Hooverphonic - Reflection
- Kategoria: Pop
- Małgorzata Karasińska
Belgijska grupa Hooverphonic to już prawdziwi wyjadacze. Goszczą na rynku muzycznym od dziewiętnastu lat i zdaje się, że nie mają zamiaru kończyć swojej przygody z muzyką. Niestraszne im wielokrotne zmiany ani składu grupy, ani pomysłów na tworzoną muzykę. Aktualnie promują nowy, ósmy w ich karierze album studyjny. Jednocześnie jest to drugi krążek nagrany z nową wokalistką Noémi Wolfs, która dołączyła do zespołu w 2010 roku. Świeża krew wniosła też całkiem ciekawą ideę realizacyjną. Muzycy zdecydowali się na powrót do analogowych brzmień, jakie prezentowali w początkowych latach działalności zespołu. Choć właściwie kto po to tylu latach pamięta, jak to było na początku... Jako, że wszystkie nagrane dźwięku mają być całkowicie naturalne, podjęto decyzję o porzuceniu komputera. Zrezygnowano również ze studiów nagraniowych dysponujących najnowocześniejszych wyposażeniem. Tak powstał projekt "Hooverdomestic". Zespół odwiedzał ludzi, którzy zgłosili, że w ich domu można osiągnąć właśnie naturalnie, ciekawe dla artystów dźwięki. Wszystko było skrzętnie nagrywane, a obecnie dostępne jest na YouTubie pod nazwą "Hooverdomestic Diary". Niewątpliwie dużo zachodu, a czy album jest tego wart?
Krążek rozpoczyna się promowanym "Amalfi", który rzeczywiście wpada w ucho. Wybór na singiel idealnie trafiony. Dostajemy szybki kawałek, w którym nie ma nic z delikatnych, trip-hopowych brzmień, do jakich przyzwyczaił nas zespół. Dalej jest już niestety nieco gorzej. Przy "ABC of Apology" zastanawiałam się, czy przypadkiem nie włączyła mi się reklama "Teletubisiów", gdyż nijak nie mogłam połączyć tej przedszkolnej przygrywki z twórczością Hooverphonic. Nie jest to tylko moja wrodzona złośliwość. Linia melodyczna tego kawałka idealnie pokrywa się z linią wokalu piosenki z "Muminków". Dziwne, bo belgijskie to były przecież "Smerfy", ale najwidoczniej niedaleko pada Belgia od Finlandii. Po nudnym "Ether" pojawia się "Radio Silence", w którym subtelnemu wokalowi Noémi towarzyszy męski głos. Zdaje się, że było to próba nagrania rockowego utworu, która niestety wypadła słabo. Zespół szybko się reflektuje i dalej mamy całkiem udane "Bad Weather", któremu przewodzi fortepian. Tutaj damski wokal nie brzmi już tak dziewczęco i schodzi całkiem nisko. Jako, że na tej płycie można szybko odnaleźć prosty schemat - dobre utwory przeplatają się ze złymi - zapewne wiecie, co będzie dalej. Przesłodzony "Boomerang" i "Devil Kind of Girl" z melodyjnym pazurem. Na krążku znajdziemy jeszcze kilka takich par. Z porządku wyłamuje się melancholijne "Single Malt", które odstaje od infantylnej reszty.
"Reflection" to chyba nieadekwatna nazwa. Z całości wyłania się niestety obraz dziecinnej, mało skomplikowanej muzyki, potraktowanej solidną dawką kompozycyjnego lukru. Może to wynik przejedzenia belgijskimi czekoladkami, a może zwyczajny brak pomysłów. Jak wytłumaczyć fakt, że muzycy, którzy mają na koncie kilka naprawdę udanych, przemyślanych i dojrzałych utworów zdecydowali się na ścieżkę tandety? Wielka szkoda, że nie rozwinięto tych ciekawych momentów, które mają potencjał. Kilka lat temu Hooverphonic wydało podwójny album zatytułowany "No More Sweet Music". Patrząc na ich ostatnie dokonanie, raczej nie dotrzymali słowa.
Artysta: Hooverphonic
Tytuł: Reflection
Rok wydania: 2013
Gatunek: Trip-hop, Pop
Czas trwania: 41:03
Źródło: Spotify Premium
Ocena muzyki
-
Piotr
Jako wieloletni fan Hooverphonic, śledzący ich karierę od początku, muszę się niestety zgodzić z tą recenzją. Ale czy teraz, gdy Geike wróciła do zespołu, nie czeka nas powrót dawnej jakości? Oby!
0 Lubię
Komentarze (1)