Ultrasone iSAR
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Karol Otkała
Z racji mojego aktywnego sposobu życia i częstego przebywania poza domem przy jednoczesnej bezgranicznej miłości do muzyki, najczęściej korzystam z rozwiązań mobilnych, które mogą mi towarzyszyć wszędzie, gdzie mnie nogi poniosą. Przez ostatnie kilka lat miałem przyjemność testować różne modele słuchawek nausznych, dokanałowych, przewodowych i bezprzewodowych. Różnie też bywało w kwestii półki cenowej testowanego sprzętu. Dziś muszę jednak przyznać, że palmę pierwszeństwa jeżeli chodzi o wywoływanie skrajnych emocji bezsprzecznie niesie najnowszy model marki Ultrasone - iSAR. Jeśli nawet nie słyszeliście jeszcze o czymś takim, a śledzicie rynek sprzętu audio dość dokładnie, nie przejmujcie się - są to jeszcze cieplutkie bezprzewodowe nauszniki zaprezentowane wraz z dokanałówkami o nazwie Lapis oraz gamingowym zestawem słuchawkowym Meteor One. Cała trójka tworzy serię Wireless, plasującą się między liniami Pro i Signature, chociaż ze względu na zupełnie inne zastosowanie i brak kabli trudno stawiać takie słuchawki obok modeli stworzonych z myślą o audiofilach i profesjonalistach. W Polsce raczej nikt jeszcze o tych produktach nie słyszał, a same iSAR-y trafiły do mnie w pewnym sensie przy okazji, wraz z innymi słuchawkami, których recenzję przeczytacie niebawem. Nadarzyła się więc rzadka okazja przetestowania sprzętu, na temat którego nie publikowano jeszcze nawet standardowych newsów z tłumaczeniem "ochów" i "achów" producenta.
O niemieckim producencie słyszałem wielokrotnie. Zazwyczaj były to zdawkowe informacje na temat kolejnego hi-endowego modelu za miliony monet produkowanego w ilości kilkudziesięciu egzemplarzy na cały świat. Wiedząc, że raczej nigdy nie będę miał okazji dotknąć takiego sprzętu, nie zagłębiałem się w szczegóły. Jednak gdy nadarzyła się okazja przetestowania najnowszego modelu tej marki, wypadało zapoznać się z jej historią. I tu pojawiło się pierwsze "ech", ponieważ informacji na temat Ultrasone jest wyjątkowo mało. Wiadomo tyle, że bawarska manufaktura została założona w 1991 roku, jednak pierwsze przymiarki i wizje pojawiły się sześć lat wcześniej. Od zawsze celem firmy były projektowanie i produkcja sprzętu najwyższej jakości, a konkretnie słuchawek skierowanych do świadomego i majętnego odbiorcy. W późniejszym okresie ten drugi element został w mocny sposób ograniczony, ponieważ w ofercie Ultrasone pojawiły się również modele będące w zasięgu przeciętnego melomana.
Podkreślanie niemieckiego rodowodu średnio idzie w parze z informacją na samych słuchawkach, gdzie mowa o Niemczech jest w temacie projektowania, natomiast sam sprzęt został wyprodukowany w Chinach. Nie dotyczy to tylko opisywanego modelu. Tak naprawdę tylko te najdroższe są wytwarzane w Bawarii. Na oficjalnej stronie Ultrasone nie znajdziemy zbyt wiele szczegółowych informacji o firmie poza standardowymi sloganami i dwoma wzmiankami o systemach zaprojektowanych przez niemiecką firmę. W oczy rzuca się jeden szczegół - w zakładce dotyczącej historii marki angielska wersja strony ma nieprzetłumaczony spory kawałek tekstu. Niby to tylko szczegół, ale jednak w przypadku takiej firmy wydaje mi się istotny. Nie do końca rozumiem też nazwę opisywanego modelu. Na stronie producenta można znaleźć bardziej przystępną formę "Isar", jednak zarówno na pudełku, jak i na samych nausznikach widnieje napis "iSAR". Od czego to skrót? Nie mam pojęcia. Prawdopodobnie od niczego - miało po prostu fajnie wyglądać. Ech...
Wygląd i funkcjonalność
Po otrzymaniu paczki od kuriera pojawiło się pierwsze "ach" i to już na etapie samego opakowania iSAR-ów. Jest ono wyjątkowo oszczędne w treść i stanowi bardzo miłą odmianę od opakowań, które potencjalnemu słuchaczowi rzucają się wręcz do gardła z informacjami na temat certyfikatu Hi-Res Audio, długości działania na jednym ładowaniu, ANC i wielu innych rzeczach. Tutaj tych haseł zwyczajnie nie ma. Matowy front pudełka zdobi tylko informacja o producencie i modelu, również w kolorze czarnym, jednak tym razem w wersji lakierowanej. Boki nie zawierają żadnych danych oprócz nazwy producenta. W zasadzie to samo można powiedzieć o "plecach", gdzie odnajdziemy tylko dane adresowe firmy oraz kod QR, o którym za chwilę.
PORADNIK: Jak wybrać słuchawki
W natłoku krzykliwych, wręcz nachalnych opakowań pudełko iSAR-ów wyraźnie się wyróżnia i przykuwa uwagę właśnie tą odmiennością. Aurę tajemniczości podkręca czerwona ramka po bokach opakowania oraz brak jakichkolwiek informacji na temat sprzętu. Te uzyskamy dopiero wtedy, gdy zeskanujemy kod QR. Za jego pomocą zostaniemy przeniesieni do oficjalnej strony producenta, a konkretnie do podstrony opisującej testowany model. Okazuje się, że iSAR jest pierwszym bezprzewodowym modelem słuchawek nausznych w portfolio Ultrasone. Wyposażono go w hybrydowy system ANC, tryb Ambient Sound pozwalający na wyłapywanie dźwięków z otoczenia i dotykowy panel sterowania. Moją uwagę zwróciły też dwie inne informacje. Pierwsza z nich dotyczy wodoszczelności IPX5, co przy polskiej, bardzo kapryśnej pogodzie jest wyjątkowo przydatne i w czasie testów zostało wykorzystane kilkukrotnie. Teoretycznie przy niewielkich opadach każde nauszniki powinny sobie poradzić. Tu jednak mamy oficjalną gwarancję producenta, która sprawia, że przy lekkiej mżawce nie chce się nawet zakładać kaptura. Druga informacja dotyczy wykorzystania autorskiego systemu S-Logic, który polega na umieszczeniu przetworników nie w centralnej części muszli, tylko trochę niżej i z przodu. Dzięki temu dźwięk trafia nie bezpośrednio do ucha, lecz do małżowiny, co sprawia, że muzykę powinniśmy słyszeć nie w środku głowy, lecz na dużej scenie stereo roztaczającej się wokół nas. Poza oczywistymi walorami jakościowymi system ma wpływ na mniejsze zmęczenie i obciążenie słuchu. W teorii brzmi to naprawdę ciekawie, ale też skłania do rozmyślań, dlaczego takim rozwiązaniem nie pochwalił się wcześniej żaden z słuchawkowych potentatów. Wszak nie wydaje się być ono niczym przełomowym. Ciekawe, jak deklaracje Ultrasone w temacie S-Logic sprawdzą się w praktyce.
Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazują się etui z słuchawkami, bon zniżkowy na zakupy w oficjalnym sklepie oraz instrukcja obsługi. Ta przyda się do zapoznania ze sterowaniem dotykowym. W przypadku instrukcji pojawiło się drugie "ech", ponieważ miejscami wygląda jak zrobiona na odczepne. Chodzi tu zwłaszcza o grafiki, które momentami wręcz ociekają pikselozą, sprawiając wrażenie przeskalowanych. Obok nich może być umiejscowiony rysunek bardzo dobrej jakości. W jednym przypadku dało radę zrobić to ładnie, ale obok już nie? Etui od sprzętu sprawia pozytywne wrażenie. Jest elastyczne, ale jednocześnie na tyle twarde, że spokojnie uchroni słuchawki przy upadku z wysokości. Powłoka etui została wykonana z tworzywa sztucznego, co również uchroni sprzęt przed zachlapaniem, jednak materiałowy zamek nie jest w żaden sposób chroniony, zatem o wodoszczelności nie ma mowy. Po otwarciu pokrowca naszym oczom ukazuje się bohater testu oraz zestaw akcesoriów dodatkowych, który składa się z kabla minijack oraz króciutkiego kabla USB-B/USB-C. W zasadzie mamy tu wszystko, co potrzebne do słuchania, jednak porównując te dwa kabelki chociażby do wyposażenia dodawanego do bohatera mojego poprzedniego testu, wychodzi na to, że akurat tutaj jest wyjątkowo skromnie.
Moje trzecie "ech" pojawiło się w momencie wyciągnięcia słuchawek z etui. Już gołym okiem widać, że kosztem ceny sprzętu pojechano tu ostro po jakości zastosowanych materiałów, w rezultacie czego iSAR to praktycznie sam plastik. Jedynie pałąk, wykończenie muszli i zewnętrzne ich elementy są pokryte materiałem skóropodobnym. Przy regulacji pałąka okazuje się, że został on wzmocniony metalowymi elementami. Z większej odległości całość prezentuje się całkiem fajne, jednak gdy spojrzymy na sprzęt z bliska, możemy dojść do wniosku, że wygląda podobnie jak słuchawki z marketu za 200 zł. Ale nie oceniajmy książki po okładce. Czas przyjrzeć się funkcjonalności sprzętu. Pałąk jest bardzo sprężysty i w jego przypadku uwagę przykuwa wewnętrzna pianka, która jest wyjątkowo miękka. Tego samego nie można powiedzieć o wypełnieniu muszli, które wydaje się być trochę twardsze. Regulacja długości pałąka działa prawidłowo. Zmiana rozmiaru następuje skokowo, a pałąk dobrze trzyma się w konkretnym ustawieniu. Muszle zamocowane są na podwójnych przegubach i mają kąt przekręcania w okolicach 100°. Dodatkowo ramiona są składane, dzięki czemu słuchawki mieszczą się w etui, poza nim nie ma raczej sensu składania ramion. Muszle mają od 35-40° regulacji w pionie, przez co powinny dostosować się praktycznie do każdego kształtu głowy. A o tym, że nie mamy do czynienia ze sprzętem z supermarketu, może świadczyć to, że przy jakichkolwiek kombinacjach z przekręcaniem, obracaniem, wyginaniem czy regulacją iSAR ani przez moment nie skrzypi. Wszystko jest bardzo dobrze dopasowane.
W testowanym modelu zastosowano ciekawe rozwiązanie jeśli chodzi o sterowanie. Lewa muszla jest całkowicie pozbawiona przycisków, jej wyposażenie ogranicza się do wejścia USB-C oraz diody ładowania. Prawa muszla to wejście minijack oraz potrójny przycisk odpowiadający za włączanie/wyłączanie, parowanie oraz tryb ANC. Reszta sterowania została przeniesiona na panel dotykowy i po jednokrotnym przeczytaniu instrukcji jest to wyjątkowo intuicyjne (ruch do góry - głośniej, ruch w prawo - następny utwór, itd.). Takie rozwiązanie ogranicza konieczność szukania przycisków w momencie, gdy chcemy na przykład odebrać połączenie przychodzące czy włączyć pauzę. Co więcej, pokrywy muszli praktycznie niczym się nie różnią i jeśli nie załapiemy, jak działają panele dotykowe, pozostanie tylko wrócić do podstaw, czyli zapoznać się z instrukcją.
W przypadku słuchawek nausznych tradycją jest fakt, że ich parowanie z urządzeniem mobilnym jest banalnie proste. Nie inaczej jest i tu. Połączenie ze smartfonem zajmuje dosłownie kilka sekund. Jednak zanim to nastąpi, słuchawki należy włączyć. Po ich uruchomieniu pojawia się uśmiech na twarzy spowodowany formą sygnału o uruchomieniu sprzętu. Spotykałem się już z różnymi wariantami - melodyjką, komunikatem "hello" i tak dalej. Tutaj natomiast żeński głos wita słuchacza surowym "welcome user". Takie coś mogli wymyślić chyba tylko Niemcy. Duży plus należy się za konieczność dłuższego przytrzymania przycisku zasilania w celu uruchomienia i wyłączenia sprzętu. Ogranicza to przypadkowe działania. iSAR-y dobrze leżą na głowie, nigdzie nie uwierają i nawet statyczne, kilkugodzinne użytkowanie faktycznie nie męczy. Słowo klucz to w tym przypadku "statyczne". Podczas pracy przy komputerze lub czytania książki komfort użytkowania jest dość wysoki. Wszystko zmienia się, gdy temperatura na zewnątrz jest odrobinę wyższa niż w najchłodniejsze dni kwietnia, a my wybieramy się na spacer.
Czasami zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno producenci słuchawek postępują mądrze, wychodząc z założenia, że bezprzewodowe dokanałówki i zamknięte nauszniki z systemem ANC to jedyna słuszna droga. W dużym mieście, na stacji metra albo w samolocie ma to sens, ale poza tym? No nic, może tak trzeba.Kilkukrotnie testowałem sprzęt w plenerowych warunkach w temperaturze od 5 do 15 stopni i przy różnym stopniu intensywności wysiłku, ale i tak ograniczonego tylko do spaceru. Tutaj przy luźnym spacerze przy 5 stopniach wszystko było w porządku, jednak wraz ze wzrostem tempa i temperatury w muszlach zaczynało się robić gorąco. Z pewnością duży wpływ na to ma moja fizjonomia, ponieważ zawsze jest mi gorąco, jednak mając kilkanaście różnych słuchawek na liczniku, jeszcze nigdy nie miałem aż tak spoconych uszu i głowy. Ostatecznie szybki marsz w cieplejszy dzień musiał odbyć się bez muzyki ponieważ wszystko było mokre i nieprzyjemne. Podejrzewam, że winę za to ponosi sztuczny materiał, którym obszyte są piankowe pady. Swoje trzy grosze dorzucają również hermetyczne, zamknięte nauszniki, oddzielające uszy od świata. Czasami zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno producenci słuchawek postępują mądrze, wychodząc z założenia, że bezprzewodowe dokanałówki i zamknięte nauszniki z systemem ANC to jedyna słuszna droga. W dużym mieście, na stacji metra albo w samolocie ma to sens, ale poza tym? No nic, może tak trzeba. Swoją drogą, tryb ANC w testowanym modelu działa bardzo dobrze, a i pasywne tłumienie hałasu zasługuje na wysokie noty. Ale czy w dzisiejszych czasach są to już takie fajerwerki, czy raczej standard? Odpowiedź nasuwa się sama.
Ultrasone raczej nie naciąga rzeczywistości również w temacie czasu odtwarzania na jednym ładowaniu. Po kilku dniach słuchania miałem na liczniku jakieś 15-16 godzin odtwarzania, a system informował mnie, że zużyłem raptem połowę baterii. Po tych kilku dniach bezprzewodowej przygody z iSAR-ami postanowiłem w końcu podłączyć sprzęt do laptopa i posłuchać muzyki w bezstratnej jakości z TIDAL-a. Przy próbie podłączenia słuchawek kablem USB do komputera wyszło na jaw, dlaczego ten dołączony do zestawu jest tak krótki. Otóż producent doszedł do wniosku, że przewód USB może służyć tylko do ładowania, a słuchanie muzyki w tym czasie jest niemożliwe. Już któryś raz spotykam się z takim rozwiązaniem i totalnie go nie rozumiem. Można je wytłumaczyć dbałością o żywotność baterii, ale bez przesady. Zatem jeśli doprowadzimy do całkowitego rozładowania iSAR-ów, czeka nas kilka godzin przerwy w odtwarzaniu. Przez kilkanaście dni użytkowania miałem możliwość przeprowadzenia kilku rozmów telefonicznych. I tutaj ogromny plus, ponieważ w wielu innych modelach byłem podobno słyszalny jak przez tubę albo kiepski samochodowy Bluetooth, a tutaj dźwięk był klarowny, jakbym mówił bezpośrednio do bardzo dobrego mikrofonu.
W przypadku prowadzenia rozmów zauważyłem kilka "błędów logicznych" w oprogramowaniu. Po zakończeniu rozmowy telefonicznej słuchawki nie wracają automatycznie do odtwarzania muzyki i nawet stukanie w panel dotykowy nie zawsze pomaga. Kilkukrotnie też przytrafiła mi się sytuacja, kiedy po rozmowie maksymalna głośność odtwarzania malała, a przy nieudanej próbie nawiązania połączenia łączność Bluetooth zaczynała zrywać się do tego stopnia, że słuchanie muzyki było niemożliwe. Tutaj pomagało tylko wyłączenie i ponowne włączenie sprzętu. Całość wydaje się być ewidentnym błędem w oprogramowaniu słuchawek, który mógłby zostać rozwiązany za pomocą aktualizacji. Problem w tym, że urządzeniu nie towarzyszy żadna aplikacja mobilna, więc nie wiadomo, w jaki sposób miałaby się odbyć taka aktualizacja. Brak aplikacji też może być sporym minusem. W końcu w dzisiejszych czasach, kupując jakiekolwiek nowe urządzenie, odruchowo zaczynamy szukać apki, która otworzy przed nami dodatkowe możliwości. Czy to robot sprzątający, oczyszczacz powietrza, czy nawet lampka nocna - nowa ikonka na ekranie smartfona musi być. Pomijam fakt, że w słuchawkach czasami się to przydaje. Zarządzanie trybami ANC, łatwy dostęp do korektora, a nawet możliwość znalezienia zagubionych pchełek - użytkownicy są już przyzwyczajeni do takich rozwiązań. Ultrasone pod tym względem jest w tyle, ale cóż - skoro w ofercie bawarskiej manufaktury figurują zaledwie trzy modele bezprzewodowe, opracowanie firmowej apki musiano uznać za nieekonomiczne.
Wrażenia odsłuchowe
Już pierwsze sekundy spędzone z dźwiękami wygenerowanymi przez iSAR-y mogę uznać za duże "ach". Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ na podstawie oceny wizualnej nie spodziewałem się takiej jakości dźwięku. A ta, jak na produkt mieszczący się w trzycyfrowej cenie, jest wyjątkowo wysoka. Dźwięk jest bardzo szczegółowy, dzięki czemu nawet drobne detale nie są pomijane. W kwestii barwy można tu wychwycić pewien element ciepła, ale przy wyłączonym trybie ANC równowaga tonalna pozostaje zachowana. Po włączeniu redukcji hałasu słuchawki wyraźnie podkreślają bas, ale robią to w taki sposób, który nie przeszkadza w ogólnym odbiorze. Co więcej, w przypadku moich ulubionych gatunków muzycznych lekkie podkręcenie niskich tonów wyszło całości na dobre, sprawiając, że nagrania stały się potężniejsze i bardziej przytłaczające.
Po przebrnięciu przez co najmniej kilkanaście innych gatunków ciężko było mi wybrać jednego faworyta, który prezentowałby się zdecydowanie lepiej od reszty lub ewidentnego przegranego, na którym sprzęt poległ. Nawet przy wyłączonym systemie ANC przyjemnie słuchało się takich stonerowych potworów jak High On Fire czy doomowego Electric Wizard, by po chwili rozpłynąć się w "Miłości W Czasach Popkultury" Myslovitz czy "Open" The Cure. Po włączeniu ANC dźwięk staje się bardziej mięsisty i treściwy. Może to po prostu takie dwa w jednym - producent wiedział, że aktywnej redukcji hałasu nie używa się w domowym zaciszu, ale w mieście lub środkach komunikacji, gdzie niskie tony, choćbyśmy nie wiem jak starali się wyciszyć dźwięki otoczenia, po prostu giną. Istotne jest to, że mimo dociśnięcia ciężaru nie ucierpiał na tym wokal, który nadal był bardzo dobrze słyszalny. We wszystkich przypadkach warto zwrócić uwagę na dynamikę, która sprawia, że dźwięk nie nuży, tylko zachęca do dłuższego słuchania. Spora w tym zasługa systemu S-Logic.
Na początku testu nawet specjalnie nie odczułem opisywanego wyżej klimatu, uznając iSAR-y za słuchawki wyjątkowo neutralne. Nawet jeśli coś ciekawego w ich brzmieniu się pojawiło, zastanawiałem się, czy bardziej to sobie wmawiam, czy naprawdę słyszę. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że zacząłem od ciężkiego, gitarowego grania, gdzie momentami ściana dźwięków próbuje zmieść słuchacza, a wsłuchiwanie się w drobne różnice w barwie wchodzi w grę tylko wtedy, gdy dany album zna się jak własną kieszeń. Po spuszczeniu z tonu i przejściu do zdecydowanie lżejszego repertuaru okazało się, że to nie siła sugestii, tylko faktyczne odczucie. iSAR gra trochę inaczej niż wszystkie słuchawki bezprzewodowe, z jakimi miałem do czynienia do tej pory. Nie mamy tu wrażenia muzyki słyszanej w środku głowy. Czujemy się raczej, jakbyśmy siedzieli w domu i słuchali muzyki na stacjonarnym systemie stereo. Z błędu wyprowadza nas tylko nacisk na głowę, sugerujący, że coś na niej nosimy.
Wrażenie wynikające z zupełnie innego kształtowania przestrzeni jest tym mocniejsze, im jest lepsza jest produkcja danego nagrania, a już szczególnie dobrze słychać to wtedy, gdy odtwarzany materiał jest na tyle spokojny, abyśmy mogli rozkoszować się przestrzenią i swobodnym umiejscawianiem poszczególnych dźwięków wokół głowy. Najlepiej wypadł tu mój ulubiony Mark Knopfler, którego "Beryl" przebił nawet wrażenie słuchania muzyki na kolumnach, zbliżając się raczej do uczestnictwa a kameralnym koncercie. Czytając takie opowieści, pomyślicie pewnie, że zwariowałem - w końcu mamy do czynienia z bezprzewodowymi nausznikami za 849 zł. Teoretycznie to żadna rewelacja, żaden wypas. Po godzinie odsłuchu powinienem zapakować takie słuchawki do pudełka i napisać, że grają w porządku. A jednak S-Logic działa spektakularnie nawet w tak niedrogim sprzęcie. Może jest to nawet bardziej efektowne niż w modelach hi-endowych, ponieważ tam mimo wszystko spodziewamy się wyjątkowo dobrego dźwięku, a tutaj nasza czujność jest uśpiona.
Teoretycznie bezprzewodowe nauszniki za 849 zł to żadna rewelacja. Po godzinie odsłuchu powinienem zapakować takie słuchawki do pudełka i napisać, że grają w porządku. A jednak S-Logic działa spektakularnie nawet w tak niedrogim sprzęcie.Nie mam wątpliwości, że największym plusem tych słuchawek jest właśnie umiejętność kreowania realistycznych wrażeń przestrzennych. Jeżeli chcecie się o tym przekonać, odpalcie na nich którykolwiek album Marka Knopflera albo jeden ze swoich ulubionych albumów zrealizowanych po audiofilsku. Może to być nawet jakiś sampler. Od razu zrozumiecie, o co chodzi, a później będziecie mogli przełożyć te wrażenia na każde inne nagranie, wiedząc, czego szukać i czego można się po iSAR-ach spodziewać. Na mnie wyjątkowo dobre wrażenie zrobił na przykład album "Lotta Sea Lice" Kurta Vile'a i Courtney Barnett. Podobnie było w "Wheelhouse", gdzie przy dźwiękach gitary ma się wrażenie, że Kurt Vile siedzi obok nas. Tak samo sytuacja wygląda w "Ocalić Od Zapomnienia" Marka Grechuty, gdzie czujemy się, jakbyśmy byli na jego recitalu. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że mówimy tu o nagraniach studyjnych, a nie koncertówkach. Te drugie to osobna kategoria. Przy dobrze wyprodukowanych albumach robi się naprawdę interesująco. Po zamknięciu oczu tylko nacisk nauszników na głowę przypomina nam, że nie znajdujemy się na sali koncertowej pod samą sceną, tylko słuchamy muzyki z ulubionego serwisu streamingowego.
Ciekawym przeżyciem było przesłuchanie w całości czterech ostatnich albumów Swans. Wyjątkowo eklektyczna muzyka prezentowana przez zespół Michaela Giry miała tu duże pole manewru, ponieważ każdy z tych albumów jest zbiorem skrajnych emocji muzycznych, niejednokrotnie zmieniających się z sekundy na sekundę. Są to nagrania wymagające, czasami ciężkie do przebrnięcia na raz. O dziwo z iSAR-ami przesłuchałem wszystkie w jeden weekend. Spora w tym zasługa tego, że nie miałem z nimi kontaktu od ponad roku, jednak słuchawki również dorzuciły tu sporo od siebie, wiernie oddając dźwiękowe emocje w nieskrępowany sposób. Zbliżająca się premiera nowego albumu Jacka White'a była okazją do odświeżenia sobie dyskografii The White Stripes. Z szybkim, wyjątkowo dynamicznym, garażowym retro rockiem iSAR-y poradziły sobie świetnie, zachęcając do szybszego marszu lub nawet biegu. Niestety ten był wykluczony ze względu na potencjalne ugotowanie uszu.
Budowa i parametry
iSAR to pierwsze bezprzewodowe słuchawki marki Ultrasone wyposażone w hybrydowy system redukcji szumów. Niemcy twierdzą, że weszli na ten rynek tak późno, ponieważ dopiero teraz udało im się stworzyć nauszniki gwarantujące dźwięk, który odpowiada ich standardom. Kluczem do uzyskania takiego brzmienia miała być oczywiście technologia S-Logic, która w całym procesie przesyłania dźwięku do naszych uszu obejmuje nie tylko kanał słuchowy, ale także małżowinę, czyli ucho zewnętrzne. W odróżnieniu od wielu innych słuchawek, tutaj przetwornik nie znajduje się w centralnej części każdej muszli, ale jest przesunięty i odchylony pod niewielkim kątem, co ma dać użytkownikowi wrażenie słuchania muzyki ze stacjonarnego systemu stereo, podobnie jak w studiu nagraniowym. Dodatkowo odsunięcie przetworników od uszu ma być bezpieczniejsze dla naszego słuchu. Same przetworniki mają średnicę 40 mm i prawdopodobnie są blisko spokrewnione z tymi, które firma stosuje w którymś z wyższych modeli przewodowych. System aktywnej redukcji szumów wykorzystuje mikrofony wewnątrz i na zewnątrz słuchawek do wychwytywania dźwięków otoczenia i generowania przeciwsygnału, który skutecznie odfiltrowuje niechciany hałas. Cztery mikrofony mają zapewniać wysoką jakość głosu podczas połączeń telefonicznych i filtrują dźwięki otoczenia, aby albo mocno je zredukować (40 dB) lub całkowicie je przepuścić dźwięk, kiedy tego potrzebujemy.
Werdykt
Żadne z dotychczas testowanych przeze mnie słuchawek nie wysyłały tak sprzecznych sygnałów i nie zmusiły mnie do zapisania tak wielu pozycji zarówno po stronie "achów", jak i "echów". Z jednej strony mamy tu sprzęt wykonany z materiałów z niskiej półki, problem z mocnym grzaniem w uszy, błędy w oprogramowaniu, a nawet niedbale wykonaną instrukcję obsługi. Z drugiej - całe to złe wrażenie już na starcie rekompensowane jest aurą tajemniczości, odważnym podejściem do opakowania i kilkoma oryginalnymi rozwiązaniami, zaś pełna rekompensata nadchodzi w momencie odsłuchu. Jakość komponentów przekładających się na dźwięk jest, jak na ten przedział cenowy, obłędna i absolutnie nie idzie w parze z warstwą wizualną. Wielu klientów rozglądających się za bezprzewodowymi nausznikami pewnie nawet nie bierze pod uwagę tego, że mogłyby one zaprezentować tak dobre, wybitnie przestrzenne brzmienie. Jestem przekonany, że nawet krótki kontakt z najnowszym modelem Ultrasone będzie dla nich sporym, pozytywnym zaskoczeniem. Jeśli nie zależy nam na warstwie estetycznej lub jesteśmy pogodzeni z tym, że za mniej niż tysiąc złotych prawie każde słuchawki bezprzewodowe będą plastikowe i odrobinę tandetne, ale jakość brzmienia liczy się dla nas bardziej niż luksusowe materiały, iSAR jest właściwie obowiązkową pozycją do sprawdzenia na własnej skórze.
Dane techniczne
Typ słuchawek: zamknięte, wokółuszne, dynamiczne, bezprzewodowe
Średnica przetworników: 40 mm
Technologie: S-Logic 3
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Impedancja: 32 Ω
Pojemność akumulatora: 900 mAh
Żywotność baterii: 35 h (przy maksymalnej głośności)
Czas ładowania: <2 h
Zasięg Bluetooth: >10 m
Poziom redukcji szumów: 40 dB
Cena: 849 zł
Konfiguracja
Audiolab 6000A Play, Samsung Galaxy S20+, Dell Inspiron 5000, Yamaha PianoCraft CRX-E300.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
-
Jarek
Owszem to pierwsze słuchawki Ultrasone z ANC, ale nie pierwsze bezprzewodowe. Były Ultrasone Go Bluetooth, oraz Performance modele 820, 840, 860 i 880 posiadam te ostatnie i wymiatają. W niektórych utworach mogę porównać do planarnych Mr Speakers Aeon ta sama klasa dźwięku.
0 Lubię -
-
-
12231
Bierz iSAR, w porównaniu do XM4 grają równiej i mają fajniejszy bas (podbite niższe tony zamiast midbasu).
0 Lubię
Komentarze (4)