Sólstafir - Endless Twilight Of Codependent Love
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Ponad trzy lata przyszło czekać fanom Islandczyków na następcę "Berdreyminn". Trójka w przypadku "Endless Twilight Of Codependent Love" pojawia się jeszcze kilkukrotnie - promocja albumu rozpoczęła się na trzy miesiące przed jego premierą, do czego wykorzystano trzy utwory. Przypadek? Prawdopodobnie tak. Jako pierwszy światło dzienne ujrzał "Akkeri" i w świetny sposób umilił mój dwutygodniowy, sierpniowy urlop. Jest to idealny przykład grania, do jakiego w przeszłości przyzwyczaiła nas ekipa Sólstafir. Mamy tutaj do czynienia z rozbudowaną kompozycją zawierającą wiele wątków i skoków napięcia. Ciężar przeplata się z delikatnością i bardzo klimatyczną wstawką w środku utworu. Aż trudno uwierzyć, że całość trwa ponad dziesięć minut. Bez wątpienia jest to jedna z najciekawszych rzeczy stworzonych przez zespół w ostatnich latach.
Niecały miesiąc później ukazał się "Drýsill", który sprawia wrażenie zdecydowanie bardziej jednolitego od swojego poprzednika. Przez prawie sześć minut snuje się sennie niczym islandzkie mgły, by w końcówce lekko przyspieszyć i zbudować klimat nawiązujący do czasów "Ótty". Dwie zapowiedzi mogły zatem rozpalić oczekiwania fanów. Na początku września miała miejsce premiera ostatniego zapowiadającego album utworu - "Her Fall From Grace". Już sam tytuł daje wyraźny znak, że mamy tu swego rodzaju nowość. Ostatnio anglojęzyczne utwory pojawiły się na "Köld", wydanym w 2009 roku. Przyznam, że olbrzymią siłą Sólstafir jest dla mnie to, że Tryggvason śpiewa w swoim języku. I tak, jak na "Köld" takie emocjonalne utwory, jak "Pale Rider" robiły wrażenie, tak tutaj "Her Fall From Grace" spływa po słuchaczu jak po kaczce, nie pozostawiając po sobie praktycznie żadnego śladu. Dodatkowo jako jedyny anglojęzyczny utwór na krążku burzy on koncepcję islandzkiej całości. A jak przedstawia się owa całość?
"Endless Twilight Of Codependent Love" można w zasadzie podsumować jednym zdaniem - jest to podróż przez całą dotychczasową twórczość Islandczyków. Mamy tu nawet ukłon w stronę debiutu zespołu - "Dionysus" ma sporo naleciałości black metalowych i w bardzo fajny sposób ożywia dość spokojną i momentami monotonną płytę. Album trwa równo 63 minuty i niestety fragmentami bardzo mocno czuć ten czas. Pierwsze spotkanie z sennym i nużącym klimatem mamy już w trzecim utworze - "Rökkur". Na szczęście po świetnym rozpoczęciu albumu mocno tego nie czuć. Dodatkowo utwór broni się smyczkami i klawiszami. Niestety w dalszej części albumu już tak kolorowo nie jest. Najkrótszy na płycie "Til Moldar" nie przykuwa uwagi kompletnie niczym. Dzieje się w nim zdecydowanie mniej niż w dwukrotnie dłuższym "Akkeri". Dłuższy o sekundę "Alda Syndanna" również nie jest szczytem możliwości zespołu, ale tutaj pojawiają się chociaż jakieś emocje i różnorodność. "Or" zdaje się rekompensować chwilowy spadek formy. Utwór zaczyna się od "knajpianego" klimatu z bardzo fajnym fortepianem. Dopiero po dłuższym czasie pojawia się gitara, która dodatkowo nakręca atmosferę. Utwór wybucha lekko po połowie czasu trwania bardzo emocjonalnym fragmentem, który przy pierwszym przesłuchaniu "Endless Twilight Of Codependent Love" zapada najmocniej w pamięć. Album zamyka "Úlfur", który daje słuchaczowi pstryczka w nos. Początkowy, stosunkowo ciężki fragment gwałtownie zwalnia, by po chwili znów podkręcić obroty. Taka zabawa atmosferą pojawia się tutaj kilkukrotnie i udowadnia, że muzycy Sólstafir potrafią stworzyć klimat i bardzo dobrą muzykę. Natomiast sam "Úlfur" brzmi jak zagubiony utwór z "Berdreyminn" i sprawia, że po jego ostatnich dźwiękach od razu chce się od razu wrócić do początku albumu.
Nie można jednak uznać "Endless Twilight Of Codependent Love" za dzieło kompletne. Najnowszy album Islandczyków jest ofiarą nadmiaru materiału. Wyeliminowanie miałkiego "Til Moldar" nie wpłynęłoby w negatywny sposób na jakość i charakter płyty. Podobnie mogłoby być z "Alda Syndanna". W obecnej formie krążek nie jest oczywiście żadną ujmą na honorze grupy i stanowi kolejną mocną pozycję w jej dyskografii, cierpiąc jednak przy tym na chwilowe mielizny. Może powyższe dwa utwory mogłyby być zastąpione którymś z kawałków dostępnych w wersji Deluxe? Niestety nie miałem okazji ich posłuchać, ponieważ nabyłem wersję podstawową, którą mają również w bazie serwisy streamingowe.
Artysta: Sólstafir
Tytuł: Endless Twilight Of Codependent Love
Wytwórnia: Season Of Mist
Rok wydania: 2020
Gatunek: Post Metal, Rock
Czas trwania: 63:00
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze