Megadeth - Dystopia
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Ostatnio zastanawiałem się, która opcja jest gorsza - bardzo długie milczenie, jak to robi Metallica, czy może systematyczne zasypywanie słuchaczy nowymi albumami, jak to robi Megadeth. Długi przestój może być zabójczy dla zespołu, od którego część fanów w końcu się odwróci. Dodatkowo wieloletnie milczenie nie jest gwarancją wysokiego poziomu materiału, gdy ten się w końcu ukaże. Z drugiej strony wielką sztuką jest systematyczne nagrywanie nowych albumów przy zachowaniu wysokiego ich poziomu. Ekipa Megadeth jest tego świetnym przykładem. Jednak z dwojga złego wybieram opcję częstszych premier zamiast krępującej ciszy. Dlaczego?
Z prostej przyczyny - nawet na oczywistych potknięciach bez problemu można znaleźć pozytywne aspekty. I tak "Super Collider", na którym wszyscy wieszali psy, przyniósł nam kilka naprawdę dobrych utworów. Przy założeniu, że nie patrzymy w "megadethową" przeszłość, tylko opieramy się na tym, co jest tu i teraz, album jeszcze bardziej zyskiwał chociaż i tak pewnego poziomu nie przekraczał. W przypadku "Dystopii" nie musimy za dużo myśleć czy kombinować, bo najnowsze dziecko Megadeth to produkt bardzo udany i solidny. I to tak bardzo, że wraz z "Endgame" i "The System Has Failed" okupuje podium najlepszych albumów grupy wydanych w XXI wieku.
"Dystopia" jest strasznie zachowawcza ale w tym wypadku nie jest to żadną wadą. Mustaine wraz z ekipą, która zmienia się jak pogoda latem w Tatrach, wziął tu to co najlepsze w jego zespole i w udany sposób to powielił. Brakuje tu eksperymentów i złagodzenia brzmienia, z którym spotkać mogliśmy się na "Super Collider". Mamy za to do czynienia z typowym megadethowym thrashem, do którego zespół przyzwyczaił nas na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat (mniej więcej od czasów "The World Needs A Hero").
Pierwsze, co rzuca się w uszy po włączeniu "Dystopii", to ciężar. Tak potężnie było ostatnio na "Endgame" i pierwsze skojarzenia kierują się właśnie w stronę tego albumu. Druga sprawa to bardzo duża przebojowość. Na otwarciu albumu otrzymujemy trzy utwory, które zespół udostępnił przed premierą - "The Threat Is Real", tytułowy oraz "Fatal Illusion". Każdy z nich to typowy zespołowy pocisk. "The Threat Is Real" dynamicznie galopuje, "Dystopia" jest bardzo zgrabnym połączeniem odsłony thrashowej z czasami "Countdown To Extinction" i "Youthanasii", natomiast "Fatal Illusion" budzi luźne skojarzenia z "Rust In Peace". Zatem jest bardzo dobrze a przecież to dopiero początek!
Z butów wyrywa słuchacza potężny "Lying In State", który bez problemu mógłby być kolejnym utworem promującym album. Rolę tę mogłyby również pełnić "Death From Within" lub "Bullet To The Brain" - oba zagrane na ciężko i na podwyższonych obrotach. Oczywiste skojarzenia z pewnym utworem z "Endgame" (zgadnijcie którym) przywołuje "Poisonous Shadows". Nutkę różnorodności wprowadza "Conquer Or Die". Wstydu nie przynosi "Foreign Policy" - cover zespołu Fear, chociaż w tym wypadku można zastanowić się nad sensem jego obecności na krążku.
Niestety na "Dystopii" nie udało się uniknąć mielizn. Już przy pierwszym przesłuchaniu czuć, że czegoś brakuje "Post American World" i utwór na tle innych wypada przeciętnie. I w zasadzie jest to jeden z niewielu minusów najnowszego dziecka ekipy Mustaine’a. "Dystopia" to album bardzo solidny i zdecydowanie lepszy od poprzednika, chociaż trzeba przyznać, że jest to materiał wtórny. Wszystko to już kiedyś słyszeliśmy i to w różnych wariantach. Ale nadal sprawia to dość dużą frajdę, zatem po co szukać dziury w całym?
Tegoroczny Megadeth to zespół w najlepszej formie od co najmniej siedmiu lat a "Dystopia" to na chwilę obecną chyba szczyt możliwości twórczych muzyków. Jestem ciekawy czy album przejdzie próbę czasu i za 5-10 lat będziemy do niego wracać tak chętnie, jak chociażby do "Endgame"? Bo o włączeniu go do "megadethowego kanonu" nie ma raczej co myśleć. Ale niech "Dystopia" cieszy nasze uszy jak najdłużej.
Artysta: Megadeth
Tytuł: Dystopia
Wytwórnia: Universal
Rok wydania: 2016
Gatunek: Thrash Metal
Czas trwania: 46:51
Ocena muzyki
-
Stefan
Bardzo dobry album. Przede wszystkim różnorodny. Muzycznie i kompozycyjnie bardzo przekonuje. Produkcja super. To, że są jakieś zapożyczenia, wtórności, cover... Nie ma znaczenia. Nawet wokal Dave'a bardzo pasuje. Więcej takich płyt. Noga sama tupa. Gitarowo nawet mi bardziej odpowiada niż na "Rust In Peace" i "Endgame". Miód na uszy. Czekam na jeszcze lepszego następcę.
0 Lubię
Komentarze (1)