Rezerwat - 40
- Kategoria: Rock
- Ludwik Jasiński
Jeśli historię Rezerwatu mielibyśmy osądzać z perspektywy samej ilości wydanych krążków, to z pewnością można by dojść do wniosku, że była bardzo krótka. Ot, tylko dwa albumy nagrane w latach osiemdziesiątych, a potem "jakiś tam odrzut po latach", z 2016 roku. Jakże byłoby to krzywdzące spojrzenie, albowiem dzieje tego new wave'owego zespołu są zdecydowanie bardziej burzliwe. Jednym z wielu problemów, które dotykały łódzkiej formacji, były ciągłe rozpady i reaktywacje. Kapela reaktywowała się bowiem w ciągu ostatnich czterech dekad aż sześciokrotnie! Najnowszym składem kieruje gitarzysta Wiktor Daraszkiewicz i to właśnie pod jego przewodnictwem, w czterdziestą rocznicę swego powstania, w 2022 roku, zespół nagrał oficjalnie czwarty album w dyskografii. Opisywany tutaj "40" jest swoistą hybrydą pomiędzy kompilacją największych hitów a prezentacją nowego składu w akcji. Czy starzy rockowi wyjadacze mają jeszcze coś do powiedzenia i to po tylu zmianach personalnych? Czy nagranie nowych wersji nieśmiertelnych utworów ma w ogóle sens?
Każdy miłośnik polskiej sceny rockowej lat osiemdziesiątych z pewnością pamięta Rezerwat. Zespół, który z początku nosił nazwę Kleszcz, przyniósł nam tak niezapomniane piosenki jak "Zaopiekuj się mną", "Modlitwa o więź", "Paryż miasto wymarzone", czy "Obserwator". Swego czasu odniósł również sukcesy międzynarodowe, występując nie tylko u boku giganta brytyjskiej sceny new romantic, Classix Nouveaux, ale również dając koncerty między innymi w Niemczech, Holandii, Francji i Czechosłowacji. Mimo to nie obyło się bez wspomnianych zmian w składzie i kłótni o prawa autorskie. W pewnym momencie funkcjonowały nawet dwa zespoły pod nazwą Rezerwat i z powodu niedogadania się muzyków sprawa trafiła do sądu. Kiedy poszczególni członkowie oryginalnego line-upu odchodzili, czy to na chwilę, czy na stałe, powstawały nowe, mniej lub bardziej znane projekty - Omen, Czerwony Kapturek, KG Band czy chyba najpopularniejszy z nich, Proletaryat. Podczas wielu z tych nie do końca udanych reaktywacji Rezerwatu powstały nagrania, które niestety nie ujrzały światła dziennego. Fani musieli obejść się smakiem.
Aż do 2016 roku, kiedy (prowadzący swoją wersję Rezerwatu od 2001 roku) wokalista Andrzej Adamiak, będący oryginalnym głosem zespołu, nagrał nowy krążek "Dotykaj". Wydany przez Polskie Radio album z jednej strony przyjemnie zaskoczył fanów zespołu czekających na nowy materiał, z drugiej nie odniósł spodziewanego sukcesu. Być może chodziło o zbyt nijaką realizację, pasującą raczej do albumów popowych, a może o to, że nowe kompozycje były zaledwie takie sobie. Nie pomógł nawet powrót niektórych muzyków z oryginalnego Rezerwatu czy fakt, że wokal Adamiaka brzmiał wręcz identycznie jak 30 lat wcześniej. Spośród dwunastu zawartych na "Dotykaj" utworów najciekawsze były może ze trzy, z czego jeden był nietypową wersją "Zaopiekuj się mną", w której Adamiak wykonuje wszystkie partie instrumentalne własnym głosem. Rezerwat w swojej piątej odsłonie działał do kwietnia 2020 roku, kiedy Andrzej Adamiak zmarł w skutek komplikacji po zapaleniu wyrostka robaczkowego. Niedługo później Wiktor Daraszkiewicz zapowiedział kolejną, szóstą już reaktywację. Po kilku komplikacjach udało mu się ustabilizować skład Rezerwatu na tyle, aby nagrać nową płytę.
No właśnie, ale czy aby na pewno "nową"? Wszakże "40" to nic innego jak składanka starych przebojów, z tą różnicą, że zostały one wykonane od nowa w obecnym składzie łodzian. I zanim ktokolwiek oskarży Daraszkiewicza o pójście na łatwiznę, spieszę donieść, że taki właśnie był zamysł. Zespół w obecnej formie ma zachować w jak najmniej zmienionej formie brzmienie znane z pierwszych dwóch albumów z lat świetności kapeli. A że akurat przy okazji "stuknęła" czterdziestka, to warto było to uczcić, nagrywając taki odświeżony "The Best Of". Czy się to udało?
Nowe wersje są rzeczywiście bardzo wierne oryginałom pod kątem struktury, jednakże nie zostały odtworzone 1:1. Przede wszystkim utwory straciły swój charakterystyczny sznyt lat osiemdziesiątych na rzecz nieco surowszego, bardziej neutralnego brzmienia współczesnego zespołu rockowego. Keyboardy oczywiście nadal są obecne, jednakże nie są tak nachalne, a same aranżacje nie brzmią już jak początki Republiki czy Lady Pank, a raczej jak zespół Tadeusza Nalepy z lat dziewięćdziesiątych, czy chwilami nawet... Pink Floyd (znakomite intro do "Zaopiekuj się mną"). Czy to lepiej? To zależy, czego oczekujemy. Tak "oczyszczone" z typowej dla tamtej dekady produkcji piosenki zyskały zupełnie nowy wymiar. Słychać to zwłaszcza w utworach, w których zespół gra w inny sposób poszczególne partie, lub wręcz zmienia tempo całego kawałka. To doświadczenie trochę przypomina oglądanie koncertu, podczas którego kapela postanawia zagrać swoje numery inaczej - a to szybciej, a to wolniej, a to akustycznie, a to w zupełnie innej wersji.
Oczywiście znacznie różni się również wokal. Obecnie w Rezerwacie wokalu użycza Zbigniew Bieniak, znany przede wszystkim ze współpracy z Closterkeller czy Oddziałem Zamkniętym. Próbuje on nieco odtworzyć charakterystyczną, teatralną manierę wokalizy Adamiaka, a z drugiej robi to po swojemu. Niestety nie wszystko w tym wykonaniu mi pasuje. Słychać, że Bieniak ma nieco ograniczone możliwości wokalne i nie potrafi wyciągać głosu tak, jak robił to Adamiak, przez co często ucina swoją partię pod koniec zdania, zamiast nieco ją pociągnąć. Jego wokal jest również nieco mniej melodyjny, a znacznie bardziej recytatorski, z lekkim załamaniem pod koniec frazowania i chrypką. Absolutnie nie oznacza to, że jest beznadziejnie i nie da się tego słuchać. Co to, to nie. Trzeba się jednak przestawić, że to nie będzie dokładnie to samo przeżycie, co lata temu. Kiedy jednak już przywykniemy, to przestaje to aż tak przeszkadzać, a nawet zaczynamy zauważać, że to załamanie i chrypka mniej lub bardziej pasują do zebranego tu materiału.
Tym bardziej, że realizacja całej reszty jest absolutnie pierwszorzędna. Muszę przyznać, że kiedy ujrzałem na labelu winylowego wydania "40" napis "Audiophile quality", uśmiechnąłem się drwiąco pod nosem. Oryginalne wersje tych piosenek z audiofilską jakością miały tak naprawdę niewiele wspólnego, dlatego nie oczekiwałem cudów. Zresztą chyba nikt w muzyce Rezerwatu nie doszukuje się takich doznań. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że album nie tylko brzmi wspaniale, ale również został wydany w sposób znacznie wykraczający poza moje oczekiwania. Do recenzji otrzymałem aż dwa fizyczne wydania wypuszczone przez Ministerstwo Dźwięku - winylowe i kompaktowe. Oprócz nich album dostępny jest wyłącznie na YouTube, nie został opublikowany na żadnym z serwisów streamingowych. Okładka to biała panorama miasta na czarnym tle, czyli nawiązanie do debiutu zespołu, na którym widniała niebieska panorama lasu na białym tle. Daje to do myślenia, ponieważ sugeruje, że w ciągu tych czterdziestu lat w miejscu owego lasu powstało miasto.
Płyta analogowa to limitowane do 600 sztuk, indywidualnie numerowane tłoczenie na całkowicie przezroczystym krążku o wadze 180 gramów, wykonanym w technologii DMM. Wygląda to świetnie i wcale nie wpływa negatywnie na brzmienie. Czasy, kiedy kolorowe płyty winylowe brzmiały gorzej niż klasycznie czarne, już dawno minęły. W środku matowej, rozkładanej okładki znajdziemy notki od wydawcy i zespołu, a także rozkładaną wkładkę ze zdjęciami i krótkim podsumowaniem historii kapeli, oraz autografy obecnego składu Rezerwatu. W moim egzemplarzu podpisy zostały złożone wewnątrz rozkładanej okładki, jednak kopie nieprzeznaczone dla recenzentów podpisywane są na kopercie wewnętrznej, a do tego dołączane są przypinki, smycze i naklejki z logo zespołu jako bonus. Płyta CD została umieszczona w bardzo ładnym opakowaniu typu jewelcase z zaoblonymi rogami i zatrzaskiem. Nie dość, że przyjemnie trzyma się je w dłoni, to jeszcze nie otworzy nam się samo. Wydanie kompaktowe nie jest limitowane, ale nie jest również sygnowane przez zespół. Kolejnym pominięciem jest brak jakiejkolwiek wkładki czy książeczki. Wielka szkoda, bo wydaje mi się, że dodanie czterech stron do papierowej okładki nie podniosłoby ceny znacząco.
Na szczęście sam srebrny krążek również brzmi znakomicie. Oczywiście mamy tutaj bardzo charakterystyczny pojedynek, w którym kompakt jest ostrzejszy i bardziej wycyzelowany, a winyl dodaje głębi, wielowarstwowości, szerokiej sceny i organiczności. Co kto lubi. Nikt jednak stratny nie będzie, ponieważ oba wydania brzmią w swojej domenie po mistrzowsku. Jak wspomniałem, albumu "40" próżno szukać na serwisach streamingowych, więc jeśli jesteśmy fanami słuchania z plików, to musimy zadowolić się wstawkami na oficjalnym kanale YouTube DNA Audio. Jak wiadomo, google'owski serwis specjalizuje się w materiałach wideo, natomiast ścieżka audio jest zwykle mocno skompresowana i pozostawia wiele do życzenia. Tak jest i tym razem. Jeśli mamy taką możliwość, to lepiej zaopatrzyć się w wydanie fizyczne.
"40" Rezerwatu to bardzo fajny krążek. Z jednej strony pozwala przypomnieć sobie stare, dobre czasy i przeżyć jeszcze raz młodzieńcze fascynacje, z drugiej jest niczym pójście na koncert nowego składu zespołu do dobrze nagłośnionego klubu. Wydanie winylowe wymiata (trzy razy "W"), a kompaktowe również nie pozostaje mu dłużne w warstwie realizatorskiej. Gdyby wszystkie płyty rockowe były tak nagrywane, to pewnie więcej osób korzystałoby z nich nie tylko na szalonych prywatkach, ale i podczas poważnych odsłuchów w domowym zaciszu. Przy nowych wersjach "Modlitwy o więź" czy "Zaopiekuj się mną" można naprawdę wpaść w zadumę, a szybkie utwory skłaniają do refleksji swoimi prowokacyjnymi tekstami i wprawiają w buntowniczy, wręcz punkowy nastrój. "40" to po prostu dobra zabawa, opakowana w pierwszorzędną realizację dźwięku. Absolutny mus dla fanów i - przynajmniej w moich oczach - znacznie ciekawsza propozycja niż "Dotykaj".
Artysta: Rezerwat
Tytuł: 40
Wytwórnia: Ministerstwo Dźwięku/DNA Audio
Rok wydania: 2022
Gatunek: New Wave, Punk Rock
Czas trwania: 40:07
Ocena muzyki
Ocena wydania
Nagroda
-
Piotr
Mnie Rezerwat kojarzy się tylko i wyłącznie z jednym przepięknym nagraniem "Zaopiekuj się mną". Przyznaję, że nie wgłębiałem się dalej w ich twórczość. Z ciekawości posłuchałem tego wydania na TIDAL-u i teraz rozumiem dlaczego nie porwali mnie swoim graniem. Do tego strasznie zepsuli świetne "Zaopiekuj się mną", robiąc z tego niezrozumiały dla mnie bełkot.
0 Lubię -
Piotr
Sprostowanie do mojego pierwszego komentarza. Faktycznie nie ma tego wydania na TIDAL-u, jest album "Dotykaj", do którego był mój komentarz.
0 Lubię
Komentarze (2)