Death Angel - The Evil Divide
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Jak do tej pory 2016 rok można uznać za dobry dla thrashu. Wydawali już "ci wielcy" (Anthrax, Megadeth), jak i "ci mniejsi" (Destruction, Suicidal Angels). W sieci krążą informacje o premierowym materiale od Testamentu, a z cyklu dwuletniego wychodziłoby na to, że Overkill też coś nagra. O Metallice nawet nie wspominam. Swoje pięć groszy do thrashowej puli dorzuciła też ekipa Death Angel. Chociaż w ich wypadku można powiedzieć, że wrzucili zdecydowanie więcej. Ale zacznijmy nietypowo - od wad. Nie podoba mi się poligrafia tego wydawnictwa. Dziadowska okładka skrywa banalną książeczkę praktycznie bez żadnych grafik. Nie wiem czy głównym zamysłem w tym wypadku była prostota czy lenistwo. Zespół już kilkukrotnie udowodnił, że ten element można wykonać dobrze, jak chociażby na dwóch poprzednich albumach. W tym wypadku odbieram to za odwalenie pańszczyzny.
Druga wada? Albumowe zapowiedzi. Fajnie, że były ale fanom rzucono na pożarcie jedne z najlepszych momentów albumu. I to w liczbie 4 sztuk na 10 utworów, które znajdują się na "The Evil Divide". Dużo. Dodatkowo dawały one jasny obraz tego, czego możemy spodziewać się po krążku. Czyli w zasadzie po premierze nie było żadnego zaskoczenia. Ale jest w tym wypadku jedno "ale"! "The Moth" i "Cause For Alarm" to rasowe thrashowe petardy urywające tyłek. Minimalnie wolniejszy "Hatred United/United Hate" też poniewiera słuchaczem. Jedynie balladowy "Lost" nie podnosi ciśnienia ale wypada na prawdę dobrze. Zatem ten 4-elementowy spoiler dawał wyraźny sygnał, że materiał z "The Evil Divide" będzie mocny. I jest. Nie będzie to może klasyka gatunku ale z pewnością na chwilę obecną jest to jeden z lepszych albumów thrashowych wydanych w tym roku. Jednocześnie bije Megadeth i Anthrax na głowę.
Wspomniane przed chwilą 4 utwory już przy pierwszym przesłuchaniu wpadają do głowy. Podobnie jest z ekspresowymi "Hell To Pay" i "Breakaway". Podobny poziom prezentują momenty wolniejsze ze świetnym "Father Of Lies" na czele. Z tym utworem mam mały problem. Otóż środkowy fragment ze zwolnieniem, po którym następuje przyspieszenie i fragment z solówkami kojarzy mi się bardzo mocno z innym utworem. Niestety mimo kilkunastu przesłuchań albumu nie mogę skojarzyć z którym. Na szczęście jest to bardzo pozytywne skojarzenie a "Father Of Lies" jest jednym z mocniejszych momentów krążka. Pozostała trójka może i z butów nie wyrywa, ale prezentuje bardzo dobry poziom i sprawia, że ogólny odbiór "The Evil Divide" jest bardzo dobry. Na chwilę obecną nowe dziecko Death Angel jest najlepszym albumem thrashowym "tych bardziej znanych" wydanym w 2016 roku. Mimo upływu lat jest moc i kolejny dowód na to, że jak się chce, to można!
Artysta: Death Angel
Tytuł: The Evil Divide
Wytwórnia: Nuclear Blast
Rok wydania: 2016
Gatunek: Thrash
Czas trwania: 45:13
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze