Alameda 4 - Czarna woda
- Kategoria: Rock
- Paweł Pałasz
Bydgoski projekt Alameda Organisation występował już w różnych konfiguracjach - jako trio, kwintet i duet (za każdym razem odpowiednio modyfikując nazwę). "Czarna woda", czwarty album kolektywu, nagrany został w kwartecie. Podstawą składu są, jak zwykle, Jakub Ziołek i Mikołaj Zieliński. W najnowszym wcieleniu dołączył do nich perkusista Tomasz Popowski, znany już z Alamedy 3, a także zupełnie nowy muzyk - gitarzysta Krzysztof Kaliski (początkowo w projekt zaangażowany był jednak Raphael Rogiński, który musiał zrezygnować z powodu innych zobowiązań). W nagraniach wzięło udział także kilkoro gości, w tym Łukasz Jędrzejczak ze składu Alamedy 5. Dotychczasowe albumy Alamedy różnią się nie tylko składem i numerkami w nazwie, ale także pod względem stylistycznym. Debiutancki "Późne królestwo" z 2013 roku, nagrany w trio, to mieszanka noise'u, psychodelii i shoegaze'u, z momentami o nieco folkowym charakterze. Później przyszła pora na bardziej elektroniczny "Duch tornada" (2015), nagrany jako Alameda 5. A w zeszłym roku ukazał się akustyczny, inspirowany starożytną muzyką grecką i amerykańskim prymitywizmem "The Luminous Guitar Craft", sygnowany nazwą Alameda Duo.
"Czarna woda" to niejako powrót do korzeni, do stylistyki z okresu "Późnego królestwa". Różnicę słychać przede wszystkim w brzmieniu, które jest bardziej czyste - muzycy do minimum ograniczyli efekty modyfikujące i zniekształcające dźwięk gitar. Dzięki temu bardziej wyraziste stały się melodie, mające w sobie wiele z Alamedy w wersji Duo. Choć w przeciwieństwie do tamtego wcielenia, kwartet gra bardziej dynamiczną muzykę, w której nie brak też bardziej agresywnych momentów (przede wszystkim w postaci hardcore'owych partii wokalnych, występujące w śladowych ilościach w "Txtan" i utworze tytułowym), choć przeważają wolne tempa i budowanie nastroju za pomocą drone'owo powtarzanych motywów.
Pierwsze trzy nagrania, choć niewątpliwie udane, są w sumie dość zachowawcze. Najciekawsze rzeczy zaczynają się dziać od czwartego na trackliście "Hezum", zdradzającego silne wpływy orientalne (zarówno arabskie, jak i hindustańskie) i stopniowo nabierającego na wściekłości, choć w końcówce nagle się wyciszającego. Jeszcze ciekawiej wypada trzynastominutowy "Air Hitam" z bardzo ładnymi fragmentami z subtelnym śpiewem i ciekawymi improwizacjami w momentach instrumentalnych (pierwszą bardziej psychodeliczną, drugą lekko zahaczającą o jazz, zabarwioną elektronicznie, a w pewnym momencie nabierającą prawie metalowego ciężaru). Ciekawych momentów nie brakuje też w finałowym, 17-minutowym kolosie "Qustar", jednak utwór wydaje się nieco przeładowany różnymi pomysłami, które nie tworzą spójnej całości. Czego tu nie ma - są fragmenty akustyczne, ambientowa elektronika, niemal blackmetalowe motywy, odrobinka muzyki konkretnej, melodyjny śpiew, hardcore'owy wrzask... Zbyt wiele tego na jeden, nawet tak długi utwór.
Na "Czarnej wodzie" słychać doświadczenie zebrane w poprzednich wersjach projektu, w rezultacie czego Alameda 4 jest najbardziej dojrzałym z dotychczasowych wcieleń. Choć mam wrażenie, że muzycy jeszcze nie pokazali, na co naprawdę ich stać. Na razie w planach jest kolejne długogrające wydawnictwo składu pięcioosobowego, poprzedzone wydaną na początku maja EP-ką "CDTE", zapowiadającą jeszcze bardziej elektroniczne brzmienie.
Artysta: Alameda 4
Tytuł: Czarna woda
Wytwórnia: Instant Classic
Rok wydania: 2018
Gatunek: Noise Rock, Rock Psychodeliczny
Czas trwania: 58:49
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze