Haken - Vector
- Kategoria: Metal
- Paweł Kłodnicki
"Metal progresywny", to jedna z bardziej kuriozalnych nazw związanych z muzyką, jakie dane mi było słyszeć. Opisuje bowiem coś, co tak naprawdę nie istnieje, o ile trzyma się prawdziwego znaczenia progresywności, które, niestety, mocno się już zatarło. Dzisiaj na miano "progresywnej" może sobie zasłużyć każda grupa grająca długie, pełne patosu utwory, pisząca epickie teksty na kilka stron maszynopisu i nieustannie prezentująca swoje techniczne umiejętności, ładnie zwane wirtuozerią. I choć każdy z tych elementów jest bezpośrednio związany z prawdziwym rockiem progresywnym, to żaden z nich nie jest w nim obowiązkowy ani nie jest jego wyznacznikiem. Jest nim natomiast poszerzanie granic muzyki rockowej i wzbogacanie jej o zupełnie nowe rozwiązania. O heavy metalu można powiedzieć wiele rzeczy, ale doszukiwanie się w nim realnej progresywności to zadanie z góry skazane na porażkę. Nie istnieje zespół metalowy, który wprowadziłby do muzyki (nie tylko) rockowej cokolwiek nowego, czego nie wymyślono już wcześniej. Jedyne dwa wyjątki, jakie można rozważyć, to Iron Maiden i wczesna Metallica, które, czerpiąc co nieco z prog rocka i muzyki poważnej, faktycznie były na dobrej drodze do stworzenia czegoś, co pokazałoby zupełnie nową jakość. Gdy jednak za progresywne uznaje się grupy takie, jak Haken, pozostaje się tylko zaśmiać i jednocześnie zasmucić nad tym, jak bardzo można wypaczyć określenie wymyślone dla nazwania twórczości takich zespołów, jak King Crimson, Pink Floyd, Van Der Graff Generator czy Gentle Giant. Mniej więcej taka reakcja sprowokowała mnie do napisania tej recenzji.
Oczywiście, nie mogłem wydać żadnego osądu bez sprawdzenia twórczości grupy w poszukiwaniu rzekomej progresywności. Jej wcześniejsze albumy poznałem tylko pobieżnie (trudno przebrnąć przez nie bez bólu uszu), natomiast osłuchałem się nieco dokładniej z jej najnowszym dziełem, "Vector". To bardzo dobry obszar badawczy, nie tylko ze względu na racjonalną długość 45 minut (co ciekawe i dla mnie przedziwne, niejeden recenzent wskazywał to jako wadę, dodając, że zespół powinien wrócić do nagrywania godzinnych, przeładowanych dźwiękami kolosów, jak robił to wcześniej), ale także dlatego, że wspomniane słowo pojawia się w jego kontekście wielokrotnie - tak w opisach, jak i recenzjach.
Co my tu mamy? Pretensjonalne intro "Clear" (czym byłby dzisiaj album muzyczny bez absolutnie niezbędnej, tak wiele wnoszącej do całości miniaturki?), próbujące zaintrygować dźwiękami organów i orkiestracji, klasyczny techniczny riffowiec "The Good Doctor" (z naprawdę okropnym riffem) czy przydługi "Puzzle Box", w którym muzycy przez siedem minut grają w kółko to samo. Ten ostatni dodatkowo może się "pochwalić" niepasującą do niczego trip-hopową wstawką, dodaną tam chyba przez jakiegoś złośliwego pracownika studia nagraniowego. A te trzy utwory to i tak pikuś przy prawdziwym kuriozum w postaci ponad 12-minutowego "Veil" - prostego, metalowego kawałka, rozciągniętego do irracjonalnej długości za sprawą niewynikających z niczego solówek. Muzycy po prostu tworzą kolejne dźwięki, nawet nie słuchając siebie nawzajem (co słychać po banalnej grze sekcji rytmicznej), przy czym wszystko musi być przesiąknięte patosem godnym występu operowego. Ta kompozycja brzmi jak kalka stylu Dream Theater, który sam w sobie jest już kalką metalu i wpływów progresywy.
Nie wiem jakim cudem można doszukać się śladów progresywności w czymś takim, ale niektórym faktycznie się udaje. Pozostaje mieć nadzieję, że przynajmniej sami muzycy w swoim mniemaniu nie nagrywali kawałka progresywnego, choć słysząc, z jaką powagą i nadęciem to grają, można mieć co do tego wątpliwości. Dalej mamy już stały i przewidywalny repertuar - pretensjonalny "Nil by Mouth", przepełniony dźwiękami gitar i tandetnej orkiestracji z syntezatora, obowiązkową balladę "Host", niemniej śmieszną i patetyczną od reszty i zwarty "A Cell Divides", będący pewną powtórką z "The Good Doctor". Choć trwa "tylko" pięć minut, muzycy zdążyli napakowac do niego całą masę dźwięków, z których żaden nie był potrzebny i mnóstwo jęków wokalisty, dysponującego naprawdę okropną barwą głosu i nawet niewielkimi umiejętnościami czysto technicznymi.
Co tu dużo gadać - wskaźnik "progresywności" przy odsłuchu tego albumu wyniósł bardzo okrągłe zero. Krążek nie jest wypadłby jednak o wiele lepiej gdybyśmy mieli oceniać go poza tymi kategoriami. To bardzo typowy, techniczny metal, cierpiący na wszystkie jego bolączki - bardzo słabe melodie, poziom kiczu przekraczający wszelkie normy, brak przejawu jakichkolwiek umiejętności kompozytorskich i nadmiar bezdusznych dźwięków, z których nic nie wynika. Z fatalną kondycją współczesnego metalu zdążyłem się już pogodzić, ale fakt, że coś tak sztampowego i nierozwojowego może zostać nazwane "progresywnym", wprawia mnie w prawdziwe osłupienie.
Artysta: Haken
Tytuł: Vector
Rok wydania: 2018
Wytwórnia: Inside Out Music
Gatunek: Metal
Czas trwania: 46:51
Ocena muzyki
-
RadomirW
Jak to dobrze, że zacząłem świadomie słuchać muzyki jakieś 30 lat temu i dzięki temu odkryłem mnóstwo ciekawych i twórczych zespołów metalowych. Gdybym też żył w przekonaniu, że jedyne wartościowe zespoły w tym gatunku to Iron Maiden i Metallica, bardzo wiele bym stracił. Haken jest na liście rzeczy z zeszłego roku, w które zamierzam się zaopatrzyć i sądzę, że spodoba mi się ten album - przynajmniej sądząc po tych fragmentach, które udało mi się posłuchać z ogólnie dostępnych serwisów muzycznych.
2 Lubię -
Paweł Kłodnicki
Oczywiście, że Iron Maiden i Metallica to nie jedyne zespoły metalowe, które warto znać:) Z drugiej strony, nie jest ich aż tak wiele, bo naprawdę niewiele grup z tego stylu jest jakkolwiek ciekawa. A prawdziwie twórcze to już margines i tu akurat Metallica i Iron Maiden faktycznie przodują. Haken nie zaliczyłbym do żadnej z powyższych i, szczerze, odradzam Ci tracić czas na słuchanie ich. To kolejny z setek epigonów (w metalu akurat jest ich nadmiar), którego członkowie w dodatku mylą umiejętność grania na instrumentach z umiejętnością tworzenia muzyki, tudzież stawiają między nimi znak równości. A to pierwsze w założeniu powinno być podrzędne wobec drugiego.
0 Lubię -
Pablo
Z trudem znalazłbym może 20 metalowych zespołów, które coś tam ciekawego robiły. Pozostałe robią to samo, choć zwykle gorzej. Nie znając ich, nic się nie traci. Wręcz przeciwnie - poznawanie ich to strata czasu, który można by poświęcić na poznawanie innej muzyki. Warto wyjść ze swojej strefy komfortu i spróbować docenić muzykę nie będącą kopią tej, którą już się zna;)
0 Lubię -
Paweł
@Pablo - No może byłbym w stanie znaleźć parę więcej niż 20, ale zasadniczo się zgadzam. Nie bez przyczyny staram się znaleźć w recenzji, jak i tym razem, jakiś pretekst by wymienić choć parę grup, które są z różnych powodów ciekawe niezależnie od tego, co ktoś o nich myśli.
0 Lubię -
RadomirW
Historia muzyki rockowej i metalowej to ciągłe dobudowywanie czegoś do już istniejącej konstrukcji bądź wyjmowanie z niej pewnych klocków i wkładanie innych. Muzyka ta ciągle ewoluuje i fakt, że ciągle jest słuchana przez młode pokolenie, do tego nie tylko w formie odsłuchu klasyków gatunku, ale też takich zespołów, jak Haken, najlepiej świadczy o jej żywotności i tym, że ma coś świeżego do przekazania słuchaczowi. A twierdzenie, że tylko klasyków i protoplastów warto słuchać, bo oni to wymyślili, jest moim zdaniem niepotrzebnym samoograniczaniem się. Nie da się ponownie wynaleźć koła, ale to nie znaczy, że mamy stale jeździć bryczkami i furmankami, a nie na przykład najnowszym typem Mercedesa. Bryczki i furmanki mają swój urok, ale to Mercedes jest synonimem współczesnych czasów. Ja akurat słucham zarówno staroci, jak i współczesnych kapel, nie mam z tym żadnych problemów i nie dobudowuję do tego ideologii czy wartościowania, bo to najgorsze, co można robić będąc fanem. Oczywiście takie szerokie spojrzenie skutkuje tym, że ze względów czasowych nie jestem w stanie tak dobrze poznać muzyki danej epoki, jak osoba, która siedzi w jej wąskim zakresie czasowym, bo nie da się wszystkiego przesłuchać. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza i nie czuję się w związku z tym uboższy.
2 Lubię -
Jacenty
Metallica twórczo przoduje? Hahaha! Najbardziej przereklamowana "kapela" świata. Tłuczenie Larsa, gdzie po dwóch jego puknięciach uszy więdną - typ, który nie wie jak pisze się wyraz "metronom". Reszta ekipy świetnie mu dorównuje na każdym koncercie, gdzie pomyłek jest więcej od ilości testosteronu u Grodzkiej. Te błazenady w wykonaniu Meksykańca i Cyganki - tragedia. Ale skoro Zenek się tak świetnie sprzedaje, to czemu Meta ma być od tego sołtysa gorsza? Iron Maiden to już o wiele wyższy poziom muzyczny. Za normalne podejście do swojego grania i pokorę chylę czoło. Od nich nie słyszałem w wywiadach, że rock umarł czy innego durnego gadania. Co innego u niemca Hetfielda czy duńskiego garncarza i niedoszłego sprzedawcę kebabów Larsa - ci niebawem będą koncertować w kosmosie. Liczę, że bilety będą w jedną stronę. Tego im życzę i pozdrawiam:)
3 Lubię -
Bart
"Pretensjonalna i pełna przepychu" to jest ta recenzja. Gdyby autor miał jakiekolwiek pojęcie o temacie w którym się wypowiada to wiedziałby, że obecna definicja rocka/metalu progresywnego po prostu obejmuje zespoły odwołujące się w swojej twórczości do grup, które zapoczątkowały ten styl. Czepianie się zespołu za to, że został tak zakwalifikowany jest przekroczeniem granicy dobrego smaku. Tym bardziej, że członkowie Haken, jak autor recenzji sam zauważył, nie uważają się za progresywnych. O słabym smaku świadczy również utożsamianie niskiej melodyjności z brakiem umiejętności kompozytorskich. Zresztą posądzanie Haken o słabe melodie to kuriozum. Cała ich dyskografia aż bucha melodyjnością, chociaż faktycznie najnowsza płyta jest bardziej techniczna, ale to nie oznacza że stoi na niższym poziomie kompozytorskim - wręcz przeciwnie. Pisanie chwytliwych melodyjek to nie jest żadna sztuka. Haken nie raz już udowadniał, że potrafi je pisać, ale również ciekawie je rozegrać dekonstrukcją na przestrzeni całego utworu i albumu.
0 Lubię -
Paweł Kłodnicki
@Bart - Nie można, a na pewno nie powinno się, wziąć sobie jakiejś definicji w obrębie konkretnego tematu (jakim w tym przypadku jest muzyka) i tak zmienić jej znaczenia, zacierając poprzednie. To, że takie zjawisko ma miejsce w mediach muzycznych i jest całkowicie naturalne, nie znaczy, że zawsze jest słuszne i trzeba się z tym zgadzać. Termin "rock progresywny" powstał w celu "zaszufladkowania" konkretnych zespołów (przykłady wskazuję w recenzji, więc odsyłam do niej), znacznie rozwijających muzykę rockową i tak według mnie powinno pozostać. Klasyfikowanie do rocka progresywnego zespołów, które jedynie odtwórczo odwołują się do tego stylu, to szkodliwy bezsens, odwracający uwagę od prawdziwie progresywnych zespołów rockowych, z których wiele staje się kompletnie zapomniana (mimo tworzenia obiektywie ciekawej muzyki), między innymi właśnie z racji wciskania kitu, że taki Haken czy Steven Wilson są jakkolwiek progresywni. Nie są i dlatego ich muzyka powinna być zwana inaczej. Dwa - jeśli muzycy Haken nie uważają swojej twórczości za progresywną, to dobrze o nich świadczy. Ale to nie zmienia faktu, że ta muzyka jest tak określana i to budzi mój sprzeciw. Nie wiem, gdzie twoim zdaniem czepiam się o to samego zespołu i będę wdzięczny za fragment recenzji, który o tym świadczy. Trzy - umiejętność pisania dobrych melodii lub odchodzenia od melodyjności w inteligentny sposób (np. w celu skupienia się na brzmieniu czy po prostu poszukiwania innych środków wyrazu), to podstawa komponowania ;) W zależności od gatunku/stylu, słuszniejsze jest jedno lub drugie z tych podejść. W muzyce Haken nie słyszę żadnego. Dalsza część komentarza to po prostu opinie postawione przeciwko moim opiniom, więc nie widzę sensu się do nich odnosić.
0 Lubię
Komentarze (8)