Beastie Boys - Ill Communication
- Kategoria: Pop
- Karol Otkała
Szukając pewnego krążka zlokalizowanego w drugiej "linii zabudowy" mojej kolekcji wpadł mi w ręce inny album. Momentalnie zapomniałem czego szukałem i w moim odtwarzaczu wylądował "Ill Communication". Krążek ten poznałem w 1998 roku, kilka miesięcy po premierze "Hello Nasty". Tak jak "Hello Nasty" kojarzyłem z kilku utworów promowanych w mediach, tak "Ill Communication" kupiłem totalnie w ciemno - pierwszy raz w życiu. I to jeszcze za jakieś chore pieniądze. Pierwsze przesłuchanie i szok, szczęka na ziemi. Na "Hello Nasty" Beastie Boys momentami trochę za bardzo eksperymentowali, odjeżdżali od właściwej drogi. "Ill Communication" jest natomiast tym, co do dziś najbardziej cenię w ich twórczości - odrobina hardcore'u, kilka świetnych instrumentali, coś co można by podciągnąć pod rocka i elementy dodatkowe. Wszystko to świetnie ze sobą współgra mimo teoretycznego bałaganu (który i tak jest o wiele mniejszy, niż na "Hello Nasty"). "Ill Communication" to istna kopalnia genialnych utworów.
Startujemy od czterech singli - "Sabotage" - kawałek ponadczasowy ze świetnym teledyskiem (z tego co pamiętam to właśnie ten klip wygrał kiedyś konkurs na teledysk wszech czasów; Beastie Boys udowadniają, że na ekranie nie trzeba machać dupą żeby się to fajnie oglądało, genialne wideo nakręcili też do "Body Movin" z Hello Nasty), "Get It Together" - najbardziej klasyczny utwór na tym wydawnictwie z gościnnym udziałem Q-Tipa, "Sure Shot" - dowód na to, że można stworzyć coś genialnego z praktycznie banalnego sampla (podobna sytuacja ma miejsce w przypadku "Flute Loop") i "Root Down", którego fragment wokalny Ad Rocka jest motywem przewodnim w "Funky Shit" The Prodigy. Największą siłą "Ill Communication" jest to, że album ten jest niesamowicie równy. Nie widzę tu słabszych momentów czy nawet fragmentów odstających poziomem od reszty. Jest natomiast kilka petard. Najbardziej lubię tandem umieszczony praktycznie na końcu płyty - "Shambala" i "Bodhisattva Vow" oparty na motywie tybetańskiego śpiewu gardłowego. Coś wspaniałego.
Wcale nie gorszy od wspomnianej dwójki jest poprzedzający ją "The Scoop" - rzecz specyficzna, trochę obłąkana, z przetworzonymi wokalami. Świetnie wypadają momenty hardcore'owe - "Tough Guy" oraz "Heart Attack Man" - tego brakowało mi na późniejszym "Hello Nasty". Utwory wokalizowane fajnie przeplatają się z bardzo ciekawymi, spokojnymi instrumentalami, które wprowadzają tu odrobinę wytchnienia i odpoczynku. Wstyd się przyznać, że praktycznie zapomniałem o tym krążku. Dobrze, że na niego wpadłem. Kiedyś katowałem go niemiłosiernie, później wróciłem do cięższych klimatów, ale teraz "Ill Communication" spędzi trochę czasu w moim odtwarzaczu. Ten album to ścisła klasyka gatunku. Szkoda, że Beastie Boys nie będą już mieli szansy nagrać czegoś na podobnym poziomie... Na pocieszenie zostaje nam jeszcze kilka ich "dziesiątkowych" albumów:-)
Artysta: Beastie Boys
Tytuł: Ill Communication
Wytwórnia: Capitol
Rok wydania: 1994
Gatunek: Hip-Hop, Rock Alternatywny, Hardcore Punk
Czas trwania: 59:37
Opakowanie: Jewelcase
Ocena muzyki
Ocena wydania
Nagroda
Komentarze