Mark Lanegan Band - Gargoyle
- Kategoria: Rock
- Karol Otkała
Mark Lanegan jest artystą bardzo płodnym. Systematycznie raczy swoich fanów nowymi albumami studyjnymi. W międzyczasie wypuszcza różnego rodzaju składanki z demami, udziela się w innych projektach i gościnnych występach. Jak do tej pory ilość zawsze szła w parze z jakością. A jak jest tym razem? Przyznaję bez bicia, że w przypadku Lanegana nie próbuję zachowywać nawet resztek obiektywizmu. Uwielbiam jego głos i praktycznie wszystko co nagrał wciągam niczym bocian żabę. Dlatego z wielką radością przyjąłem informację o zbliżającej się premierze "Gargoyle". Niesamowity apetyt skutecznie podsyciły dwie zapowiedzi w postaci "Nocturne" oraz "Beehive".
"Nocturne" to combo tego co najlepsze w Laneganie z ostatnich płyt. Utwór chwyta już przy pierwszym przesłuchaniu i sprawia, że po zakończeniu od razu chcemy powrócić do jego posępnego i ponurego klimatu przypominającego momentami "The Gravedigger's Song". Druga zapowiedź albumu - "Beehive" - była w pierwszym momencie zaskakująca ze względu na klimat. Zdecydowanie żywszy i bardziej pozytywny od tego z "Nocturne". Oba utwory łączy specyficzna "laneganowska" przebojowość. Zatem z miejsca można by je dorzucić do swoistego "the best of". Na "Gargoyle" jest jeszcze co najmniej jeden utwór, który ma prawo z miejsca wskoczyć do kanonu artysty. Mowa oczywiście od "Drunk On Destruction". Tak depresyjny, melancholijny, a jednocześnie ujmujący klimat słyszałem ostatnio w "Grey Goes Black" z "Blues Funeral". Właśnie w takiej odsłonie uwielbiam Lanegana. I właśnie niej najbardziej mi na "Gargoyle" brakuje. Bo trzeba przyznać, że najnowsze dzieło artysty to album kombinowany i eksplorujący różne rejony.
Otwierający całość "Death's Head Tattoo" brzmi jeszcze typowo, chociaż na tle otwarć z kilku ostatnich albumów wypada chyba trochę gorzej. Pierwszy lekki szok przychodzi przy "Blue Blue Sea", który trudno porównać z czymkolwiek z dotychczasowej dyskografii Lanegana. Zalążki podobnego eksperymentowania mogliśmy usłyszeć na "Phantom Radio", jednak nie były one aż tak daleko posunięte. Żywcem wyrwanym z tego albumu wydaje się być "First Day Of Winter". Z kolei podkręcony lekko elektroniką "Old Swan" to już zdecydowanie wcześniejszy album. Jest to jeden z mocniejszych momentów wydawnictwa. Pod "Blues Funeral" można by jeszcze podciągnąć "Sister". "Goodbye To Beauty" to z kolei ukłon w stronę czasów jeszcze wcześniejszych. Na deser pozostaje "Emperor", który cierpi na podobną dolegliwość, co "Blue Blue Sea". W jego przypadku jedno jest pewne - czuć w nim Rosję.
"Gargoyle" z pewnością nie jest najwybitniejszym albumem w dyskografii Lanegana. Nie porywa też od pierwszego przesłuchania tak, jak chociażby "Field Songs" czy "The Winding Sheet". W zamian zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem. Po kilku spokojnie można dojść do wniosku, że jest to kolejna bardzo dobra pozycja w dyskografii Lanegana z kilkoma świetnymi momentami. Jest lepiej, niż na "Phantom Radio" i minimalnie gorzej, niż na "Blues Funeral".
Artysta: Mark Lanegan Band
Tytuł: Gargoyle
Wytwórnia: Heavenly Records
Rok wydania: 2017
Gatunek: Rock, Alternatywa
Czas trwania: 41:18
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze