The Offspring - Let The Bad Times Roll
- Kategoria: Rock
- Karol Otkała
W historii muzyki mieliśmy do czynienia z wieloma powrotami, na które czekali wszyscy lub przynajmniej większość fanów. I tak po osiemnastu latach, w prawie oryginalnym składzie, w bardzo udany sposób powrócił Black Sabbath. Tragiczna śmierć Layne'a Staleya oraz czternaście lat ciszy nie przeszkodziły Alice In Chains w nagraniu bardzo dobrego albumu z nowym wokalistą. Po trzynastu latach zakończyła się niekończąca się opowieść związana z nowym albumem Toola. W tym przypadku opinie były różne, ale "Fear Inoculum" przeszedł próbę czasu i broni się jako całość. Są też zespoły, które od wielu lat staczają się po równi pochyłej, a na ich powrót mało kto czeka. Co więcej, powroty te często są zupełnie niepotrzebne, czego najlepszym przykładem może być "Let The Bad Times Roll" The Offspring.
Amerykanie w latach dziewięćdziesiątych stali się jednym z filarów amerykańskiego punku, nagrywając między innymi "Smash". Pod koniec ubiegłego wieku zespół skierował się w stronę pop punku i osiągnął swój największy sukces komercyjny - "Americana", z którego pochodzą najbardziej rozpoznawalne (co nie znaczy, że najlepsze) utwory w dorobku grupy. Później było już tylko gorzej, czego najlepszym podsumowaniem był do bólu miałki i nijaki "Days Go By" z 2012 roku. Czy zatem po dziewięciu latach przerwy ktoś jeszcze potrzebuje The Offspring i niecierpliwie czeka na nowy materiał? Na pewno nie ja. Dwie albumowe zapowiedzi wyłączyłem po kilkunastu sekundach, całkowicie zażenowany. O trzeciej, która ukazała się sześć lat temu, dawno zdążyłem zapomnieć. Niestety, prognozy idealnie pokryły się z efektem końcowym.
Nowy album przynosi 12 utworów i lekko ponad 33 minuty muzyki. Tutaj pojawiają się dwie pierwsze lampki ostrzegawcze. Pierwszą z nich jest zamykający krążek "Lullaby", który jest absolutnie zbędnym zapychaczem, nic nie wnoszącym na krążek. Ale jeśli ten utwór nazwiemy zapychaczem, to co powiedzieć o "In The Hall Of The Mountain King"? Jest to gitarowa aranżacja dzieła Edvarda Griega, która kontekstowo pasuje do reszty albumu w porównywalnym stopniu, co dubstepowa wstawka na którymś z albumów Behemotha. Odtrącając te dwa kawałki, pozostaje nam dziesięć utworów trwających łącznie pół godziny. W tym czasie zespół zespół zdąży wielokrotnie, w negatywny sposób, zaskoczyć słuchacza. Już na samym starcie, w "This Is Not Utopia", szok może wywołać Dexter Holland, który brzmi jak ktoś wypalony i zmęczony życiem. A szkoda, bo muzycznie utwór ten broni się całkiem nieźle. Zupełnie inna sytuacja ma miejsce w przypadku utworu tytułowego, który "leży" już na każdej płaszczyźnie i jest przedstawicielem najgorszej odsłony pop punku. Podobnie jest w przypadku "We Never Have Sex Anymore", który zaczyna się dęciakami wyrwanymi z klimatów gangsterskich.
Oba te utwory zapowiadały album, oba również doskonale obrazują muzyczną formę The Offspring po trzydziestu siedmiu latach działalności. Trudno znaleźć na "Let The Bad Times Roll" elementy formy sprzed lat. Oczywiście zdarzają się tu lepsze momenty, ale jest ich mało i giną one w natłoku wpadek. Do tych z pewnością należy dorzucić "Gone Away", gdzie zespół w średnio udany sposób coveruje sam siebie. Tak naprawdę jedynym momentem wzbudzającym pozytywne skojarzenia z dawnych lat jest "Hassan Chop", który brzmi jak wygrzebany z szuflady utwór nagrany przed 1998 rokiem. Mamy tu dynamikę, ciężar, punkową zadziorność i chórki oraz przede wszystkim Dextera brzmiącego tak dobrze, jak na "Smash". Jest to jednak zdecydowanie za mało aby "Let The Bad Times Roll" uznać za album chociaż średnio udany. To niestety dalszy zjazd zespołu po równi pochyłej i dowód na to, że nie zawsze powroty są potrzebne. Ten jest zupełnie zbędny i daje wyraźny sygnał, że najwyższa pora zejść ze sceny i nie rozmieniać się na drobne.
Artysta: The Offspring
Tytuł: Let The Bad Times Roll
Wytwórnia: Concord
Rok wydania: 2021
Gatunek: Pop Punk
Czas trwania: 33:21
Ocena muzyki
Komentarze