Audio Video Show 2015 - Hi-End
Mając na uwadze potężne rozmiary największej wystawy sprzętu audio-video w Polsce oraz tegoroczne zmiany w jej formule, jeszcze przed jej rozpoczęciem postanowiliśmy przemyśleć nasze podejście do przygotowania relacji z tego wydarzenia. Co do jednego byliśmy zgodni - absolutnie nie ma takiej możliwości, aby jedna osoba była w stanie zwiedzić, zapisać i skatalogować wszystko od soundbarów po ekstremalnie drogie systemy stereo. Całe szczęście, że portal StereoLife to także nie jedna osoba, ale zespół składający się z dziennikarzy o nieco innych zainteresowaniach i preferencjach sprzętowych. Postanowiliśmy więc podzielić się zadaniami według rodzajów i zakresów cenowych prezentowanego na wystawie sprzętu, a nie - jak to ogólnie przyjęte - po lokalizacji. Zarówno na stadionie, jak i w hotelach były bowiem miejsca, w których słuchawki za kilkaset złotych stały obok wzmacniaczy za kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy, pokoje z hi-endowymi gramofonami sąsiadowały z salami zajmowanymi przez sprzęt budżetowy. Największym zainteresowaniem cieszyły się jednak prezentacje zapowiadane jako największe hity tegorocznej edycji - najdroższe i najbardziej wyjątkowe systemy stereo. I właśnie od nich zaczynamy nasz reportaż.
O wszystkich wspomnianych hitach zdążyliśmy już naczytać się przed wystawą, podczas przygotowywania artykułów z zapowiedziami imprezy. Odwiedzanie kolejnych hi-endowych prezentacji było więc dla nas czymś w rodzaju sprawdzenia, czy w świecie realnym sprawdzą się wszystkie te cudowności ze świata wirtualnego. Jak to w życiu bywa - raz tak, a raz nie. Podczas naszego trzydniowego rajdu po hotelowych i stadionowych salach potwierdziła się także inna prawidłowość znana z poprzednich edycji imprezy - urządzenia zapowiadane jako największe hity wcale nie muszą naprawdę nimi być, za to tuż obok można często odkryć sprzęt w pełni zasługujący na to miano. Weterani warszawskiej wystawy wiedzą, że tak jest praktycznie co roku - komuś wychodzi lepiej, a komuś innemu gorzej niż zakładano. Ponieważ jednak tempo poruszania się po salach, wymuszone ogromnymi rozmiarami imprezy, było dość szalone, nie spodziewajcie się dogłębnych analiz brzmienia. Od tego są testy prowadzone w kontrolowanych warunkach, a nie pięciominutowe odsłuchy nowego sprzętu ustawionego w nieznanej nikomu sali, z wykorzystaniem muzyki puszczanej przez wystawcę, w obecności kilkunastu lub kilkudziesięciu osób, przy akompaniamencie rozmów, szelestów i dzwoniących telefonów. Nie mam tego nikomu za złe, bo imprezy tego typu nie służą do słuchania sprzętu i muzyki, o czym mówi się od dawna, a mimo to i tak wielu zwiedzających przychodzi na Audio Video Show z nadzieją na posłuchanie pięciu czy dziesięciu wybranych urządzeń w komfortowych warunkach. Moim zdaniem to wszystko na nic. Wystawa przez którą przewija się kilkanaście tysięcy osób to zupełnie inne środowisko, niż cichy, przytulny pokój we własnym domu lub sala odsłuchowa w sklepie. Na dźwięk prezentowanego sprzętu ma z kolei wpływ milion czynników, z których prawdopodobnie połowa leży już poza obrębem systemu hi-fi. Muzyka brzmi inaczej nawet w zależności od tego, czy w danym momencie w pokoju znajduje się pięć czy dwadzieścia pięć osób. W większość z nich spędziliśmy - nie żartuję - maksymalnie pięć minut. Najczęściej udawało się posłuchać do końca utworu, na który weszliśmy i jeszcze trochę następnego. Wyjątkiem były właśnie prezentacje hi-endowych hitów. No to jedziemy!
Jeszcze w piątek, zaraz po konferencji prasowej otwierającej wystawę, pojechaliśmy do hotelu Golden Tulip, gdzie znajdował się najdroższy system stereo prezentowany w tym roku, i prawdopodobnie w całej dotychczasowej historii warszawskiej imprezy. Siedem milionów złotych - to hasło praktycznie nie schodziło z ust dziennikarzy i prezenterów, którzy specjalnymi autobusami zostali przewiezieni na Plac Zawiszy. Podążając za tłumem, również zaczęliśmy swoją podróż od tej sali, jednak szybko potwierdziła się jedna ze złotych zasad, mówiąca że najdroższy system nigdy nie jest tym najlepszym, a wręcz - że "jedynka" na tej cenowej liście hitów to prawie zawsze gruba wtopa. Z ubiegłych edycji pamiętam system Audio Note'a za kilka milionów, grający jak przesterowany wzmacniacz gitarowy, albo kolumny Sonus Faber Aida, których brzmienie mało komu przypadło do gustu. Nie wiem o co chodzi, ale nad najdroższymi systemami prezentowanymi podczas Audio Video Show ciąży jakaś klątwa. Jeśli ktoś chce wygrać walkę o ten zaszczytny tytuł to tak jakby sam prosił się o kłopoty. Niczym bohaterowie tych amerykańskich horrorów, cieszący się z całą rodziną z zakupu nowego, podejrzanie taniego domu... Hurra, mamy najdroższy system na wystawie! Oj, ojej, coś nie gra... Tak jest, cholera, co roku! System bazujący na kolumnach Living Voice Vox Olympian nieuchronnie padł ofiarą tej klątwy. Grało po prostu źle. I to nie "źle jak na te siedem milionów", tylko po prostu źle - w kategoriach bezwzględnych. Dźwięk był dziwny, nienaturalny, pozbawiony nasycenia i dynamiki. Mniej więcej tak sobie wyobrażałem brzmienie sterty bumboxów, jakie widzieliśmy chociażby w filmach "Step Up". Żeby było śmieszniej, większość zwiedzających miała takie same odczucia, a dziennikarze zaproszeni na prezentację jakoś wahali się z wygłaszaniem swoich obserwacji na temat brzmienia. Najbardziej rozśmieszyło mnie stwierdzenie, że system ten "bezlitośnie obnażał niedoskonałości nagrań". Moim zdaniem raczej bezlitośnie obnażył podstawową zasadę mówiącą, że droższe nie zawsze jest lepsze. Mnie też ciężko jest o tym pisać, bo znam polskich przedstawiciel Living Voice'a i wiem, jak ogromną operacją logistyczną było dla nich dostarczenie tych kolumn na wystawę, zapewnienie im odpowiedniej oprawy i elektroniki. Tak naprawdę strasznie nie lubię krytykować któregokolwiek z wystawców, bo wiem ile wysiłku kosztuje każdego z nich udział w tej imprezie, ale przecież nie mogę w swojej relacji pominąć najbardziej hi-endowego systemu wystawy? A skoro muszę coś o nim napisać, to muszę też napisać to, co usłyszałem - grało źle i tyle. Coś nie wyszło, klątwa najdroższego systemu zadziałała bezbłędnie, jak tradycyjna audioszołowa pogoda z tradycyjną audioszołową mżawką. Mówi się trudno i żyje się dalej.
Bardzo pozytywnym doświadczeniem był natomiast odsłuch flagowych kolumn Martina Logana - ogromnych, elektrostatycznych paneli o nazwie Neolith. Nie są to jednak pełnopasmowe elektrostaty, ale głośniki o budowie hybrydowej - w odtwarzaniu niskich tonów wspomagają je głośniki dynamiczne w obudowach wentylowanych. Nie zmienia to faktu, że na tyle zwyczajnych kolumn, flagowe Logany wyglądają po prostu jak promy kosmiczne lub jakieś dziwne maszyny do jonizacji powietrza na stadionach. Mało tego - nawet postawione obok przeciętnych elektrostatów, o ile jakiekolwiek głośniki wykonane w tej technologii można tak nazwać, będą prezentowały się zjawiskowo. Co więcej, brzmienie również nas zaskoczyło - tym razem w sposób jak najbardziej pozytywny. Ogromnej, pełnej powietrza przestrzeni można było się spodziewać, ale Neolithy pokazały także niesamowitą precyzję i szybkość, a mimo to ich brzmienie nie było sztuczne, przeostrzone czy nierówne. Może niskie tony trochę odcinały się od całości, co przy połączeniu paneli elektrostatycznych z klasycznymi wooferami dynamicznymi było chyba nie do przeskoczenia, ale i tak nie przeszkadzało w odsłuchu. Nie mam też pojęcia w jaki sposób wystawcom udało się uzyskać tak dobry dźwięk w ogromnej sali konferencyjnej, której ściany nie zostały obłożone ustrojami akustycznymi od podłogi do sufitu. Z widocznych elementów adaptacji akustycznej można wymienić ćwierćwalce w narożnikach, zasłonę na ścianie za kolumnami, kilka bannerów oraz prowizoryczną ściankę zbudowaną za słuchaczami, która tak naprawdę służyła prezentacji pozostałych kolumn amerykańskiej firmy "od przodu". Tyle. Do tego elektronika McIntoha stojąca na podłodze, bez żadnych pneumatycznych platform antywibracyjnych. A przecież zawsze mówi się, że elektrostaty są pod tym względem tak wymagające i tak niewdzięczne... Moim zdaniem najepszy dźwięk hotelu Golden Tulip i jeden z najlepszych na wystawie.
Bardzo spodobało mi się również w pokoju firmy Grobel Audio, gdzie kolumny Franco Serblina zagrały ze wzmacniaczem francuskiej marki Jadis, a za źródło posłużył magnetofon szpulowy. Podobny system został pokazany w tym pokoju rok temu, z tym że - jeśli pamięć mnie nie myli - zamiast podłogówek grały wtedy monitory. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że uzyskane brzmienie również było bardzo podobne, choć odniosłem wrażenie, że w tym roku było pełniejsze i bardziej dynamiczne, a także odrobinę cieplejsze. Dowodem wspaniałej muzykalności tego systemu był komplet słuchaczy, utrzymujący się w pokoju przez cały czas trwania wystawy. Udana prezentacja zorganizowana z wyczuciem i smakiem.
Kontynuując temat wszystkich "naj", wypadałoby krótko wspomnieć o prezentacji najdroższego i najbardziej zaawansowanego technicznie gramofonu na wystawie - TechDAS Air Force One. to gramofon wykorzystujący sprężony gaz do amortyzacji drgań i stabilizacji płyty. Talerz tego niezwykłego gramofonu spoczywa na poduszce powietrznej, a czarne krążki są przysysane do jego powierzchni, tworząc z nim monolityczną konstrukcję. Być może ze względu na tak specyficzną konstrukcję, gramofon wraz z całym osprzętem stanął na bocznej ścianie pomieszczenia, a w jego centrum wylądowała tylko końcówka mocy Vitus Audio i kolumny Gauder Akustik Berlina RC9. Pomysł na prezentację jak najbardziej fajny - dzięki takiemu rozkładowi sali, prowadzący prezentację właściciel firmy RCM nie musiał wchodzić przed kolumny, ale w spokoju obsługiwał swoją cenną aparaturę, czyszcząc czarne krążki, ustawiając odpowiednią głośność i nie przeszkadzając żadnemu z gości. Za to - ogromne brawa. Przez chwilę można było się poczuć jak gość ekskluzywnego hotelu, którego atrakcją są hi-endowe, muzyczne projekcje. Co do brzmienia - nie było złe, ale też jakoś specjalnie mnie nie porwało. Jak dla mnie, było po prostu za ostre. Rozumiem, że na wystawie liczy się efekt, a nie jakieś pitu pitu - większość firm stawia na brzmienie dynamiczne i masakrujące słuchacza w ciągu pięciu sekund. Tutaj jednak było to dla mnie za dużo szczęścia, zwłaszcza w zakresie wysokich tonów.
Bardzo chciałem posłuchać również potężnego systemu Ayona z kolumnami Lumen White i okablowaniem Siltech Triple Crown, jednak mimo najszczerszych chęci - nie udało mi się. I to wyjątkowo wcale nie dlatego, że w sali było zbyt wiele osób, ale dlatego, że nie było nikogo. W piątek o godzinie siedemnastej, kiedy zwiedziliśmy już wszystkie pozostałe sale w hotelu Golden Tulip, prezentacja Ayonów wciąż nie była gotowa, z drzwi do sali zablokowano rollupem. Ze względu na napięty harmonogram (poza przygotowaniem swojej części relacji z wystawy, musieliśmy też wziąć udział w kilku premierach, pokazach, spotkaniach i zapoczątkować parę wywiadów), nie mogłem zostać w Golden Tulipie dłużej. Od naszego fotografa i kilku znajomych usłyszałem później, że grało to bardzo fajnie, ale sam nie będę się wypowiadał na temat systemu, którego nie słuchałem choćby i pięć sekund. Z tego co wiem, nie tylko tego jednego pokoju nie udało się otworzyć na czas - podobno najwięcej prezentacji dopinanych na ostatnią chwilę było w piątek na stadionie. Ot, normalne zjawisko w sytuacji, kiedy wystawa po raz pierwszy od wielu lat startuje w piątek po południu, a nie w sobotę rano. Załoga Nautilusa miała po prostu pecha, bo prawdopodobnie wystartowali ze swoją prezentacją tuż po siedemnastej, a my musieliśmy już wtedy być w hotelu Radisson Blu Sobieski, za co również przepraszamy. Gdybyśmy opanowali sztukę bilokacji, na pewno poczekalibyśmy jeszcze ten kwadrans - podobno było warto.
W hotelu będącym tradycyjnie centralnym punktem wystawy postanowiliśmy podzielić nasze zmagania na dwie części - parter i wyższe kondygnacje. Największe sale zlokalizowane na parterze są bowiem przeznaczone na prezentacje hi-endowych urządzeń, a także różnego rodzaju premiery i seminaria. Pierwszym i chyba najważniejszym z takich wydarzeń była polska premiera kolumn Focala z nowej serii Sopra. Obok majestatycznych Grande Utopii EM postawiono podłogówki i monitory z najnowszej linii, która zapełniła lukę między Electrami a Utopiami. Ale to nie wszystko - Sopra to również ciekawy zbiór nowych rozwiązań technicznych, z których część widzieliśmy już we flagowych kolumnach Focala, a pozostałe to zupełnie świeże opracowania. Francuscy inżynierowie w swoich poszukiwaniach zaczęli już grzebać przy takich elementach, jak chociażby zawieszenie głośników. Wykorzystując analizy metodą elementów skończonych, doszli do wniosku, że normalny gumowy resor głośnika podczas pracy wcale nie wygina się w sposób liniowy, ale zaczyna falować tworząc w przekroju literę "S", której jedno "zakole" pracuje w przeciwfazie w stosunku do membrany, co oczywiście podbarwia dźwięk. Problem został rozwiązany poprzez dodanie masy w odpowiednim miejscu, czyli pogrubienie resora dodatkowymi fałdkami. Niezwykle ciekawie wygląda też tweeter, a właściwie cały moduł berylowej kopułki, z systemem wygaszania energii tylnej strony membrany. A żeby nie zabierać miejsca, które przydaje się głośnikom niskotonowym, obok specjalnego tunelu w kształcie trąbki, wykonano dwa "płuca" które po prostu stanowią dodatkową objętość wykorzystywaną przez głośniki niskotonowe. Sopra robi użytek z każdego milimetra wewnątrz swej pięknej obudowy, i choć prezentacja techniczna była ciut przydługa, brzmienie mówiło samo za siebie. Powiem wprost - dla mnie Sopry zagrały genialnie. Ale być może będziemy jeszcze mieli szansę zapoznać się z nimi bliżej, a o szczegóły techniczne wypytać menedżera produktów home audio w Focalu, pana Raphaëla Triomphe'a.
Drugą najciekawszą naszym zdaniem prezentacją na parterze były kolumny Sonus Faber Il Cremonese z elektroniką Audio Researcha. Zagrało chyba rzeczywiście o wiele lepiej, niż zaprezentowane kilka lat temu Aidy, Być może ze względu na lepsze dopasowanie kolumn do rozmiarów i akustyki pomieszczenia. A może to "firmowy" komplet urządzeń z grupy Fine Sounds szybko osiągnął efekt bliski całkowitej synergii? Nie wiem, ale zagrało naprawdę dobrze, z nietypową jak na kolumny Sonusa energią, rozdzielczością i wykopem. Mój trzeci typ na parterze to kolumny Cabasse z elektroniką Chorda, w tym - najnowszym przetwornikiem Dave. Jakoś tak dziwnie się składa, że im mniejsze zestawy głośnikowe stoją w tej sali, tym lepiej gra. I tak było właśnie w tym roku - przestrzeń, przejrzystość i dynamika na bardzo wysokim poziomie.
Pozostałe sale uokowane na parterze hotelu Radisson Blu Sobieski postaram się opisać krótko i zwięźle. Triangle Magellan Grand Concert z elektroniką McIntosha - ciekawie, ale zdecydowanie za ostro. Całym przedstawieniem rządziły wysokie tony z tubowych tweeterów. Odniosłem wrażenie, że francuscy konstruktorzy mogą sobie dokładać tyle głośników średniotonowych i niskotonowych ile zechcą, ale wysokotonowych tubek nie sposób zagłuszyć. Cantony Reference 1 K z amplifikacją Audio Researcha i odtwarzaczem Marantza - bardzo mocno, z ogłuszającą dynamiką i basem wprawiającym w drżenie wszystkie elementy wystroju i konstrukcji pomieszczenia. Arcam z kolumnami Monitor Audio - jak co roku, czyli bez zachwytów. Za to pozytywnie zaskoczył nas system Naima z monitorami TAD-a. Zwykle taka kombinacja oznacza agresywny, wyprany z emocji dźwięk, ale tutaj było dokładnie odwrotnie. Inżynierowie TAD-a zdecydowali się trochę pohamować swoje bezkompromisowe podejście, a ich kolumny świetnie zrozumiały się w nową końcówką mocy z serii DR.
Z hi-endowych atrakcji na piętrach Sobieskiego rządziło pięć systemów. Pierwszy i najlepszy z nich to naszym zdaniem kolumny Diapason Dynamis z przedwzmacniaczem The Bespoke Audio Company, przetwornikiem Aqua Acoustic Quality, monoblokami Wells Audio, kablami Albedo i zasilaniem Ansae. Wspaniały, idealnie zrównoważony, barwny, dynamiczny i wciągający dźwięk. Na drugim miejscu postawiłbym kolumny Audiovector SR3 Avantgarde Arreté z elektroniką Primare'a. Najwyraźniej takie połączenie jest jednym z najlepszych, jakie można sobie wymyślić mając do dyspozycji duńskie głośniki. Szybkość, kontrola, realistyczne wokale i pełna powietrza przestrzeń. Numer trzy - nowe kolumny Equilibrium Athmos S7 z elektroniką Atolla i zasilaniem Enerra. Brzmienie? Jak zwykle - mocne, pełnopasmowe, czyste i trzymane żelazną ręką. A jest to o tyle ciekawe, że Athmos S7 nie będzie wcale nowym flagowcem, ale wręcz jednym z najtańszych modeli w ofercie Equilibrium, z nowym wooferem i głośnikiem wysokotonowym ze specjalnym dyfuzorem. Numerem cztery jest dla mnie system Reimyo z kolumnami Trenner & Friedl i okablowaniem Harmonixa. Tutaj żadnego zaskoczenia nie było, bo japońska elektronika co roku zbiera same pochwały. Numer pięć - aktywne podłogówki Audium Comp 5 Active z elektroniką TAD-a i okablowaniem AriniAudio. Po raz kolejny - pokój niemal całkowicie pusty, kolumny stojące praktycznie przy samej ścianie, a jednak zagrało - i to jak!
Brzmienie bardzo bliskie mojej estetyce zaprezentowały również monitory Graham Audio LS5/9. Francuskie brzmienie z dużym wykopem i nienaganną dynamiką można było usłyszeć w pokoju Audio Forte, w wydaniu elektroniki Atolla i kolumn marki Atohm. Bardzo ciekawie wypadły zestawy marki Larsen, której twórcy wychodzą z założenia, że na rynku jest stanowczo za dużo głośników grających w sposób nudny i płaski. Dlatego też stworzyli kolumny o oryginalnych kształtach, emitujące dźwięki zupełnie nie tak, jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Efekt jest może trochę oryginalny, ale wcale nie tak nienaturalny, jak można by było się spodziewać. Generalnie - podobało mi się. Kolumny Larsena zostały również ustawione w ciekawy sposób - przy samej ścianie, przy wejściu do pokoju. A przestrzeń ogromna. Myślę, że będzie to opcja godna rozważenia dla wszystkich, którzy marzą o dużym dźwięku, ale nie mają jak przeskoczyć ograniczeń lokalowych. Z kolejnych plusów, tak na szybko - kolumny Dynaudio z elektroniką Accuphase'a i Octave, polska firma Amare Musica oraz dookólne promienniki German Physics z systemem Pathosa. Wiele spodziewałem się także po systemie Hegla z kolumnami Gradienta, ale jeszcze zanim udało mi się dostać do tego pokoju, usłyszałem na korytarzach wiele krytycznych opinii na temat tego zestawu. Zdziwiło mnie to ponieważ miałem okazję słuchać prawie wszystkich jego elementów. Jak to możliwe żeby suma bardzo dobrych składników wypadła blado? Moim zdaniem odpowiedź jest prosta - pokój. Gdyby system ten stanął jednej z przestronnych sal na stadionie, mógłby być jednym z jaśniejszych punktów wystawy. Niestety, fińskie kolumny chyba nie zostały stworzone z myślą o ciasnych, hotelowych pokojach, a ten - już zupełnie nie wiem czemu - postanowiono dodatkowo wytłumić dużymi ustrojami akustycznymi. Moim zdaniem - prosty błąd, który zaowocował stłumionym brzmieniem. A przecież jeszcze niedawno słuchaliśmy bardzo podobnego systemu, z tymi samymi kolumnami i tym samym wzmacniaczem, na wrocławskim Audiofilu, w dziwacznej, trudnej akustycznie i prawie w ogóle nie wytłumionej sali, i grało świetnie.
PGE Narodowy zgodnie z oczekiwaniami przyciągnął nie tylko firmy specjalizujące się w produkcji telewizorów i projektorów, ale przede wszystkim wiele hi-endowych legend. Jedną z największych jest naturalnie McIntosh, którego sala została przystrojona ogromnym zdjęciem systemu nagłaśniającego o nazwie Wall of Sound, zaprojektowanego specjalnie na koncerty grupy The Grateful Dead w 1974 roku. Podobno ta ściana głośników i wzmacniaczy potrafiła wytworzyć taką falę decybeli, że muzykę było słychać z odległości 0,5 km bez żadnych zniekształceń. System zaprezentowany w tym pokoju wyglądał... Podobnie, choć głośników było trochę mniej. Ale tylko trochę. Klimat budowały podświetlane na niebiesko wskaźniki i rozmaite urządzenia McIntosha porozstawiane na postumentach wokół całej sali. Brzmieniowo - nie moja bajka. Nie było źle, ale w odróżnieniu od amerykańskich konstruktorów uważam, że więcej wcale nie znaczy lepiej. Podobała mi się natomiast sama prezentacja - wyjątkowo fotogeniczna, i chyba o to głównie chodziło. Praktycznie to samo mogę powiedzieć o pokoju marki T+A. Właściciele salonu Hi-Ton Home of Perfection, odpowiedzialni za jej pokaz, zadbali o estetykę swojej sali praktycznie do ostatniego centymetra. Nie wiem skąd pomysł na czerwone podświetlenie, ale niech będzie, że miało być patriotycznie z uwagi na zbliżające się Narodowe Święto Niepodległości. System z nowej serii R zagrał z firmowymi kolumnami, co moim zdaniem nie do końca pozwoliło ukazać drzemiący w nim potencjał. Wybór głośników trochę mnie zdziwił, bo byłem przekonany, że w tym miejscu staną ogromne CWT 2000. Z jakichś względów wybrano jednak mniejsze Criteriony TCD 210. Może akurat w tym miejscu okazały się lepsze? Wybór muzyki pozostawię bez komentarza, bo na Facebooku widziałem film z prezentacji płyty projektu Aya Cię Kocham naszego redakcyjnego kolegi, Jacka Stobieckiego, która przyciągnęła prawdziwe tłumy, natomiast kiedy my weszliśmy do pokoju T+A - techniawa. Inni zwiedzający podsumowali to krótko... Czerwona sala, imprezowa muzyka, młodziutkie hostessy, ochroniarz przy wejściu - zupełnie jak w agencji towarzyskiej.
Z pokoi w których grało wyjątkowo dobrze, warto wymienić piękne, białe JBL-e Everest DD67000 z integrą Marka Levinsona, monitory Raidho z elektroniką Soulution, system Electrocompanieta z kolumnami Wilson Benesch ACT One Evolution, kolejnego Wilsona czyli zestawy Wilson Audio Alexia ze wzmacniaczem Audio Research Galileo 150 i odtwarzaczem dCS Rossini, nowe Audio Physiki Avanti, kolumny Rockport Technologies z lampami VTL-a, system Diesis Audio, kolumny Goldmunda, dookólne promienniki Zeta Zero Orbital 360, duże szafy Blumenhofera z lampami Cary Audio, może jeszcze podłogówki ELAC-a z Gryphonem i lampy KR Audio z tubami Cessaro. W większości sal na narodowym grało dobrze, choć moim zdaniem bez większych uniesień. Poziom był generalnie bardzo wysoki i - co ciekawe - obyło się bez większych wpadek, przynajmniej jeśli chodzi o hi-endową część wystawy na PGE Narodowym. Moim zdaniem największym wygranym tego obiektu jest... Producent ustrojów akustycznych - firma Nyquista, obecna chyba w co drugiej sali. Nie dość, że najwyraźniej zdały egzamin i pomogły opanować niełatwą akustykę pustych sal z ogromnymi, szklanymi powierzchniami, to jeszcze wszystkie były wyposażone w podświetlane logo. Wizerunkowo i marketingowo - mistrzostwo.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, Marcin Jaworski, StereoLife. Pozostałe części relacji: Audio Video Show 2015 - Hi-Fi, Audio Video Show 2015 - Lifestyle, Audio Video Show 2015 - Słuchawki.
Komentarze