Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Deftones - Koi No Yokan

Deftones - Koi No Yokan

Tak jak "Diamond Eyes" można porównywać z "White Pony", tak "Koi No Yokan" chyba bliżej do "beznazwowego" albumu z 2003 roku. Mniej tu przebojowości, za to zdecydowanie więcej eksperymentów, poszukiwań. Większy jest też "rozstrzał" stylistyczny. Krążek zaczyna się od cholernie mocnego uderzenia w postaci "Swerve City". Gdyby zapętlić przewodni riff z tego utworu, wyszedłby z tego świetny industrial w rejonach Killing Joke z czasów "Hosannas". Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku "Poltergeist" i "Gauze". Jest ciężko, topornie, świetnie. Gdyby w tym ostatnim Moreno zmienił trochę wokal, to utwór można by podciągnąć nawet pod czasy "Adrenaline". Fajny, motoryczny riff występuje jeszcze w "Goon Squad".

Zanim "Koi No Yokan" ujrzał światło dzienne, w internecie pojawiły się trzy albumowe zapowiedzi w postaci z początku niepozornego "Leathers" (który po chwili ukazuje swoje prawdziwe, lekko toporne i zdecydowanie ciężkie oblicze), "Tempest" (ja tu czuję U2, gdyby zagrano to w wersji trochę lżejszej to momentami byłby to wykapany Bono z ekipą) i "Rosemary" (momentami w deftonesowski sposób balladowa, ale niepozbawiona też ciężkiego buta). W podobnej konwencji, jednak bez owego buta, utrzymany jest "Entombed" oraz "What Happened To You?". Ten drugi pachnie lekko popem a’la Coldplay z początków działalności grupy.

Do tego zespół dorzuca jeszcze "Romantic Dreams" oraz "Graphic Nature" - rzeczy zdecydowanie żywsze i cięższe. I w ten oto sposób otrzymujemy 11-utworowy, rozstrzelony stylistycznie bigos. Ale jak doskonale on smakuje i wchodzi... Ekipa Deftones dorzuciła kolejny świetny krążek do swojej dyskografii. Może i nie ma tu tylu potencjalnych przebojów, jak na "Diamond Eyes" czy "White Pony", ale przecież nie o to chodzi. "Koi No Yokan" jest niesamowicie równy, osobiście nie słyszę tu niczego, co by odstawało od reszty in minus. Od ekipy Moreno dostaliśmy lekko ponad 50 minut świetnego grania, które doskonale uzupełnia dotychczasową dyskografię grupy. Jedyne, do czego można się przyczepić, to przeciętna poligrafia tego wydawnictwa. Swoją drogą, ostatnio słuchałem ich debiutu, który uwielbiam. Niesamowite jest to, jak wielką przemianę, jak długą drogę przebył ten zespół. Deftones cały czas się zmienia, ewoluuje i robi to bez przerwy na wysokim poziomie. Ciekawe, czy kiedykolwiek dowiemy się, co zespół chciał zaprezentować swoim fanom na "Erosie"...

Artysta: Deftones
Tytuł: Koi No Yokan
Wytwórnia: Reprise
Rok wydania: 2012
Gatunek: Alternative Metal, Experimental Rock, Shoegazing
Czas trwania: 51:50
Opakowanie: Jewelcase

Ocena muzyki
Poziomy7

Ocena wydania
Poziomy5

Komentarze

  • Brak komentarzy

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Bannery dolne

Komentarze

Łukasz
Może sukces Spotify leży w łatwości użytkowania aplikacji i bogatej bibliotece. Chciałbym przejść na Tidala, ale tam nie ma pełnej fonograri Rammstein, a to tyl...
figer
Fakt jest taki, że z dźwiękiem jest jak z malarstwem. Jeden lubi śliwki, a inny kwaśne jabłka. Ze 4 razy podchodziłem do Tidala i zawsze brzmienie mnie odrzucał...
Balboa
Czyli jak jest? Wyświetla się lossless, a nie wiemy, co dostajemy? Czy w trybie lossless są pliki, które wyświetlają co innego? Na jakich albumach słychać różni...
Paweł
Nie powinniście o takim bluźnierczym syfie nawet wspominać, nie mówiąc o recenzowaniu tego.
Slav
Poza merytoryczną jakością artykułu co oczywiście na plus muszę zwrócić uwagę na absolutnie niedopuszczalne i złośliwe uwagi o wymagających słuchaczach typu "Gd...

Cytaty

ClaudeDebussy.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.