Blindead - Ascension
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Po pierwszym przesłuchaniu "Absence" byłem w dużym szoku i jednocześnie bardzo mocno pragnąłem, aby ekipa Blindead nagrała jeszcze album w klimacie "Affliction XXIX II MXMVI". Po końcowych dźwiękach "Ascension" odczucia miałem podobne, ale zdecydowanie słabsze. Szok oczywiście był, ale tym razem rozłożony na raty. Pierwsza jego fala nadeszła, gdy w marcu zeszłego roku Patryk Zwoliński opuścił zespół. Drugie uderzenie nastąpiło w momencie opublikowania zapowiedzi nowego albumu - utworu "Hearts". Jego początek w żaden sposób nie przypominał dotychczasowej twórczości Blindead i ze swoim plemienno-rytualnym początkiem bardziej pasował do Minsk, niż zespołu z Gdyni. W czasie przesłuchania szok wystąpił po raz trzeci i dotyczył wokalu. Piotr Pieza nie jest Patrykiem Zwolińskim i w żaden sposób nie próbuje nim być. Ma swój styl i moim zdaniem idealnie wkomponował się nim w nową twórczość grupy.
Od opublikowania "Hearts" minęło już ładnych parę tygodni ale klimat, który porwał za pierwszym razem trzyma do dziś. Trudno uwolnić się od tej hipnotycznej atmosfery i przejść do dalszej części albumu ("Hearts" otwiera "Ascension"). Kolejne dwa utwory - "Hunt" i "Horns" - to dowód na to, że zespół nie zapomniał o swoich korzeniach i nadal potrafi zagrać ciężko. Mamy tu również obszerny pokaz umiejętności wokalnych Piezy oraz połączenie skrajnych emocji przechodzących od delikatności i subtelności w brutalne uderzenie i niesamowite napięcie. Chwilę na złapanie oddechu przynosi "Wastelands", którego początek mógłby zostać wciągnięty do repertuaru Pink Floyd. Utwór przynosi ukojenie i ukazuje spokojną odsłonę Blindead, tak samo genialną, jak ta mocniejsza. Do cięższego grania wracamy w "Pale", ale i tu przez większość czasu unosi się melancholijny klimat.
Intrygującym zjawiskiem jest "Fall", który brzmi jakby maczał w nim palce sam Michael Gira z ekipą Swans. Jak łatwo się domyślić, słuchając "Fall" nurkujemy w najgłębsze zakamarki obłąkanej ludzkiej (nie)świadomości. Na tle poprzednika nadzwyczaj normalnie brzmi "Gone", który wraz z "Wastelands" stanowi najdelikatniejsze momenty "Ascension". W głowie na długo pozostaje przejmujący głos Piezy. Drugi utwór, który ujrzał światło dzienne przed premierą - "Ascend" - to rzecz momentami najbardziej zbliżona do poprzedniego albumu. Porównanie psują ciężkie fragmenty - tak mocno na "Absence" zespół z Gdyni nie grał. Album zamyka "Hope", który ze swoją atmosferą idealnie pasowałby do albumu "Otta" Sólstafira i islandzkich, zamglonych, mokrych krajobrazów. Utwór ucina się "po chamsku" pozostawiając słuchacza gdzieś pomiędzy światem realnym a tym niespełna 50-minutowym, zbudowanym przez muzyków Blindead.
Na początku tego tekstu wspomniałem o tym, że po przesłuchaniu "Absence" bardzo pragnąłem kolejnego "Affliction XXIX II MXMVI". "Ascension" z pewnością nim nie jest. Tak jak "Affliction XXIX II MXMVI" nie był kolejnym "Autoscopia/Murder In Phazes" a ten następnym "Devouring Weakness". W żadnym wypadku nie jest to wada, ale raczej olbrzymia zaleta. Każdy kolejny album Blindead to dzieło inne, ale równie wyjątkowe i niepowtarzalne. Zatem w przypadku kolejnego albumu będziemy mogli spodziewać się niespodziewanego. Dzieło Gdynian porywa od pierwszych do ostatnich dźwięków, wciąga i uzależnia. Moim zdaniem jest to murowany kandydat do czołówki zestawienia najlepszych polskich albumów 2016 roku. "Ascension" to ekstraklasa światowa i dowód na to, że w wyeksploatowanym gatunku zwanym post metalem można jeszcze wiele powiedzieć i nieźle namieszać. Trzeba posłuchać!
Artysta: Blindead
Tytuł: Ascension
Wytwórnia: Mystic
Rok wydania: 2016
Gatunek: Post Metal
Czas trwania: 49:36
Ocena muzyki
Ocena wydania
Nagroda
Komentarze