Anthrax - For All Kings
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Przyznam szczerze, że od samego początku miałem mieszane uczucia co do tego krążka. I nawet nie chodzi tu o zapowiadające album "Evil Twin" i "Breathing Lightning", które są zwyczajnie nijakie: ani ziębią ani parzą. Pierwsze czerwone światełko zapaliło się w momencie wypuszczenia przez zespół informacji o tym, że do jakiejś bogatszej wersji "For All Kings" dołączona będzie talia kart. Ile to razy mieliśmy już do czynienia z przypadkiem, w którym do zakupu kiepskiego produktu zachęcano ludzi różnego rodzaju gratisami? Czyżby i tym razem miało być podobnie?
Na to wszystko nałożyły się jeszcze zapowiedzi, że jest to najlepszy album Anthrax od czasów "Persistence Of Time". Gdy słucham efektów pracy muzyków, praktycznie mógłbym to potwierdzić, z jednym "ale". Nie bierzemy pod uwagę "Sound Of White Noise", który jest naprawdę bardzo dobrym albumem (w sumie "We've Come For You All" też daje radę). Po spełnieniu tego warunku mogę potwierdzić - "For All Kings" jest najlepszym krążkiem od 1990 roku.
Wbrew pozorom nie świadczy to o wybitności nowego albumu, tylko o fakcie, że tak na prawdę Anthrax zatrzymał się w rozwoju ponad 20 lat temu i po "Persistence Of Time" nie nagrał niczego, co wybijałoby się powyżej średniej. "For All Kings" nic w tej materii nie zmienia. Jest to kontynuacja tego, co mogliśmy usłyszeć na "Worship Music", na troszkę wyższym poziomie. Pierwszą i podstawową wadą nowego albumu jest jego długość. Niecała godzina materiału to ilość, którą spokojnie można przełknąć. Ale nie w wypadku tego krążka. "For All Kings" momentami strasznie się dłuży, niektóre kompozycje nie dość, że są jałowe, to jeszcze ciągną się nie wiadomo po co niczym kolejny odcinek "Klanu". Przy pierwszym czy drugim razie jest to jeszcze do zaakceptowania, ale przy kolejnych słuchacz ma uczucie, że to się nigdy nie skończy.
Drugą wadą "For All Kings" jest brak utworów, które porywałyby słuchacza, wpadały do jego głowy już przy pierwszym przesłuchaniu i nie chciały jej opuścić. Po kilkunastu przesłuchaniach jedynie rasowy, thrashowy "Zero Tolerance" sprawia, że chciałbym w ogóle wracać do tego albumu. Problem w tym, że utwór ten umieszczony jest na końcu i część słuchaczy będzie miała problem, żeby w ogóle do niego dotrwać.
Reszta czyli 10 utworów nie jest tragiczna i nie odpycha, ale też w żaden sposób nie przyciąga. Mieści się po prostu w średniej krajowej. I to raczej bez wyskoków na plus czy minus. Dodatkowo na niekorzyść albumu działa fakt, że tak naprawdę jest tu mało thrashu w thrashu. A niektóre zespoły udowadniają, że nawet mimo upływu lat nadal można solidnie "łoić". I nie mówię tu już nawet o Slayerze, a bardziej o Exodusie i Overkillu. I prawda jest taka, że któraś z tych ekip już dawno powinna zastąpić Anthrax w tym wyimaginowanym gronie "The Big Four". Zespołom Holta i Blitza na pewno bardziej się to miejsce należy, bo od dłuższego czasu Anthrax to nie podium, tylko okolice drugiej połowy tabeli thrashowej ligi. Na tle ostatnich wydawnictw gatunkowej elity "For All Kings" wypada średnio. Czekamy na odpowiedź Metalliki, która prawdopodobnie nagra coś jeszcze bardziej przeciętnego.
Artysta: Anthrax
Tytuł: For All Kings
Wytwórnia: Nuclear Blast
Rok wydania: 2016
Gatunek: Thrash, Heavy Metal
Czas trwania: 59:37
Ocena muzyki
Komentarze