Auris Audio Adagio 300B
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
[English version] Jakiś czas temu skontaktowała się z nami firma Auris Audio, z której produktami zetknęliśmy się podczas tegorocznej wystawy High End w Monachium. Nieznane prawie nikomu wzmacniacze lampowe z Serbii w towarzystwie niewielkich kolumn Boenicke Audio zaprezentowały wówczas tak audiofilski i wciągający dźwięk, że ręce same składały się do oklasków. Sytuacja niecodzienna, a zaskoczenie tym większe, że oprócz rozbudowanego systemu aktywnie zaangażowanego w granie, firma zaprezentowała kilkanaście innych urządzeń - przedwzmacniaczy, wzmacniaczy zintegrowanych, końcówek mocy, a nawet przetworników i wzmacniaczy słuchawkowych. Można się było spodziewać, że po tak mocnym wejściu natychmiast znajdzie się co najmniej kilkudziesięciu dystrybutorów chcących popularyzować markę w swoich krajach. Istotnie, chętnych było tak wielu, że na pierwszy wzmacniacz do testu musieliśmy poczekać kilka miesięcy.
Auris Audio to przedsiębiorstwo założone przez Milomira Trosica - prezesa i współzałożyciela firmy telekomunikacyjnej HCP. Nie mamy więc do czynienia z sytuacją, w której jeden pomysł ewoluował piętnaście lat, aby wreszcie wyjść z podziemia w formie plastikowego pudełka z kablami na wierzchu. Milomir Trosic jest owszem audiofilem, ale też przedsiębiorcą, który wie, jak powinna funkcjonować profesjonalna firma. Aby jego marzenie o rozpoczęciu produkcji hi-endowych wzmacniaczy lampowych się ziściło, zatrudniono zespół fachowców, zorganizowano znakomicie wyposażoną fabrykę, wydano piękne katalogi i uruchomiono nowoczesną stronę internetową. Mimo to chyba nikt nie spodziewał się, że nowa firma odniesie taki sukces na wystawie w Monachium. Dystrybutorzy i dziennikarze wysyłali maile, otrzymywali wszystkie potrzebne informacje, a do pełni szczęścia brakowało już tylko jednego - kartonów ze sprzętem. Serbowie szybko pozbierali się do kupy, a po dopracowaniu ostatnich detali ruszyli z produkcją i oto jest - jeden z najciekawszych wzmacniaczy z ich ofercie - Adagio 300B.
Wygląd i funkcjonalność
Trudno uwierzyć w to, że tak kompletny i dopracowany produkt wyjechał z magazynu firmy, o której jeszcze rok temu praktycznie nikt nie słyszał. Owszem, można w tak krótkim czasie zaprojektować kilka fajnych wzmacniaczy, ale trzeba jeszcze mieć czas na takie drobnostki, jak wzornictwo, opakowania, dopilnowanie stałych dostaw podzespołów, przemyślenie procesu produkcji, zapewnienie powtarzalności i sprawdzenie jakości końcowych wyrobów. Nie wspominając już o działaniach marketingowych, prawnych, budowaniu sieci dealerskiej czy zorganizowaniu sesji fotograficznej kilkudziesięciu urządzeń. Może przesadzam, ale wielu firmom opanowanie tego wszystkiego zajęło przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście lat. Myśląc o skali przedsięwzięcia, jakiego podjęli się serbscy inżynierowie, przeciąłem firmowe taśmy na opakowaniu i z pewną dozą ostrożności zajrzałem do środka. Od razu zrozumiałem, że moje obawy były bezpodstawne. Po wyjęciu pianki z wycięciami przeznaczonymi na obudowy transformatorów i kartoniki z lampami, moim oczom ukazała się właściwa zawartość. Powiem krótko - takiej roboty nie powstydziłyby się największe legendy świata hi-endowych konstrukcji lampowych. Adagio 300B to potężny, ciężki piec, który urzeka pięknym wzornictwem i jakością wykonania. Detalom takim, jak pokrętła, drewniane panele, skórzane obicia czy gniazda można się przyglądać nawet pod mikroskopem, a i tak trudno będzie znaleźć jakiekolwiek niedoróbki. Wiem to, bo uczestniczyłem w jego sesji fotograficznej i nawet podczas obróbki zdjęć, przy bardzo dużych powiększeniach nie było widać najdrobniejszych defektów. Wszystkie elementy pasują do siebie idealnie, terminale spełniają wszelkie kryteria funkcjonalności, a pięknie wykończonych pokręteł aż chce się dotknąć i poczuć, jak klikają lub obracają się z przyjemnym oporem. Domyślam się, że Milomir Trosic miał w życiu niejeden hi-endowy wzmacniacz i doskonale wie, jak te wszystkie detale powinny wyglądać. Nie dość, że w wyglądzie zewnętrznym i konstrukcji samego wzmacniacza wszystko się zgadza, to jeszcze produkt jako całość - z całą oprawą, dokumentacją i drewnianym pilotem - robi znakomite wrażenie.
Niektórym audiofilom wydaje się, że tak naprawdę każdy może zrobić fajny wzmacniacz lampowy. Schematy są ogólnodostępne, różne rodzaje konstrukcji zostały przećwiczone przez elektroników w przód i w tył, a cała innowacyjność w tym temacie kończy się na doskonaleniu dostępnych technologii lub wyciągnięciu z lamusa jakiejś zapomnianej perełki. Owszem, ale nawet jeśli założymy, że cała wiedza na temat konstrukcji wzmacniaczy lampowych została już dawno zgłębiona, pozostaje jeszcze kwestia wcielenia jej w życie. W przypadku Adagio 300B nie mam najmniejszych wątpliwości - jest to przykład bardzo solidnej roboty porównywalny z najlepszymi urządzeniami tego typu na świecie. Cieszy mnie także to, że serbski wzmacniacz jest tak przyjemny w obsłudze. Z kartonu wyjmujemy tylko piękne urządzenie z metalu, drewna i skóry, lampy i pilota. Nie ma zestawu mierników i instrukcji obsługi grubszych niż katalog Ikei. Nikt nie każe nam studiować wykresów obrazujących zmiany prądu spoczynkowego lamp mocy. Podobnie ma się sprawa z wyposażeniem. Przednią ściankę zdobią jedynie trzy pokrętła - włącznik, potencjometr i selektor źródeł. Z tyłu mamy cztery wejścia RCA, terminale głośnikowe z odczepami dla kolumn o impedancji 4 i 8 omów oraz gniazdo zasilające. O aktywności urządzenia, oprócz gorących lamp, informuje nas czerwona dioda świecąca w kierunku podłoża.
Próbując dobrać się do wnętrza wzmacniacza, zauważyłem takie detale, jak chociażby firmowe logo naniesione na wewnętrznych częściach wskaźników. Nie są to elementy kupione w hurtowni z częściami elektronicznymi. Pojęcie na temat poziomu dopracowania testowanego urządzenia daje nawet pilot w formie drewnianej bryłki z metalowymi panelami po obu stronach. Na górze mamy tylko trzy przyciski do regulacji głośności i szybkiego wyciszenia. Na dole umieszczono natomiast firmowe inskrypcje oraz cztery niewielkie nóżki przypominające te dodawane do małych DAC-ów. Tutaj są przyklejone fabrycznie, bo... Maskują śrubki mocujące metalową płytkę do drewnianego korpusu. Dzięki temu pilot nie ślizga się po powierzchni stolika.
Adagio 300B to purystyczna konstrukcja wykorzystująca jedne z najbardziej kultowych lamp mocy. Trioda 300B to dla wielu audiofilów prawdziwa świętość. Posiadacz wzmacniacza wykorzystującego po jednej takiej lampie na kanał to członek elitarnego klubu, któremu inni osobnicy zarażeni tym samym hobby kłaniają się w pas. Szacunek na mieście nie bierze się znikąd. Po pierwsze, wzmacniacze tego typu z natury są drogie. Po drugie, sygnał wyjściowy może być niesłychanie wyrafinowany, ale niemal na pewno będzie go "mało". W porównaniu z tranzystorowymi piecami osiągającymi po kilkaset watów, to zupełnie inny poziom wrażliwości. Wydobycie całej słodyczy z takiego układu wymaga podłączenia odpowiednich kolumn, najlepiej charakteryzujących się efektywnością przekraczającą 90 dB. Nie jest to wielki problem, bo taką skuteczność oferują nawet niektóre zestawy dynamiczne w rodzaju Focali czy Triangli. Jeśli sięgniemy po kolumny tubowe lub wysokoefektywne konstrukcje w rodzaju kolumn WLM-a czy Living Voice'a, dostaniemy nawet 95-98 dB z jednego wata. Dobór odpowiedniego towarzystwa dla takiego wzmacniacza jest kwestią absolutnie kluczową, włączając w to nie tylko kolumny, ale także źródło, kable czy zasilanie. Wielu audiofilów potwierdzi jednak, że dobrze skonfigurowany wzmacniacz na pojedynczych lampach 300B potrafi pięknie odwdzięczyć się za każdy drobiazg i każdą złotówkę wydaną na nieistotne z pozoru akcesoria.
Brzmienie
Każdy audiofil doskonale wie, czego można się spodziewać po takim wzmacniaczu. Z budżetowymi lampami wykorzystującymi lampy EL34 lub KT88 lekko niewiadomego pochodzenia rezultaty mogą być różne, ale mając przed sobą piękny, doskonale wykonany piecyk na 300B możliwy jest tylko jeden scenariusz... Sam byłem nastawiony na brzmienie ciepłe, przyjemne, delikatne i naładowane nie tyle dźwiękami, co emocjami. W głowie miałem już jakiś pomysł na opis brzmienia, ale kiedy membrany zaczęły drgać, uznałem, że rozpoczynanie tego akapitu od lampowych stereotypów byłoby nieuczciwe. Adagio 300B zaprezentował bowiem brzmienie wysoce naturalne i rewelacyjnie zrównoważone. Na pierwszy plan nie wysuwała się wcale ciepła średnica ani delikatna góra pasma, ale ogólna spójność i namacalność prezentacji. A przecież dopiero co pstryknąłem włącznikiem i obserwowałem rozżarzające się szklane bańki... Minutę po pierwszym uruchomieniu taki wzmacniacz miał prawo trochę jazgotać i okazywać inne oznaki docierania się, jednak już od pierwszych chwil jego brzmienie było jak najbardziej prawidłowe, a nawet więcej - przyjemne, pełne i elegancko wykończone. Mimo tych pozytywnych obserwacji, postanowiłem zafundować mu pół godziny porządnej rozgrzewki i po tym czasie wciągnąłem się już całkowicie. Niskie tony nabrały zwinności i energii, nie tracąc przy tym przyjemnego wypełnienia, środek pasma wyklarował się i wyszedł o pół kroku do przodu, a wysokie tony jeszcze bardziej się otworzyły i nasyciły muzycznym planktonem, za który wielu tak kocha gorące triody. Zmiany te nie spowodowały jednak utraty ogólnego poczucia homogeniczności przekazu ani nie zaburzyły równowagi pomiędzy poszczególnymi fragmentami pasma. Podkręciłem więc głośność i oj, dopiero zaczęło się dziać...
Jeżeli nie mieliście wcześniej styczności z hi-endowymi wzmacniaczami lampowymi, gorąco zachęcam, abyście chociaż raz w życiu zafundowali sobie taką przygodę. Może się okazać, że w pogoni za idealnym basem czy dynamiką zapominaliście o pozostałych aspektach kontaktu z muzyką, a przejrzystość rozumieliście w sposób, który nie jest jedynym i wyłącznie słusznym. Dobra lampa potrafi pokazać subtelne różnice w sferze barw wokali i instrumentów, a rozdzielczość traktować jako coś naturalnego, a nie wygrzebywanego z nagrań na siłę. Podczas, gdy wiele urządzeń tranzystorowych koncentruje się na szybkości, energii i selektywności dźwięku, lampowe piecyki ukazują świat zbudowany z miliona odcieni skrzypiec, brzmienia gitary zawierającego w sobie aurę pudła rezonansowego i wokali brzmiących w sposób całkowicie naturalny i organiczny. Zamiast koncentrować się na początku i końcu każdego dźwięku, po pewnym czasie zaczynamy dostrzegać głównie jego środek, dlatego też muzyka jako całość jest jakby pełniejsza, a nasze uszy mają wystarczająco dużo czasu, aby wyłapać to, co naprawdę ważne.
Wszystko to osadzone jest w przestrzeni, która nie jest tylko zbiorem ostro nakreślonych kształtów oddzielonych od siebie metrami powietrza. Scena stereofoniczna jest owszem szeroka i głęboka, ale ukazywane na niej instrumenty wchodzą ze sobą w różnego rodzaju interakcje. Każdy dźwięk może zostać zaprezentowany we własnej otoczce akustycznej, jeśli akurat realizator nagrania tak sobie życzył. Możemy więc dostać perkusję nagraną w mocno wytłumionym studiu, a przed nią wokal, którego brzmienie zdecydowanie bardziej się "niesie". Takich historii możemy dostrzec bardzo wiele, i nie wymaga to nawet specjalnego skupienia. Adagio 300B ma to do siebie, że nawet skomplikowane faktury prezentuje z dużym spokojem, co przekłada się także na nasz komfort słuchania. Nawet w nagraniach elektronicznych nie pojawiał się jazgot ani chaos. Mało tego... Jeśli wrzucicie do odtwarzacza coś mocniejszego, z gatunku rockowo-metalowego, w ciągu piętnastu sekund zrozumiecie, za co gitarzyści tak kochają lampowe piece. Bez specjalnego napinania swoich zmysłów usłyszycie też, czym różni się powlekany naciąg do werbla od niepowlekanego. Na tym właśnie polega magia lamp. Kiedy raz wejdzie się do tego świata, potem wszystko inne może wydawać się lekko czarno-białe.
Dla mnie Adagio 300B to kumulacja wszystkich zalet audiofilskich lamp. Wzmacniacz o brzmieniu pięknym, bogatym i niesamowicie wciągającym. Wady? Znajduję tylko jedną, wynikającą zresztą z purystycznej konstrukcji tego urządzenia i zastosowanych lamp. Przy użyciu normalnych kolumn o efektywności rzędu 86-90 dB, nie da się przyłoić tak, aby z szafek w kuchni wypadały szklanki, a dywan zwijał się od basowych podmuchów. Jeżeli ktoś lubi słuchać muzyki na wysokich poziomach głośności, powinien od razu poszukać zestawów o bardzo wysokiej skuteczności. Pole do popisu wciąż jest całkiem spore - można sięgnąć chociażby po Tannoye Definition DC10 Ti, WLM-y Diva, Living Voice'y z serii Auditorium lub Avantgarde Acoustic Zero 1. Na gorąco do głowy przychodzą mi też Focale Electra 1028 BE 2, Tannoye Glenair 15, a także jedne z gwiazd ostatniej wystawy Audio Show - kolumny Trenner & Friedl Pharoah. Wychodzi więc na to, że nawet miłośnicy mocnych wrażeń mają z czego wybierać, wobec czego moje jedyne zastrzeżenie dotyczące Adagio 300B możecie uznać za nieważne.
Budowa i parametry
Do wnętrza Aurisa można dostać się tylko i wyłącznie od dołu. Grubą, stalową płytę pełniącą rolę podstawy przykręcono do drewnianych paneli czternastoma śrubami, które - jak się później okazało - nie wchodzą bezpośrednio w deski, ale w obsadzone w nich metalowe, nagwintowane tuleje. Mimo, że wewnątrz drewnianej skrzyni nie ma już żadnych lamp, głównej komorze zapewniono odpowiednią wentylację, wykonując w postawie dwa okrągłe wycięcia zaślepione chromowanymi kratkami przypominającymi te od wentylatorów zasilaczy komputerowych. Otwory wentylacyjne wykonano także wokół gniazd lamp. Uniesienie metalowej płyty nie jest łatwe ponieważ przykręcono do niej dwa transformatory - jeden toroidalny, drugi tradycyjny. Ponieważ nie siedzą tam od czapy, ale są podłączone do płytek drukowanych wiązkami przewodów, udało mi się jedynie unieść "maskę" i zajrzeć do środka, trzymając płytę z dwoma dużymi trafami w powietrzu. Moją uwagę zwróciła nie tylko wysoka jakość zastosowanych elementów, ale przede wszystkim schludność montażu i dbałość o detale. Jako, że drewniana obudowa wykończona skórą nie chroni elektroniki przed zakłóceniami, wnętrze głównej komory wyłożono czymś w rodzaju stosunkowo grubej, metalowej folii. Przewody prowadzone są tak, że nic nie ma prawa się poluzować ani latać jak wiadro w studni. Jedne elementy przytrzymywane są na miejscu śrubkami, inne specjalnymi spinkami, a jeszcze inne złapano na klej. Ręczna robota może oznaczać coś dobrego albo złego, w zależności od tego, o czyich rękach mówimy i ile czasu dajemy im na wykonanie danego zadania. W tym przypadku widać, że montował to prawdziwy fachowiec i że robił to póki nie uznał, że lepiej być nie może.
Jeśli chodzi o lampy, dostarczony do naszej redakcji egzemplarz wyposażono w jedną 5U4G Sovteka oraz po parze 6SN7 i 300B Electro-Harmonixa w wersji Gold - z pozłacaną siatką. Dobierana para tych ostatnich powinna kosztować około 700-800 zł. Żywotność lamp 300B można szacować na 2000-3000 godzin, więc jeśli słuchamy muzyki po kilka godzin dziennie, jeden komplet powinien spokojnie wystarczyć na rok lub dwa. Z ciekawszych parametrów technicznych warto wymienić pasmo przenoszenia zawierające się według producenta w przedziale 17 Hz - 32 kHz oraz zniekształcenia na poziomie 0,7% - całkiem nisko, jak na konstrukcję tego typu. Po integrze zbudowanej na lampach 300B w układzie Single Ended nie ma co się spodziewać dużej mocy. Tutaj dostajemy 8 W na kanał, co zawęża wybór kolumn, ale jeszcze nie w stopniu dramatycznym. Jeśli nie wierzycie, że ośmiowatowy piecyk z odpowiednimi zestawami głośnikowymi potrafi dobrze przyłożyć, proponuję udać się na odsłuch dużego wzmacniacza wyposażonego we wskaźniki wychyłowe (McIntosh, Accuphase, Luxman) i przyjrzeć się, w jakich zakresach mocy operuje igiełka przy normalnym, a nawet głośnym słuchaniu. Oczywiście pozostaje kwestia zapasu dynamicznego, a także innych parametrów, jak chociażby współczynnik tłumienia, ale samo doświadczenie jest bardzo pouczające.
Konfiguracja
Ponieważ purystycznej triody w układzie Single Ended nie wypada tak po prostu włączyć do przypadkowo dobranego systemu, odsłuchy odbyły się w dwóch różnych konfiguracjach. W pierwszej Adagio 300B napędzał kolumny Triangle Antal Anniversary, Audel CG Tower i Focal Diva Utopia BE. Źródłem dźwieku był odtwarzacz Pathos Digit, a okablowanie pochodziło od Cardasa. W drugim systemie serbska lampa zagrała z zestawami z dwóch różnych światów - budżetowymi Pylonami Sapphire 31 i hi-endowymi słupkami Albedo HL 2.2. W tym przypadku głównym źródłem był Naim CD5 XS, okablowanie również dostarczył Cardas, a zasilanie - Enerr. Mimo dużej różnorodności zestawów głośnikowych wykorzystanych w teście, w żadnym z przypadków nie brakowało nam dynamiki czy rozdzielczości. Oczywiście podłączając do ośmiowatowego wzmacniacza kolumny o efektywności na poziomie 86 dB, nie uda się urządzić w domu dyskoteki, ale takie 90 dB już spokojnie wystarczy do normalnego, a nawet głośnego słuchania.
Werdykt
Przystępując do tego testu domyślałem się, że Adagio 300B może być całkiem fajnym wzmacniaczem. Nie spodziewałem się jednak, że otrzymam produkt tak dopracowany i kompletny, zarówno pod względem technicznym i wizualnym, jak i brzmieniowym. Auris Audio z marszu wchodzi do świata hi-endu i to nie za sprawą nazwiska właściciela czy głównego konstruktora, ale najprostszą możliwą drogą - dzięki ekstremalnie wysokiej jakości swoich wyrobów. Gdyby taki wzmacniacz nosił logo jednej z firm, do których audiofile niemalże wznoszą modły, kosztowałby dwa razy więcej. A jeśli Serbowie będą trzymali się obranej drogi, mogą szybko do tego grona dołączyć.
Dane techniczne
Moc: 2 x 8 W
Wejścia liniowe: 4 x RCA
Gniazda głośnikowe: 1 para
Zdalne sterowanie: +
Zniekształcenia: <0,7%
Lampy: 5U4G, 2 x 6SN7, 2 x 300B
Pasmo przenoszenia: 17 Hz - 32 kHz
Stosunek sygnał/szum: 76 dB
Wymiary (W/S/G): 27/45/32 cm
Masa: 19 kg
Cena: 19900 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Auris Audio.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Hi-Ton Home of Perfection
Miło nam poinformować Państwa, że opisywany wzmacniacz na życzenie producenta trafił do naszego salonu wprost z redakcji StereoLife. Mamy zaszczyt zorganizować pierwszą w Polsce prezentację. W dniach 17 - 22 listopada zapraszamy do naszego salonu przy ulicy Pańskiej 75 w Warszawie. Zainteresowanych odsłuchem z konkretnymi urządzeniami prosimy o telefon pod numer 22 258 88 88 lub kom. 785 15 00 00. Nasz salon czynny jest w godzinach 10:00 - 18:00.
0 Lubię
Komentarze (1)