymi rozwiązaniami technicznymi wykorzystywanymi w znacznie droższych głośnikach z rodziny Olympica. Włosi chcieli najwyraźniej zachować nowoczesny kształt kolumn, ale poprawić ich właściwości brzmieniowe. Nowe zestawy otrzymały skórzane wykończenie górnych paneli, tweetery z technologią DAD (Damped Apex Dome) oraz przetworniki średniotonowe, których membrany wykonano z celulozy z dodatkiem naturalnych włókien drewnianych. To podobny materiał, jak ten wykorzystywany nawet w referencyjnych kolumnach tej marki. Wszystkie podłogówki i większy z dwóch głośników centralnych otrzymały również aluminiowe woofery. Chodziło o to, by uzyskać głęboki, ale rytmiczny bas. Kolumny z serii Sonetto będą dostępne w trzech rodzajach wykończenia - matowej bieli, czarnym lakierze o wysokim połysku oraz widocznej na zdjęciach wersji orzechowej. Ceny zaczynają się od 1000 euro za efektowy głośnik ścienny Sonetto Wall. Za parę największych podłogówek Sonetto VIII zapłacimy natomiast 6000 euro.
Vivid Audio Kaya
Kolumny marki Vivid Audio są często bardzo pozytywnie oceniane przez zwiedzających na różnego rodzaju pokazach i wystawach. Niektórzy twierdzą, że nie ma w tym nic dziwnego, bo zestawy zaprojektowane przez twórcę słynnych Nautilusów nie mogą być złe. Są natomiast dość drogie, dlatego firma postanowiła stworzyć serię tańszych kolumn wykorzystujących podobne technologie, ale w nieco mniej ekstremalnym wydaniu. Zaokrąglone obudowy wyglądają trochę jakby zostały wykonane z plasteliny, jednak w środku kryje się to, co najważniejsze - tuby, których zadaniem jest wytłumienie wibracji pochodzących od tylnej strony membrany każdego z głośników. Wszystkie zastosowane w serii Kaya przetworniki są aluminiowe, co ma na celu uzyskanie idealnej integracji i spójnej barwy dźwięku na przestrzeni całego pasma. Rodzinę tworzą trójdrożne podłogówki Kaya 90 i Kaya 45, dwudrożny model wolnostojący Kaya 25, monitor Kaya S15 i głośnik centralny Kaya C25. Jeśli zastanawiacie się czemu odpowiadają te liczby, rozwiązanie jest proste - objętości obudowy mierzonej w litrach. Wszystkie trzy modele wolnostojące mają być dostępne w sprzedaży już niebawem. Monitor i głośnik centralny prawdopodobnie dołączą do nich jeszcze w tym roku.
Wilson Benesch Eminence
Na świecie jest zapewne wielu miłośników sprzętu audio, którzy nie posiadaliby się ze szczęścia gdyby pewnego dnia w ich salonie pojawiły się majestatyczne kolumny Wilson Benesch Cardinal. Najwyraźniej jednak są i tacy, dla których mierzące ponad 1,7 m zestawy wyposażone w dziewięc membran to zbyt mało. Z myślą o nich brytyjska firma stworzyła kolumny Eminence zajmujące szczytową pozycję w katalogu i wyposażone we wszystko, co najbardziej zamożni melomani chcieliby mieć w swoich głośnikach, a prawdopodobnie nawet i to, czego sobie nie wyobrażali. W przetwornikach wysokotonowych zastosowano firmową technologię Fibonacci. Kołnierz tego głośnika wykonano rzecz jasna z włókna węglowego, a cały moduł z magnesem jest oddzielony od pozostałej części obudowy, co ma zapewnić płaską charakterystykę częstotliwościową oraz niski poziom zniekształceń. Tweeter współpracuje z nowymi, 17-cm głośnikami Tactic 3.0. Potężna obudowa została wykonana z użyciem nowych materiałów, zwiększających aż o 30% stosunek sztywności do tłumienia. Niepożądane wibracje są tłumione przez dodatkowe, metalowe elementy wzmacniające. Największa część Eminence'ów jest wykonywana na precyzyjnych obrabiarkach CNC. Do jej stworzenia potrzebnych było aż 250000 linii kodu. Aby zredukować kawał aluminium ważący 100 kg do postaci gotowego elementu ważącego 38 kg, frezarka musi pracować bez przerwy 16 godzin! Dzięki temu każda z kolumn waży "zaledwie" 145 kg. Aż strach się bać co by było, gdyby inżynierowie brytyjskiej firmy nie mieli takiego fioła na punkcie włókna węglowego i innych lekkich materiałów. Cena? 140000 funtów za parę.
Zdjęcia: Materiały producentów
Komentarze