Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Auralic Vega G2.1

Auralic Vega G2.1

Jeszcze niedawno w katalogu Auralica można było znaleźć zarówno urządzenia z najwyższej półki, jak i te znacznie tańsze. Zabawa zaczynała się od maleńkiego, ale fenomenalnie praktycznego transportu sieciowego Aries Mini, którego cena ledwo przekraczała dwa tysiące złotych. W wielu systemach wylądował też "ten prawdziwy" Aries z ciekawie zakrzywioną obudową, wyceniony na 6299 zł, a także Altair, który łączył funkcje streamera i przetwornika, a kosztował 8999 zł. Nie ulega wątpliwości, że w pewnym momencie do portfolio Auralica wkradł się pewien bałagan. Uporządkowano go jednym, zdecydowanym ruchem, dzieląc całą ofertę na dwie serie - G1 i G2. Firma wykorzystała ten ruch, aby uprościć wzornictwo swoich urządzeń i po raz kolejny podnieść poprzeczkę w dziedzinie jakości wykonania. Zrezygnowano z krągłych kształtów i wszechobecnego aluminium w swym naturalnym kolorze. Od tej pory urządzenia Auralica miały być czarne i cudownie minimalistyczne, co - w połączeniu z bogatą funkcjonalnością i walorami sonicznymi - bardzo spodobało się audiofilom z całego świata. Owszem, owa mała rewolucja wiązała się z zakończeniem produkcji najtańszych modeli albo przesunięciem ich do przedziału zaczynającego się od 9999 zł, jednak ponieważ cała operacja trochę trwała, klienci mieli czas, aby dorwać ostatnie egzemplarze "wychodzących" streamerów i przetworników oraz przyzwyczaić się do myśli, że teraz Auralic będzie marką stricte hi-endową.

Poszczególne modele wchodziły na rynek w pewnych odstępach, w związku z czym długo żyliśmy w świecie, w którym ofertę tej marki tworzyły zaledwie cztery urządzenia - Aries G1, Vega G1, Aries G2 i Vega G2. Między Vegami różnica była dość znacząca. Właściciele tej droższej, G2, otrzymywali przede wszystkim bardziej rozbudowane wnętrze z czterema modułami Orfeo oraz dodatkowe gniazda, w tym - uwaga, uwaga - wejście analogowe, pozwalające na przykład na podłączenie do systemu gramofonu (oczywiście za pośrednictwem przedwzmacniacza korekcyjnego), a także firmowe złącza Lightning Link i wejście dla zewnętrznego zegara taktującego. Poważna sprawa. Różnica między Ariesami była mniejsza i ograniczała się, poza kilkoma naprawdę mało istotnymi detalami, do obudowy, która w modelach z serii G2 była wykonana z pojedynczego kawałka metalu, a także obecności wspomnianego już złącza Lightning Link. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy w katalogu pojawiły się dwa kolejne klocki - generator zegara Leo GX oraz procesor upsamplingowy Sirius G2. Ich obecność sprawiła, że właściciele Ariesa G2 i Vegi G2 mogli rozbudować swoje źródło do postaci wieży złożonej z czterech urządzeń wartych grubo ponad sto tysięcy złotych. Niektórzy, na raty lub jednorazowo, faktycznie się na ten komplet zdecydowali. Jeżeli taki plan nie mieścił się komuś w głowie, rozsądne wydawało się kupno Ariesa G1, Vegi G1 lub wprowadzonego na rynek nieco później Altaira G1, który jest pełnoprawnym streamerem, ale kosztuje tyle, co Aries G1.

Audiofile zainteresowani sprzętem Auralica siłą rzeczy zadawali sobie te same pytania. Czy warto dopłacić do modeli z wyższej serii? czy zamiast Vegi G1 nie lepiej byłoby kupić Ariesa G1 i jakiegoś dobrego przetwornika, takiego jak chociażby Chord Qutest? Czy Vega G2 jest dużo lepsza od Vegi G1? I tak dalej, i tak dalej... Szczerze mówiąc, zupełnie się temu nie dziwię, bo polityka firmy nie była i wciąż nie jest do końca zrozumiała. Przykład? Powiedzmy, że chcemy kupić Ariesa G1 i na podłączyć go do wejścia USB we wzmacniaczu, a następnie dołożyć do kompletu wysokiej klasy przetwornik. Tym przetwornikiem powinna być Vega G1. Teoretycznie, bo Vega G1 również została wyposażona w moduł łączności sieciowej, dzięki czemu potrafi zasadniczo to samo, co Aries. Wprawdzie nie ma Wi-Fi, a jedynie gniazdo LAN, ale dla większości klientów nie jest to żaden problem. Po co nam w takim układzie dwa transporty sieciowe? Po co nam Aries G1? Producent twierdzi, że takie połączenie zapewnia znacznie lepszy dźwięk, w co jestem w stanie uwierzyć, ale podział obowiązków między tymi dwoma urządzeniami jest trochę dziwny i nieoczywisty. Tak samo jest z różnicą między Ariesem G1 a Ariesem G2. Niektórzy twierdzą, że ją słyszą, inni natomiast nie wiedzą, dlaczego mieliby dopłacać do droższego modelu aż siedem tysięcy złotych. Za lepsze nóżki, ładniejszą, całkowicie monolityczną obudowę i perspektywę rozbudowy źródła do postaci czteroelementowej? Pytania mnożyły się, a aby udzielić na nie odpowiedzi, należałoby pewnego dnia wypożyczyć od dystrybutora absolutnie wszystkie urządzenia Auralica i przeprowadzić szeroko zakrojony test z wykorzystaniem kilku dodatkowych klocków - przetworników, końcówek mocy, wzmacniaczy zintegrowanych itd. Nie twierdzę, że to niemożliwe, ale chyba każdy przyzna, że to byłaby już lekka przesada.

Największe wrażenie ze wszystkich wymienionych modeli zrobiła na mnie Vega G1. Pisząc jej recenzję, nie byłem jeszcze świadomy, że tak naprawdę adresuję ją sam do siebie. Wkrótce potem zacząłem bowiem szukać źródła do swojego systemu odniesienia, a po przesłuchaniu kilku modeli w zbliżonej cenie doszedłem do wniosku, że żaden tak precyzyjnie nie trafił w mój gust i żaden nie był tak wszechstronny, jak Vega G1. Przez chwilę zastanawiałem się nad jej droższą siostrą, ale cena skutecznie zniechęciła mnie do podjęcia takiej próby. Już 16999 zł to dużo, dla niektórych nawet bardzo dużo jak na odtwarzacz sieciowy, ale 24999 zł, czyli osiem tysięcy złotych za lepszą obudowę, dwa dodatkowe moduły Orfeo i gniazda, z których prawdopodobnie i tak nigdy bym nie skorzystał? Nie wiem, jak duża lub jak mała jest różnica w brzmieniu między Vegą G1 a Vegą G2, ale ponieważ szukałem normalnego, w miarę prostego źródła w jednej obudowie, nie planowałem i wciąż nie planuję dokładać do niego ani zewnętrznego transportu, ani zegara taktującego czy innego cuda, a wyposażenie Vegi G1 jest więcej niż wystarczające (wejścia cyfrowe, wyjścia zbalansowane i niezbalansowane, gniazda słuchawkowe z przodu i mnóstwo opcji aktywowanych z poziomu pokładowego menu, w tym znakomita regulacja głośności), kupiłem Vegę G1 i uważam, że była to jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłem podjąć. Jednym z największych atutów tego modelu jest właśnie funkcja przedwzmacniacza. Nie sądziłem, że regulowane wyjścia okażą się na tyle dobre, aby można było zastąpić wzmacniacz zintegrowany końcówką mocy bez jakiejkolwiek utraty jakości brzmienia, a wyszło na to, że takie połączenie jest wręcz korzystniejsze.

Auralic Vega G2.1

Wygląd i funkcjonalność

Pewnego dnia Auralic wykonał zaskakujący ruch. Urządzenia z serii G2 zostały zastąpione nowymi, noszącymi oznaczenie G2.1. Wydawało się, że flagowy system będzie produkowany jeszcze długo, ponieważ Leo GX i Sirius G2 dopiero niedawno wchodziły do sprzedaży. Były zapowiadane znacznie wcześniej, ale posiadacze Ariesa i Vegi G2 mieli tak naprawdę niewiele czasu na reakcję i rozbudowę swojego hi-endowego źródła do postaci czteropudełkowej, z wykorzystaniem złącza Lightning Link i innych gadżetów, jakie Auralic przewidział tylko dla swoich najwierniejszych i najbardziej oddanych fanów. Oni długo na to czekali i mieli prawo sądzić, że na kupno nietaniego przecież procesora i jeszcze droższego zegara (odpowiednio 24999 i 36999 zł) będą mieli kilka lat. A tu proszę, wchodzi seria G2.1. Jedynka po kropce sugeruje, że modyfikacje są kosmetyczne, ale już na pierwszy rzut oka widać, że to nieprawda. Zmieniła się nawet obudowa, przez co nowe modele nie będą wizualnie pasowały do tych produkowanych dotychczas. Co więcej, producent wycofał się z tych pięknych, gładziutkich, pozbawionych jakichkolwiek szpar metalowych brył na rzecz czegoś, co z zewnątrz przypomina obudowę stosowaną w serii G1, ale osadzoną na dodatkowej platformie i uzupełnioną drugą, ukrytą, montowaną wewnątrz puszką z czystej miedzi. Wychodzi na to, że korpusy wykonane z jednego kawałka aluminium były piękne, ale nie dawały wielkich korzyści w porównaniu ze skręcanymi, ale wciąż bardzo sztywnymi, wręcz pancernymi obudowami stosowanymi w modelach z serii G1. Zwracałem na to uwagę w teście Ariesa G2. Wizualnie super, cukiereczek, luksus w czystej postaci, ale podejrzewam, że przekładało się to na brzmienie w bardzo niewielkim stopniu, jeśli w ogóle. Słyszalne efekty musiała przynieść dopiero dalsza walka z wibracjami i podwójna izolacja wrażliwej elektroniki od świata zewnętrznego.

Vega G2.1 wygląda jak skrzyżowanie modeli Vega G1 i Vega G2 z dobudowaną platformą antywibracyjną. Rozwiązanie to nosi nazwę Unity Chassis III. Obudowa jest teraz podwójna - jej zewnętrzna część jest wykonana ze szlachetnego aluminium, a dodatkowa wewnętrzna warstwa została wykonana z miedzi. Zapachniało urządzeniami Marantza modyfikowanymi przez Kena Ishiwatę, prawda? Auralic twierdzi, że miedź jest spotykana w takich zastosowaniach niezwykle rzadko ze względu na wysokie koszty samego materiału i jego obróbki, ale jego użycie doskonałe zabezpiecza wrażliwą elektronikę przed zakłóceniami elektromagnetycznymi. Szczerze mówiąc, trochę szkoda, że tej wewnętrznej, miedzianej puszki nie można w żaden sposób podejrzeć. Odtwarzacz jest jednolicie czarny i na pierwszy rzut oka prezentuje się trochę jakby został wykonany w znanej z niektórych myśliwców i bombowców technologii Stealth. Czarna obudowa, czarne pokrętło, czarny wyświetlacz, czarne nóżki... Można powiedzieć, że Vega G2.1 wygląda złowieszczo. Producent informuje, że dzięki dodatkowej, metalowej podstawie urządzenie jest bardziej stabilne i mniej podatne na wibracje, co przekłada się na jego właściwości brzmieniowe. Konstrukcja obudowy została poszerzona o jeszcze jeden istotny element. Są nim nowe nóżki będące tak naprawdę kompletnym i przemyślanym systemem zawieszenia. Auralic stosował ciekawe nóżki już w modelach z serii G2, ale tym razem w zestawie dostajemy coś, czego nie powstydziliby się specjaliści od stolików i platform antywibracyjnych. Każda nóżka izoluje urządzenie od zewnętrznych drgań poprzez system sześciu sprężyn. Są one akustycznie dostrojone do różnych punktów nacisku. Dzięki temu wibracje są tłumione osobno w różnych zakresach częstotliwości, a to z kolei ma się przekładać na gładsze brzmienie z bardziej holograficzną sceną stereo. Szkoda tylko, że urządzenie osadzono tak nisko. Wydawałoby się, że skomplikowane nóżki ze sprężynami wymuszą zwiększenie dystansu między podstawą obudowy a podłożem, a w rzeczywistości zostaje zaledwie wąska szpara. Stawiając odtwarzacz na stoliku, na bank przytniemy sobie palce. Warto również zwrócić uwagę na to, że w obudowie Vegi G2.1 nie uświadczymy otworów wentylacyjnych. Urządzenie oddaje ciepło całą swoją powierzchnią i podczas pracy potrafi mocno się rozgrzać, w związku z czym należy zostawić mu trochę wolnego powietrza dookoła.

Jeśli chodzi o wyposażenie i wygląd tylnej ścianki, Vega G2.1 nie różni się od swojej poprzedniczki niczym poza umiejscowieniem śrub, co wymusiła oczywiście inna konstrukcja obudowy. Każde jedno gniazdo jest takie samo i znajduje się w tym samym miejscu. Niektórzy mogą narzekać na brak łączności bezprzewodowej, ale nie chce mi się wierzyć, że audiofilom skłonnym wydać niemal trzydzieści tysięcy złotych na streamer nie będzie się chciało podłączyć go do sieci za pomocą kabla. Wygoda wygodą, ale takie połączenie jest pewniejsze, szybsze i bardziej stabilne. Trzeba przyznać, że Vega - zarówno w serii G1, jak i G2.1 - to po prostu świetny pakiet, w którym dostajemy streamer, przetwornik i przedwzmacniacz, a nawet dwa wyjścia słuchawkowe. W tańszym modelu przedwzmacniacz to tak naprawdę regulowane wyjście, bo nie mamy możliwości podłączenia żadnego źródła analogowego. W testowanym urządzeniu otrzymujemy natomiast wejście RCA, które może wiosny nie czyni, ale w niektórych sytuacjach może wystarczyć do tego, aby kupno zewnętrznego przedwzmacniacza stało się kompletnie niepotrzebne. Powiedzmy, że nasz system składa się z Vegi G2.1, stereofonicznej końcówki mocy i zestawów głośnikowych, a pewnego dnia przychodzi nam do głowy pomysł rozszerzenia zestawu o gramofon i phono stage. Głupota? Wcale nie. A z Vegą G1 tego nie zrobimy. Sygnał analogowy możemy odebrać za pomocą gniazd RCA lub XLR. Cieszy także mnogość, a przede wszystkim różnorodność wejść cyfrowych. Nie można również nie wspomnieć o firmowym złączu Lightning Link. Firmowy protokół transmisji danych umożliwia połączenie kilku urządzeń Auralica w jeden system, co tym razem jest o tyle kuszące, że na rynku jednocześnie pojawiły się wszystkie cztery modele z oznaczeniem G2.1 (lub GX.1, w przypadku zegara taktującego Leo). Producent nie zapomniał o posiadaczach klocków z serii G2. Mają one być produkowane jeszcze przez jakiś czas, oczywiście na indywidualne zamówienie.

Oceniając tylko i wyłącznie wrażenia z użytkowania testowanego modelu, mógłbym powiedzieć, że nie zauważyłem żadnych, ale to żadnych różnic w porównaniu z obsługą Vegi G1. Spodziewałem się, że Auralic wykorzysta premierę serii G2.1, aby delikatnie poprawić chociażby wygląd interfejsu graficznego lub rozprawić się z kilkoma dziwnymi przypadłościami Vegi, które może i nie są specjalnie dokuczliwe, ale też nie powinny być trudne do usunięcia. Ale nie. Poruszanie się po pokładowym menu za pomocą wielofunkcyjnego pokrętła jest stosunkowo łatwe, jednak kiedy wejdziemy w sekcję ustawień, wygląda to trochę jakbyśmy dostali się do tajnego panelu sterowania, w którym zwykły śmiertelnik nie powinien grzebać, a nawet którego nie powinien nigdy zobaczyć. Maleńka czcionka, grafika pachnąca oprogramowaniem z początków XXI wieku... Nie jest łatwo. Za każdym razem, gdy chcę zmienić ustawienia swojej Vegi G1, muszę założyć okulary i usiąść na podłodze w taki sposób, aby moja głowa znalazła się nie dalej niż 40 cm od wyświetlacza. Kiedy jednak już coś zobaczymy, okazuje się, że producent przewidział możliwość ustawienia kilku bardzo istotnych parametrów. Dla użytkowników wykorzystujących Vegę G2.1 w roli przedwzmacniacza jednym z najważniejszych będzie maksymalny poziom głośności. Jeśli go ustawimy, nasze kolumny będą bezpieczne i czy to za pomocą pokrętła, czy z poziomu aplikacji, urządzenie nie pozwoli wkręcić się powyżej tej wartości. Aplikacja DS Lightning jest fajna. Na pewno nie tak wszechstronna, jak Roon, z którym wszystkie urządzenia tej marki współpracują znakomicie, ale jeżeli ktoś nie chce płacić za software, nie zostanie do tego zmuszony. Podobnie jak w przypadku Vegi G1, można się natomiast przyczepić do kilku "głupotek", które wychodzą na jaw dopiero po pewnym czasie lub w trakcie bardzo intensywnego testu z wykorzystaniem różnych opcji. Przykładowo, z poziomu aplikacji DS Lightning możemy przełączyć się ze streamingu na dowolne wejście, jednak wówczas urządzenie de facto odłącza się od sieci i przestaje być widoczne dla naszego smartfona lub tabletu. Pal licho, że w celu ponownego przełączenia Vegi w tryb streamera trzeba do niej podejść i zmienić źródło. Większym problemem jest związany z nieobecnością urządzenia w sieci brak możliwości regulacji poziomu głośności na odległość.

Wychodzi na to, że z chwilą aktywacji dowolnego wejścia cyfrowego Vega G2.1 staje się przetwornikiem cyfrowo-analogowym i odłącza to, co w takiej sytuacji jest "niepotrzebne". Moim zdaniem jest to jakaś totalna głupota. Domyślam się, że niektórzy użytkownicy w ogóle tego nie zauważą, bo nie będzie im to potrzebne. Tylko część z nich wykorzysta potencjał wbudowanego przedwzmacniacza, ale już brak możliwości przełączenia się z wejścia cyfrowego na funkcję streamera z poziomu firmowej aplikacji może razić. W tak kosztownym urządzeniu powinna to być, cytując klasyka, oczywista oczywistość. Czy to niedopatrzenie, czy próba ulepszania dźwięku poprzez fizyczne odłączanie modułów, które w danej sytuacji nie muszą być używane? Wcale by mnie to nie zdziwiło. W końcu mówimy o odtwarzaczu wyposażonym w podwójną obudowę i sprężynujące nóżki antywibracyjne. Największym minusem opisywanego modelu jest oczywiście kwota, jaką trzeba wyłożyć, aby stać się jego posiadaczem. Już nawet nie będę tego komentował, bo jest to kolejny przypadek podnoszenia ceny o kilka tysięcy złotych z generacji na generację. Nie chcę rozpoczynać kolejnej dyskusji o inflacji, kosztach produkcji, podatkach i innych tego typu rzeczach. Wyczynowy sprzęt audio nigdy nie był tani, a w miarę upływu lat przepaść między hi-endową aparaturą a budżetowymi samograjami tylko się powiększa.

Dla użytkowników wykorzystujących Vegę G2.1 w roli przedwzmacniacza jednym z najważniejszych będzie maksymalny poziom głośności. Jeśli go ustawimy, nasze kolumny będą bezpieczne i czy to za pomocą pokrętła, czy z poziomu aplikacji, urządzenie nie pozwoli wkręcić się powyżej tej wartości.

Najbardziej zastanawia mnie to, że zagłębiając się w różnice między Vegą G2 a Vegą G2.1, można dojść do wniosku, że producent nie daje nam zbyt wielu argumentów, abyśmy wybrali nowszą, droższą wersję (jeżeli rzecz jasna będziemy mieli taki wybór, bo ostatnie egzemplarze "dwójki" prawdopodobnie szybko zostaną wyprzedane). Otwierając informację prasową na temat nowej serii, spodziewałem się zobaczyć przede wszystkim listę zmian, jakie dokonały się w wewnętrznej konstrukcji każdego z tych klocków. Nowe płytki z grubszymi ścieżkami, nowy procesor, nowy przetwornik, nowy zasilacz, nowy zegar hiper turbo ultra nano femto... A tymczasem strony produktowe urządzeń z serii G2.1 zawierają opis (w tej kolejności) obudowy, nóżek, wyjścia USB i portu dla dysków HDD (co w przypadku Vegi G2.1 średnio nas interesuje), możliwości zgrywania płyt za pomocą zewnętrznego napędu (to również nie dotyczy opisywanego modelu), kontynuacji wsparcia złącza Lightning Link oraz dostępności urządzeń z serii G2. Która z tych rzeczy ma zachęcić audiofilów do wyłożenia na Vegę G2.1 dodatkowych czterech tysięcy złotych (w porównaniu z Vegą G2)? Która z nich ma się przełożyć na wyższą jakość brzmienia? Po przeprowadzeniu dokładniejszego śledztwa okazało się, że producent nie skupił się tylko na obudowie i korekcie cennika. Technicznych różnic między Vegą G2 a nowym modelem jest znacznie więcej i są to rzeczy, które z pewnością zainteresują amatorów wyciskania z cyfrowego dźwięku tego, co najlepsze. Do tego tematu jeszcze wrócimy, ale moim zdaniem producent popełnił tutaj spory błąd. Czytając opis Vegi G2.1 na jego stronie, można bowiem odnieść wrażenie, że tak naprawdę mamy do czynienia z Vegą G2 w innej obudowie, co nie jest prawdą. Autorska platforma Tesla G1, czterordzeniowy procesor ARM Cortex-A9, regulacja głośności na wyjściach analogowych zbudowana na bazie drabinki rezystorowej, podwójny zegar femtosekundowy - o takich rzeczach chciałbym przeczytać zanim producent zacznie zapewniać mnie o zaletach sprężynujących nóżek. A czy wszystkie te zmiany przekładają się na dźwięk?

Auralic Vega G2.1

Brzmienie

Przed rozpoczęciem odsłuchu byłem świadomy, że w porównaniu z Vegą G1 powinienem spodziewać się poprawy jakości brzmienia. W końcu gdyby różnice między odtwarzaczem pracującym w moim systemie odniesienia a jego droższym odpowiednikiem sprowadzały się do wyglądu i wyposażenia, ten drugi nie miałby racji bytu. Oczywiście, w świecie hi-endowego sprzętu audio zdarzają się sytuacje, w których dopłata nie ma żadnego przełożenia na brzmienie, jednak dotyczy to głównie limitowanych edycji dobrze znanych audiofilom, czasami wręcz kultowych urządzeń, a Auralic nigdy w takich zabawach nie gustował. Wcześniej wspominałem, że zdecydowałem się na Vegę G1 bez porównywania jej z modelem Vega G2. Teoretycznie powinienem był przeprowadzić choćby krótkie porównanie, ale cena "dwójki" wydała mi się zbyt wysoka w stosunku do tego, co mógłbym dostać. Nie interesowały mnie ani dodatkowe gniazda (bo nie miałem i nie mam zamiaru budować źródła w formie czeropiętrowej wieży wartej ponad sto tysięcy złotych), ani lepsza obudowa (fakt, to kawał pięknej roboty i gdybyśmy w serii G1 mieli zwyczajne, stalowe puszki otwierane niczym pudełko zapałek, może bym się skusił, ale Aries G1, Vega G1 i Altair G1 to pancerne, sztywne kloce wykonane z grubych, aluminiowych profili - praktycznie to samo, tylko ze szparami po bokach). Z mojego punktu widzenia przewaga Vegi G2 nad jej tańszą siostrą sprowadzała się do wnętrza, ale przecież nikt normalny nie może powiedzieć, że Vega G1 wypada w tym porównaniu blado. Widać tu przede wszystkim cztery moduły Orfeo zamiast dwóch, a co poza tym? Na pierwszy rzut oka - drobiazgi. Tak, wiem, że to nie wszystko, ponieważ Auralic w sprytny sposób ukrywa część komponentów, jednak tutaj wracamy do kwestii ceny. Uznałem, że nawet jeśli Vega G2 ma lepsze "bebechy" i w związku z tym oferuje dźwięk wyższej jakości, wciąż ciężko będzie przekonać mnie do wyłożenia na nią kolejnych ośmiu tysięcy złotych. Testowany model na te słowa śmieje mi się prosto w twarz. Kosztuje bowiem 28900 zł, a więc jest droższa od Vegi G1 o 11900 zł. Mało tego - jeśli docelowo chcielibyśmy połączyć ze sobą wszystkie cztery elementy należące do serii G2.1, będzie nas to kosztowało 116699 zł. Przepaść cenowa rośnie, a co z brzmieniem? Czy Vega G2.1 udowodni swoją wyższość w starciu z Vegą G1? Cóż, właściwie nie brałem pod uwagę innego scenariusza. Ale na czym te różnice będą polegały?

Przekonałem się o tym błyskawicznie. Przesiadka na wyższy model dała mi do zrozumienia, że poważni producenci audiofilskiego sprzętu nie robią nic po omacku i nie zachęcają swoich klientów do drenowania portfeli, nie dając im w zamian nic oprócz idiotycznej plakietki lub egzotycznego forniru i jubileuszowego breloczka. Uderzyła mnie przede wszystkim niesamowita czystość, a także dynamika i stereofonia. W żadnej z tych dziedzin Vedze G1 nie można zbyt wiele zarzucić, jednak młodsza i droższa siostra bez wahania pokazała, gdzie jest jej miejsce. Stało się jasne, że jakiejkolwiek muzyki bym nie wybrał, z Vegą G2.1 usłyszę więcej. Druga bardzo istotna różnica między tymi urządzeniami to barwa dźwięku. Była ciut chłodniejsza niż w Vedze G1, ale czy obiektywnie chłodna? Nie posunąłbym się do takiego stwierdzenia, bo Vega G1 lubi to i owo dogrzać. W bardzo niewielkim stopniu, ale nie ulega wątpliwości, że jej brzmienie ma w sobie coś, co przywodzi skojarzenia ze wzmacniaczami pracującymi w klasie A. Tutaj natomiast otrzymujemy już wzorową neutralność. Dźwięk jest równiutki, przezroczysty, po prostu krystalicznie czysty, co wynika zapewne z braku podkolorowań czy prób upiększania muzyki wedle własnego uznania. Vega G2.1 właściwie nie ma własnego charakteru. Daje nam przyjemność obcowania z dźwiękiem, którego sens polega na pokazywaniu odtwarzanego materiału, a nie walorów czy humorów elektroniki. Czy można pójść w tej dziedzinie dalej? Na pewno, ale jeśli opisywany model lubi jeszcze to i owo wygładzić, jest to ledwo wyczuwalne. Tutaj dochodzimy do kolejnej rzeczy, która rzuciła mi się w uszy po przesiadce z Vegi G1. Jest nią fenomenalna spójność, która przekłada się na poczucie braku sztucznych barier i podziałów na wyższy bas, niższą średnicę czy środkową górę. Przestajemy myśleć w tych kategoriach, bo dźwięk jest jednolity, a na dodatek tak samo dobry w całym paśmie, od najniższych po najwyższe częstotliwości. Nie powinniśmy więc zaobserwować czegoś takiego, że bas jest głęboki ale trochę spowolniony, a od pewnego momentu brzmienie zaczyna robić się szybkie, zwarte i dynamiczne. Tutaj ono jest po prostu naturalne, ale wybitnie czyste, rozdzielcze i liniowe, więc nasze uszy i mózg szybko przechodzą w zupełnie inny tryb słuchania, a jeśli już zauważymy takie niepożądane zjawiska, na 90% będzie to wina nagrania lub innego elementu naszego systemu. Auralic robi wszystko, aby usunąć się w cień, a my możemy skoncentrować się na muzyce. I właśnie tam, zupełnie odruchowo, kierujemy swą uwagę. Po pewnym czasie przestajemy zauważać, jak wiele Vega G2.1 dla nas robi. A to cecha typowa dla hi-endowych źródeł.

No właśnie... Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Jest to szczególnie podchwytliwe, gdy idziemy w kierunku absolutnej neutralności i przezroczystości. Może się bowiem wydawać, że tak grało zawsze, że tak powinno być. W końcu teoretycznie w tym dźwięku nie ma nic specjalnego. Ani romantycznej, lampowej średnicy, ani sztucznie napompowanej przestrzeni. Jeżeli coś brzmi naprawdę wybitnie, to znaczy, że po pierwsze mamy do czynienia z doskonale zrealizowanym nagraniem, a po drugie - nasz system jest złożony wyłącznie z dobrych lub bardzo dobrych urządzeń. Może to dziwne, ale owa normalność sprawia, że odwracamy uwagę od samego odtwarzacza, a po pewnym czasie nawet nie dostrzegamy perfekcyjnego prowadzenia linii basu ani swobody, z jaką poszczególne dźwięki rozmieszczane są na scenie. Wydaje nam się, że to zasługa wzmacniacza, kolumn, kabli i całej reszty. Jest to oczywiście złudne. Niestety, podczas testu trochę się zapomniałem i słuchałem Vegi G2.1 zbyt długo. Już po pierwszym odsłuchu przestałem zapisywać swoje obserwacje, a potem zacząłem słuchać muzyki dla przyjemności. Kiedy urządzenie trzeba było zwrócić, podłączyłem kable do Vegi G1 i... No dobrze, to na pewno nie jest złe źródło, wciąż uważam je za wybitne w swojej cenie, ale dźwięk nie był już taki czyściuteńki. Zrobił się cieplejszy i delikatnie zagęszczony, a scena stereofoniczna wygląda tak, jakby ktoś odessał z niej trochę powietrza. Czy wszystkie wymienione wyżej różnice wystarczą, aby usprawiedliwić potężną różnicę w cenie między tymi dwoma modelami? Nie wiem, to subiektywna kwestia. Cena niebezpiecznie zbliżająca się do trzydziestu tysięcy złotych skutecznie odstraszy tych, dla których Vega G1 to i tak znakomite źródło, ale na pewno nie zniechęci poszukiwaczy absolutu, którzy teraz rozglądają się za streamerem do prawdziwie wyczynowego systemu, a w przyszłości chętnie wezmą pod uwagę także ulepszenie źródła poprzez dołożenie do niego transportu, zegara i procesora z tej samej serii.

Tu nie ma fałszu, nie ma efekciarstwa, nie ma nieśmiałości ani błędnego rozumienia tego, jak hi-endowe źródło powinno pokazywać muzykę. Jest za to pełen profesjonalizm i całkowite oddanie idei wysokiej wierności.

Cóż więcej mogę powiedzieć? Luksus, hi-end i totalna neutralność w jednym urządzeniu. Czteroelementowa wieża z serii G2.1 musi grać jeszcze lepiej, ale czy to aby nie przesada? Znam audiofilów, którzy spokojnie mogliby sobie pozwolić na źródło za sto, dwieście albo trzysta tysięcy złotych, ale chcieliby przy tym zachować minimum zdrowego rozsądku i otrzymać sprzęt, który nie zajmuje zbyt dużo miejsca i nie wygląda jakby do jego podłączenia potrzebny był dyplom inżyniera. Innymi słowy, nie chcą zamieniać swojego salonu w pokój uciech wypełniony po brzegi aparaturą rodem z kosmosu, a jednocześnie pragną cieszyć się dźwiękiem najwyższej próby. Na rynku jest kilka źródeł, które mogłyby im się spodobać. Naim NDX 2, Lumin A1, T+A MP 2000 R MKII, Linn Majik DSM... Auralic Vega G2.1 to z pewnością bardzo, bardzo mocny kandydat do tej roli. Nie twierdzę, że pokona każdy inny streamer w każdym jednym systemie. To niemożliwe. Tak się nigdy nie dzieje. Ale jest niezwykle wszechstronnym i niezwykle uniwersalnym urządzeniem, które kosztuje sporo, ale też sporo potrafi dać. Zresztą nie oszukujmy się - jest to sprzęt adresowany do audiofilów, którzy nie muszą liczyć każdej złotówki. Nie trzeba go nic prosić, nie trzeba z nim walczyć i nie trzeba od razu budować wielkiej wieży, aby cieszyć się bogatym wyposażeniem, ciekawymi opcjami aktywowanymi z poziomu menu, zacną aplikacją do odtwarzania muzyki, pełną kompatybilnością z Roonem i dźwiękiem, w którym nie znalazłem ani jednego elementu wzbudzającego choćby najmniejsze podejrzenia. Tu nie ma fałszu, nie ma efekciarstwa, nie ma nieśmiałości ani błędnego rozumienia tego, jak hi-endowe źródło powinno pokazywać muzykę. Jest za to pełen profesjonalizm i całkowite oddanie idei wysokiej wierności. Można nawet powiedzieć, że pod wieloma względami Vega G2.1 może stanowić konkurencję dla źródeł, które kosztują znacznie, znacznie więcej. Majstersztyk.

Auralic Vega G2.1

Budowa i parametry

Auralic Vega G2.1 to przetwornik cyfrowo-analogowy z modułem łączności sieciowej, przedwzmacniaczem (lub, jak kto woli, regulowanym wyjściem) i dwoma wyjściami słuchawkowymi. Producent podkreśla, że najważniejsza i podstawowa jest w tym wszystkim funkcja przetwornika, w związku z czym w firmowych materiałach opisywany model funkcjonuje jako "streaming DAC", co chyba faktycznie najlepiej pasuje do tego urządzenia. Z opisu na stronie Auralica dowiemy się, że dzięki całkowicie nowej architekturze wewnętrznej, skoncentrowanej na technikach izolacji za pomocą miedzianej obudowy i zaawansowanego systemu zawieszenia sprężynowego, Vega G2.1 kontynuuje podnoszenie poprzeczki w dziedzinie jakości dźwięku. Obudowa została zaprojektowana jako podwójna konstrukcja, której zewnętrzna część została wykonana z aluminium, a wewnętrzną stanowi niewidoczna z zewnątrz miedziana skrzynka. Trzeba przyznać, że wygląda to bardzo ciekawie. Wyrafinowany system izolacji galwanicznej sprawia, że Vega G2.1 jest o 10% cichsza od swojej poprzedniczki. Co dokładnie oznacza "cichsza"? Prawdopodobnie firma miała tu na myśli ogólny poziom szumów, jakie przedostają się do wrażliwych układów audio. Testowany model wykorzystuje oczywiście firmową platformę sprzętową Tesla G1. Można powiedzieć, że jest to ta "komputerowa" część urządzenia, która zapewnia mu moc i elastyczność potrzebną do spełnienia wymagań przesyłania dźwięku w wysokiej rozdzielczości. Zbudowana w oparciu o czterordzeniowy procesor ARM Cortex-A9 działający z częstotliwością 1 GHz, Tesla G1 ma 1 GB pamięci RAM DDR3 i 4 GB pamięci do przechowywania danych. Dzięki automatycznym aktualizacjom Vega G2.1 na bieżąco otrzymuje najnowsze funkcje. Sercem urządzenia jest z pewnością sekcja przetwornika cyfrowo-analogowego i tutaj spora niespodzianka - producent twierdzi, że nie znalazł na rynku gotowej kości, która spełnia jego oczekiwania, w związku z czym wykorzystał zmodyfikowany układ ESS Sabre, zoptymalizowany pod kątem obróbki sygnału DSD512. Podobnie jak poprzedni model, Vega G2.1 wykorzystuje dwa precyzyjne zegary femtosekundowe - po jednym dla częstotliwości próbkowania 44,1 i 48 kHz oraz ich wielokrotności. Oba działają na 72-femtosekundowych cyklach, czego rezultatem ma być niezwykle niski jitter. Firma twierdzi nawet, że Vega G2.1 jest pierwszym przetwornikiem cyfrowo-analogowym, który działa niezależnie od częstotliwości sygnału źródłowego. Układ regulacji głośności zbudowano natomiast z wykorzystaniem precyzyjnej drabinki rezystorowej, aby funkcja ta nie wprowadzała żadnych zniekształceń i szumów. W każdym z kanałów zastosowano osiem przekaźników, które, gdy nie są używane, pozostają całkowicie pasywne, nie pobierają mocy i wytwarzają zerowy szum elektromagnetyczny. Po ustawieniu żądanego poziomu sygnału na wyjściu, przedwzmacniacz pozostaje więc elektronicznie niewidoczny. W sekcji analogowej pracują również firmowe moduły Orfeo, pracujące w klasie A i inspirowane klasyczną, analogową konsolą mikserską Neve 8078. Dzięki temu wyjście Vegi G2.1 może współpracować z różnymi urządzeniami, dopasowując się do charakterystyk wejściowych różnych wzmacniaczy. Jak informuje producent, moduły Orfeo używają niewielkich, wyważonych termicznie elementów sygnałowych o doskonałych właściwościach brzmieniowych, aby uzyskać zniekształcenia poniżej 0,001%. Podobnie jak w starszej siostrze, sekcję zasilacza zbudowano w oparciu o średniej wielkości transformator toroidalny. W odróżnieniu od Vegi G1, opisywany model można połączyć z pozostałymi urządzeniami z serii G2.1 za pomocą autorskiego złącza Lightning Link. Jest to dwukierunkowy interfejs umożliwiający osiągnięcie prędkości przesyłu danych na poziomie 18 Gb/s. Lightning Link wykorzystuje szybkie złącze sprzętowe typu HDMI, zapewniając doskonałą kontrolę transmisji. Nie jest to jednak to samo, co standard I2S, ponieważ zdaniem Auralica Lightning Link zapewnia znacznie niższy poziom jittera. Złącze to przenosi również dane i komendy sterujące systemem do wszystkich elementów, począwszy od regulacji głośności po konfigurację procesora. Pokładowe menu daje użytkownikowi dostęp do kilku przydatnych funkcji, takich jak możliwość ustawienia maksymalnego poziomu głośności czy wybór jednego z czterech filtrów cyfrowych. Do obsługi urządzenia i zarządzania odtwarzaniem muzyki najlepiej wykorzystać firmową aplikację Lightning DS lub jeden z zewnętrznych systemów, takich jak Roon, BubbleUPnP czy Kazoo. Jeśli nie chcemy ciągle patrzeć się w tablet lub smartfon, informacje i okładki prezentowane są na 4-calowym, kolorowym wyświetlaczu o wysokiej rozdzielczości.

Werdykt

Gdybym napisał, że Vega G2.1 to kolejne znakomite źródło Auralica, zabrzmiałoby to tak banalnie jak stwierdzenie, że SF90 Spider to kolejne piękne i niebywale szybkie auto ze stajni Ferrari. Na koniec dodam zatem coś jeszcze. Vega G2.1 jest moim zdaniem najlepszym jednoczęściowym źródłem Auralica i zarazem jednym z najlepszych streamerów, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Dostajemy tu właściwie wszystko, czego wymagający audiofil mógłby sobie życzyć - dopracowaną obudowę, wysoką jakość wykonania, zaawansowane technicznie wnętrze, bogate wyposażenie, wysoki komfort użytkowania i brzmienie, które jest tak neutralne, tak dokładne i tak przekonujące, że nie ma się do czego przyczepić. Czy można lepiej? Na tym poziomie cenowym będzie ciężko, a jeśli zechcemy pójść dalej, Aries G2.1, Sirius G2.1 i Leo GX.1 tylko czekają, aby wkroczyć do akcji i pokazać, na co stać czteroelementową wieżę Auralica połączoną firmowym interfejsem Lightning Link. Polecam wykorzystać pełen potencjał Vegi G2.1 i podłączyć ją bezpośrednio do końcówki mocy, oczywiście po wcześniejszym aktywowaniu regulacji głośności i ustawieniu rozsądnego poziomu na wyjściu. Wiem, że nie jest to popularne rozwiązanie, ale można wypróbować je nawet z niektórymi wzmacniaczami zintegrowanymi. Auralic zadał sobie wiele trudu, aby funkcja przedwzmacniacza nie była udogodnieniem czysto teoretycznym. W niektórych przypadkach może się okazać, że preamp, z którego korzystaliśmy do tej pory jest nie tylko zbędny, ale i słaby.

Auralic Vega G2.1

Auralic Vega G2.1

Dane techniczne

Wejścia cyfrowe: AES/EBU, USB, LAN, koaksjalne, optyczne
Wejścia analogowe: RCA
Wyjścia analogowe: RCA, XLR
Wyjścia słuchawkowe: 2 x 6,3 mm
Odtwarzane formaty: AAC, AIFF, ALAC, APE, DFF, DSF, FLAC, MP3, OGG, WAV, WV, WMA
Zegar: Podwójny zegar Femto 72 fs
Maksymalna jakość sygnału: PCM 32 bit/384 kHz, DSD512
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (+/- 0,1 dB)
Zniekształcenia: <0,00012% (XLR), <0,00015% (RCA)
Pobór energii: 50 W (max)
Wymiary (W/S/G): 9,6/34/32 cm
Masa: 9,5 kg
Cena: 28900 zł

Konfiguracja

Audiovector QR5, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 Pro, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Ultimate, Silent Angel N8, Norstone Esse.

Sprzęt do testu dostarczyła firma MIP. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Auralic.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy8

Barwa dźwięku
Barwa4

Szybkość
Poziomy7

Spójność
Poziomy8

Muzykalność
Poziomy7

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo13

Jakość wykonania
Poziomy8

Funkcjonalność
Poziomy7

Cena
Poziomy5

Nagroda
sl-highend


Komentarze (4)

  • Tomek

    Vegi żadnej nie miałem jeszcze wprawdzie okazji posłuchać, ale sam jestem szczęśliwym posiadaczem wspomnianego przez Autora zestawu Aries G1 + Chord Qutest i powiem tyle: gra to po prostu zachwycająco. Do tego wrażenia wizualno-haptyczne w obu są na najwyższym poziomie - każde odpalenie sprzętu to uczta dla wielu różnych zmysłów, nie tylko dla słuchu:) Oficjalnie jestem więc fanem Auralica (Chorda zresztą również) i wszystkim, którzy rozważają zakup któregoś z ich produktów polecam brać się jak najszybciej za odsłuchy:)

    2
  • Witold

    Panie Tomaszu, od lutego 2021 jestem posiadaczem Vegi G1, która zastąpiła w moim systemie "starą" Vegę. Wydaje się, że się pośpieszyłem z zakupem, bo na horyzoncie widać model Altair G2.1 który według opisów jest kompilacją Vegi G2.1 i Altaira G1. Proszę o Pana opinię czy zmieniając G1 (może i Pan to rozważa) wybrać Altaira G2.1 czy Vegę G2.1? Jaki byłby Pana wybór, za którym urządzeniem - krok na przód pod względem jakości dźwięku (funkcjonalności jaki drugie kryterium). Z wyrazami szacunku, Witold.

    0
  • stereolife

    @Witold - Póki Altair G2.1 jeszcze nie wszedł na rynek i nikt go nie słuchał, niczego nie można na jego temat powiedzieć. Wydaje się jednak wątpliwe, aby Auralic miał sobie strzelić w stopę, bo gdyby wszystkie rewelacje się potwierdziły, 90% klientów brałoby Altaira G2.1, nie zawracając sobie głowy żadnym innym modelem z tej serii. Kiedyś wydawało nam się, że tak właśnie będzie z Altairem G1, ale prawda jest trochę inna. To bardzo fajne, wszechstronne urządzenie, ale brzmieniowo nie ma startu do Vegi G1. W odsłuchu Vega G1 wyprzedza Altaira G1 o dwie albo trzy klasy. Co ciekawe, Altair G1 świetnie radzi sobie w roli przedwzmacniacza i tutaj jego wartość jest jak najbardziej uzasadniona, natomiast jako klasyczny streamer jest "tylko dobry". Niektórzy powiedzieliby nawet, że w swoim przedziale cenowym wypada zupełnie przeciętnie. Nie bez powodu Altair pojawia się w katalogu Auralica wtedy, gdy w danej serii są już dostępne modele Aries i Vega. Jest to po prostu ukłon w stronę klientów, którzy nie mogą kupić obu tych urządzeń, chcą otrzymać połączenie ich funkcji w jednej obudowie i mogą pogodzić się z tym, że takie źródło nie będzie grało tak samo. Ale może Altaira G2.1 ta zasada nie będzie obowiązywała? Warto także zwrócić uwagę na to, że Altair G2.1 jest "zamkniętym" urządzeniem, które jako jedyne w tej serii nie otrzymało złącza Lightning Link. Vega G2.1 jest pewniakiem, natomiast Altair G2.1 w tym momencie pozostaje jeszcze zagadką.

    1
  • Michał

    Jestem bardzo ciekawy porównania Altair G2.1 z Vega G2.1. Podobnie jak z Vega G1 i Vega G2 - różnica 7-8 tysięcy.

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Nie przegap

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jak dobrać kolumny do wzmacniacza i odwrotnie

Jak dobrać kolumny do wzmacniacza i odwrotnie

To pytanie zadają sobie praktycznie wszyscy audiofile. Początkujący miłośnicy dobrego brzmienia muszą znaleźć na nie odpowiedź podczas kupna pierwszego poważnego systemu stereo, natomiast ci bardziej doświadczeni wracają do niego przy każdej zmianie kolumn lub wzmacniacza. Optymalne współdziałanie tych dwóch elementów jest - obok właściwego dopasowania zestawów głośnikowych do wielkości i...

Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser

Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser

Czy znasz firmę Sennheiser? Na to pytanie twierdząco odpowie niemal każdy, kto interesuje się szeroko pojętym sprzętem audio. DJ, prezenter radiowy, producent muzyczny, artysta, gwiazda estrady, kierownik sceny, zapalony gracz, audiofil, a nawet zwyczajny słuchacz mający chrapkę na porządne słuchawki jednej z prestiżowych marek - wszyscy oni prawdopodobnie choć raz...

Wszystko o akustyce pomieszczenia odsłuchowego

Wszystko o akustyce pomieszczenia odsłuchowego

Który element systemu audio jest najważniejszy? Większość audiofilów z pewnością wskazałoby na zestawy głośnikowe. Inni powiedzą, że pierwszeństwo powinien mieć wzmacniacz lub źródło, a wyjątkowo zakręceni postawią na kable, akcesoria zasilające, a nawet stolik ze specjalnymi platformami antywibracyjnymi. Część melomanów odpowie jednak zupełnie inaczej. Ich zdaniem największy wpływ na brzmienie...

Japońska szkoła brzmienia - Yamaha

Japońska szkoła brzmienia - Yamaha

Yamaha to jeden z producentów sprzętu hi-fi, którego logo kojarzą niemal wszyscy. Nie tylko ze względu na jego obecność na popularnych amplitunerach, soundbarach, głośnikach bezprzewodowych i systemach mikro, ale także produktach związanych z domową aparaturą audio bardzo luźno albo wcale. Nie ulega jednak wątpliwości, że w wielu kręgach, także wśród...

Podstawowe własności i parametry wzmacniaczy stereo

Podstawowe własności i parametry wzmacniaczy stereo

Czy to w domowym zaciszu, na koncercie, podczas pracy w studiu czy w samochodzie - wzmacniacz jest jednym z kluczowych elementów każdego systemu stereo. Czym właściwie jest? Najprościej można powiedzieć, że jest to układ elektroniczny, którego zadaniem jest wytworzenie na wyjściu sygnału analogowego będącego wzmocnioną kopią sygnału podanego na wejście....

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q to prawdziwy fenomen nie tylko w świecie audiofilskich kabli, ale w branży hi-fi w ogóle. Oto mamy bowiem firmę specjalizującą się w produkcji dość niszowych akcesoriów, utrzymjującą ich...

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research to jeden z najbardziej cenionych producentów wzmacniaczy lampowych i hybrydowych. Włoska firma jest z nimi utożsamiana tak mocno, że próby wprowadzenia na rynek innych urządzeń, takich jak odtwarzacze...

Final Audio Design D7000

Final Audio Design D7000

Nieco ponad sześć lat temu miałem przyjemność testować jedne z najlepszych słuchawek wokółusznych, jakie dotychczas przewinęły się przez naszą redakcję - Final Audio Design D8000. Od początku wiadomo było, że...

Komentarze

Inny Michał
Rozumiem to tak, cały materiał w historii jazzu, bluesa, rocka, metalu, od powiedzmy końca drugiej wojny światowej, zagrany na lampowych wzmacniaczach, przetwor...
a.s.
@Michal - Jeszcze raz napiszę, nie stosuje się lampowych końcówek mocy na sumie w studiu, bo suma musi być neutralna i liniowa, słuchacz później słucha tego na ...
Adam
Dzień dobry. Do pewnego momentu wzrost nakładów daje przyrost jakości dźwięku. Po przekroczeniu pewnego progu, ja podobnie jak Michał nie słyszę dużych różnic d...
Michal
@a.s. - No to objaśnij mi świat, bo wychodzi na to, że można kształtować brzmienie nagrania w produkcji przy pomocy lamp, ale już słuchanie tych nagrań przy pom...
a.s.
@Michał - To nie pisz o tym, o czym nie masz pojęcia, a słuchaj na czym lubisz. Żaden a.s. postem nie zmieni komuś preferencji.

Płyty

Suicidal Angels - Profane Prayer

Suicidal Angels - Profane Prayer

Od wydania poprzedniego albumu Suicidal Angels, "Years Of Aggression", minęło pięć lat. To sporo czasu na to by "odnaleźć siebie",...

Tech Corner

Obudowy głośnikowe w praktyce - rodzaje, właściwości, brzmienie

Obudowy głośnikowe w praktyce - rodzaje, właściwości, brzmienie

Zapewne niejedno z nas próbowało kiedyś przestawiać swoje kolumny głośnikowe w różne miejsca w mieszkaniu lub domu, aby sprawdzić, gdzie będą najlepiej grały. Oczywiście ma to sens, ponieważ rozmiar, akustyka pomieszczenia czy rozstawienie kolumn względem słuchacza i ścian mają kluczowe znaczenie dla ich brzmienia. Jednak czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad...

Nowości ze świata

  • Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...

  • Naim unveils Uniti Nova Power Edition, an all-in-one player that drives Hi-Fi loudspeakers with power and musical resonance Uniti Nova Power Edition is the new all-in-one player from Naim, the British brand that excels in the creation of high-end Hi-Fi...

  • Focal presents Aria Evo X, a line of high-fidelity loudspeakers for the home to follow in the footsteps of the Aria 900 range, which has enjoyed a decade of success. With revamped technologies and a brand new finish, the Aria...

Prezentacje

Historia ma znaczenie - Marantz

Historia ma znaczenie - Marantz

Marantz to jedna z tych firm, które powinien znać każdy miłośnik muzyki i dobrego brzmienia. Jeden z wielkich graczy, którym na przestrzeni lat udało się zachować swój wizerunek i opowiadać swoją historię nie inaczej, jak poprzez kolejne urządzenia zyskujące status kultowych. Może to trochę odważne stwierdzenie, ale wystarczy prześledzić internetowe...

Poradniki

Listy

Galerie

Dyskografie

Wywiady

Tomasz Karasiński - StereoLife

Tomasz Karasiński - StereoLife

Chcąc poznać ludzi zajmujących się sprzętem audio, związanych z tą branżą zawodowo, natkniemy się na wywiady z konstruktorami, przedsiębiorcami, sprzedawcami,...

Popularne artykuły

Vintage

Mikiphone

Mikiphone

Szukając informacji o konstrukcjach, które zapisały się w historii sprzętu audio złotymi zgłoskami lub po prostu wyglądały na tyle fanie,...

Cytaty

OscarWilde.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.