Bowers & Wilkins 704 S2
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Wielu startujących producentów sprzętu audio stara się za wszelką cenę zaskoczyć audiofilów i profesjonalistów, którzy niejedno już w życiu widzieli. Od pierwszego dnia działalności, od pierwszej wysłanej do dziennikarzy z całego świata informacji prasowej, od pierwszej wystawy, w której zdecydują się wziąć udział atakują nas przedziwnymi, rzucającymi się w oczy (w uszy niestety rzadziej) i zdecydowanie zbyt drogimi urządzeniami. Ileż to razy czytałem o przełamywaniu schematów, przekraczaniu granic i ustalaniu nowego poziomu odniesienia... Kiedy takie slogany serwuje nieznana nikomu firma, której katalog kończy się na jednym produkcie wycenionym, nie wiadomo na jakiej podstawie, na setki tysięcy złotych, jestem już prawie pewien, że mam do czynienia z kiepskim przekrętem. Staje się jasne, że ktoś może i miał ciekawy pomysł, ale zamiast cierpliwie budować markę od podstaw i rozwijać firmę latami, postanowił walnąć cenę z kosmosu, a następnie zapolować na jakiegoś głuchego, ale zamożnego idiotę. Wierzcie mi, że i takich na świecie nie brakuje. Przy tak wysokiej cenie - nawet jeśli ostatecznie trzeba będzie z niej trochę zejść - potrzeba tylko jednego klienta, aby zrobić interes życia i zamknąć firmę zanim ktoś się zorientuje. Za rok takiego pacjenta nie ma już na żadnej wystawie. Jeśli nabywca się nie znajdzie, wraca do swojego garażu wycinać filtry z Passatów 1.9 TDI. Mimo wszystko, jest to krótkoterminowy plan. Jeżeli chcielibyście związać się z branżą audio na dłużej, zdradzę Wam małą tajemnicę. Tutaj nie trzeba już wymyślać niczego nowego. Niemal wszystkie przełomowe pomysły i rewolucyjne produkty lądują na śmietniku historii. Nawet nie wiecie ile ich było, bo nikt już o nich nie pamięta. W dłuższej perspektywie o wiele ważniejsza jest cierpliwość, stanowczość i wytrwałość w dążeniu do celu. Spójrzcie tylko na blogi i portale o sprzęcie audio, które startowały z wielkim hukiem, a dziś straszą artykułami sprzed kilku lat albo testami głośników bezprzewodowych publikowanymi od wielkiego dzwonu. Trochę to rozumiem, bo sam czasami zastanawiam się czy nie lepiej byłoby zająć się produkcją, powiedzmy, zestawów głośnikowych. Gdyby tak się stało, chętnie skopiowałbym historię jednej z firm, które odniosły na tym polu ogromny sukces. A gdybym miał wybiec daleko w przyszłość i wyobrazić sobie, co stanie się z takim przedsiębiorstwem za trzydzieści, czterdzieści czy pięćdziesiąt lat, życzyłbym sobie, aby moja firma wyglądała i działała tak, jak Bowers & Wilkins.
Brytyjska manufaktura może być wzorem dla niejednego producenta zestawów głośnikowych. Ma wszystko, co moglibyśmy sobie wymarzyć - piękną historię, mistrzowsko skonstruowaną ofertę, wiele autorskich rozwiązań technicznych i doskonale ogarnięty dział marketingu. Jej kolumny pracują w studiu nagraniowym przy Abbey Road, które zespół The Beatles rozsławił umieszczając na okładce swojego jedenastego albumu zdjęcie wszystkich czterech muzyków dumnie kroczących przez zebrę (fotografia wykonana na przejściu dla pieszych podczas przerwy w nagraniu stała się jedną z najsłynniejszych i najczęściej imitowanych okładek w historii rocka). Jej głośniki montowane są w luksusowych samochodach BMW, Maserati, McLarena i Volvo. Każda premiera B&W jest wydarzeniem uważnie śledzonym, a następnie - co tu ukrywać - naśladowanym przez wielu innych producentów kolumn. Podobnie, jak w przypadku Apple'a, inżynierowie z Worthing nie muszą być autorami każdego pomysłu, ale kiedy wprowadzą go w swoich kolumnach, to znak, że dane rozwiązanie się przyjmie. Głośniki średniotonowe z membranami z Kevlaru, zaokrąglone obudowy, tweetery umieszczone na samym szczycie w oddzielnych tubkach... Gdyby nie B&W, większość tych wynalazków prawdopodobnie byłyby dziś traktowane jak dziwactwo. Z kolei diamentowe kopułki, szare membrany Continuum, obudowy z kratownicami Matrix czy podziurkowane tunele rezonansowe Flowport to rozwiązania na które Brytyjczycy mają monopol. Firma niewątpliwie, od samego początku, mocno opiera się w swojej pracy na badaniach, pomiarach i poszukiwaniu nowoczesnych materiałów. Jej fabryka to prawdziwa świątynia inżynierskiej precyzji. Nowoczesny osprzęt, stolarnia przypominająca laboratorium, roboty, superczułe mikrofony, technologie rodem z przemysłu lotniczego i doświadczeni rzemieślnicy. Czasami odnoszę wrażenie, że Bowers & Wilkins mógłby wykreślić ze swojego portfolio co trzeci patent i zamknąć dział badań i rozwoju na dwa lata, a i tak niczego by to nie zmieniło. Lata cierpliwego budowania pozycji i dostarczania audiofilom znakomitych kolumn zrobiły swoje. Wszyscy wiedzą, że brytyjskiej firmie zdarzają się produkty trochę lepsze lub trochę słabsze, ale jej logo było i jest gwarancją sukcesu. B&W to pewniak.
Za wyjątkiem kilku niestandardowych produktów, jak na przykład subwoofer PV1 zamknięty w małej, kulistej obudowie, jubileuszowe kolumny Signature Diamond czy monitory PM1, w ostatnich latach Brytyjczycy nie wprowadzili na rynek zbyt wielu produktów, które byłyby naprawdę niecodzienne, wyjątkowe albo zupełnie odjechane. Starają się raczej korzystać z rozwiązań, które już opanowali i rozwijać swoją ofertę na zasadzie szlifowania różnych drobiazgów do absolutnej perfekcji. Być może małym przełomem okaże się zaprezentowana niedawno seria Formation? Może B&W zdecyduje się pogonić kota Focalowi i pokaże nam prawdziwie hi-endowe słuchawki z diamentowymi przetwornikami? Na szczęście to, co stanowi trzon oferty tej marki, nie budzi żadnych wątpliwości. Jeżeli przyjrzymy się audiofilskim zestawom głośnikowym, do wyboru mamy trzy serie - 600 S2, 700 S2 i 800 D3. Oczywiście, są jeszcze flagowe Nautilusy i aktywne subwoofery, które umieszczono w osobnej zakładce, ale jeśli chodzi o klasyczne kolumny do użytku domowego - to wszystko. Mam wrażenie, że jeszcze kilka lat temu katalog firmy założonej przez Johna Bowersa i Roya Wilkinsa był bardziej rozbudowany, ale cóż, czasy się zmieniają, a Brytyjczycy przerzucili sporą część środków na głośniki bezprzewodowe, słuchawki, soundbary, systemy kina domowego i sprzęt instalacyjny. Szczerze mówiąc, na ich miejscu zrobiłbym to samo. Klienci szukający prostego i funkcjonalnego sprzętu do nagłośnienia swojego salonu nie chcą bawić się w składanie pełnego systemu stereo. Wolą kupić jednoczęściowy głośnik sieciowy lub soundbar. Granicę wyznaczają dziś luksusowe systemy all-in-one, jak Naim Muso, albo miniwieże, jak Yamaha PianoCraft MCR-N870D. Skoro za cztery tysiące z kawałkiem można kupić urządzenie, które robi właściwie wszystko, po co mielibyśmy zawracać sobie głowę doborem kolumn do amplitunera i wypytywaniem ludzi na facebookowych grupach czy Denon ileś tam będzie pasował do Quadrali jakichś tam? Wiem, że spora część melomanów jeszcze tego nie rozgryzła (hasło "kino domowe" zakorzeniło się w masowej świadomości co najmniej tak mocno, jak potrzeba używania klaksonu zamiast kierunkowskazu u większości taksówkarzy), ale kiedy słyszę, jakie cuda potrafi wyczarować para MusicCastów 20 albo Polk Audio MagniFi Mini, również dochodzę do wniosku, że do kilku tysięcy złotych nie ma sobie co zawracać głowy systemem składanym z oddzielnych komponentów. Pewnie dlatego B&W nie robi już tak tanich kolumn, jak chociażby DM 303. Zabawa zaczyna się od serii 600 S2, w której najtańsze monitory 607 S2 kosztują 2498 zł, a topowe podłogówki 603 S2 - 7198 zł. Seria 800 D3 to zupełnie inna galaktyka. Za najmniejsze 805 D3 trzeba zapłacić 26990 zł. Przepaść. Pomostem, który łączy jej oba brzegi ma być linia 700 S2. Producent twierdzi, że - w dużym skrócie - jest to technologia rodem z flagowych "osiemsetek" połączona ze skromnymi, prostymi obudowami wzorowanymi na tańszych "sześćsetkach". Przepis na sukces?
Wygląd i funkcjonalność
704 S2 to najmniejsze zestawy wolnostojące w tej serii. Jak twierdzi producent, te smukłe kolumny mają być doskonałym rozwiązaniem wszędzie tam, gdzie przestrzeń jest na wagę złota. Nie oznacza to jednak, że dostajemy jakieś miniaturowe głośniki. W obudowach o dość standardowej wysokości zamontowano cztery przetworniki, z czego trzy mają średnicę 13 cm. W oczy rzuca się tu przede wszystkim szara membrana średniotonowej jednostki Continuum z nieruchomym, piankowym zawieszeniem FST. Podobnie, jak woofery z membranami Aerofoil, rozwiązanie to zapożyczono z wyższej serii 800 D3. Gdyby jeszcze zamontowano tu diamentowy tweeter, moglibyśmy mówić o tańszym odpowiedniku modelu 804 D3. Zamiast diamentu, zastosowano tu jednak kopułkę Carbon Dome, która jest rozwiniętą wersją stosowanego wcześniej tweetera z membraną aluminiową. Z użytkowego punktu widzenia, 704 S2 mają dwa duże plusy. Po pierwsze, ze względu na rozmiar głośników, ich obudowy mają zaledwie 16,5 cm szerokości. Nie jest to jeszcze rekord świata, ale trzeba przyznać, że kolumny prezentują się bardzo elegancko i lekko. Nie sprawiają wrażenia przytłaczających. Drugim plusem jest fakt, że mamy do czynienia z pełnym układem trójdrożnym, wspomaganym umieszczonym na tylnej ściance bass-reflexem.
Dawniej podłogówki B&W z tej samej serii różniły się od siebie głównie wysokością obudowy i ilością pracujących w niej wooferów. Tak było łatwiej, bo głośniki mogły być takie same. W wyższych modelach dokładano jeden lub dwa przetworniki niskotonowe i inną zwrotnicę, a klienci doskonale widzieli za co płacą. Teraz w katalogu nie ma już małych podłogówek z dwoma, ani nawet trzema głośnikami. Jeżeli zdecydujemy się na zestawy wolnostojące, będą to kolumny trójdrożne. 704 S2 mogą więc być kompaktowe i smukłe, ale zostały wyposażone w cztery głośniki. Następne w kolejce 703 S2 są po prostu większe (mają głośniki o większej średnicy i potężniejsze obudowy), a model 702 S2 wyposażono w trzy woofery i kopułkę w oddzielnej obudowie montowanej na samej górze. Wciąż doskonale widać za co płacimy, ale przy okazji wiemy, że nie będziemy patrzeć na swoje nowe kolumny wiedząc, że gdybyśmy dołożyli jeszcze parę złotych, zamiast brzydkiej dziury z przodu dostalibyśmy dodatkowy głośnik niskotonowy. Co ciekawe, tę samą strategię zastosowano w monitorach tej serii. Do wyboru mamy model 707 S2 z 13-cm głośnikiem nisko-średniotonowym, 706 S2 z wooferem o średnicy 16,5 cm i 705 S2 z wyodrębnionym tweeterem. Wszystko wskazywałoby na to, że manufaktura z Worthing też delikatnie ułatwiła sobie robotę, stosując tylko dwa rodzaje głośników średniotonowych. W rzeczywistości mamy jednak co najmniej cztery zupełnie różne jednostki, bowiem głośniki stosowane w monitorach mają gumowe zawieszenie umożliwiające większy skok membrany, a co za tym idzie - skuteczne odtwarzanie niskich częstotliwości. Szare membrany w modelach podłogowych nie muszą pracować z takimi wychyleniami, w związku z czym w tych przetwornikach zobaczymy cienkie, piankowe zawieszenie FST. Rozwiązanie to jeszcze do niedawna było zarezerwowane dla najlepszych kolumn B&W, a jednak teraz możemy zobaczyć je nawet w opisywanych podłogówkach - najmniejszych i najtańszych w serii 700 S2.
TEST: Bowers & Wilkins 706 S2
Ponieważ rozpakowywanie i pakowanie sprzętu audio jest w mojej pracy codziennością, przywiązuję do tego dużą wagę i nie ukrywam, że porządne opakowanie potrafi mnie już pozytywnie nastawić do testowanego produktu. Staram się oceniać sprawę na trzeźwo, biorąc pod uwagę fakt, że dla większości użytkowników liczy się tylko to, aby sprzęt dotarł bezpiecznie do ich domu i dał się w miarę bezproblemowo zainstalować i uruchomić. Później kartony trafiają na strych albo do śmietnika i nikt nie musi ich oglądać. Ale z kolumnami, chociażby ze względu na ich gabaryty, sprawa jest bardziej skomplikowana. Dopracowane opakowanie może sprawić, że będziemy w stanie wyjąć nasze nowe głośniki samodzielnie lub zainstalować je w bezpieczny sposób, nie wkładając palców w delikatne membrany tweeterów i nie niszcząc okleiny lub lakieru. Brytyjczycy rozpracowali temat perfekcyjnie. Na każdym z kartonów znajduje się instrukcja pokazująca co należy zrobić i w jakim kierunku ustawić kartony na każdym kolejnym etapie. Kolumny są zabezpieczone miękką pianką, a ich przednie ścianki w całości, od góry do dołu, chronią plastikowe wytłoczki. Nie wiem nawet czy jest to uzasadnione, bowiem tweetery wyposażono w zamontowane na stałe siateczki, a pozostałe głośniki są bardzo wytrzymałe i nie sądzę, by przypadkowe dotknięcie mogło zrobić im najmniejszą krzywdę, ale producent postanowił nie ryzykować i upewnił się, że plastikowe nakładki będzie można zdjąć dopiero wtedy, gdy całe skrzynki zostaną wyjęte z kartonów i dokładnie dopasowanych styropianowych profili. Kolejnym etapem jest przykręcenie cokołów stabilizujących. Służą do tego cztery długie śruby, które wchodzą w nagwintowane tuleje, w związku z czym cała operacja jest łatwa i przyjemna. W cokoły można z kolei wkręcić kolce lub gumowe nóżki na metalowych śrubach. Cieszę się, że producent zadbał o to, abyśmy mogli ustawić i wypoziomować nasze kolumny na dowolnym podłożu. W zestawie dostajemy także gąbkowe zatyczki do bass-reflexów, podzielone na dwa elementy - walec o mniejszej średnicy i otaczający go pierścień. Możemy więc zatkać tunele rezonansowe całkowicie lub użyć jedynie zewnętrznych gąbek, tłumiąc niskie tony do pewnego stopnia, ale nie blokując przepływu powietrza w stu procentach. Ostatnim dodatkiem są mocowane magnetycznie maskownice. Sporo tego, ale przynajmniej każdy nabywca powinien poczuć się dopieszczony.
704 S2 to bardzo ładne i zgrabne zestawy, które powinny wpasować się w dowolne wnętrze. Z drugiej strony, to tylko kanciaste skrzynki z głośnikami. Odkąd brytyjscy projektanci postanowili pójść w kierunku iście skandynawskiego minimalizmu, z ich zestawów zaczęły znikać wszelkie zaokrąglenia i zbędne ozdóbki. W modelach z popularnej i cenionej serii CM zdecydowano się na wyraziste, metalowe pierścienie wokół głośników, w starszych "sześćsetkach" widzieliśmy tweetery w przedłużonych na bok kołnierzach i plastikowe fronty z intrygującymi wzorkami. Tutaj nie ma dosłownie nic. No, może poza koszami głośników z dyskretnymi, lśniącymi obwódkami. Najwyraźniej zaokrąglenia i efektowne elementy dekoracyjne są teraz zarezerwowane dla flagowej serii 800 D3. Muszę przyznać, że trochę brakuje mi tych ciekawych, charakterystycznych detali, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że takie proste, kanciaste skrzynki spodobają się melomanom i znajdą wielu nabywców. Brytyjczycy uznali, że nie ma co wydziwiać i silić się na oryginalność, bo nietrafiony projekt to niepotrzebne ryzyko. Może tylko odstraszyć klientów, dla których zestawy głośnikowe to przede wszystkim technologia i ważny element wyposażenia salonu, a nie plac zabaw do testowania dziwacznych pomysłów z pogranicza kiczu i sztuki nowoczesnej. Odbiciem tej filozofii są także dostępne wykończenia - czarny lakier fortepianowy, satynowa biel i fornir w kolorze drzewa różanego. Co ciekawe, na taką samą paletę zdecydował się Audiovector w serii QR. Najwyraźniej właśnie te wersje cieszą się największą popularnością, a produkcja obudów w innych kolorach jest mało opłacalna.
B&W kusi nas technologiami, które pierwotnie opracowywane są z myślą o modelach flagowych, a po pewnym czasie trafiają także do znacznie tańszych zestawów. 704 S2 to doskonały przykład działania tej filozofii w praktyce. Mamy tu Membrany Continuum, zawieszenie FST, woofery Aerofoil i oczywiście Flowporty czyli tunele rezonansowe pokryte maleńkimi wgłębieniami niczym piłeczki golfowe.Bowers & Wilkins jest jedną z firm, która kusi nas technologiami, które pierwotnie opracowywane są z myślą o modelach flagowych, a po pewnym czasie - w mniej lub bardziej uproszczonej formie - trafiają także do znacznie tańszych zestawów. 704 S2 to doskonały przykład działania tej filozofii w praktyce. Mamy tu Membrany Continuum, zawieszenie FST, woofery Aerofoil i oczywiście Flowporty czyli tunele rezonansowe pokryte maleńkimi wgłębieniami niczym piłeczki golfowe. Właściwie tylko tweetery Carbon Dome zostały opracowane na potrzeby tej serii. Nie zobaczymy ich ani w droższych "osiemsetkach", ani w tańszych "sześćsetkach". Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, nie rozumiem dlaczego w dostarczonej do testu wersji czarnej zdecydowano się na obudowy lakierowane na wysoki połysk i satynowe, wyraźnie odcinające się od nich cokoły stabilizujące. Teoretycznie pasują do koszy głośników, ale chyba wolałbym, żeby pasowały do całych skrzynek. Cieszy za to fakt, że dodatkowe postumenty są na tyle duże, by faktycznie pełniły swoją funkcję, a nie tylko podnosiły obudowy o kilka centymetrów. Cokoły wyraźnie wystają poza obrys kolumn, dzięki czemu zdecydowanie trudniej będzie je przewrócić. Amatorom bi-wiringu i bi-ampingu na pewno spodobają się także podwójne gniazda akceptujące dowolny rodzaj wtyczek. Wychodzi na to, że 704 S2 to eleganckie, praktyczne i stosunkowo kompaktowe trójdrożne podłogówki wyposażone w szereg rozwiązań technicznych z hi-endowych "osiemsetek", ale dostępne za całkiem przyzwoite pieniądze. Intuicja podpowiada mi, że ten plan nie ma słabych punktów, ale oczywiście nie mam zamiaru odmówić sobie przyjemności sprawdzenia tego w praktyce.
Brzmienie
Nie ukrywam, że kolumny z Worthing darzę ogromnym szacunkiem. Bowers & Wilkins nawet nie chwali się rzeczami, które dla wielu innych producentów elektroniki audio byłyby czymś absolutnie kosmicznym. Brytyjczycy nie tylko osiągnęli, ale już sami przyzwyczaili się do technicznej perfekcji, która przebija się w najdrobniejszych elementach, z których zbudowane są ich kolumny. Wystarczy zobaczyć jak pakowane są 704 S2. Jak całe przednie ścianki zabezpieczono plastikowymi profilami wyłożonymi miękką pianką, jak wyglądają metalowe kolce i gumowe nóżki w osobnych pudełeczach, a nawet jak szczegółową instrukcję unboxingu nadrukowano na każdym z kartonów. W produktach tej marki nic, ale to nic nie zostawia się przypadkowi. Nie jest zaskoczeniem, że to samo można powiedzieć o dźwięku. Mam wrażenie, że z każdą kolejną serią i każdym ulepszeniem membran, zwrotnic czy obudów, brytyjscy inżynierowie coraz bardziej zbliżają się do celu nakreślonego przez założyciela firmy już ponad pięćdziesiąt lat temu. Legenda głosi 1966 roku John Bowers miał powiedzieć, że najlepszy głośnik to nie ten, który daje z siebie najwięcej, ale ten, który zabiera najmniej. Dla audiofila słowa te powinny być bardzo jasne - chodzi o osiągnięcie maksymalnie neutralnego, czystego i przezroczystego dźwięku. O stworzenie kolumn, które niczego nie maskują i nie ubarwiają muzyki, ale oddają sprawiedliwość w ręce pozostałych elementów toru audio, realizatorów nagrania i samych muzyków.
PORADNIK: Jak wybrać kolumny
Nie ulega wątpliwości, że filozofia ta jest bliska wielu doświadczonym i wymagającym melomanom. W szczególności tym, którzy nie szukają "jakiegoś" dźwięku, ale sprzętu, który zlikwiduje barierę dzielącą ich od ulubionych artystów. O ile jednak samo hasło brzmi świetnie, jego realizacja wcale nie jest prosta. Wbrew powszechnemu przekonaniu, zestawy B&W - mimo, że zmierzały w tym samym kierunku - nie zawsze grały tak samo. Firma miała pewne "okresy", a i niektóre serie lub pojedyncze produkty miały swoje odchyły, dotyczące zwykle zbyt dużej ilości wysokich (częściej) lub niskich (rzadziej) tonów. Starsze kolumny z Worthing potrafiły uciąć w ucho. Głośniki komputerowe i Zeppeliny łupały basem. Monitory PM1 miały bardzo ciekawą, ale nie do końca naturalną przestrzeń. Na szczęście są to tylko wyjątki od reguły, a opisywane podłogówki potwierdziły, że filozofia Johna Bowersa wciąż jest podstawą działalności założonej przez niego firmy.
Neutralność nie jest jedną z pozytywnych cech, na których zbudowane jest brzmienie tych smukłych podłogówek. Jest ona absolutnym priorytetem, któremu podporządkowana jest cała reszta. Nie tylko proporcje między poszczególnymi częściami pasma, nie tylko barwa dźwięku, ale właściwie wszystko, co jesteście w stanie sobie wymyślić. Jeśli wymienicie dowolny aspekt przekazu, taki jak przejrzystość czy stereofonia, i zapytacie jak w tej dziedzinie radzą sobie 704 S2, w którym kierunku idą i jak się zachowują, odpowiedź będzie zawsze ta sama. Grają tak, żeby było dobrze. W każdej sytuacji potrafią znaleźć złoty środek, idealną harmonię i optymalny rozkład muzycznych akcentów. Zbliżają się do perfekcyjnej neutralności tak bardzo, że właściwie nie wiem jak opisać ich brzmienie i czy rozkładanie go na pojedyncze elementy ma jakikolwiek sens. Odpowiedź na pytanie jak grają sprowadza się w zasadzie do ustalenia jak powinny brzmieć uniwersalne kolumny za te pieniądze. Dla wielu audiofilów jest to banalnie proste - powinny zachowywać się tak, jakby ich nie było. Nie dodawać od siebie absolutnie nic. Dawać słuchaczowi pewność, że tak brzmi wybrana przez niego muzyka. A przy okazji pokazywać to, co wprowadza do tego równania wzmacniacz, w którą stronę idzie źródło i jaki wpływ na brzmienie mają kable, akcesoria zasilające lub platformy antywibracyjne. 704 S2 robią to tak dobrze, że aż zacząłem się zastanawiać czy w tym przedziale cenowym można znaleźć coś lepszego. Oczywiście pod warunkiem, że taka filozofia nam pasuje.
704 S2 nie należą do kolumn, które potrafią zauroczyć słuchacza ciepłą średnicą, podrasowaną stereofonią lub podkręconym basem. Na wszystkie zestawy, które uciekają się do tego typu zabiegów, prawdopodobnie popatrzyłyby z niesmakiem, odrazą i arystokratyczną wyższością. Gorzka prawda jest bowiem taka, że pajacować potrafi każdy, a do osiągnięcia stanu idealnej równowagi potrzeba znacznie więcej czasu, energii i doświadczenia, którego nie można kupić na chińskim bazarze. Posługując się analogiami kulinarnymi, każdy umie wrzucić na patelnię kawałek mięsa i posypać je cukrem albo polać szatańsko ostrym sosem, ale przyrządzenie doskonałego steku to już wyższa szkoła jazdy. Każdy muzyk potrafi też sięgnąć po znane fragmenty dzieł Mozarta, Beethovena czy Vivaldiego i zrobić sobie z nich jaja, ale żeby usiąść przy fortepianie i zagrać oba koncerty Chopina w towarzystwie orkiestry i nie przestrzelić choćby jednego dźwięku, trzeba być prawdziwym mistrzem. A czy ktoś wkłada w to więcej czy mniej emocji? Czy pozwala sobie dołożyć do swej roboty odrobinę interpretacji? Są artyści, którzy nie potrafią się powstrzymać i zawsze grają w charakterystyczny dla siebie sposób. Jeżeli ich styl grania nam się nie podoba, nie będziemy słuchali ich z przyjemnością. W przeciwnym wypadku powinno być dobrze, ale po pewnym czasie i tak nam się znudzi. Co innego, gdy muzycy trzymają się nut i pozwalają, by przez ich palce przemówił sam Chopin. I tak właśnie grają 704 S2. W ich brzmieniu nie ma miejsca na jakieś dziwne "wycieczki". Miał być Chopin, to będzie Chopin. Miała być Sepultura, to będzie Sepultura. Zero kombinowania, zero ubarwiania i zero zaskoczeń. Chociaż...
ak neutralne kolumny na pewno zgrają się z wieloma wzmacniaczami, ale nie wiem czy spora część ich potencjału i doskonałej roboty, którą wykonali brytyjscy inżynierowie, nie pójdzie wtedy na marne. Dysponując tak obiektywnymi, rzetelnymi i stabilnymi emocjonalnie głośnikami, chciałbym pomóc im wypełniać swą misję i sięgnąłbym po elektronikę, której twórcy wyznają podobną filozofię.Mimo całej swojej neutralności, brytyjskie podłogówki pozostają normalnymi kolumnami, które muszą współpracować z podłączoną do nich elektroniką i oddziaływać z naszym pokojem odsłuchowym. Dlatego sam fakt włączenia ich do systemu nie "wyzeruje" charakteru pozostałych jego elementów i nie pozwoli nam uciec od podstawowych praw fizyki. Jeżeli chcielibyście wyciągnąć z nich wszystko, co się da, sugerowałbym popracować nad akustyką pomieszczenia, a następnie sięgnąć po odpowiednio mocny wzmacniacz oferujący równy, spójny i możliwie przezroczysty dźwięk. No, chyba, że zechcecie wzbogacić tę mieszankę czymś jeszcze. Na przykład odrobiną lampowego ciepła. Nie wiem jednak czy w takim wypadku kupno 704 S2 będzie miało sens. Tak neutralne kolumny na pewno zgrają się z wieloma wzmacniaczami, ale nie wiem czy spora część ich potencjału i doskonałej roboty, którą wykonali brytyjscy inżynierowie, nie pójdzie wtedy na marne. Dysponując tak obiektywnymi, rzetelnymi i stabilnymi emocjonalnie głośnikami, chciałbym pomóc im wypełniać swą misję i sięgnąłbym po elektronikę, której twórcy wyznają podobną filozofię. Rotel? NAD? A może Hegel? Tak, to może być dobry kierunek. Mam przeczucie, że z takim H90 lub, jeszcze lepiej, H190, testowane podłogówki stworzą system, któremu obiektywnie nie da się czegokolwiek zarzucić.
A subiektywnie? Czy 704 S2 mają jakieś minusy? Cóż, jak zwykle w takich przypadkach, ich daleko posunięta neutralność może przez niektórych zostać odebrana jako brak zaangażowania. Znam audiofilów, którzy szybko doszliby do wniosku, że brytyjskie zestawy grają bezosobowo, płasko, beznamiętnie i zwyczajnie nudno. To ludzie, którzy cieszą się do wszelkiej maści głośników tubowych, wstęg, dipoli, koncentryków, magnetostatów i innych "wynalazków". Niektórzy nieustannie żonglują sprzętem i mają systemy, w których zawsze przynajmniej jeden element jest już wystawiony na sprzedaż. Twierdzą, że dzięki temu raz za razem odkrywają swoje ulubione płyty na nowo. Tylko czy choć raz słuchali ich tak, jak rzeczywiście powinny brzmieć? Jakby coś, ja nic nie mówię, ja tylko pytam. Bowersom jestem w stanie wytknąć tylko jeden, maleńki minus - jest to bardzo, bardzo delikatne podbicie średniego basu, z którym można sobie poradzić odsuwając kolumny od tylnej ściany lub używając dołączonych do zestawu zatyczek (większe, zewnętrzne pierścienie to naprawdę fajna sprawa). Domyślam się, że równie mocny i zwarty, ale głębszy i bardziej wyrównany bas oferują większe 703 S2 i największe w całej serii 702 S2, jednak nie każdy potrzebuje aż tak dużych kolumn i w wielu przypadkach to właśnie 704 S2 okażą się strzałem w dziesiątkę. Z neutralną elektroniką i odrobiną wolnej przestrzeni dookoła - totalny pewniak.
Budowa i parametry
Bowers & Wilkins 704 S2 to trójdrożne kolumny podłogowe w obudowie wentylowanej. Jak zwykle w przypadku produktów tej firmy, o każdym elemencie wykorzystanym w tych zestawach można powiedzieć coś ciekawego. Sukces brytyjskiej marki praktycznie od zawsze opierał się na technologii. Najbardziej zaawansowane rozwiązania, opracowane pierwotnie dla flagowych modeli, po pewnym czasie zaczynają pojawiać się również w bardziej przystępnych cenowo urządzeniach. Tak stało się przecież z tweeterami Nautilus, wyposażonymi w tubkę tłumiącą drgania tylnej strony membrany czy tunelami rezonansowymi Flowport pokrytymi licznymi wgłębieniami, niczym powierzchnia piłeczki golfowej. Kiedy wprowadzano nową generację zestawów z serii 800, wydawało się, że będziemy musieli długo czekać aby zobaczyć którekolwiek z zastosowanych w nich technologii w tańszych kolumnach. Stało się to jednak o wiele szybciej - w momencie premiery serii 700 S2. Wszystkie modele z tej rodziny wyposażone są w głośniki średniotonowe z membraną Continuum, po raz pierwszy zastosowaną w serii 800 Diamond. Jej projekt opiera się na koncepcji zoptymalizowanej i kontrolowanej elastyczności. Pomaga to uniknąć nagłego przejścia od pracy tłokowej do break-upu, znacząco ograniczającego otwartość i neutralność konwencjonalnych przetworników. Głośniki z membranami Continuum wykorzystują nowe, aluminiowe kosze zoptymalizowane metodą elementów skończonych. Konstrukcja jest dodatkowo wzmocniona specjalnie dostrojoną masą tłumiącą na przedniej ściance kosza. Jej zadaniem jest tłumienie rezonansów pojawiających się w konstrukcji kosza, co ma skutkować czystszym odwzorowaniem zakresu średniotonowego. Nowy system izolujący głośnik średniotonowy upraszcza konstrukcję stosowaną w serii 800 Diamond i zastępuje drążek napinający używany w kolumnach CM10 S2. Co ważne, 13-cm głośnik średniotonowy w testowanym otrzymał też piankowe zawieszenie FST. Taką samą średnicę mają dwie jednostki niskotonowe, w których zastosowano nową wersję membrany z profilem Aerofoil, dotychczas stosowanej tylko w topowej serii B&W. Zamiast włókien węglowych, projektanci użyli tutaj celulozy, a zamiast wypełniającej membranę pianki zastosowali materiał o nazwie EPS. Taka membrana ma być lekka i sztywna, a przy tym charakteryzować się dobrym tłumieniem wewnętrznym. Głośniki niskotonowe współpracują z tunelem Flowport, który pozwala uzyskać niższy bas bez dodatkowych podbarwień i odgłosów powietrza szybko przemieszczającego się na zmianę na zewnątrz i do środka obudowy. Całkowicie nowym elementem w serii 700 S2 jest wysokotonowa kopułka Carbon Dome. Węglowy tweeter ma zapewniać przyjemniejsze i czystsze brzmienie wysokich tonów w porównaniu z aluminiowymi głośnikami Aluminium Double Dome. Najnowsza jednostka wysokotonowa w arsenale B&W jest technologicznym pomostem pomiędzy aluminiową kopułką z serii 600 S2 i diamentową membraną używaną w referencyjnej linii 800 D3. Konstrukcja Carbon Dome składa się z dwóch elementów. Część przednią tworzy kopułka aluminiowa o grubości 30 mikronów, która usztywniona jest warstwą węgla nanoszonego metodą PVD (Physical Vapour Deposition). Drugą sekcję tworzy węglowy pierścień o grubości 300 mikronów, specjalnie wyprofilowany i idealnie dopasowany do kopułki. Efektem ma być niezwykle sztywny, odporny na zniekształcenia i niezwykle lekki przetwornik, w którym pierwszy punkt break-up występuje przy częstotliwości 47 kHz, a więc daleko poza pasmem akustycznym. Jeśli chodzi o parametry, 704 S2 charakteryzują się skutecznością 88 dB, a podawana przez producenta impedancja nominalna to 8 Ω. W rzeczywistości, ze względu na minimum wynoszące 3,1 Ω, należałoby przyjąć, że mamy do czynienia z zestawami 4-omowymi.
Werdykt
Zaskakująco często trafiają mi się urządzenia, o których można napisać wiele dobrego, a wręcz zachwycić się pewnymi aspektami ich brzmienia, ale ciężko byłoby polecić je komuś w ciemno. Wiem, że przy odrobinie szczęścia można z takiego sprzętu wycisnąć wiele dobrego, ale trzeba słuchać, próbować, wiedzieć czego się szuka i złożyć system w taki sposób, aby każdy z jego elementów mógł pokazać swoje największe zalety, a nie wady. Muszę jednak pamiętać o tym, że nie każdy jest audiofilem gotowym na takie wyzwanie i czasami właśnie dlatego nie przyznaję takim urządzeniom żadnych wyróżnień. Niestety, nie każdy zawraca sobie głowę czytaniem recenzji. Widząc logo nagrody i dwa zdania wyrwane z kontekstu, niektórzy ludzie zakładają, że dane urządzenie sprawdzi się w każdej sytuacji, a potem pytają dlaczego kolumny, którymi szanowny redaktor tak się zachwycał, nie chcą grać z wysłużonym, budżetowym amplitunerem w czternastometrowym, niemal zupełnie pustym pokoju. Z 704 S2 jest zupełnie odwrotnie. Nie wiem czy - poza wybitną neutralnością i uniwersalnością - można w ich brzmieniu znaleźć coś wybitnego, absolutnie nieosiągalnego dla innych kolumn za podobne pieniądze. Ale jeśli wybierzecie się na odsłuch z mocnym postanowieniem znalezienia w ich brzmieniu jakichś wad lub nawet niewielkich niedociągnięć, zróbcie sobie kanapki, weźcie herbatę w termosie, a jeśli obsługa sklepu pozwoli, może też pompowany materac, kosmetyczkę, ręcznik i trochę świeżych ubrań na zmianę. Mnie podczas trwających dwa tygodnie odsłuchów udało się namierzyć jedynie niewielkie, właściwie ledwo wyczuwalne podbicie średniego basu. Rekomendację przyznaję więc nie dlatego, że za coś konkretnego te kolumny pokochałem, ale dlatego, że ich brzmienie jest w 95% bezbłędne.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, trójdrożne, wentylowane
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 48 Hz - 28 kHz
Wymiary (W/S/G): 95,9/25,2/29,8 cm (z cokołem stabilizującym)
Masa: 18,5 kg (sztuka)
Cena: 10798 zł (para)
Konfiguracja
Unison Research Triode 25, Marantz ND8006, Auralic Aries G2, Cambridge Audio CP2, Clearaudio Concept, Cardas Clear Reflection, Equilibrium Pure Ultimate, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Light, Enerr Tablette 6S, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
1piotr13
Tylko dlaczego bass-reflex jest ponownie umieszczony z tyłu kolumny? W poprzednich modelach był z przodu i to było lepsze rozwiązanie. Nie każdy ma w pokoju na tyle miejsca, żeby odsunąć kolumny na odpowiednią odległość. Myślę, że większości pasuje bass-reflex z przodu.
0 Lubię -
Artur
Słuchałem wprawdzie jedynie w salonie z Yamaha AS1100 (bo mam ten wzmacniacz i na poważnie rozważałem kupno tych kolumn do niego), ale kolumny okazały się "napowietrzone". Brzmienie w tej konfiguracji raczej skierowane ku dołowi (dziwne, bo AS1100 do basolubów raczej nie należy). Może to "zasługa" dużego bass-reflexu w tych kolumnach (co utrudnia ich adaptację w domu blisko ściany - to też ostatecznie odstręczyło mnie od zakupu po pewnych niedogodnościach z KEF R300). Kolumny na pewno ciekawe, ale nie wiem czy takie uniwersalne do słuchania muzyki. Na plus świetne wykonanie, jak to u B&W. Chyba też sensownie wycenione.
1 Lubię -
Przemo
Jak ktoś nie może sobie pozwolić na odsunięcie kolumn od ściany nawet na te pół metra, to niech sobie kupi soundbar, bo żadne kolumny dobrze mu nie zagrają - czy to z bass-reflexem z przodu, z tyłu czy na dole. Mogą to być nawet obudowy zamknięte, ale sprawa nie dotyczy tylko reprodukcji niskich tonów, ale wszystkich innych rzeczy, jak chociażby przestrzeń czy zgodność fazowa. Kiedy dosuniemy kolumny maksymalnie do tyłu, nie mają one możliwości zbudowania normalnej sceny stereo. Dźwięk rozjeżdża się na boki, dochodzi nie wiadomo skąd, przestaje istnieć prawidłowe obrazowanie, bo między głośnikami a ścianą jest może 20-30 cm (tyle, ile wynosi głębokość obudowy w danym modelu) i fale odbite "prawie" zlewają się z tym, co wychodzi z membran. Wystarczy zapoznać się z różnymi szkołami ustawiania kolumn w pokoju odsłuchowym, a nawet przeczytać instrukcje obsługi od kilku popularnych modeli - w żadnym wypadku, nawet kiedy bass-reflexy są z przodu - nie zaleca się dosuwania głośników do ściany. To są podstawy akustyki. Wybaczcie, ale albo faktycznie komuś zależy na dobrym dźwięku, albo wybiera wygodę, przestrzeń na podłodze i rozejm z małżonką. Nie rozumiem jak można mieć porządne kolumny za 10000 zł, elektronikę za drugie tyle albo lepiej i wepchać to wszystko w ścianę, co od razu niszczy cały efekt. Jeśli ktoś tak do tego podchodzi, to soundbar na ścianę i cześć, a nie bawić się w audiofila i marnować kasę.
7 Lubię -
-
Przemo
@Piotr - Niektórzy być może robią to z przyczyn czysto praktycznych, ale na szczęście nie wszyscy. Akurat w studiach najczęściej korzysta się z monitorów bliskiego pola, które są ustawione na przykład na konsoli albo za nią, na podstawkach. Często monitory mają bliżej do pracującego na nich dźwiękowca niż do tylnej ściany. Po drugie, studio to są zupełnie inne warunki, inna przestrzeń i inny rodzaj odsłuchu, który się tam wykonuje. Wiele takich pomieszczeń ma specjalnie wstawione skośne ściany, wytłumienie niemal na maksa, więc interakcja głośników ze ścianami też jest inna (mniejsza niż w typowym domu). Istnieją studia, gdzie korzysta się też z głośników wbudowanych w ściany, a także podwieszanych na suficie, a czasami wsadzanych w każdą wolną przestrzeń. Ale nikt nie mówi, że tak ma wyglądać ustawienie kolumn w pokoju odsłuchowym u "odbiorcy". Takie zabiegi mają konkretny cel w tych konkretnych warunkach. Wpisz sobie hasło "recording studio" w grafice Google'a i przejrzyj powiedzmy pierwszych kilkadziesiąt zdjęć, a zobaczysz, że 90% przypadków to monitory pracujące w wolnej przestrzeni, stosunkowo daleko od ścian. Zresztą... Wystarczy zrobić prosty eksperyment i we własnym pokoju docisnąć kolumny najpierw maksymalnie do tylnej ściany, a potem odsunąć je na metr, bez względu na to gdzie znajduje się nasz "sweet spot". Niebo a ziemia. Nie ma kolumn, które na to nie zareagują. Bo to nie one reagują, ale pomieszczenie i jego akustyka. Ja bym nie umiał słuchać inaczej, ale mówię - jak głośniki nie mają grać, tylko "nie przeszkadzać żonie", to trzeba sobie kupić soundbar (nie mam nic do dobrych soundbarów) i po temacie, a nie wydawać pieniądze na świetne kolumny, a potem robić z nich miazgę, bo tak jest wygodniej.
4 Lubię -
-
Komentarze (7)