Led Zeppelin - IV
- Kategoria: Rock
- Radomir Wasilewski
Ukazaniu się tego albumu towarzyszył spory niepokój fanów Led Zeppelin. Po eksperymentalnej "trójce" nikt nie był pewien, czy grupa będzie dalej eksplorować folkowe, akustyczne tereny i jeszcze bardziej eksperymentować czy też wróci do dominującego na pierwszych dwóch albumach cięższego rocka. Jak się miało okazać, muzycy wybrali rozwiązanie pośrednie i na swojej czwartej płycie pokazali się zarówno od strony klasyczno-czadowej, jak i bardziej bardziej eksperymentalnej, w tym także w obszarach nie penetrowanych we wcześniejszych latach. Po raz kolejny grupa zapisała się w historii muzyki rockowej, nagrywając swój najbardziej znany i powszechnie ceniony utwór.
Wszyscy, którzy lubią sobie ostre i hardrockowe oblicze Led Zeppelin, "IV" mogą kupować w ciemno. Zespół wrzucił tu także trochę cięższych kompozycji, opartych na przesterowanym brzmieniu gitary Jimmy'ego Page'a (podobnie jak w przypadku "III" dużo czystszym i mniej chropowatym niż na "I" i "II"), technicznych solówkach, zawodzeniu i krzykach Roberta Planta oraz ciężkiej, połamanej grze sekcji rytmicznej. I podobnie, jak na pierwszych dwóch płytach, również "czwórka" nie samym hard rockiem stoi, ale i sporą różnorodnością, balansującą między różnymi odcieniami i barwami muzyki rockowej, bluesa oraz folkowych wstawek - o wiele liczniejszych niż na pierwszych dwóch albumach. Obok prostych, dynamicznych, rockowych petard i akustycznych wyciszaczy, znaleźć tu można długie i rozbudowane kompozycje, wśród których znajduje się powszechnie znane "Stairway to Heaven". Muzycy - zwłaszcza Jimmy Page i Robert Plant - pokazują się z jak najlepszej i charakterystycznej dla siebie strony. Nie dziwi więc fakt, że w różnorakich zestawieniach mówi się o nich jako najlepszym gitarzyście i najlepszym wokaliście w historii muzyki rockowej. Ciekawym i urozmaiconym sposobem gry na perkusji popisuje się też John Bonham, który przy ostrzejszym repertuarze mocniej szaleje za garami. Brzmienie wzbogacają bogate partie klawiszy, organów, harmonijki ustnej czy fletu. Podobnie, jak to miało miejsce na "trójce", także tutaj muzyka została oprawiona bardzo dobrym, czystym i wielobarwnym brzmieniem, mocno odbiegającym od stereotypowego obrazu produkcji rockowych płyt z początku lat siedemdziesiątych.
Początek albumu jest niewątpliwie prezentem dla wszystkim fanów rockowego oblicza Led Zeppelin, bo zawiera dwie najcięższe i najostrzejsze kompozycje. Najpierw w postaci powolnego i bujającego "Black Dog" z wyraźnymi wokalizami Planta, w czasie których muzyka się wycisza (ten patent wykorzystał później choćby Iron Maiden w takich utworach jak "Hallowed Be Thy Name" i "The Trooper"). Póżniej następuje prosty, szybki i czadowy "Rock and Roll", nawiązujący stylem do takich klasyków, jak "Paranoid" Black Sabbath czy "Highway Star" Deep Purple - kompozycji tworzących wręcz ekstremę muzyki rockowej na początku lat siedemdziesiątych. "The Battle of Evermore", nagrana z gościnnym udziałem wokalistki Sandy Denny to akustyczny, klimatyczny przerywnik, nagrany bez udziału perkusji, kontynuujący folkowe doświadczenia trzeciej płyty Zeppelinów. Spokojnie i klimatycznie (głównie dzięki delikatnym brzmieniom fletu) jest też początkowo w epickim "Stairway to Heaven", który później rozwija się najpierw w dostojną, bardzo dojrzale zaśpiewaną balladę i wreszcie w ostry czad, wzbogacony kapitalną gitarową solówką. Taki schemat kompozycyjny (od spokoju do ciężaru i agresji) stanie się wzorem dla wielu ballad rockowych i metalowych, tworzonych przez tak topowe grupy, jak Metallica czy Guns N' Roses. "Misty Mountain Hop" to powrót do dynamicznych, rockowych klimatów, podanych jednak inaczej niż na początku płyty, bo z lekko schowanym brzmieniem gitary, za to wyciągniętymi na pierwszy plan aranżacjami klawiszy i organów. Najbardziej zaskakuje "Four Sticks" - kompozycja o plemiennym rytmie, wzbogacona ciężkim gitarowym brzmieniem i przez to stanowiąca pierwowzór dla twórczości takich zespołów, jak Tool, Neurosis czy Soulfly. Kolejnym akustycznym, prostym utworem o folkowym zabarwieniu (znów bez udziału perkusji) jest "Going to California", po którym następuje dalsza prezentacja nowego oblicza Led Zeppelin w postaci "When the Levee Breaks". Tę powolną i ciężką pieśń oparto na wyrazistym, monotonnie wybijanym rytmie, schowanym brzmieniu gitary i bluesowym klimacie, tworzonym głównie przez sola harmonijki ustnej oraz popisy wokalne Roberta Planta.
"IV" to bez dwóch zdań jedna z najlepszych płyt w dorobku Led Zeppelin i to nie tylko ze względu na obecność "Stairway to Heaven". Po raz kolejny Brytyjczykom udało się stworzyć wielowątkowy, bardzo ciekawy muzycznie album, w którym ciężar i moc ognistego, rockowego brzmienia świetnie się dogadują z folkowym klimatem oraz ciągotami do eksperymentowania i szukania nowych pomysłów na muzykę. Nie jest to przy tym tak proste i przystępne granie, jak mogłoby się wydawać. Szczególnie z percepcją drugiej połowy płyty początkowo słuchacz może mieć problemy, bo te kompozycje nie są tak oczywiste i chwytliwe, jak na wcześniejszych albumach. Tworzy to jednak obraz krążka bardzo wartościowego i po raz kolejny inspirującego przyszłe pokolenia muzyków rockowych. Dlatego też nie wypada go nie znać.
Artysta: Led Zeppelin
Tytuł: IV
Wytwórnia: Atlantic
Rok wydania: 1971
Gatunek: Hard Rock
Czas trwania: 42:20
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze