Red Fang - Deep Cuts
- Kategoria: Rock
- Karol Otkała
W tym roku mija 20 lat od powstania Red Fang. W tym czasie ekipa świrów z Portland nagrała 5 pełnoprawnych albumów (4 jeśli debiutancki "Red Fang" uznać za kompilację, jak to robi chociażby serwis RateYourMusic). Dwie dekady to sporo czasu i warto tę okrągłą rocznicę jakoś uczcić. Można to zrobić, nagrywając nowy album, co miałoby sens, patrząc na to, że "Arrows" ma już 4 lata. Można też pójść w inną stronę i wydać kompilację utworów, które nie znalazły się na dotychczasowych albumach. Takie wydawnictwa często są łakomym kąskiem dla fanów, bo zawierają wcześniej niepublikowane utwory lub znaleziska, które zostały odkopane po kilkudziesięciu latach od ich nagrania. Problem w tym, że Red Fang ma dyskografię stosunkowo skromną, zatem można było mieć wątpliwości, czy takie wydawnictwo ma w ogóle sens.
W zapowiedziach pojawiały się informacje o tym, że "Deep Cuts" to zbiór odrzutów z sesji do wszystkich dotychczasowych albumów, B-Side'y singli, utwory bonusowe z wersji deluxe krążków oraz kilka demówek. Niezły miks, prawda? Ostatecznie Portlandczycy nazbierali 26 utworów o łącznym czasie trwania sięgającym prawie 85 minut. W przypadku pełnoprawnych albumów przesłuchanie takiej ilości materiału może być wyzwaniem. A przecież tutaj mówimy między innymi o odrzutach, czyli utworach, które z jakichś względów ostatecznie nie trafiły na żadne z dotychczasowych wydawnictw.
Patrząc na liczbę odsłuchań w serwisach streamingowych, widać olbrzymią dysproporcję między utworami. Pięć z nich przebija pulę kilkuset tysięcy odtworzeni. Znając dotychczasową twórczość Red Fang, bez problemu zauważymy, że są to bonusy z "Murder The Mountains" i "Whales And Leeches". Jest jeszcze "Antidote", który 6 lat temu został wydany na singlu, ale na "Arrows" ostatecznie nie trafił. Patrząc na pozostałe utwory, zobaczymy liczby zdecydowanie mniejsze, z ogólną tendencją spadkową ciągnącą się w głąb albumu.
I to by się zgadzało, ponieważ przez "Deep Cuts" ciężko przebrnąć w całości. Sam musiałem rozbić zapoznanie się z tym wydawnictwem na trzy podejścia. Głównym powodem tego jest fakt, że kompilacja ta jest niesamowicie nierówna i obok utworów, które mogliśmy już wcześniej znać (a które same w sobie nie powalają), znajdują się tutaj zupełnie niepotrzebne kawałki, na przykład instrumentalne "AGB Fruit", "Ice Ice Baby", "In 5 With Keys", miniaturowy "50's Tremors" czy demo "Wires".
Wygląda to tak, jakby zespół wrzucił na "Deep Cuts" wszystko, co udało mu się stworzyć bez jakiejkolwiek selekcji lub chwili zastanowienia, czy to ma sens. Moim zdaniem nie ma, a efekt jest taki, że przez to wydawnictwo ciężko przebrnąć - nawet będąc fanem tych wariatów, a za takiego się uważam, nawet mimo krytyki, z jaką spotkał się "Arrows" (tutaj zarzuty dotyczyły głównie dramatycznie słabej produkcji tego wydawnictwa). Momenty ciekawsze, jak "Over The Edge" (z wersji deluxe "Murder The Mountains"), giną tu w natłoku marazmu i grania o bardzo dyskusyjnej jakości. Ekipa Red Fang nigdy nie miała jakiegoś wybitnego warsztatu, ale braki nadrabiała żywiołowością i nutą szaleństwa (chociażby w najbardziej znanym "Prehistoric Dog"). Tutaj zarówno tego pierwszego, jak i drugiego nie znajdziemy prawie w ogóle.
Nie wiem czy z okazji okrągłej rocznicy zespół chciał sprawić fanom niespodziankę, czy wyciąć im niesmaczny kawał. Wyszło kiepsko i do "Deep Cuts" zwyczajnie nie mam ochoty wracać. Lepiej te 85 minut spożytkować na odświeżenie wcześniejszej dyskografii zespołu.
Artysta: Red Fang
Tytuł: Deep Cuts
Wytwórnia: Relapse Records
Rok wydania: 2025
Gatunek: Stoner Rock, Metal
Czas trwania: 84:14
Ocena muzyki
Komentarze