Jean Michel Jarre - Oxygene 3
- Kategoria: Elektronika
- Karol Otkała
40 lat po premierze pierwszej części i prawie 20 po drugiej, Jean Michel Jarre wydaje domknięcie trylogii "Oxygene". Czy to chęć uczczenia jubileuszu czy zwyczajny skok na kasę fanów? Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat francuski artysta sukcesywnie obniżał loty, czego najlepszym przykładem mogą być chociażby dwa ostatnie albumy. Duet "Electronica" w znaczny sposób odbiega od twórczości, do której przez lata przyzwyczaił nas Jean Michel Jarre. O ile w przypadku tej kwestii nie można mieć do niego specjalnych pretensji (bo należy drążyć, poszukiwać i rozwijać się, a nie stać w miejscu), tak zarzuty dotyczące jakości nagranego materiału są jak najbardziej słuszne. Obie części "Elektroniki" są co najwyżej przeciętne. Wydanie "Oxygene 3" mogło być idealnym przełamaniem złej passy albo gwoździem do muzycznej trumny. Niepokój mogła budzić cała otoczka związana z premierą nowego wydawnictwa oraz czasem jaki minął od premiery dwóch ostatnich albumów. "Oxygene 3" po części został wydany cichaczem. Przed premierą, informacji o krążku nie było zbyt wiele i pojawiły się one stosunkowo niedawno. Artysta uraczył nas jednym singlem oraz ujawnieniem okładki albumu. Ta w jawny sposób nawiązuje do dzieła sprzed czterdziestu lat, chociaż Ziemi przez ten czas jakby ubyło. Taki, a nie inny dobór można było uznać za dobry prognostyk, zatem apetyt rósł.
Niewielkim pstryczkiem w nos mógł być singlowy "Oxygene Pt. 17", który nie wywołał "efektu wow". Ale czy ktokolwiek go oczekiwał? Ta część przywołuje klubowe, obciachowe klimaty, ale ma jeden podstawowy plus - cholernie szybko wpada w ucho. I po kilku przesłuchaniach zaczyna budzić pozytywne odczucia. Sęk w tym, że w żaden sposób nie reprezentuje tego, co czeka nas w pozostałych częściach albumu. I bardzo dobrze! Reszta z zakresu 14-20 prezentuje klimaty zdecydowanie mniej medialne, za to zdecydowanie bardziej posępne i ponure. Od pierwszych dźwięków "Oxygene Pt. 14" czujemy się jak w domu - stary Jean Michel Jarre wrócił! I zafundował nam podróż przez lata swojej świetności.
W ostatniej części trylogii bez problemu odnajdziemy nawiązania do dwóch wcześniejszych ale też chociażby "Equinox" a nawet momentami "Rendez-Vous". Mimo takiego pomieszania album jako całość trzyma się kupy. Jego słuchanie sprawia przyjemność i wywołuje falę wspomnień związanych z przygodą sprzed lat. W zasadzie jedynym zarzutem jaki można mieć w stosunku do nowego wydawnictwa jest jego wtórność. Z taką opinią spotkałem się w jednym z tekstów w sieci. Po części jest to prawda, ale w takim razie czego oczekiwał autor tamtej wypowiedzi? Dla mnie powrót "do korzeni" jest krokiem zdecydowanie lepszym, niż na przykład stworzenie trzeciej części "Elektroniki".
Mnie na "Oxygene 3" brakuje kilku charakterystycznych motywów, dzięki którym album byłby rozpoznawalny przez większość ludzi. Bo przecież fragmenty "Oxygene 4" zna chyba każdy? Tutaj tego w zasadzie nie ma, ale w zamian otrzymaliśmy album niesamowicie równy. I chyba najlepszy od czasu drugiej części trylogii ("Metamorphoses" też jest bardzo dobry, ale jednak sygnalizował zmianę stylu), a na pewno najbardziej jarre'owski od 1997 roku. W realiach giełdowych nazwałbym "Oxygene 3" gwałtownym odbiciem po latach kryzysu. Ciekawe czy to tylko krótki wybryk, czy oznaka hossy na papierze? Jedno jest pewne - "Oxygene 3" to świetny prezent dla fanów Jarre'a z okazji 40-lecia premiery jego najbardziej rozpoznawalnego dzieła. Polecam!
Artysta: Jean Michel Jarre
Tytuł: Oxygene 3
Wytwórnia: Columbia Records
Rok wydania: 2016
Gatunek: Elektronika
Czas trwania: 39:49
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze