Beyoncé - Lemonade
- Kategoria: Pop
- Zuzanna Janicka
Kiedy życie daje Ci cytryny, zrób z nich lemoniadę, albo - gdy podobnie jak Beyoncé masz talent muzyczny - nagraj cały album, przekształcając swoje niezbyt optymistyczne emocje w garść piosenek. Amerykańska diva po raz kolejny postawiła Internet na głowie, wydając (nie z takiego) zaskoczenia szósty solowy krążek "Lemonade". Beyoncé tymi jedenastoma (plus znanym wcześniej "Formation") kompozycjami zapewniła sobie długą obecność na ustach wszystkich, którzy przez najbliższe miesiące analizować je będą wszerz i wzdłuż, by odpowiedzieć sobie na pytanie, co właściwie dzieje się w związku najpopularniejszej pary muzycznego biznesu. Przedstawiając w dużym skrócie genezę powstania "Lemonade" - Jay Z zdradza Beyoncé, ta się wkurza, potem przebacza, ale nie zapomina, zadając mu teraz cios w postaci porcji swoich najbardziej osobistych i najszczerszych utworów. Jednak... Wydała to wszystko na należącym do swojego męża serwisie streamingowym, przez co jestem skonsternowana - czy cała ta historia to prawda, czy myk marketingowy, by o państwu Carter znów było głośno?
Dość tych rozkmin, wyjdźmy im z sypialni. Czas skupić się na tym, co najważniejsze - muzyce. "Lemonade" rozpoczyna się dość spokojnie. "Pray You Catch Me" ma wstęp wskazujący na alternatywne R&B, który po kilkunastu sekundach przemienia się w subtelną balladę, w połowie znów wspieraną przez komputerowe brzmienie. Takich spokojnych momentów na płycie jest jeszcze kilka. Otrzymujemy ginące w tłumie "Love Drought", klasyczne, zagrane na fortepianie "Sandcastles" (cieszy, że Beyoncé nie przesadza w chwaleniu się skalą swojego głosu, skupiając się na przekazywaniu targających nią emocji) oraz będące bardziej przerywnikiem niż pełnoprawną piosenką "Forward" - hipnotyczny, przesiąknięty melancholią utwór Jamesa Blake'a, w którym Amerykanki nawet się nie zauważa.
Duety. Zbioru tak ciekawych i odmiennych feauturingów wokalistka jeszcze na żadnym albumie nie miała. Nie narzuca gościom swojej stylistyki, lecz przejmuje ich brzmienie. O ile łączący rockowe zagrywki z hip hopem protest song "Freedom" (wielki refren) z niewywołującym u mnie żadnych emocji Kendrickiem Lamarem czy mroczne PBR&B postaci "6 Inch" z topowym The Weeknd nie odbiegają od tego, w czym Beyoncé już się odnajdywała, tak szokiem jest "Don't Hurt Yourself". Przy tym utworze zapominam o poprzednich kompozycjach artystki. Przez swoje hałaśliwe, blues rockowe klimaty bardziej brzmi jak numer Jacka White'a (który zresztą za niego odpowiada i się w nim gościnnie pojawia) niż Knowles. Ale ta agresja i złość jest już jej. "Don't Hurt Yourself" jest jedną z najlepszych piosenek tego roku!
Nie tylko duet Beyoncé z Whitem potrafię męczyć cały dzień. Do grona moich faworytów szybko trafiło lekkie "Daddy Lessons", w którym wokalistka zręcznie łączy country z inspiracjami muzyką jazzową. Pozytywnie, ale bez wielkiej euforii, odbieram romansujące z jamajskim brzmieniem, mające tysiąc autorów (no dobra, o kilku się pomylić mogłam) "Hold Up" oraz korespondujące z nim, posiadające bogate instrumentarium "All Night". Znacznie gorzej oceniam singiel "Formation" - ciężkie, trapowe nagranie, będące siódmą wodą po "7/11" - który słusznie wypchnięty został na koniec "Lemonade". Nie należę także do zwolenników "Sorry". Jest to mało porywający, utrzymany w klimatach PBR&B utwór, który zdarza mi się pomijać, gdy sięgam po szósty album Amerykanki.
Ciężko mi uwierzyć w całą historię, która stoi za powstaniem tego wydawnictwa, dlatego najlepiej oceniać jest "Lemonade" przez pryzmat samej muzyki. Beyoncé nagrała właśnie najmniej "piosenkową" płytę w swojej karierze. O ile na poprzednim wydawnictwie potencjał, by zostać przebojem miało kilka piosenek ("Pretty Hurts" i "Drunk in Love"), tak tu na próżno szukać wpadających w ucho refrenów. Podoba mi się to, że wokalistka kontynuuje swoją przygodę z muzyką wykraczającą poza ramy Pop-R&B. Na "Lemonade" zachodzi zresztą najdalej w swojej karierze - opuszcza swoją strefę komfortu i próbuje gatunków, od których dotąd trzymała się z daleka. Zostawia swoje rywalki w tyle, a jedyną kobietą z gwiazdorskiego piedestału, z którą dziś może konkurować, jest ona sama. Po premierze "Lemonade" wiele osób pytało mnie, której płyty Knowles jestem zwolenniczką. Emocje opadły, piosenki zostały dokładniej przesłuchane, a moje serce wciąż mocniej bije dla "Beyoncé".
Artysta: Beyoncé
Tytuł: Lemonade
Wytwórnia: Columbia
Rok wydania: 2016
Gatunek: Pop, R&B, Soul, Funk
Czas trwania: 45:49
Ocena muzyki
Komentarze