Kylesa - Ultraviolet
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Wśród powiększającej się rzeszy zespołów rodzi się tradycja wypuszczania do sieci każdego nowego wydawnictwa. Niektóre kapele zachęcają do kupna nowego krążka prezentując urywki nowych utworów, a inni idą na całość i ujawniają wszystko. Z takiego założenia wyszła Kylesa publikując w formie elektronicznej swój najnowszy album - "Ultraviolet" - na kilkanaście dni przed premierą. Mam pewien dylemat dotyczący takiej formy odsłuchu nowych nagrań. Z jednej strony to fajne - człowiek wie, z czym ma do czynienia i nie kupuje kota w worku. Może zrezygnować z inwestycji, jeśli nowe nagrania nie odpowiadają jego oczekiwaniom. Z drugiej - umiera element zaskoczenia, wszystko mamy podane na tacy, a po zakupie krążka w wersji fizycznej nie ma tego czaru odkrywania całości - do poznania pozostaje tylko książeczka. Z racji tego, że w ostatnim roku kilka albumów na które niecierpliwie czekałem okazało się totalnymi bublami, teraz jednak staram się korzystać ze streamów, jeśli takie się pojawiają. A czy "Ultraviolet" spełnia moje oczekiwania?
O tak! Już zapowiadające płytę utwory umieszczone przez zespół na YouTubie zapowiadały, że będziemy mieli do czynienia z czymś bardzo ciekawym i tak właśnie jest. Ekipa Kylesy nie poszła śladem Mastodona czy Baroness i nie odmieniła diametralnie swojego oblicza. "Ultraviolet" jest kontynuacją tego, co zespół tworzył na poprzednich wydawnictwach (szczególnie mam tu na myśli "Spiral Shadow" i "Static Tensions"), chociaż nie zabrakło tu też elementów złagodnienia. Usłyszeć je możemy w "Steady Breakdown" oraz zamykającym płytę "Drifting". Czuć tu klimat Baroness z albumu "Yellow & Green". Obu, mimo spokoju, nie brakuje też lekkiego pazura. Uwagę przykuwa początek "Drifting" - melancholijny, depresyjny, jesienny, piękny. Gdy słyszałem go po raz pierwszy, jakimś cudem skojarzył mi się z The Cranberries. Świetnie prezentują się dwa "zapowiadacze" płyty, czyli "Unspoken" oraz "Vulture's Landing". Są to jedne z łatwiejszych utworów na tym albumie, chociaż średnio widzę je w radiu. Nie zmienia to faktu, że wpadają w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. W "Unspoken" powala niesamowicie klimatyczne otwarcie, po czym atmosfera lekko się odmienia, ale nadal jest niesamowicie specyficznie, hipnotycznie i depresyjnie. "Vulture's Landing" jest zupełnie inny - żywiołowy, dynamiczny, nakręcający człowieka do działania.
Kylesa już od kilku płyt współpracuje z wytwórnią Season Of Mist i czuć to w utworach "Low Tide" i "Quicksand". Słuchanie ich jest jak podróż przez psychodeliczny, fantastyczny, zamglony świat. Naprawdę niesamowita sprawa. Podobne, lecz trochę słabsze odczucia może wywołać "Long Gone". W kosmos natomiast przenosi słuchacza "What Does It Take" - obok "Vulture's Landing" najbardziej dynamiczny utwór na tej płycie. Obuchem w łeb, przytłaczającym ciężarem częstuje nas Kylesa w otwierającym utworze "Exhale". Ale nie jest to żadna nowość, bo zespół już od dłuższego czasu na samym początku jedzie ze słuchaczami z grubej rury. Później podobna atmosfera występuje jeszcze w "We're Taking This" i po części w "Grounded". I tak kończy się "Ultraviolet" - niecałe 39 minut muzyki, która już przy pierwszym przesłuchaniu nie pozostawia słuchacza obojętnym. Podczas, gdy Mastodon i Baroness drastycznie złagodniały, Kylesa nadal (z lekkimi odstępstwami) podąża wytyczoną przez siebie drogą. I raczej nie można w tym wypadku mówić o zjadaniu własnego ogona czy kopiowaniu własnego stylu. Każdy kolejny album ekipy z Savannah wnosi coś nowego do twórczości zespołu przy jednoczesnym zachowaniu ich tożsamości.
Artysta: Kylesa
Tytuł: Ultraviolet
Wytwórnia: Season Of Mist
Rok wydania: 2013
Gatunek: Sludge Metal
Czas trwania: 38:50
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze