Jak podłączyć komputer do systemu stereo
Jeszcze dziesięć lat temu słuchanie muzyki z komputera uchodziło w audiofilskim środowisku za tanią rozrywkę przeznaczoną raczej dla ludzi nie interesujących się jakością brzmienia i sprzętem audio, niż melomanów traktujących muzykę z szacunkiem. Na takie postrzeganie sprawy nałożyło się kilka czynników. Po pierwsze - jakość plików. Trudno się dziwić temu, że w czasach internetu z modemu muzyka była dostępna w sieci niemal wyłącznie w formie plików MP3 i to w dodatku bardzo mocno skompresowanych. O ile na dysku można było przechowywać cięższe pliki, to prędkość ich przesyłu stanowiła problem, a jeśli ktoś zdecydował się na jeden z pierwszych przenośnych odtwarzaczy MP3, prawdopodobnie nie miał do dyspozycji więcej, niż 32 lub 64 MB. Po drugie - rzadko kto podłączał do komputera coś poważniejszego, niż plastikowe głośniczki za kilkadziesiąt złotych. Wykorzystywanie komputera jako jednego ze źródeł dźwięku podłączonych do wzmacniacza lub wieży uchodziło wówczas za zboczenie. Po trzecie - trzymanie muzyki w formie plików na dysku komputera oznaczało zazwyczaj, że pobrało się je nielegalnie z sieci, co jest oczywiście nieetyczne, złe i niegodne melomana.
Z dzisiejszego punktu widzenia wszystko to może wydawać się śmieszne, ale w świadomości wielu osób zainteresowanych wysokiej jakości dźwiękiem, komputery i pliki wciąż mogą funkcjonować jako coś kiepskiego, nieciekawego i wynikającego tylko z chęci ułatwiania sobie życia. Sęk w tym, że z technicznego punktu widzenia muzyka odtwarzana z komputera może brzmieć nawet lepiej, niż z odtwarzacza CD. Odpadają błędy odczytu, sygnał może być poddawany takiej samej obróbce, a jakość plików może być lepsza. Nawet jeśli nie mamy ambicji budowania komputerowego systemu zdolnego pogonić hi-endowe kompakty, możemy przynajmniej uczynić z peceta kolejne źródło podłączone na stałe do wzmacniacza i kolumn. Jak to zrobić, od czego zacząć i jak wybrać właściwy sprzęt?
Przygotowania
Najlepiej zacząć od tego, czym już dysponujemy. Czy mamy laptopa czy komputer stacjonarny? Czy złożyliśmy już kompletny system stereo czy nie? Zakładając, że startujemy od zera, można zawsze wybrać wzmacniacz z wejściem USB, podłączyć do niego komputer i już. Dla wielu melomanów obecność gniazda USB pozwalającego na współpracę z pecetem jest dzisiaj istotnym argumentem przemawiającym za wyborem takiego a nie innego sprzętu. Są jednak dwa problemy. Pierwszy - rzadko kto zmienia sprzęt co pół roku, a większość wzmacniaczy i systemów mikro, jakie grają dziś w polskich domach, nie ma takiego udogodnienia. Drugi problem to jakość brzmienia, jaką można uzyskać z takiego gniazdka. Oczywiście istnieją wzmacniacze i odtwarzacze CD, w których opcję połączenia z komputerem potraktowano poważnie, ale wielu producentów sprzętu traktuje to gniazdko jako mało istotny dodatek. Często za wejściem USB znajduje się układ wielkości paczki zapałek, z którego wysokiej jakości dźwięku nie da się wyciągnąć. Przyjmijmy jednak, że dysponujemy tylko komputerem (stacjonarnym lub przenośnym) i jakimś urządzeniem umożliwiającym podłączenie analogowego źródła dźwięku do gniazd RCA (cinch). Może to być wzmacniacz stereo, amplituner lub system mikro, czyli tak zwana miniwieża. Zajmijmy się tym, co może znaleźć się pomiędzy tymi elementami. Tak, aby można było słuchać muzyki i oglądać filmy z komputera z dźwiękiem płynącym z "dużego" systemu.
Opcja numer jeden - Bluetooth
Czym jest i jak działa Bluetooth, tego chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Niektórzy z nas używają go niemal intuicyjnie, łącząc swój telefon lub laptop ze słuchawkami bezprzewodowymi, głośnikami przenośnymi i innymi urządzeniami w domu. Naturalnie, to proste i wygodne rozwiązanie, którego obecność w sprzęcie audio może sprawić, że każdy inny sposób połączenia uznamy za zbędny i zbyt skomplikowany. Niestety, oprócz niewątpliwych zalet, Bluetooth ma także swoje wady. Pierwszą są potencjalne problemy z połączeniem. Nawet w urządzeniach uznanych marek zdarza się, że coś z niewiadomych przyczyn się rozłącza, nasz komputer nagle przestaje widzieć głośnik lub wieżę stereo, więc od czasu do czasu musimy nawiązać takie połączenie ponownie. Niektórzy użytkownicy narzekają też na problemy z zasięgiem, szczególnie jeśli komputer jest ustawiony daleko od odbiornika lub jeśli te elementy dzielą jakieś przeszkody. Wybór połączenia Bluetooth wiąże się też z tym, że oprócz odtwarzanej muzyki usłyszymy tu również powiadomienia z systemu i różnego rodzaju alerty - z komunikatora, portalu społecznościowego, antywirusa lub programu pocztowego. I o ile w przypadku głośnika mobilnego typu, używanego gdzieś na wyjeździe plenerowym, nie stanowi to większego problemu, tak w sprzęcie domowym na dłuższą metę może to być trudne do zaakceptowania. Możemy oczywiście wyciszyć wszystkie powiadomienia, ale nie jest to żadne rozwiązanie. Jeżeli przez dłuższy czas korzystamy z laptopa bez podłączania do niego ładowarki, należy także pamiętać o wyższym zużyciu energii. Tak jak w przypadku słuchania muzyki z telefonu, Bluetooth wyczerpie nam trochę akumulatora. Największym minusem połączenia bezprzewodowego jest jednak jakość dźwięku. Oczywiście, wraz z upływem czasu i wprowadzaniem nowych standardów Bluetooth trochę się to poprawia. Mamy teraz różne kodeki, takie jak aptX HD, dzięki którym bezprzewodowo można słuchać muzyki w wysokiej rozdzielczości. Ostatecznie jednak i tak jakość dźwięku w porównaniu z połączeniem z przetwornikiem za pomocą kabla USB jest po prostu gorsza.
Opcja numer dwa - kabel
Najprostszym sposobem na połączenie komputera z systemem audio bez potrzeby kupowania dodatkowych urządzeń jest zaopatrzenie się w odpowiedni przewód. Zakładamy oczywiście, że każdy komputer, czy to laptop czy stacjonarny, ma gdzieś wyjście słuchawkowe 3,5 mm czyli tak zwanego małego jacka. W przypadku laptopów jest to oczywista oczywistość, natomiast z komputerem stacjonarnym zależy to już od podzespołów siedzących w jego obudowie. Zazwyczaj wyjście audio znajdziemy już na złączach płyty głównej. Jeśli podczas konfigurowania i składania komputera nie przewidzieliśmy montażu osobnej karty dźwiękowej, to prawdopodobnie odpowiednie gniazdko znajdziemy gdzieś w pobliżu tych przeznaczonych dla myszki i klawiatury. Jaki więc problem w tym, aby zamiast podłączać do tego gniazda plastikowe głośniczki lub słuchawki, kupić odpowiednio długi kabel zakończony z jednej strony 3,5-mm jackiem, a z drugiej - dwoma wtykami RCA? Teoretycznie żaden. Praktycznie zresztą też. Przewód tego typu można kupić już za kilka złotych, a jeśli potrzeba nam na przykład trzy lub pięć metrów (bo komputer stoi w zupełnie innym miejscu, niż wzmacniacz), za najprostszy kabel tego typu zapłacimy kilkanaście lub co najwyżej kilkadziesiąt złotych.
Jeśli nie urządza nas najtańszy drucik, przewody tego typu oferuje co najmniej kilka firm zajmujących się poważnym okablowaniem - na przykład Monster Cable lub Audioquest. Często takie łączówki funkcjonują w ich katalogach jako kable do iPoda lub po prostu jako interkonekty Jack-RCA lub Jack-Phono. Wpinamy z obu stron i gra. Fajnie, tylko są co najmniej dwa problemy. Pierwszy i zasadniczy to jakość dźwięku. Kto normalny będzie oczekiwał, że standardowa karta dźwiękowa w komputerze (będąca jednym z elementów płyty głównej, często traktowanym gorzej niż moduł łączności bezprzewodowej) połączona z wieżą lub wzmacniaczem za pomocą kiepskiego, dość długiego kabla pozwoli nam uzyskać dźwięk naprawdę wysokiej jakości? Jest to co najmniej mało prawdopodobne. Drugi problem to różnego rodzaju zakłócenia, trzaski i przydźwięki towarzyszące słuchaniu muzyki w ten sposób. Wystarczy przy braku sygnału z komputera podkręcić nieco głośność, aby przekonać się, czy jest rzeczywiście cicho, czy jednak z głośników dobiega jakieś buczenie lub coś w rodzaju szelestu. Można oczywiście nie robić z tego problemu i uznać, że połączenie komputera ze sprzętem za pomocą pojedynczego kabla jest najwygodniejsze. Nie zaszkodzi jednak przekonać się, czy można to zrobić lepiej. A z nasze skromnej wiedzy wynika, że raczej można.
Opcja numer trzy - karta dźwiękowa
Rozwiązanie to jest oczywiście zarezerwowane dla posiadaczy komputerów stacjonarnych, które podobno powoli odchodzą w zapomnienie. Rynek dużych pecetów ma być niedługo napędzany tylko przez graczy i profesjonalistów, ewentualnie firmy zamawiające do swoich biur pecety w ilościach hurtowych. Być może, ale nie zmienia to faktu, że sporo takich komputerów wciąż pracuje w wielu domach i pewnie jeszcze przez jakiś czas tak będzie. Tu właśnie ujawnia się jedna z największych zalet takich maszyn - możliwość rozbudowy i wprowadzania zmian sprzętowych bez konieczności wyrzucania całego komputera na śmietnik. Jeśli tylko dysponujemy w miarę nowoczesnym pecetem, możemy pomyśleć o zainstalowaniu w nim poważnej karty dźwiękowej.
Wiele spośród dostępnych na rynku modeli to jakieś wielokanałowe dziwactwa przeznaczone do tego, aby podłączyć do peceta pięć malutkich głośników i subwoofer. Wystarczy jednak przeszukać sieć dokładniej, aby natknąć się na karty dźwiękowe, które polecają także audiofile i profesjonalni dźwiękowcy. Te zazwyczaj zamiast rzędu wyjść 3,5 mm mają z tyłu dwa gniazda RCA lub 6,3-mm jacki stosowane w studiach. Nas interesuje oczywiście standardowe wyjście analogowe w postaci pary gniazd RCA (cinch). Montaż takiej karty jest zazwyczaj wyjątkowo łatwy, ponieważ większość z nich posiada złącze PCI Express i poza wetknięciem we właściwy slot na płycie głównej i przykręcenia jednej śrubki na tak zwanym śledziu, nie wymaga żadnych dodatkowych operacji od strony hardware'owej. Konfiguracja oprogramowania zależy już od konkretnego modelu, ale zazwyczaj również nie powinna stanowić problemu dla osoby nawet średnio obeznanej z komputerami. Producenci takich kart zazwyczaj dorzucają do nich potrzebne sterowniki i programy pozwalające na precyzyjne ustawienie głośności dla wybranych źródeł sygnału lub monitorowanie pracy i ustawień karty. Potem można się bawić z ustawieniami odtwarzacza, plikami, pluginami i wszystkim, co ciekawe w dziedzinie komputerowego audio.
Plusów takiego rozwiązania jest wiele. Pierwszym jest prostota - nie gorsza, niż w przypadku opcji z kablem Jack-RCA. Tutaj będziemy potrzebować standardowego interkonektu RCA i tu drobna uwaga - jeśli już mamy dobrą kartę dźwiękową, warto zainwestować w porządny kabel. Może to nie być od razu jakieś srebrne cudo, ale marny drucik od lampki może w znacznym stopniu zepsuć efekt, a im dłuższy, tym bardziej nabroi. Drugi plus to brak jakichś specjalnych ograniczeń w kwestii jakości odtwarzanych plików. Mówimy bowiem o porządnych kartach dźwiękowych, a te są zazwyczaj wyposażone w 24-bitowe przetworniki zdolne pracować z sygnałami 24 bit/192 kHz. Powinniśmy zatem móc odtwarzać wszystko, co "łyknie" nasz komputer. Istotną zaletą jest także koszt takiego rozwiązania, ponieważ całkiem zacną kartę dźwiękową można dziś kupić już za 500-700 zł. Nawet doliczając do tego jakiś sensowny interkonekt nie powinniśmy przekroczyć bariery 1000 zł.
Wady? Ależ oczywiście - są. Pierwsza to konieczność wyciszenia komputera. Jeżeli ma pełnić rolę źródła dźwięku, nie może być głośniejszy niż odtwarzacz CD. Producenci podzespołów komputerowych biorą jednak pod uwagę ten aspekt ich użytkowania i często zdarza się już, że kompletny komputer stacjonarny nawet bez żadnych udoskonaleń spokojnie nadaje się do postawienia w salonie i nie przeszkadza w słuchaniu muzyki. Jeżeli nie mamy takiego szczęścia, wystarczy na początek zadbać o odpowiednie chłodzenie procesora i karty graficznej. To zazwyczaj podstawa. Można także zafundować "bebechom" przeprowadzkę do wysokiej jakości obudowy, kupić kartę graficzną z chłodzeniem pasywnym (a więc całkowicie cichym), wymienić zasilacz i wentylatory na takie, które podczas pracy generują mniej decybeli, niż komar w locie. To oczywiście temat na osobną rozprawę, ale nawet jeśli dysponujemy dość hałaśliwym pecetem, koszt wyciszenia go nie powinien przekroczyć kilkuset złotych.
Czy warto się w to bawić? Z punktu widzenia jakości brzmienia, jaką można uzyskać za dane pieniądze, nawet wliczając w to potencjalny koszt wyciszenia komputera i dobry interkonekt - raczej ma to sens. Ostateczna decyzja będzie jednak zależała od jeszcze jednego czynnika - czy komputer jest w naszym domu czymś w rodzaju centrum rozrywki, czy jedynie jedną z wielu maszyn służącą do konkretnych celów i wykorzystywaną okazjonalnie. Jest to zatem opcja dla osób, które raczej często korzystają z komputera, a nawet rzadko go wyłączają. Dla nich może to być najmądrzejsze rozwiązanie.
Opcja numer cztery - przetwornik cyfrowo-analogowy
Dawniej przetworniki cyfrowo-analogowe funkcjonowały w audiofilskim świecie jako urządzenia służące do poprawy brzmienia odtwarzaczy CD. Dziś służą właśnie do słuchania muzyki z komputera i tym razem nie ma znaczenia, czy będzie to duży pecet, laptop czy nawet maleńki netbook z 10-calowym ekranem. Ważne, żeby miał gniazdo USB i system operacyjny umożliwiający współpracę z danym modelem przetwornika. DAC (czyli właśnie przetwornik) może przybrać niemal dowolną formę i rozmiary. Najczęściej spotykane są urządzenia wielkości dysku zewnętrznego lub ewentualnie małego wzmacniacza, wyposażone w najczęściej używane złącza i funkcje - wejście USB i wyjście analogowe w formie dwóch gniazd RCA, a na dokładkę na przykład cyfrowe wyjście koaksjalne lub optyczne, gniazdo słuchawkowe lub jakiś inny bajer. Wśród najpopularniejszych przetworników można wymienić takie urządzenia jak Pro-Ject Dac Box E, iFi Audio iDSD, Musical Fidelity V90-BLU5, Chord Qutest, and PS Audio NuWave DSD. Istnieją także o wiele mniejsze przetworniki, zaprojektowane najczęściej w celu podłączenia do nich słuchawek. Popularnym urządzeniem tego typu jest Audioquest Dragonfly Cobalt. Jeżeli natomiast chcemy wycisnąć z takiego urządzenia jak najwięcej, będziemy musieli zdecydować się na przetwornik kosztujący tyle, co niejeden bardzo porządny odtwarzacz CD. Nie ma się co dziwić, że wielu audiofilów traktuje te źródła dźwięku na równi, czasami wskazując nawet na przetwornik jako ten lepszy pod względem brzmienia. Jakie to modele? Na przykład NuPrime DAC-10, Hegel HD30, Chord Hugo 2, MSB Analog DAC, Meitner MA-1... Lista jest długa, a do wyścigu dołączają coraz bardziej utytułowani producenci.
Zalety przetwornika? Przede wszystkim jakość brzmienia. Oczywiście będzie ona zależeć od wybranego modelu, ale jednak można się tutaj już spodziewać całkiem audiofilskiego dźwięku. Jeśli wydamy niewiele ponad 1000 zł, efekt może być bardzo zbliżony do tego, jaki zaoferuje nam dobra karta dźwiękowa. Jeżeli natomiast wskoczymy w przedział 3000-5000 zł, przetwornik raczej pogoni taką kartę w ciągu kilku minut. Wady? Konieczność wygospodarowania miejsca na dodatkowe urządzenie, a także kilku dodatkowych groszy na przewód zasilający, kabel USB i interkonekt. Można oczywiście pozostać przy tym, co producent dorzuci nam do opakowania, ale to trochę tak, jak do wykwintnej kolacji podać wino Komandos. Poza tym trzeba uważać na kompatybilność danego przetwornika z naszym systemem operacyjnym i możliwość odtwarzania plików hi-res. Teoretycznie większość dostępnych na rynku DAC-ów to potrafi, ale... Nie zawsze przez wejście USB, na którym jakość sygnału jest często ograniczona. Rozwiązaniem może być na przykład zastosowanie konwertera USB-SPDIF i podpięcie się do koaksjalnego wejścia w przetworniku. Nie jest to jednak specjalnie wygodne i uchodzi raczej za rozwiązanie dla hardcore'owców.
Jeżeli dobrze wybierzemy przetwornik i odpowiednio skonfigurujemy swój komputer, nie powinniśmy mieć problemów z odtwarzaniem nawet audiofilskich plików. Największym problemem wydają się oczywiście koszty, szczególnie jeśli naprawdę chcemy wydobyć z cyfrowej muzyki coś więcej, niż norma przewiduje. Podstawowe, małe przetworniki można kupić nawet za kilkaset złotych. Te hi-endowe osiągają natomiast ceny rzędu 30-50 tysięcy złotych. Ale jeśli ktoś słucha muzyki na systemie wartym tyle, co porządna limuzyna lub apartament w centrum Warszawy, nawet to nie powinno go odstraszyć.
Opcja numer pięć - streamer
To już tak naprawdę nie tyle sposób na podłączenie komputera do sprzętu audio, co zastąpienie go urządzeniem będącym w istocie elementem systemu audio. Streamery pojawiły się na rynku mniej więcej w tym samym momencie, co przetworniki służące odtwarzaniu plików z komputera. Pomysł jest jednak trochę inny - streamer należy podłączyć do domowej sieci LAN (dlatego też po naszemu urządzenia te nazywane są odtwarzaczami sieciowymi) i słuchać czego tam chcemy - plików z komputera lub dysku NAS, radia internetowego, a nawet muzyki z telefonu lub tabletu. Połączenie z siecią może być zarówno przewodowe (RJ-45) jak i bezprzewodowe (Wi-Fi). Niektóre streamery mogą również pełnić rolę zwykłego DAC-a (na przykład Auralic Vega G1). Producenci często dorzucają nam w pakiecie jakieś dodatkowe bajery, jak możliwość sterowania odtwarzaczem za pomocą dedykowanej aplikacji na urządzenia z systemem iOS lub Android. Istnieją nawet streamery zupełnie pozbawione przycisków, które można obsłużyć w zasadzie tylko w ten sposób.
Fajne? Dla wielu użytkowników na pewno tak. A jak ma się sprawa z jakością brzmienia? Obecnie na rynku dominują odtwarzacze sieciowe z przedziału 3000-5000 zł. Biorąc pod uwagę większą funkcjonalność, można się domyślać, że oferują one brzmienie porównywalne z przetwornikami za 2000-4000 zł i mniej więcej tak jest w rzeczywistości. Pojawia się jednak coraz więcej streamerów przeznaczonych dla bardziej wymagających słuchaczy i tu ceny również mogą dochodzić do 30000 zł (Naim NDS 2). Zdrowy rozsądek każe jednak sądzić, że pozbywając się tych wszystkich funkcji, wyświetlaczy, aplikacji i gniazd, a więc inwestując w tradycyjny przetwornik, możemy liczyć na odrobinę lepsze brzmienie. Kolejnym minusem odtwarzaczy sieciowych jest to, że jeśli producent nie pomyślał o wyposażeniu takiego urządzenia w wejście USB, to z komputera posłuchamy owszem muzyki, ale możemy już mieć problemy z obejrzeniem filmu z YouTube'a. Wielu audiofilów jest też wyczulonych na odtwarzanie muzyki bez przerw (gapless), co może być irytujące podczas słuchania nagrań koncertowych. W żadnej z wcześniejszych opcji nie ma tego problemu.
I wreszcie ostatni mankament streamera - cena. Tłumaczenie zbędne, choć można na rynku znaleźć naprawdę wartościowe urządzenia nie przekraczające pułapu 2000-3000 zł. Do plusów należy zaliczyć funkcjonalność i możliwe dopasowanie wzornicze do innych elementów systemu stereo. Dla posiadaczy zestawów Marantza, Denona, Yamahy czy Naima, dorzucenie kolejnego klocka nie będzie problemem, a wręcz fajnym udogodnieniem poszerzającym możliwości "wieży". Pojawia się tylko pytanie, czy za pięć lat taki streamer nie będzie już przestarzały? Mając na uwadze tempo rozwoju tego segmentu rynku audio, raczej trudno jest udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Równie dobrze można zacząć się obawiać, że w ciągu pięciu lat pojawi się nowy standard złącza, który powoli wyprze wszystkie gniazda USB. Na to jednak nie mamy już wpływu.
Podsumowanie
Chyba każda z opisanych opcji będzie miała swoich zwolenników i przeciwników. Mimo pomysłowości producentów sprzętu i akcesoriów z pogranicza świata audio i sprzętu komputerowego, decydującymi czynnikami będzie raczej cena, wygoda i funkcjonalność, a dopiero potem tak zwany normalny klient będzie brał pod uwagę jakość brzmienia. Proste połączenie komputera ze sprzętem audio za pomocą kabla Jack-RCA ma swoje zalety, ale dla prawdziwego audiofila jest prawie nie do zaakceptowania - właśnie z powodu kiepskiej jakości dźwięku. Karta dźwiękowa jest fajnym i praktycznym pomysłem, na dodatek nie kosztuje majątku i daje brzmienie porównywalne z droższymi przetwornikami. Jest jednak rozwiązaniem tylko dla tych, którzy mają komputer stacjonarny i jest on dla nich na tyle ważnym elementem wyposażenia domu, że są skłonni w niego zainwestować, a nawet zamienić peceta w domowe centrum rozrywki. Przetwornik C/A wydaje się opcją gwarantującą wysoką jakość brzmienia w kontekście ceny, a także dość praktyczną i rozwojową. Jest przecież bardzo prawdopodobne, że podczas całego okresu użytkowania przetwornika zmienimy komputer (może nawet więcej, niż raz), będziemy bawić się kablami (w tym USB), a może nawet zmienimy wzmacniacz, kolumny itd. Obawy o szybkie starzenie się przetworników są według nas trochę napompowane, chociaż nigdy nic nie wiadomo. Streamery są natomiast opcją dla tych, którzy do słuchania plików nie chcą w ogóle używać komputera. Czasami właśnie ta droga okazuje się najwygodniejsza.
-
Andy
Witam, jestem w 'cyfrowym' świecie już od 3 lat i od razu na etapie 'streamera'. Większość 'zarzutów' co do takiego rozwiązania nie jest prawdą - przynajmniej w sprzęcie który mam - Linn Majik DS. Owszem, nie jest to 1-a półka od dołu, ale w Waszym opisie przynajmniej należy o tym producencie wspomnieć. Co najważniejsze, i to proponuję sprawdzać wszystkim potencjalnym klientom - zwracajcie uwagę na updaty które producent musi robić (tak było z Linnem-na początku bez AirPlay'a, potem już tak - bez dodatkowych kosztów, oraz wiele innych funkcji/ulepszeń). Miałem też doświadczenie z Denonem (właśnie za 2000), którego poleciłem kumplowi (bo streamer to przyszłość....) ale niestety aplikacja do zarządzania kiepska, i bez pełnych możliwości które oferuje standard UPnP. Zainteresowanych o więcej szczegółów zachęcam maila na priva. Pozdrawiam.
8 Lubię -
piotr
Witam. Mój system opiera się na przetworniku DAC (asynchronicznym, to ważne, bo dokładny zegar to polowa sukcesu) i średniej jakości systemie audio. Źródłem cyfrowego sygnału jest stareńki laptop (mniej szumiący system chłodzenia niż komputer stacjonarny) i darmowy player Foobar 2000. Gra to rewelacyjnie, porównując do odtwarzacza CD, to trzeba by wydać 10k za nówkę. Koszty to przetwornik (można poszukać w używanych), dobry kabel USB, no i tu zdziwienie - dobry kabel zasilający! Nie wiem, nie mam pojęcia, jak to możliwe, żeby przetwornik reagował na zmianę kabla zasilającego, ale tak się dzieje. i jeszcze jedno - przetwornik się nie zestarzeje tak jak CD, laser mu się nie ''skończy", bo go nie ma, a stary laptop zawsze można wymienić na starszy lub młodszy od rodziny lub znajomych, żeby nie skończył na śmietniku. Pozdrawiam!
1 Lubię -
Pogo
A gdzie w tym wszystkim jest opcja podłączenia przez HDMI? Wystarczy mieć kartę graficzną w blaszaku by takich wyjść było co najmniej 1. U mnie są 3 monitory wpięte na DP i wciąż wolne gniazdo HDMI, którego używam do audio... i wciąż nie wiem czy był to dobry wybór, bo płyta główna posiada jeden z najlepszych zintegrowanych przetworników dźwiękowych jakie da się znaleźć na rynku (Realtek ALC1220), więc mam też wyjście coaxial i optyczne.
2 Lubię -
-
c@ncer
@Jan - No zapomniał! Na szczęście zdążyłeś napisać komentarz. Ale by było, gdybyś nie napisał...
1 Lubię
Komentarze (5)