Cynic - Focus
- Kategoria: Metal
- Radomir Wasilewski
Olbrzymi sukces cynikowej soczewki był możliwy dzięki udziałowi Paula Masvidala i Seana Reinerta w nagraniu albumu "Human" grupy Death. Występ tych utalentowanych muzyków na czwartym albumie zespołu Chucka Schuldinera zwrócił uwagę szefów wytwórni Roadrunner na macierzystą formację obu panów czyli właśnie Cynic. W efekcie w 1993 roku ukazał się ich debiutancki krążek "Focus", który z miejsca osiągnął olbrzymi sukces i stał się pozycją kultową wśród fanów ambitnego, technicznego death metalu. Co do zawartej tu muzyki, można powiedzieć, że płyta stanowi kontynuację pomysłów, charakterystycznych właśnie dla "Human", jednak połączonych z odległymi od ekstremalnego metalu rejonami, o których penetracji Chuckowi Schuldinerowi się nawet nie śniło. Podobnie, jak na tamtym albumie, słychać tu sporo ciężkiego, gitarowego wymiatania o wirtuozerskich zapędach, ale nie tak agresywnego i ostrego, jak u Death, za to częściej wchodzącego w melodie, zagrywki i zawijasy bliskie zespołom progresywnym. Sporo tu momentów spokojnych i klimatycznych, w których członkowie grupy rezygnują z używania ciężkiego brzmienia gitary. Te nastrojowe fragmenty są najbardziej oryginalnym elementem "Focus", gdyż nie są to ani klasycznie rockowo-metalowe klimaty (te pojawiają się przede wszystkim w instrumentalnym "Textures") ani granie atmosferyczne czy symfoniczne. Są za to zbliżone do brzmień jazzowych, co w 1993 roku w muzyce metalowej było prawdziwym ewenementem i długo nie zostało zaakceptowane przez fanów gatunku.
Mieszanki ostro-spokojnie nie podlegają jakimkolwiek schematom i słuchacz może się spodziewać wielu niespodziewanych i radykalnych zmian charakteru poszczególnych kompozycji. Choć początkowo może to sprawiać wrażenie chaosu i niezdecydowania, to jednak szybko dochodzi się do wniosku, że kompozycje z "Focus" są dokładnie przemyślane i bardzo dojrzałe a przy okazji nie tak trudne w odbiorze, jak można by się było spodziewać. Zespół ubrał bowiem swoje ambicje w tradycyjne struktury, raz bliskie schematom zwrotkowo-refrenowym, gdzie indziej w konstrukcje charakterystyczne dla kawałków Death czyli rozbudowane podwójne zwrotko-refreny, przedzielone częścią środkową z solówkami. Natomiast w przypadku "Sentiment" i "Textures" pozwolono sobie na pełną improwizację i dźwiękowy odlot.
Nie brakuje w tych dźwiękach chwytliwych melodii obecnych zarówno w riffach jak i świetnych solówkach Paula Masvidala i Jasona Gobela, którzy potrafią grać bardzo technicznie, jednak nie uciekają też od prostszych, melodyjnych zagrywek, co dotyczy zwłaszcza popisów Jasona. Wyraźnie słyszalny jest na tej płycie furkoczący bas, mocno odbiegający od linii gitar, a momentami także serwuje słuchaczowi solówki. Świetnie poczyna sobie na perkusji także Sean Reinert, którego połamana technika gry w największym stopniu przyczynia się do jazzowego charakteru muzyki. Mało w niej klasycznie deathowego nawalania czy szybkości (blastów nie ma, a jedyna konkretniejsza galopada pojawia się pod koniec "Uroboric Forms"), wszystko jest raczej utrzymane w średnim, choć nie pozbawionym dynamiki tempie, do tego od czasu do czasu konkretniej zwalnianym. Wokalnie zespół dokonał bardzo oryginalnego jak na owe czasy połączenia rasowego, deathowego growlingu, inspirowanego wyziewową manierą Chucka Schuldinera z czystymi, odrealnionymi, tajemniczymi śpiewami Paula Masvidala. Głosy zostały dodatkowo zniekształcone elektronicznie oraz przepuszczone przez vocoder i inne efekty. Nadały one muzyce mocno odjechany, alternatywny klimat, co jednym się spodoba, a innym nie bardzo. W kilku miejscach pojawiają się także kobiece wokale i chórki.
Nie można nie wspomnieć o bogatych klawiszowych i syntezatorowych plamach, które tworzą rozmyty i kontemplacyjny klimat całości, kierujący słuchacza ku dalekowschodnim, buddyjskim inspiracjom filozoficznym, wyznawanym zresztą przez członków Cynica. Brzmienie albumu zostało wypracowane w słynnym Morrisound Studio pod okiem równie słynnego Scotta Burnsa i mimo, że ma wszystkie charakterystyczne cechy tego studia, takie jak jednolita ściana dźwięku z dominującymi w niej ciężkimi gitarami czy mocne brzmienie perkusji z podkreślonym werblem i "pykającymi" stopkami, jest też dużo bardziej przestrzenne i czystsze niż większość albumów tam wyprodukowanych, co może być zachętą dla tych, którzy w klasycznym death metalu na co dzień nie gustują.
Mimo że "Focus" trwa jedynie 36 minut, nie sprawia wrażenia zbyt krótkiego, bo dobrych, wielowątkowych kompozycji na nim nie brakuje. Dotyczy to przede wszystkim utworów ostrzejszych, takich jak przebojowa, trochę kosmiczna a trochę odjechana "Veil of Maya", zawierająca bardzo wyraziste linie podrasowanego elektronicznie basu, przypominający kompozycje z "Human" Death, połamany rytmicznie i często zmieniający klimat "Celestial Voyage", ambitny, długi i rozbudowany muzycznie "I'm but a Wave to...", najbardziej agresywny i tradycyjnie death metalowy "Uroboric Forms" i wreszcie dynamiczny, hiciarski, posiadający intrygującą, budującą napięcie nerwowość "How Could I", zawierający przy tym rewelacyjne solo Jasona Gobela na zakończenie. Oryginalność muzyki Cynic jednak najbardziej ujawnia się w dwóch najspokojniejszych i najmniej typowych kompozycjach, będących przy tym drogowskazem dla zespołu na przyszłość - eterycznym, momentami mocno alternatywnym "Sentiment", w którym można usłyszeć też czysty, brzmiący mocno naiwnie głos Paula Masvidala oraz wielobarwnym "Textures", w którym najbardziej na całym albumie robi się jazzowo, szczególnie za sprawą powyginanego sola na basie Seana Malone'a.
"Focus" jest ostatnim etapem rozwojowym technicznego death metalu w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku, wieńczącym niejako dzieło, rozpoczęte wcześniej przez Atheist, Nocturnus, Death i Pestilence. Młodzi, amerykańscy muzycy do pewnego stopnia wzięli w klamrę dokonania starszych kolegów, dodając do tego swoje oryginalne pomysły. Jest to ostatnia tak doskonała płyta gatunku, nagrana w tej dekadzie. Przypadkiem tak się złożyło, że po 1993 roku większość technicznych zespołów death metalowych albo w ogóle przerwała działalność, albo też - jak w przypadku Death - odeszła od gatunku. Na następcę "Focus" trzeba było czekać aż 15 lat, a kiedy druga płyta Cynic się już ukazała, nie wszystkich usatysfakcjonowała. Nie zmienia to faktu, że również z dzisiejszej perspektywy "Focus" doskonale się broni, stanowiąc idealne połączenie ambitnego, pokręconego grania z dużą dawką przystępności i chwytliwości. A takie albumy, jak wiadomo, są najlepsze.
Artysta: Cynic
Tytuł: Focus
Wytwórnia: Roadrunner
Rok wydania: 1993
Gatunek: Metal Progresywny
Czas trwania: 36:08
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze