Spięty - Heartcore
- Kategoria: Alternatywa
- Karol Otkała
Spięty lubi bawić się słowem. Bawi się nim od lat, zarówno z Lao Che, jak i solo. I trzeba przyznać, że świetnie mu to wychodzi, chociaż nie do każdego taka twórczość trafia i często można spotkać głosy, że jest to przerost formy nad treścią, grafomaństwo i bełkot. Jednak ważne, że jest też spora rzesza osób, do których ta muzyka przemawia i która tę twórczość rozumie. "Heartcore" zdecydowanie należy do płyt dających słuchaczom możliwość identyfikowania się zawartą na niej treścią - zarówno w warstwie muzycznej, jak i tekstowej.
"Black Mental" można uznać za album udany, żywy, skoczny, momentami wręcz przebojowy. "Narodowy Socjalizm Kosmosu" można by było puścić nawet w klubie nocnym i raczej nikt nie powinien się obrazić, bo w rytm tych dźwięków noga sama zaczyna tupać. No i ten wpadający w ucho refren... A takich momentów na "Black Mental" jest więcej. Dlatego pierwsze przesłuchanie "Heartcore" może być dla fanów artysty sporym szokiem. Nie znajdziemy tutaj praktycznie żadnych momentów, które pod kątem przebojowości wpadałoby w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Naszą uwagę przykują natomiast teksty - chyba najbardziej dosadne i osobiste w twórczości Spiętego. Do tego dochodzi muzyka w dużej części oparta o żywe instrumenty. Zdecydowanie delikatniejsza i spokojniejsza niż na poprzednim wydawnictwie. Dzięki temu klimat "Heartcore" robi się wręcz kameralny.
Recenzując praktycznie każdy kolejny album Marka Knopflera, piszę o uczuciu bycia uczestnikiem koncertu na zasadzie świąt i wujka, który po wigilijnej kolacji wyciąga z szafy gitarę i tylko dla rodziny gra i śpiewa historie o swoim życiu. Podobnie mam ze Spiętym na "Heartcore", z tym że tutaj gitarę zastępuje kilkuosobowy zespół. Ciężko stwierdzić, na ile osobiste i prawdziwe są zawarte tutaj teksty (choć nie śledzę wywiadów z artystą, w których taka deklaracja mogła paść), ale śmiało można z nich wywnioskować, że jest to swoiste rozliczenie człowieka w średnim wieku z dotychczasowym życiem i tym, co poszło dobrze, a co niekoniecznie. Pełno tu spostrzeżeń, wniosków, a nawet wskazówek dla ludzi młodszych. Dalej ubrane są one w gry słowne i metafory, ale wyciągamy z nich zdecydowanie więcej niż wcześniej.
Po kilku przesłuchaniach okazuje się, że pośród tego "absolutnego braku przebojowości" jest sporo fragmentów, które jednak zapadają w pamięć. W tym aspekcie króluje "Dźwiękczynienie" (genialne słowotwórstwo!) ze świetnymi, niepokojącymi klawiszami i kilkoma wybornymi fragmentami tekstowymi. Włączyć do nich można oczywiście ten, który udowadnia, że nawet jakby było dobrze to i tak zawsze można pomarudzić. Złotych myśli znajdziemy tutaj multum - chociażby w "Uproszczonym Rachunku Sumienia" czy "Halo". Z kolei "Spektakl" mógłby być krzykiem rozpaczy osób, które nie radzą sobie z otaczającą nas rzeczywistością. A ta z roku na rok robi się coraz bardziej przytłaczająca.
Na "Heartcore" Spięty wzniósł się na wyżyny swojej twórczości, proponując słuchaczom bardzo inteligentną i głęboką warstwę tekstową okraszoną takimi smaczkami jak wspomniane wcześniej "dźwiękczynienie" czy "praystation". Otrzymujemy album, który z pewnością nie trafi do wszystkich - zarówno muzycznie (bo nie potupiemy nogą), jak i tekstowo (bo nie do końca rozumiem o co chodzi?). Jest to jednocześnie jedno z najbardziej wartościowych polskich wydawnictw tego roku. Obstawiam, że w różnego rodzaju podsumowaniach rocznych Spięty dość mocno zamiesza.
Artysta: Spięty
Tytuł: Heartcore
Wytwórnia: Mystic
Rok wydania: 2023
Gatunek: Indie, Alternatywa
Czas trwania: 44:45
Ocena muzyki
Komentarze