Royal Thunder - Crooked Doors
- Kategoria: Rock
- Karol Otkała
Z nazwą Royal Thunder pierwszy raz zetknąłem się już kilka lat temu z okazji wydania ich debiutanckiego albumu. Wtedy skończyło się tylko na przeczytaniu bardzo pozytywnej opinii na jego temat. W przypadku ich nowego, drugiego dzieła - "Crooked Doors", tsunami pozytywnych komentarzy było tak wielkie, że nie sposób było nie sięgnąć po to wydawnictwo. Sięgnąłem raz i systematycznie wracam do niego od ładnych paru miesięcy. Zazwyczaj sceptycznie podchodzę do wszelkiego rodzaju "ochów" i "achów" płynących z każdej strony ale tutaj z bólem serca muszę przyznać, że nie są one nawet w najmniejszym stopniu przesadzone.
"Crooked Doors" rozpoczyna się od mega przebojowego "Time Machine". Moje pierwsze skojarzenie po kilkunastu sekundach odsłuchu to takie ulepszone i bardziej ambitne Guano Apes. Wrażenie to utrzymuje się jeszcze przez chwilę, bo okazuje się, że muzyka Royal Thunder to jednak zupełnie inna bajka. Tak właściwie, co oni w ogóle grają? Internet podpowiada, że jest to mieszanka hard, stoner i psychodelicznego rocka. Właściwie się to zgadza. Do muzyki dochodzi bardzo wyrazisty wokal Miny Parsonz - jeden z najlepszych odkrytych przeze mnie w ostatnim czasie (Wielebna z Obscure Sphinx ma w końcu konkurencję).
Wracając do przebojowego "Time Machine", utwór jest zdecydowanie jednym z najlepszych stworzonych w tym roku. Jest tylko jeden haczyk - trwa ponad 7 minut czyli praktycznie już na starcie skazany jest na odstawienie od medialnego, komercyjnego koryta. Z jednej strony może to i dobrze, z drugiej natomiast szkoda, bo naprawdę zasługuje na promocję wśród szerszej audiencji. Gdy spojrzymy na tracklistę, okazuje się, że zespół trochę poniosło i spośród 11 utworów tylko dwa są krótsze niż 5 minut. Przegięcie? Okazuje się, że nie do końca. Twórczość Royal Thunder jest tak rozbudowana i wielowątkowa, że długości praktycznie w ogóle się nie wyczuwa. Siedem minut spędzone z "Time Machine" mija w zastraszającym tempie, a dalej jest już tylko krócej. Przy "Wake Up" - kolejnej albumowej petardzie - człowiek ma wrażenie, że utwór kończy się zanim na dobre się rozkręcił.
I to jest właśnie piękne w tym albumie. "Crooked Doors" trwa prawie godzinę, ale w ogóle tego nie czuć. Zespół co chwilę serwuje nam zmianę klimatu - raz jest szybko i głośno, innym razem bardziej klimatycznie ("Forgive Me, Karma"). Tendencja jest spadkowa - po dorzuceniu do pieca, album sukcesywnie zwalnia. I w zasadzie to może być jeden z niewielu zarzutów. W drugiej połowie krążka przydałby się jeszcze jeden killer, który podniósłby trochę ciśnienie. Ale to i tak jest całkiem wysokie, bo przecież nie sposób słuchać wokalu Parsonz z totalną obojętnością. Zarówno ona, jak i cały nowy krążek robią duże wrażenie. Tak duże, że "Crooked Doors" można spokojnie umieścić w zestawieniu najlepszych albumów 2015 roku.
Artysta: Royal Thunder
Tytuł: Crooked Doors
Wytwórnia: Relapse Records
Rok wydania: 2015
Gatunek: Stoner Rock
Czas trwania: 59:08
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze