Adele - 21
- Kategoria: Pop
- Radomir Wasilewski
Druga płyta Adele ukazała się trzy lata po premierze "19", zakończonej jej olbrzymim sukcesem komercyjnym. Ponownie krążek zatytułowano numerem, co miało stać się tradycją angielskiej wokalistki. Jednak, wbrew obiegowym opiniom, liczba ta nie odpowiada wiekowi Adele w momencie ukazania się albumu na rynku, ale to ile liczyła sobie wiosen, gdy zaczęła go nagrywać. "21" to rozwinięcie i udoskonalenie formuły muzycznej, zaprezentowanej na debiucie. Muzyka Adele ciągle stanowi mieszankę popowej prostoty i przebojowości, rockowych aranżacji z gitarami i żywą perkusją oraz soulowego, czarnego klimatu, obecnego zwłaszcza w głosie Angielki. Największy nacisk położono na ukazanie wielobarwności, różnorodności i umiejętności wokalnych Adele, do których muzyka jest tylko skromnym dodatkiem. A owe możliwości są spore, bo artystka potrafi zarówno oczarować słuchacza niskim, subtelnym, bardzo dojrzałym śpiewem, dynamicznie, ostro krzyknąć a także wejść w wysokie, już nie tak przyjemne dla ucha rejestry falsetowe. Do tego śpiew ułożono ciekawe i chwytliwe linie wokalne, dzięki którym spora część kompozycji bardzo szybko zapada w pamięć słuchacza.
Także sfera instrumentalna prezentuje się ciekawie. Nie tak ascetycznie i prosto, jak na "19", ale z większym rozmachem i bogactwem aranżacyjnym, co jest zasługą sporej liczby muzyków, biorących udział w nagrywaniu albumu. Utwory Adele wciąż bazują na bardzo prostych i tradycyjnych schematach zwrotkowo-refrenowych, a każdy, kto oczekuje tu zaskoczeń, niespodziewanych zwrotów akcji czy awangardy, będzie rozczarowany. Nie tak różnorodnie i zmiennie jak na debiucie przelatują za to poszczególne utwory. Tym razem słuchacz na wstępie otrzymuje dwie najbardziej dynamiczne piosenki, a dalej muzyka z każdą kompozycją coraz bardziej zwalnia i uspokaja się. Nowością jest większy monumentalizm i patetyzm całości, bardzo brytyjski w swej istocie, ukazujący uzasadnioną tęsknotę Angielki za czasami, gdy jej ojczyzna była wielkim, liczącym się w świecie kolonialnym imperium. Podobnie monumentalne klimaty można odnaleźć w ścieżkach dźwiękowych do filmów o Jamesie Bondzie. Na szczęście opisywany album nie jest jeszcze tak napompowany, sztuczny i irytujący, jak kolejne płyty Adele. Duże dawki patosu nie przeszkadzaja tu jeszcze w konsumpcji dźwięków. Brzmienie oparto na tradycyjnej, naturalnej produkcji, bazującej na klasycznym, oszczędnym instrumentarium bez fajerwerków, zabaw smaczkami i dodatkami, a jedynie oprawionej współczesnymi możliwościami w uzyskiwaniu czystości i selektywności gry poszczególnych artystów.
Jeśli chodzi o poszczególne utwory, zdecydowanie najbardziej zapada w pamięć dynamiczny początek płyty, zawierający dwie najlepsze kompozycje Adele w całej jej dyskografii - powoli się rozkręcający, świetnie zaśpiewany mocnym, pełnym energii głosem "Rolling in the Deep" oraz szybki, oparty na prostym, równo wystukiwanym rytmie, nowocześnie zaaranżowany "Rumour Has It". W tej kompozycji pojawia się jedna z niewielu na płycie niespodzianek w postaci zupełnie zmieniającej klimat całości wstawki na fortepianie. Ostatnią dynamiczną piosenką z "21" jest pełen atmosferycznych orkiestracji, doskonale zaśpiewany, majestatyczny "Set Fire to the Rain". Wolniejsze, pełne patosu i monumentalizmu oblicze Adele reprezentują klimatyczna, oparta o delikatne brzmienia gitary i spokojnie wybijany rytm ballada "Don't You Remember", dość urozmaicone, oparte o wyraźną rytmikę, wstawki fortepianu oraz zapadające w pamięci linie wokalne "He Won't Go" i I'll be Waiting", a także noszący wyraźne piętno muzyki gospel, prawie 6-minutowy "One and Only". Tak, jak na "19", Adele postanowiła sprawdzić się w próbkach cudzej twórczości za sprawą kompletnie oderwanego od oryginału, opartego o powolny, naturalnie wystukiwany rytm, spokojne pasaże gitary akustycznej oraz stonowany, nostalgiczny śpiew klasyka The Cure "Lovesong". Trzeba przyznać, że wyszło jej to naprawdę dobrze. Najspokojniej robi się w podniosłym "Turning Tables", zawierającym zwłaszcza w refrenach ciekawe linie wokalne, opartym o gęste frazy fortepianu, zaśpiewanym falsetami "Take it All" oraz odrobinę mniej ciekawym, zamykającym album "Someone Like You". Wszystkie te utwory zostały skomponowane według wzoru "Hometown Glory" z poprzedniej płyty, a więc jedynie z udziałem okazjonalnych orkiestrowych wstawek i przede wszystkim śpiewu Adele.
"21" okazała się jeszcze większym sukcesem komercyjnym od poprzedniczki i wywindowała Adele do grona największych gwiazd współczesnej muzyki popowej, wręcz ikony tego gatunku. Muzycznie album ten jest bardziej dojrzały, poukładany i świadomy od pełnej młodzieńczej energii, twórczego chaosu i miejscami naiwności "19". Dlatego też słucha się go lepiej, a poziom jakościowy jest wyższy. Trudno jednak traktować te dźwięki jako coś wyjątkowego w historii muzyki, co zmieniło czy znacząco wpłynęło na losy muzyki popowej. Przede wszystkim dlatego, że wszystko to było już wcześniej obrabiane przez innych artystów. Dla szukających niezobowiązującego, lekko strawnego, popowego dania do zrelaksowania się w niedzielne popołudnie przy grillu czy w fotelu, jest to bez wątpienia rzecz godna polecenia. Tym bardziej, że Adele nie udało się jak na razie napisać lepszego materiału.
Artysta: Adele
Tytuł: 21
Wytwórnia: XL
Rok wydania: 2011
Gatunek: Pop, Soul
Czas trwania: 48:00
Ocena muzyki
Komentarze