Miłosz Bazarnik Trio - Trip of a Lifetime
- Kategoria: Jazz
- Paweł Kłodnicki
Polska scena muzyczna ostatnimi czasy bardzo dobrze się rozwija. Wacław Zimpel, Jakub Ziołek, Alameda Organisation, Lonker See, Light Corporation - naprawdę mamy kim się pochwalić. Kolejną z interesujących, nowych polskich grup jest Miłosz Bazarnik Trio, która kilka dni temu zadebiutowała albumem "Trip Of A Lifetime". Nie jest to dzieło wybitne, ale na pewno godne uwagi. Zespół tworzą pianista Miłosz Bazarnik (lider i założyciel), basista Krystian Teliżyn i perkusistka Liliana Zieniawa. Muzycy współpracują ze sobą już od co najmniej sześć lat, wcześniej jednak skupiali się na koncertowaniu i braniu udziału w konkursach muzycznych. Na początku współtworzyli Voodoo Mob, którego Miłosz Bazarnik Trio jest w zasadzie logiczną kontynuacją. Przyczyną założenia nowego zespołu o innej nazwie było prawdopodobnie wyłącznie rozstanie z perkusistą Tomaszem Czaderskim. Jako główne inspiracje tria wskazuje się modern jazz (można pod to podpiąć właściwie każdą odmianę jazzu powstałą po 1945 roku), Milesa Davisa i jazz skandynawski spod znaku Esbjörna Svenssona. Osobiście słyszę najwięcej podobieństw do tego ostatniego. To ten sam rodzaj klarownej, bardzo dokładnej muzyki, tyle że jeszcze bardziej (momentami wręcz matematycznie) wykalkulowanej i pozbawionej tak wyraźnego kontrastu między momentami spokojnymi i dynamicznymi. Trio Bazarnika ma bardzo "białe" (mało ekspresyjne) podejście do jazzu. Doskonale słychać to w dwuczęściowym utworze tytułowym. O ile pierwsza część jest całkiem energiczna, tak druga wydaje się zagrana ze stoickim spokojem.
Muzykom na pewno nie można odmówić umiejętności. W ich grze słychać zarówno duże doświadczenie, jak i świetną interakcję między sobą. Od początku czuć, że są zgrani, słuchają siebie nawzajem i odpowiednio reagują. Nie ma mowy o układzie, w którym sekcja rytmiczna gra jedynie prosty akompaniament dla jednego muzyka. Wszyscy są tak samo ważni. Najwięcej uwagi przyciągają oczywiście świetne, subtelne partie klawiszowe Bazarnika, ale od równie dobrej strony pokazuje się Zieniawa, grająca z prawdziwie jazzową finezją (pod koniec "Trip Of A Lifetime - Part 1" gra nawet krótką, udaną solówkę perkusyjną). Najmniej można powiedzieć o basie Teliżyna. Gra poprawnie i świetnie sobie radzi w zespole, jednak niczym mnie nie zachwycił.
Mimo wszystko czegoś mi w tej muzyce brakowało. Być może właśnie odrobiny szaleństwa. Nawet najbardziej żwawy "4midable Love" sprawia wrażenie aż nazbyt dokładnego, pozbawionego pierwiastka naturalności. To jeden z tych albumów, gdzie muzyka w dużym stopniu improwizowana (co jest ewidentne) wydaje się jednocześnie rozpisana od pierwszej do ostatniej nuty. Momentami brakowało mi też troszkę szerszego instrumentarium. O ile utwór tytułowy czy "Blues For K" spokojnie mogą się obyć bez żadnych dęciaków, tak "T.A.B." czy "4midable Love" aż proszą się choćby o porządną solówkę na saksofonie czy trąbce. Podejrzewam, że muzycy nie chcieli psuć spójności albumu lub po prostu skupić się na interakcji wyłącznie między sobą, ale dodatkowe instrumenty mogłyby być właśnie tym, co dałoby tej muzyce trochę życia. Tym bardziej, że Bazarnik okazjonalnie zamienia fortepian klasyczny na elektryczny, a Zieniawa przesiada się na wibrafon. Na każdym instrumencie muzycy grają równie dobrze, zapewne więc byli świadomi konieczności wprowadzenia pewnych urozmaiceń. Na szczęście, mimo wszystko, nie jest to album monotonny, głównie dzięki kompozycjom o zróżnicowanych strukturach i tempie.
Trochę ponarzekałem na to wydawnictwo, jednak ma ono jedną perełkę, która znacznie poprawiła moją opinię o nim - spójny z całością, ale jednak nieco inny "Seagull", umieszczony na samym końcu. Jego odrębność wynika zapewne z faktu, że został nagrany na żywo, co słychać zarówno dzięki oklaskom, jak i głosom przewijającym się w trakcie całego nagrania. Przywołuje to klimat klubu jazzowego, spowitego dymem cygar i echami rozmów prowadzonych przy stolikach (z cygarami może trochę przesadziłem, ale nie mogłem się pozbyć tego obrazu z mojej głowy). Zdecydowanie więcej w nim emocji, ale poza tym jest to też najlepsza pod względem technicznym kompozycja na albumie. Na początku prowadzona przez świetny temat, godny jazzowych standardów, szybko zaczyna się rozwijać, nie nudząc przy tym ani przez chwilę. Punktem kulminacyjnym utworu jest fantastyczna, bardzo ujmująca solówka Bazarnika, która pokazuje, że jest on muzykiem z nie tylko gruntownym wykształceniem, ale też dużym talentem. Nie do końca potrafi go jeszcze wykorzystać, ale to chyba tylko kwestia czasu.
Bardzo trudno jest ocenić taką muzykę. Z jednej strony pod pewnymi względami ten album niedomaga, zaś z drugiej ma też sporo obiektywnych zalet (wykonanie, interakcja), dzięki którym mocno się broni. Miłosz Bazarnik Trio to wciąż młody, ambitny, bardzo obiecujący zespół z dużym potencjałem i interesującym debiutem na koncie. Pozostaje mi życzyć, by ich muzyka rozwinęła się w jeszcze ciekawszym kierunku.
Artysta: Miłosz Bazarnik Trio
Tytuł: Trip Of A Lifetime
Wytwórnia: DUX
Rok wydania: 2018
Gatunek: Jazz
Czas trwania: 37:24
Ocena muzyki
Komentarze