Soundgil Cube 1 SE
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Nieco ponad rok temu miałem okazję przetestować pierwszy produkt marki Soundgil - aktywny zestaw głośnikowy o nazwie Cube 2.1. Okazało się, że jest to sprzęt pod wieloma względami bezkompromisowy - intrygujący, minimalistyczny, wykonany z jubilerską precyzją, ale też maleńki, wykorzystujący zaledwie cztery przetworniki wielkości plastra salami, a co za tym idzie - wymagający odpowiedniego ustawienia. Do tego, nie ma co ukrywać, stosunkowo drogi. 5290 zł za taką zabawkę to sporo, ale z drugiej strony Cube'a 2.1 można traktować jako luksusową alternatywę dla aktywnych monitorów biurkowych, głośnika sieciowego czy wysokiej klasy soundbara, a jeśli spojrzymy na ceny takich urządzeń, jak Dynaudio Music 7 czy Naim Muso 2, zorientujemy się, że Soundgil nie jest propozycją adresowaną do klientów mieszkających na innej planecie. O ile jednak ciężko wyobrazić sobie potężny soundbar w roli podłączonego do komputera zestawu biurkowego lub głośnika, który bez problemu moglibyśmy zabrać ze sobą w podróż służbową lub na weekendowy wyjazd do domku letniskowego, o tyle Cube 2.1 sprawdzi się nawet w takich sytuacjach. Można nawet powiedzieć, że to takie hi-endowe głośniki komputerowe z kilkoma dodatkowymi funkcjami, a więc coś, co w przyrodzie praktycznie nie występuje.
Jeszcze niedawno w tym segmencie można było znaleźć wiele zestawów sygnowanych przez producentów audiofilskiej aparatury. Może nie były to aż tak wyczynowe i tak kosztowne zestawy, ale jeśli chcieliśmy postawić obok monitora eleganckie, kompaktowe kolumienki JBL-a, B&W lub Focala, można było wybrać coś naprawdę sensownego w kwocie do dwóch, może dwóch i pół tysiąca złotych. Obecnie nie jest to takie oczywiste. Wiele firm odpuściło sobie ten rynek, przerzucając się na głośniki sieciowe, które - mimo, że bardzo je lubię - nie nadają się do wszystkiego. W większości przypadków podłączenie ich do komputera w ogóle nie wchodzi w grę, a jeśli nawet taka możliwość istnieje, jesteśmy skazani na Bluetooth lub gniazdo 3,5 mm, które - częściowo z racji kiepskiej jakości wyjścia w komputerze, a częściowo również ze względu na słabe komponenty obsługujące to złącze w tego typu głośnikach - sprowadza jakość dźwięku do poziomu tranzystorowego radyjka. Z pierwszym zestawem Soundgila miałem mnóstwo frajdy. Nie oznacza to jednak, że jest to sprzęt pozbawiony wad. Po jakimś czasie na rynku pojawiła się więc wersja oznaczona jako Cube 1 SE. Postanowiłem więc sprawdzić, czy Tajwańczycy wzięli sobie do serca uwagi użytkowników i recenzentów.
Wygląd i funkcjonalność
Wielu producentów audiofilskiego sprzętu twierdzi, że budowanie zestawów głośnikowych, wzmacniaczy lampowych lub gramofonów jest dla nich tylko czymś w rodzaju realizacji własnej pasji - pobocznym projektem, który zasadniczo nie musi przynosić żadnych dochodów ani zyskać szerszego rozgłosu. Najczęściej jest to bajka, w którą niektórzy być może chcieliby uwierzyć, ale jeżeli mamy szczęście i rzeczywiście trafimy na manufakturę założoną przez zamożnych pasjonatów, efekty mogą być zadziwiające. W ten sposób rodzą się produkty, które nie powstałyby w normalnych warunkach. Soundgil jest pomysłem Marka Changa - przedsiębiorcy, który zbił majątek na produkcji podzespołów elektronicznych, a oprócz tego jest mocno wkręconym w swoje hobby audiofilem. Aby wdrożyć swój plan w życie, zatrudnił najlepszych ekspertów z Niemiec, Anglii, Korei Południowej i Tajwanu. Głównym inżynierem Soundgila jest Peter Pu, który projektowaniem sprzętu audio zajmuje się ponad czterdzieści lat. Pracował między innymi dla takich marek, jak MBL czy Onix. Za wzornictwo odpowiada J.K. Kim - projektant z dwudziestoletnim doświadczeniem, prowadzący swoje studia w Seulu i Shenzhen. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Mark stworzył markę Soundgil i jej głośniki dla siebie, aby móc cieszyć się audiofilskim brzmieniem nie tylko w swoim domu, gdzie w zaadaptowanym akustycznie pomieszczeniu stoją flagowe promienniki dookólne MBL-a, ale także w pracy i w podróży. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, na których te eleganckie kosteczki nagłaśniają, hmm... Pokoje hotelowe i sale konferencyjne? Najwyraźniej z punktu widzenia audiofila nawet w najbardziej luksusowych apartamentach brakuje czegoś, co przy odrobinie zmieściłoby się w walizce. Ciekawe czy założyciel Soundgila próbował już słuchać swoich kosteczek na pokładzie jachtu lub prywatnego odrzutowca. W ogóle by mnie to nie zdziwiło.
WYWIAD: Sunny Chang - Soundgil
Swoją drogą, o ile same produkty wyglądają na mocno doinwestowane, w chwili obecnej ciężko jest się dowiedzieć, ile tak naprawdę ich jest i z którym modelem mamy do czynienia. Nie mam nawet stuprocentowej pewności, czy prawidłowo podałem oznaczenie testowanego zestawu, bo na stronie Soundgila istnieje po prostu jeden Cube 2.1, a o wersji SE wciąż nic nie wiadomo. Z kolei Sunny Chang w wywiadzie przeprowadzonym dwa miesiące temu powiedziała, że obok Cube'a 2.1 oferowana będzie także wersja o nazwie Cube 1 SE, a niebawem pojawi się jeszcze Cube 2, czyli kolejna modyfikacja tego oryginalnego głośnika, tym razem z możliwością podłączenia zewnętrznego subwoofera aktywnego. Fajnie, tyle że w sieci nie zostało to w żaden sposób uporządkowane. Oficjalna strona Soundgila najwyraźniej nie jest zbyt często aktualizowana, bowiem ostatnią informacją w zakładce z aktualnościami jest link do testu Cube'a 2.1, który opublikowaliśmy w październiku ubiegłego roku. Żeby było jeszcze ciekawiej, z owej witryny możemy przejść na firmowy profil na Facebooku, a tam podana jest zupełnie inna strona www, najwyraźniej skierowana do odbiorców z krajów, w których Soundgil nie jest oficjalnie reprezentowany. Nawiasem mówiąc, jesteśmy chyba w gronie szczęśliwców, bo po kilku latach działalności tajwańska manufaktura ma zaledwie pięciu dystrybutorów - w Polsce, Niemczech, Niderlandach, Francji i na Litwie. Może nie powinno mnie dziwić, że takimi maleńkimi, ale luksusowymi głośnikami w pierwszej kolejności zainteresowali się odbiorcy z Europy, ale co z Japonią, Koreą Południową, Indonezją, Singapurem albo Izraelem? Wydawało mi się, że mieszkańcy tych krajów uwielbiają tego typu zabawki.
Cube'a 1 SE wygląda właściwie tak samo, jak Cube 2.1. Zestaw otrzymujemy w pięknym, bardzo dopracowanym opakowaniu, które dystrybutor przekazał nam w komplecie z jeszcze grubszym, zewnętrznym kartonem transportowym, którego wieko przymocowano za pomocą plastikowych wkrętów. Gdybyśmy mieli do czynienia z wersją srebrną, pewnie nie zauważyłbym różnicy w stosunku do Cube'a 2.1, ale tym razem trafiła nam się wersja w kolorze Rose Gold. Ponieważ każdy wariant wykończenia jest interesujący, zdecydowałem się w niniejszym teście pokazać je wszystkie. Internet twierdzi, że Soundgil zamierza jeszcze wprowadzić wersję białą. O tym, że mamy do czynienia z wersją wzmocnioną świadczą tylko napisy "Special Edition" na dolnych ściankach poszczególnych klocków. Wyposażenie wygląda świetnie - cała wytłoczka z zasilaczem, kablami i dokumentami została zaprojektowana i wykonana perfekcyjnie, ale po raz kolejny zabrakło tutaj dłuższych kabli służących do połączenia lewego i prawego głośnika z największym, centralnym elementem Cube'a - "podwójną" kostką zawierającą głośniki niskotonowe, wzmacniacz, sterowanie i układy wejściowe. Ech... Rozumiem, że na Tajwanie rozstawienie głośników w odległości 50-60 cm od siebie może być już uznawane za hi-end pełną gębą, ale gdyby te kabelki miały po 1,5 metra, rozmawialibyśmy o zupełnie innych wrażeniach przestrzennych, nawet jeśli całość wylądowałaby na komodzie pod telewizorem. A przecież możliwość odsunięcia prawego i lewego kanału od subwoofera jest jedną z rzeczy, dzięki którym Cube 1 SE wyróżnia się na tle konkurencji. Podobnie jak w modelu Cube 2.1, przewody mają w porywach 25-30 cm, zatem w najlepszym wypadku będziemy mieli do czynienia z czymś na kształt stosunkowo szerokiego soundbara. Najlepsze jest to, że w zestawie dostajemy też drugą parę kabli - jeszcze krótszą - przewidzianą dla sytuacji, w której obudowy poszczególnych modułów będą stykać się ze sobą! To nie można było już dać jednej, ale długiej pary takich kabli? Podobno firma może przygotować i wysłać takie przewody o dowolnej długości, ale nie wiem nic na temat czasu oczekiwania i ceny takiego upgrade'u. Moim zdaniem powinniśmy je dostać w pudełku i już. Nie rozumiem też, dlaczego zdecydowano się na dziwne wtyki przypominające te używane w ładowarkach wtyczkowych. Że głośniki są maleńkie? Okej, ale w takim razie wystarczyło zrobić zwykłe dziurki na banany, takie w stylu Naima. Niektórzy powiedzą, że system z gotowymi kablami to wygodne rozwiązanie, ale naprawdę chciałoby się chwycić za satelitki i rozstawić je szerzej. Należy też zaznaczyć, że odłączenie tych zaokrąglonych, kątowych wtyczek nie jest łatwe. Nawet jeśli chwycimy je przez jakąś ściereczkę. Po skończonym teście musiałem się z nimi trochę nagimnastykować i nie wiem, czy na dłuższą metę taka sytuacja nie grozi wyłamaniem gniazd z głośników. Jest to minus, na który wiele osób zwracało uwagę, a który w wersji SE nie został wyeliminowany. A przecież było to takie proste...
Jeśli chodzi o funkcjonalność, w Cube 1 SE to w sumie powtórka z rozrywki. W teście Cube'a 2.1 zwracałem uwagę na to, że przydałoby się tu gniazdo HDMI. Jeżeli potraktujemy testowany głośnik jako system biurkowy, przyda nam się tylko kabel USB, ewentualnie wejście 3,5 mm albo Bluetooth. Ale jeżeli zobaczymy w Soundgilu (wiem, że ta nazwa - szczególnie odmieniana - brzmi śmiesznie, ale nie będę się już nad nią pastwił) alternatywę dla soundbara, czyli taki elegancki głośnik na komodę pod telewizorem, z opcją wygodnego puszczania muzyki przez Bluetooth, to gniazdo HDMI na pewno by się przydało. Owszem, można też skorzystać z wejścia optycznego, ale spróbujcie to powiedzieć przeciętnemu użytkownikowi telewizora... Większość ludzi przyzwyczaiła się, że HDMI jest w tej materii obowiązującym standardem i nawet producenci audiofilskich systemów all-in-one przekonali się, że walka z tym zjawiskiem nie ma żadnego sensu. Potem tłumacz, że wystarczy kupić odpowiedni przewód, zmienić wyjście dźwięku w telewizorze i wybrać wejście optyczne w głośniku... Swoją drogą, wejście USB też powinno być inne. Przyjęło się, że w przetwornikach i wzmacniaczach montuje się gniazdo typu B, a więc "to kwadratowe", natomiast w głośniku Soundgila mamy standardowe USB typu A.
BZestaw otrzymujemy w pięknym, bardzo dopracowanym opakowaniu, które dystrybutor przekazał nam w komplecie z jeszcze grubszym, zewnętrznym kartonem transportowym, którego wieko przymocowano za pomocą plastikowych wkrętów.Oczywiście, na to wszystko zwracałem już uwagę w teście Cube'a 2.1, biorąc poprawkę na to, że był to pierwszy produkt Soundgila. Mimo wysokiej ceny, starałem się nie czepiać takich drobiazgów, bo jeśli ktoś obiera sobie za cel stworzenie miniaturowego, hi-endowego zestawu stereo, nie ma co oczekiwać, że od razu wyjdzie mu absolutnie wszystko, w tym opakowanie, wyposażenie i aplikacja sterująca. Tajwańczykom akurat pudełko wyszło świetnie. Elegancki, czarny karton, perfekcyjnie dopasowane, piankowe profile z elegancko ułożonymi kablami, piękna instrukcja obsługi - super. Wyszły też obudowy. Kosmiczne, wyfrezowane z aluminium, a do tego dostępne w czterech atrakcyjnych kolorach - srebrnym, czarnym, złotym i różanym. Na zdjęciach tego nie widać, ale kiedy weźmiemy te kosteczki do ręki, naprawdę czuć ich masę i perfekcję wykonania. Moim zdaniem udał się także dźwięk, bo jeśli chodzi o głośniki biurkowe gotowe do pracy "tuż po wyjęciu z pudełka", a nie jakieś potężne kolubryny, Cube 2.1 oferował naprawdę wiele. Wystarczyło trochę się nim pobawić, aby uzyskać dźwięk wysokiej próby - taki prawdziwy system dla audiofila w miniaturowym wydaniu. Niestety, niektóre elementy Cube'a 2.1 należałoby poprawić. Wyposażenie tylnej ścianki - do przemyślenia. Dołączone do zestawu kable głośnikowe - zbyt krótkie. Aplikacja sterująca - do jak najszybszej aktualizacji. Tyle, że żadna z tych rzeczy w opisywanym modelu się nie zmieniła. Cube 1 SE to z zewnątrz to samo, co Cube 2.1, tylko z dopiskiem "Special Edition". Zmieniła się za to cena. Cube 2.1 kosztował 5290 zł, ale został już wycofany, natomiast Cube 1 SE kosztuje 5990 zł. Czyli mamy zapłacić więcej za to samo? Gdzie tu sens, gdzie logika? Aaa, no właśnie... Podobno w nowszej wersji zmieniło się brzmienie, a to akurat byłaby bardzo dobra wiadomość, bowiem pierwszemu Soundgilowi ewidentnie brakowało pary. Grał świetnie, ale cicho. Cube 1 SE ma być bardziej dziarski i nadawać się nie tylko do nagłaśniania wieczornych sesji odsłuchowych, ale nawet do rozkręcenia małej imprezki. Naprawdę, takie maleństwo? Zestaw w formie czterech sześcianów o boku 11,6 cm?!
Brzmienie
Właśnie tak. Chyba na tym polega fenomen tych intrygujących, metalowych sześcianików - potrafią zagrać tak dobrze, że jesteśmy skłonni wybaczyć im wszystkie niedociągnięcia, pomęczyć się z kablami, a nawet zaakceptować ich wysoką cenę. 5990 zł za takie maleństwo to dla większości klientów totalny absurd, ale jeżeli interesuje nas audiofilski sprzęt w kompaktowym, funkcjonalnym i dizajnerskim opakowaniu, sprawy mocno się komplikują. Naim Muso 2 kosztuje 6799 zł, ale jest systemem jednopudełkowym, bez możliwości rozsunięcia lewego i prawego kanału. Devialet Phantom Reactor 600 kosztuje 4999 zł, ale znów - aby na jego bazie zbudować system stereo, trzeba kupić dwa, a jeśli interesują nas eleganckie podstawki, z łatwością przekroczymy jedenaście tysięcy złotych. Monitory aktywne? Za parę KEF-ów LSX zapłacimy 5298 zł, Dynaudio Xeo 4 - 6490 zł, Q Acoustics Q Active 200 - 8998 zł, DALI Callisto 2 C - 12998 zł. W porządku, to już sprzęt o zupełnie innych gabarytach, ale czy to dobrze, czy źle? Oprócz LSX-ów, chyba żadne z powyższych głośników nie nadają się do ustawienia na biurku lub w innym miejscu, gdzie możliwość odsunięcia sprzętu od tylnej ściany jest mocno ograniczona. Cube 1 SE jest mniejszy niż jakikolwiek inny aktywny zestaw głośnikowy, z jakim miałem do czynienia. No, dobrze... Nie licząc wynalazków w stylu JBL-a Go. Ale nawet kultowe Soundsticki wydają się przy nim gigantyczne. Dlatego spokojnie jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której sprawdzą się lepiej niż cokolwiek, co można znaleźć na rynku, bez względu na cenę. Szkoda, że producent nie poprawił kilku detali, których czepiałem się w teście poprzedniego modelu. Wystarczyło zmodyfikować panel z gniazdami, dorzucić do pudełka dłuższe kable głośnikowe i delikatnie poprawić aplikację sterującą. Żadna z tych rzeczy nie brzmi jak misja nie do wykonania. Ale jeśli chodzi o dźwięk, dobrze, nie ma co owijać w bawełnę - tutaj zmieniło się sporo.
TEST: Soundgil Cube 2.1
W porównaniu z poprzednim modelem dynamika poprawiła się do tego stopnia, że trzeba uważać z poziomem głośności. W moim przypadku, po sparowaniu głośnika z telefonem, przeskok między zerem a pierwszym słyszalnym poziomem był tak duży, że podczas wieczornego odsłuchu musiałem kombinować, aby Soundgil nie wkręcał się na wysokie obroty tak ochoczo i - wiem, to zabrzmi dziwnie - aby aż tak nie naparzał. W normalnych warunkach to zupełnie inna para kaloszy. Cube 1 SE chętnie startuje do każdej muzyki i nie daje za wygraną nawet wtedy, gdy przyjdzie nam do głowy sięgnąć po nieco ostrzejszą muzykę i przeprowadzić próbę ognia. Dziarsko to mało powiedziane - te miniaturowe głośniki, po odpowiednim zestrojeniu i ustawieniu, potrafią wręcz postawić na głowie nasz dotychczasowy system wartości. Przecież audiofile, słuchając mini-monitorów, takich jak chociażby Chartwelle LS3/5, wychodzą z założenia, że z takich pudełek po butach nie da się wydobyć ani sensownego basu, ani przekonującej dynamiki. No bo jak, skoro zarówno membrany głośników nisko-średniotonowych, jak i obudowy są takie maleńkie... Bzdura! Naturalnie, że się da. Wystarczy posłuchać czegoś takiego, jak DALI Menuet SE, SA Saxo 5, Sonus Faber Lumina I czy Equilibrium Nano. To, że biurkowe mini-monitory mogą zaprezentować naturalny, pełny i głęboki dźwięk w ogóle mnie już nie dziwi. Cube 1 SE to jednak kolejny, być może nawet ostatni krok w kierunku miniaturyzacji wysokiej klasy sprzętu audio. W to, co te głośniki wyprawiają, trudno już uwierzyć bez odsłuchu. Kojarzycie popularne, kolorowe karteczki biurowe w kostkach? W takim razie wyobraźcie sobie, że wyjmujecie na biurko cztery takie bloczki i otrzymujecie mocny, dynamiczny, czysty i ze wszech miar przekonujący dźwięk. Stosunek wolumenu uzyskanego brzmienia do gabarytów sprzętu jest rekordowo wysoki. A stosunek jakości do ceny? Biorąc pod uwagę dokonania konkurencji oraz fakt, że Soundgil z premedytacją uderza w wysoką półkę, powiedziałbym, że jest jak najbardziej do zaakceptowania. Na pewno nie dla każdego. Ale też nie każdy musi słuchać muzyki na najbardziej ekstremalnych, hi-endowych mikro-głośnikach na świecie.
Nie licząc dynamiki i wszystkiego, co się z nią wiąże (większy zapas mocy rzutuje także na przejrzystość, a nawet subiektywnie odczuwaną głębię niskich tonów - w końcu te dopiero po przekroczeniu pewnego poziomu decybeli nabierają masy, którą nie tylko słychać, ale i czuć), Cube 1 SE to właściwie powtórka z rozrywki. Ogólny charakter brzmienia wpisywał się w to, co zapamiętałem z testu Cube'a 2.1. W firmowej aplikacji sterującej trzeba było podbić bas, a centralny element zestawu ustawić w pobliżu ściany. O ile umiejscowienie subwoofera będzie w dużym stopniu zależało od rozmiarów i akustyki pomieszczenia odsłuchowego, o tyle ze zwiększeniem ilości niskich tonów zupełnie bym się nie szczypał. Jeżeli tego nie zrobimy, niskie tony zaczną urywać się w okolicach niższej średnicy. Niejako przy okazji pogłębia to problem zbyt krótkich kabli, bo jednostka centralna musi stać tam, gdzie uzyskujemy porządny bas, zatem do sensownego rozstawienia prawego i lewego kanału zaczyna nam wtedy brakować co najmniej po pół metra z każdej strony. Mówię oczywiście o systemie biurkowym lub typowej sytuacji na komodzie pod telewizorem. Ustawienia systemu Soundgila w wolnej przestrzeni właściwie sobie nie wyobrażam. Być może właśnie dlatego producent szykuje się do wprowadzenia kolejnej wersji z możliwością podłączenia zewnętrznego subwoofera aktywnego. Dlatego mimo, że mamy do czynienia ze sprzętem oferującym wysoką jakość brzmienia i potrafiącym przyłożyć - jak na swoje gabaryty - bardzo solidnie, trzeba mieć na uwadze jego ograniczenia i konieczność zapewnienia mu choćby minimalnego wsparcia akustycznego.
Cube 1 SE to ciekawy produkt, który w niektórych sytuacjach (biuro, sypialnia, pokój gościnny) można traktować jako główny zestaw stereo, ale moim zdaniem jest to przede wszystkim sprzęt zaprojektowany po to, aby pełnić rolę drugiego, zapasowego systemu tam, gdzie potężny, pełnowymiarowy sprzęt hi-fi już pracuje. Wielu audiofilów przekonało się już, że wcale nie jest to głupi pomysł. Samo uruchomienie dużego systemu to często zabawa na kilka minut. A przetrzeć lampy, a wyczyścić gramofon, a poczekać aż się wzmacniacz nagrzeje, a odpalić streamer i przypomnieć sobie, że wcześniej wyłączyliśmy komputer, na którym pracuje Roon... Ludzie z zewnątrz traktują audiofilów jak wariatów, ale nie tylko dlatego, że są oni gotowi miesiącami odkładać pieniądze na kondycjoner zasilający. Również dlatego, że wszystko muszą robić inaczej, najwyraźniej dążąc do tego, aby słuchanie muzyki było jeszcze bardziej skomplikowane. A przecież normalny człowiek podłącza do prądu mały głośnik, odpala aplikację na telefonie i po kilku sekundach cieszy się ulubioną muzyką. Soundgil Cube 1 SE pozwala nam zrobić to samo, ale... Naprawdę pozwala zajrzeć do świata wysokiej jakości dźwięku. Zupełnie jakby to nie był miniaturowy zestaw stereo, ale uchylone drzwi, za którymi widać jakiś fragment hi-endowych kolumn napędzanych pięknymi, lampowymi monoblokami. Wracając do odciążania głównego systemu, w tej roli dość długo pracowały u mnie dwa Sonosy Play:1 połączone w parę stereo. Rozstawione na dobre 2,5 metra na półce z książkami naprawdę robiły niezłe zamieszanie. Właściwie mogę powiedzieć, że był to mój system referencyjny do dwóch tysięcy złotych. Mam wrażenie, że Cube 1 SE mógłby pobić rekord w kategorii "jak najlepszy dźwięk za jak najmniejsze pieniądze". W porządku, cena zupełnie inna, ale jakość również. Sonosy mają się do Soundgila jak serek topiony za 1,39 zł do drogiego Camemberta.
Normalny człowiek podłącza do prądu mały głośnik, odpala aplikację na telefonie i po kilku sekundach cieszy się ulubioną muzyką. Soundgil Cube 1 SE pozwala nam zrobić to samo, ale... Naprawdę pozwala zajrzeć do świata wysokiej jakości dźwięku. Zupełnie jakby to nie był miniaturowy zestaw stereo, ale uchylone drzwi, za którymi widać jakiś fragment hi-endowych kolumn napędzanych pięknymi, lampowymi monoblokami.Największym problemem jest jednak, to, że nie mogłem wycisnąć z Cube'a 1 SE tego, co prawdopodobnie mógłby zaprezentować. Producent po raz kolejny dołączył do zestawu stanowczo zbyt krótkie kable, których ze względu na nietypowe wtyczki nawet nie mogłem przedłużyć lub zmodyfikować. Na zdjęciach te ułożone na sobie kosteczki (dodajmy, że często zupełnie bez ładu i składu) prezentują się ślicznie, ale jeżeli nie mówimy o sytuacji, w której głośniki znajdują się obok monitora komputerowego, a my siedzimy pół metra od nich, realistycznie rzecz biorąc słuchamy systemu mono. Może i oba kanały istnieją, ale jeśli znajdują się tak blisko siebie, emitowany przez nie dźwięk odbieramy tak, jakby dobiegał z jednego miejsca. Nie pojmuję, jak o tak podstawowej sprawie mógł nie pomyśleć człowiek, który na co dzień słucha dookólnych promienników MBL-a - potężnych głośników, których największą atrakcją jest nieprawdopodobnie trójwymiarowa przestrzeń. Czy kolumny stojące w pokoju odsłuchowym Marka Changa także są oddalone od siebie o 50-60 cm? Założę się, że nie. O ile więc w systemie biurkowym zabawa z ulepszoną wersją Cube'a była tak samo wciągająca, jak podczas testu jego poprzednika, o tyle w konfiguracji "soundbarowej" lub "miniwieżowej" ewidentnie brakowało mi przestrzeni, którą zapewniłoby szersze rozstawienie głośników. Natomiast co do dynamiki - tu nie nastąpił postęp, tu dokonała się prawdziwa rewolucja! Cube 2.1 plumkał. Ładnie, naturalnie, po audiofilsku, ale wymiękał szybciej niż tani smartfon po trzech latach intensywnego użytkowania. Cube 1 SE nie plumka. Wreszcie normalnie gra, a porządnie rozkręcony - napierdziela. Podejrzewam, że wymagało to modyfikacji całego układu wzmacniającego i właśnie w tym tkwi sekret wersji z oznaczeniem Special Edition. A z punktu widzenia typowej osoby zainteresowanej takim zestawem cena 5990 zł będzie tak samo do przełknięcia, jak 5290 zł.
Budowa i parametry
Soundgil Cube 1 SE to aktywny system głośnikowy złożony z jednostki centralnej pełniącej rolę wzmacniacza i subwoofera oraz dwóch kolumienek satelitarnych. Producent zapewnia, że urządzenie zostało zaprojektowane z zachowaniem najwyższych norm i wykonane z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. Obudowy zostały wyfrezowane ze stopu aluminium na ultra precyzyjnej maszynie CNC, a następnie poddane anodyzowaniu. Maleńkie przetworniki o średnicy około 7 cm otrzymały specjalny mechanizm pochłaniania niepożądanych rezonansów. Aby zwiększyć poziom dynamiki przy zachowaniu tak kompaktowych rozmiarów, głośniki zostały wyposażone w magnesy neodymowe. Przetworniki dostrojono do aluminiowych obudów tak, aby dźwięk był ciepły, przezroczysty, delikatny i przestrzenny. Soundgil zapewnia, że zamontowane w jednostce centralnej moduły przetwornika cyfrowo-analogowego oraz wzmacniacza zostały zaprojektowane tak, aby w pełni wykorzystać potencjał wszystkich czterech głośników. Ciekawostką są kable połączeniowe z czystej, monokrystalicznej miedzi PCOCC.
Werdykt
Jeśli ktoś traktuje sprzęt grający wyłącznie jako element wyposażenia domu, który ma spełniać określoną funkcję i nie wysysać z konta pieniędzy przewidzianych na inne przyjemności, takie jak jedzenie kiełbasy, palenie papierosów i picie wódki (jak wiadomo, kto jej nie pije, ten jest wywrotowcem...), Soundgil Cube 1 SE będzie w jego mniemaniu produktem dla kompletnych idiotów. To samo potrafi bowiem plastikowy soundbar za czterysta złotych. Schody zaczynają się wtedy, gdy muzyka jest dla nas ważniejsza i zaczynamy szukać urządzenia, które zapewni nam wyższą jakość brzmienia, a mimo to wciąż będzie małe, ładne, funkcjonalne i proste w użyciu. Wówczas dochodzimy do wniosku, że mamy do wyboru trzy opcje - niedrogie głośniki sieciowe, audiofilskie zestawy jednoczęściowe lub monitory aktywne. Istnieje spora szansa, że żadne z tych rozwiązań nie będzie nam pasowało. Większość małych głośników sieciowych nawet nie zbliża się do jakości brzmienia, z której audiofil byłby naprawdę zadowolony. Zestawy jednoczęściowe również, a dodatkowo nie ma w nich mowy o uzyskaniu sensownej przestrzeni. Monitory aktywne są natomiast brzydkie i duże - często stanowczo za duże, aby mogły stanąć na biurku lub w sypialni. I tutaj, cały na biało (no, w tym momencie akurat na czarno, srebrno, złoto lub różowo), wchodzi Cube 1 SE. To głośnik, który ma swoje wady. Ale lista jego zalet jest równie długa i bardzo nietypowa, dzięki czemu, kiedy się go pozna, ciężko jest znaleźć jakiekolwiek inne urządzenie, które mogłoby stanowić dla niego realne zagrożenie. Tak, to na pewno dziwactwo. W dodatku kosztowne. Ale piękne, wyjątkowo sympatyczne i - nie boję się tego napisać - stuprocentowo audiofilskie.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: Aktywne
Pasmo przenoszenia: 55 Hz - 26 kHz
Impedancja głośników: 4 Ω
Stosunek sygnał/szum: 85 dB (wejście analogowe), 90 dB (wejście cyfrowe)
Wejścia: 3,5 mm (analogowe/optyczne), USB, Bluetooth 4.2 AptX
Aplikacja sterująca: iOS, Android
Wymiary (W/S/G): 11,6/23,2/11,6 cm (jednostka centralna), 11,6/11,6/11,6 cm (satelity)
Masa: 5,2 kg (brutto)
Cena: 5990 zł
Konfiguracja
Apple iPhone SE, Asus Zenbook UX31A, Marantz HD-DAC1, Melodika Purple Rain, Enerr Tablette 6S
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze