David Gilmour - David Gilmour
Twórczość Pink Floyd znam od dawna, lepiej i w pełni świadomie poznałem ją na przestrzeni ostatnich 10 lat. W 2006 roku podczas rozmowy na ich temat znajoma zapytała, jak tam u mnie ze znajomością solowej twórczości poszczególnych członków zespołu, ze wskazaniem na Gilmoura właśnie. Akurat było jakoś po premierze "On An Island", moja znajoma szczególnie polecała "About A Face" a ja oczywiście idąc na przekór zakochałem się w w debiutanckim krążku Davida z 1978 roku. Artysta zaserwował nam tutaj 9 piosenek trwających łącznie niewiele dłużej, niż połowa meczu piłki nożnej. Napisałem “piosenek", ponieważ to słowo świetnie oddaje to, z czym mamy do czynienia.
Niby na kilometr czuć ducha zespołu, z którego Gilmour pochodzi, ale całość jest zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze niż dokonania jego macierzystej formacji. Nie ma tu kilkunastominutowych progresywnych kobył oraz innych udziwnień, które ekipa Pink Floyd wielokrotnie wykorzystywała. Tu najdłuższy utwór trwa nieco powyżej 6 minut i całość jest zdecydowanie bardziej “normalno-rockowa". W tej całości znalazło się miejsce dla trzech utworów instrumentalnych, swoją drogą bardzo dobrych. Z albumu najbardziej wybija się singlowy “There's No Way Out Of Here" oraz dwójka moich faworytów: “Short And Sweet" (ach, ta gitara...) oraz “Raise My Rent" - świetny instrumental z pięknym motywem gitarowym.
Wcale nie gorszy jest najspokojniejszy na płycie “So Far Away" z dodatkowym fortepianem, “I Can't Breath Anymore" (z początku też spokojny, jednak pod koniec zmienia swoje oblicze) czy chociażby kolejny instrumental - “Deafinitely" - najbardziej zbliżony do twórczości Floydów. Grono utworów bez wokalu uzupełnia otwierający album “Mihelis". Całość tworzy dość magiczny klimat. Jest to jeden z krążków, które z pewnością zabrałbym w podróż dookoła świata. Już teraz niektóre utwory kojarzą mi się z konkretnymi obrazami. “Short And Sweet" to nadmorski, letni zachód słońca na dzikiej plaży z dala od cywilizacji, “Raise My Rent" to wczesny lipiec, świt na górskiej grani w bezchmurny dzień, piękne dźwięki na dobry początek świetnie zapowiadającego się dnia - ot taki mój mały odchył od normy;-) Debiut Gilmoura spotkał się z różnymi opiniami: od zachwytu po totalne zmieszanie z błotem. Nie wiem, co tym od mieszania nie pasuje w tym wydawnictwie. Dzieło wybitne to nie jest, kamień milowy w historii muzyki też nie, ale mamy tu do czynienia z porcją naprawdę dobrego grania z dużą dawką emocji i uczucia. Ja ten krążek uwielbiam.
Artysta: David Gilmour
Tytuł: David Gilmour
Wytwórnia: Columbia
Rok wydania: 1978
Gatunek: Blues Rock, Progressive Rock
Czas trwania: 46:18
Opakowanie: Jewelcase
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze