Black Tusk - Set The Dial
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Wydany w 2011 roku krążek to jak do tej pory najnowsze dziecko Black Tuska. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to inna stylizacja okładki. Niby to ten sam Baizley co zwykle, ale jednak inny, brudny, bardziej oszczędny w formie i kolorach. Zdecydowanie wolę jego inne prace, chociaż ta też ma w sobie coś intrygującego. Przechodzimy do muzyki. Odpalamy krążek i już na starcie atakuje nas niespełna dwuminutowy, instrumentalny "Brewing The Storm". Rzecz bardzo przyjemna, oswaja słuchacza z tym, co nastąpi już za chwilę. A to coś zaczyna się od "Bring Me Darkness" - utworu, który spokojnie można by wsadzić na "Taste The Sin" - idealnie by tam pasował. Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku "Ender Of All", "Carved In Stone" i paru innych utworów. Pojawia się tu też kilka eksperymentów, kawałków utrzymanych w trochę innej stylistyce.
Weźmy na przykład "Mass Devotion" - jest to rzecz zdecydowanie wolniejsza, z początku spokojna, stonowana, dopiero w drugiej części Black Tusk pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Instrumentalny "Resistor" zaczyna się i kończy gitarą akustyczną. Ale bez obaw - zespół nie zamienił się w jakieś pitu pitu - akustyk pojawia się dosłownie na chwilę, a reszta to zmasowany atak stonerowy. Jak widać i słychać - Black Tusk zaczął kombinować. Z jednej strony to fajnie, bo nie można być jak AC/DC i od kilkudziesięciu lat nagrywać wciąż to samo. Z drugiej - ekipa z Savannah to nie Mastodon czy Baroness. Ich poziom jest zdecydowanie inny i osobiście wolę ich w wersji prostszej i szybszej, z poprzedniego krążka. "Taste The Sin" zdecydowanie lepiej pobudza, noga bezwiednie sama tupie w rytm muzyki, czego tutaj momentami brakuje. Zmieniło się też brzmienie.
"Set The Dial" nie przytłacza tak mocno, jak jego poprzednik, który niemiłosiernie atakował słuchacza stonerowym strojeniem. Tutaj jest to jakby bardziej stonowane, chociaż nadal bardzo dobrze słyszalne. Jednym może to pasować, a ja akurat w tym gatunku muzyki wolę, żeby wgniatało mnie w fotel. I ostatnia sprawa - ten album jest po prostu za krótki. Na poprzedniej płycie też było 10 utworów, a całość zamykała się w okolicach 35 minut, ale po jej przesłuchaniu człowiek czuł się hmm... Spełniony. Tutaj, gdy krążek się kończy, odczuwamy pewien niedosyt. Może dlatego, że nie męczy słuchacza tak, jak "Taste The Sin", który całościowo jest szybszy i bardziej inwazyjny? Nie zmienia to jednak faktu, że "Set The Dial" to nadal bardzo dobra pozycja, nie tylko dla fanów stonerowego grania.
Artysta: Black Tusk
Tytuł: Set The Dial
Wytwórnia: Relapse
Rok wydania: 2011
Gatunek: Sludge Metal
Czas trwania: 34:01
Opakowanie: Digipack
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze (1)