Depeche Mode - Spirit
- Kategoria: Rock
- Paweł Pałasz
Czternasty album studyjny Depeche Mode to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku. Oczywiście wynika to głównie z sentymentu fanów i wielkiej promocji ze strony wytwórni. Nie ma co ukrywać, że zespół od dawna niczym już nie zaskakuje, a i poziom ostatnich albumów nie jest szczególnie wysoki. Jedno trzeba jednak przyznać - do tej pory nawet gdy muzycy nagrali słaby materiał, to dało się wykroić z niego kilka przebojowych singli. Takie utwory, jak "Precious", "Wrong" czy "Heaven", śmiało można już nazwać depeszową klasyką. Tym bardziej zaskoczyła mnie zapowiedź nowego albumu, w postaci utworu "Where's the Revolution". Teoretycznie wszystko jest tu na swoim miejscu - nowoczesna elektronika, wtopione w nią charakterystyczne zagrywki gitarowe Martina Gore'a, oraz wciąż świetny głos Dave'a Gahana - ale zdecydowanie nie można nazwać tego utworu przebojowym, brakuje mu wyrazistej melodii. A dobra melodia powinna być przecież podstawą u takiego zespołu, jak Depeche Mode. Jeśli grupa popowa promuje nowy album tak niechwytliwym singlem, to z dużym prawdopodobieństwem świadczy to o kryzysie twórczym...
Tymczasem na longplayu znajdują się utwory, które o wiele lepiej nadawałby się na singiel. Przede wszystkim "No More (This Is The Last Time)", stricte elektroniczny, wyróżniający się naprawdę wspaniałym refrenem. Obstawiam, że zostanie wydany na kolejnej małej płytce. Ale spore szanse mają na to także energetyczny "So Much Love", brzmiący jak zapomniana kompozycja z sesji "Playing the Angel", oraz "Poorman", zwracający uwagę przede wszystkim świetną partią Gahana. W obu utworach zdecydowanie większą, niż w nagraniu singlowym, rolę pełni gitara, ciekawie dopełniająca elektroniczne brzmienia. Spory potencjał ma także "Going Backwards", który za sprawą gitarowo-fortepianowego motywu i podobnego klimatu kojarzy się z jednym z największych przebojów grupy, "Walking In My Shoes". Tu również pojawia się wyrazista melodia - może najlepsza na całym albumie - ale trochę brakuje ciekawego rozwinięcia, utwór wydaje się trochę zbyt monotonny. Ze wszystkimi tymi utworami jest jednak pewien problem - żaden z nich nie oddaje charakteru całego longplaya. "Where's the Revolution" jest o wiele bardziej reprezentatywny, a słuchany jako część albumu tylko zyskuje. I chyba tym właśnie należy tłumaczyć jego wybór na singiel.
Reszta albumu nie zapada łatwo w pamięć. Ba, w takich "Scum" i "You Move" melodie są śladowe. Pod względem muzycznym przypominają bezsensowne eksperymenty z elektroniką Martina Gore'a pod szyldami VCMG i MG. Jedynie obecność partii wokalnych daje pozory piosenkowości. Pozostałe utwory to już bardziej stonowane kompozycje. Czasem z wręcz ambientowym akompaniamentem, jak w "Eternal" czy "Cover Me" (choć drugi z nich w połowie nabiera dynamiki, a pierwszoplanową rolę przejmuje tandetny elektroniczny motyw, uzupełniony dźwiękami elektrycznej gitary hawajskiej). Bardzo subtelny jest także "The Worst Crime", w którego akompaniamencie wyjątkowo dominuje gitara. To najładniejszy fragment albumu, obok lekko bluesującego "Poison Heart" z przepięknym refrenem. To jeden z czterech utworów współautorstwa Gahana (obok "No More", "You Move" i "Cover Me"), jako jedyny kojarzący się z jego twórczością z grupą Soulsavers. Tradycyjnie, na albumie znalazły się także utwory, w których rolę głównego wokalisty pełni Gore. Wspomniany już "Eternal" nie wyróżnia się niczym szczególnym, za to klimatyczny, powoli narastający "Fail" to najlepszy ze śpiewanych przez niego utworów na albumach grupy z XXI wieku.
Ocena "Spirit" sprawia mi pewien problem. To bardzo nierówny album. I o ile najsłabsze fragmenty prezentują naprawdę niski poziom, tak najlepsze nawet nie zbliżają się do szczytowych osiągnięć grupy. A z drugiej strony, wraz z kolejnymi przesłuchaniami coraz bardziej mi się ten album podoba. Tylko czy nie jest to spowodowane zasadą, że najbardziej podoba się ta muzyka, którą się już wielokrotnie słyszało? Na wszelki wypadek zostawię ocenę zgodną z moim pierwszym wrażeniem. A jeśli album zniesie próbę czasu i będę do niego chętnie wracał - wtedy tu wrócę i ją podwyższę. Obawiam się jednak, że "Spirit" podzieli los "Sounds of the Universe" i "Delta Machine", o których wyjątkowo szybko zapomniałem.
Artysta: Depeche Mode
Tytuł: Spirit
Wytwórnia: Columbia, Mute
Rok wydania: 2017
Gatunek: Elektronika, Elektroniczny Rock, Synthpop
Czas trwania: 49:18
Ocena muzyki
Nagroda
-
John 1.5 V
Czuję się zachęcony przez zniechęcenie, a nie... Czekaj, odwrotnie... Nie wiem. Zgadzam się, że ostatnimi czasy Depeche Mode troszkę zjeżdża i takie "Sounds of the Universe" w ogóle nie odcisnęło swojego śladu w mojej głowie. Do "Delta Machine" też się na początku przyczepiałem, ale po kilku razach zaczynam się przekonywać do tego albumu choć... Nie całego, ale fragmentami, wieczorem przy przygaszonym świetle potrafi stworzyć ciekawy nastrój. Ale wracając do obecnego albumu, tak mi się przypomina że takich nierównych/nijakich albumów już trochę było, "Music for the masses" - nierówny, nawet bardzo, "Exiter" - nijaki, "Playing the Angel" też dla mnie "jakiś taki". Chyba jednak dam temu nowemu szansę, poza tym niemożliwe jest nagrywanie ciągle samych hiciorskich albumów na miarę "Violator-a".
0 Lubię
Komentarze (1)