Minsk - The Crash And The Draw
Sześć lat przyszło czekać fanom na nowe wydawnictwo zespołu z Peorii. W międzyczasie w ekipie Minska nastąpił rozbrat, ale kwintet długo bez siebie nie wytrzymał i po złapaniu chwili oddechu wrócił do wspólnego koncertowania i tworzenia muzyki. Efektem ich pracy jest "The Crash And The Draw" - w dyskografii zespołu pozycja z kilku względów "naj" - najdłuższa, najtrudniejsza w odbiorze oraz najbardziej wymagająca. Grupa chciała chyba zrekompensować słuchaczom długi czas oczekiwania na nowy album i na najnowsze wydawnictwo stworzyła ponad 75 minut materiału. Pierwszych kilka przesłuchań krążka może być nie lada wyzwaniem nawet dla fanów zespołu. I nie chodzi tu nawet o jego długość, a raczej o specyfikę. "The Crash And The Draw" diametralnie różni się od swoich poprzedników. "The Ritual Fires Of Abandonment" oraz "With Echoes In The Movement Of Stone" wprowadzały słuchacza w hipnotyczny klimat, zapraszały go do wzięcia udziału w tajemniczym rytuale, orientalnych obrzędach. Urok najnowszego albumu jest zupełnie inny i potrzeba czasu aby go odkryć.
Plemiennych dźwięków z poprzedników jest tutaj mało - drobne ich elementy przewijają się w kilku miejscach, jednak w całości do przeszłości nawiązuje chyba tylko "To You There Is No End" - niespełna trzyminutowy przerywnik muzyczny oparty na brzmieniu hipnotycznych bębnów. Nawiązanie do klimatu "Mescaline Sunrise" z "The Ritual Fires Of Abandonment" odnaleźć możemy w "Conjunction". Utwór zaprasza nas "do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych" niczym tematy otwierające oba krążki "Yellow & Green" Baroness. Zalążki spokoju i elementy przeszłości odnajdziemy jeszcze w "Onward Procession III. The Blue Hour".
I to są praktycznie wszystkie momenty, które dają nam dłuższe wytchnienie. Pierwsza połowa rozpoczynającego album "To The Initiate" daje nam złudne uczucie spokoju. Później zaczyna się rzeź... I początkowo właśnie to może odstraszyć słuchaczy. Poprzednie dwa albumy mimo ciężaru oferowały dużo genialnych motywów, riffów, melodii, z których każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Tutaj lekko po rozpoczęciu 5 minuty atakuje nas ściana dźwięków. Przy pierwszym przesłuchaniu ciężko odnaleźć w niej drugie dno. Wrażenie wzmacnia growling. Na poprzednich dwóch albumach występował on rzadko. "The Crash And The Draw" oferuje go zdecydowanie więcej - pojawia się praktycznie w każdym utworze, w którym jest wokal. Czyli post metal pełną gębą.
Jedną z niewielu rzeczy, które nie zmieniły się w stosunku do poprzednich wydawnictw jest czas trwania utworów. Te, nie licząc przerywników muzycznych, nie schodzą poniżej 6 minut. Prym wiedzie tutaj "Onward Procession" podzielony na 4 części trwające łącznie ponad 20 minut. Jest to monumentalna, przytłaczająca rzecz i jednocześnie jeden z najmocniejszych fragmentów albumu. "The Crash And The Draw" słuchałem wielokrotnie i najlepiej sprawdza się jako całość (chociaż po tych 75 minutach można czuć zmęczenie i przytłoczenie ogromem całego przedsięwzięcia). Jednak poszczególne utwory odtwarzane na wyrywki również bronią się bez problemów. W tej konwencji świetnie wypadają wspomniane wcześniej przerywniki, które są dowodem na to, że nawet rasowi metalowcy są w stanie stworzyć piękne i urzekające dźwięki. A mieszanka ich z przytłaczającym ciężarem wypada nieziemsko, chociażby w "The Way Is Through".
"The Crash And The Draw" nie jest dla słuchacza kolejnym zaproszeniem do wzięcia udziału w plemiennych rytuałach czy też etnicznych obrzędach. Serwuje nam atmosferę zdecydowanie inną ale (po przyzwyczajeniu do innej odsłony zespołu) równie intrygującą. Z każdym przesłuchaniem czuć ją coraz mocniej i coraz ciężej też opisać ją słowami. Minsk stworzył dzieło, które jest bardzo mocnym kandydatem do tytułu metalowego albumu roku.
Artysta: Minsk
Tytuł: The Crash And The Draw
Wytwórnia: Relapse
Rok wydania: 2015
Gatunek: Post Metal
Czas trwania: 75:36
Źródło: WiMP
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze