Clearaudio Concept Special Edition
- Kategoria: Gramofony i sprzęt analogowy
- Tomasz Karasiński
Rosnąca popularność płyt winylowych nawet dla niektórych melomanów stanowi nie lada zagadkę. Dlaczego ludzie przypomnieli sobie o czarnych krążkach i dziwnych, mechanicznych maszynach służących do ich odtwarzania? Jak to w życiu bywa, każdy ma na ten temat swoje zdanie. Pesymiści twierdzą, że jest to tylko chwilowa moda, która niedługo minie i wówczas z winylami pożegnamy się na dobre. Optymiści uważają, że coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że cyfrowa muzyka nigdy nie da nam tego, co oferują nagrania analogowe, a trend, który obserwujemy jest tylko początkiem dłuższej historii, w której gramofony odgrywają kluczową rolę. Sam nie zapisałem się do żadnego z tych obozów. Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale kiedy ktoś pyta dlaczego sprzedaż winyli i gramofonów szybuje w górę, odpowiadam zgodnie ze swoimi własnymi przekonaniami - bo winyle i gramofony są po prostu fajne. Na to, co przyciąga nas do tego formatu składa się wiele różnych rzeczy. Z punktu widzenia melomana - możliwość kolekcjonowania płyt i spędzania wolnego czasu na giełdach, często także opcja upolowania czarnego krążka podczas koncertu, z autografem lub dedykacją ulubionego artysty, a do tego cały rytuał towarzyszący odsłuchowi analogowych nagrań. Duże okładki, koperty, szczoteczki, meble i inne akcesoria... Tworzy to pewien klimat, którego nie doświadczymy słuchając muzyki z telefonu. Z punktu widzenia audiofila - przede wszystkim brzmienie, ale nie tylko. W przeciwieństwie do wielu innych klocków, gramofon jest z definicji otwarty na ulepszenia. Wkładka, mata, docisk, przedwzmacniacz korekcyjny, interkonekt - to wszystko jest częścią jednego toru, co daje nam wyjątkowo duże możliwości w temacie dopasowania charakteru brzmienia do naszych preferencji. Z przetwornikiem lub streamerem też można się pobawić, ale grzebanie w menu lub klikanie w ikonki to jednak nie to samo. Nie ma fizycznego kontaktu, nie ma chemii. Na fali popularności winyli skorzystali także producenci gramofonów, których lista w ostatnich latach rozrosła się kilkukrotnie. Co nie jest zaskakujące, wielu klientów szuka urządzeń z dolnej półki. Te w cenie od tysiąca do dwóch tysięcy złotych schodzą jak świeże bułeczki. Jest tylko jeden problem. Czy taki gramofon naprawdę pozwoli nam zakosztować tej magii, o której wszyscy się rozpisują? Powiedzmy wprost - najlepsze dostępne na rynku modele coś już pokażą, ale na pewno nie będzie to doświadczenie, które wywróci nasz muzyczny świat do góry nogami. Aby czarne płyty mogły się przed nami otworzyć, potrzebny jest lepszy sprzęt. Jeżeli przełamiemy pewną barierę i dojdziemy do wniosku, że możemy wydać na gramofon tyle, ile kosztuje najnowszy, wypasiony iPhone, szybko zorientujemy się, że poruszamy się w zupełnie innych realiach. Powyżej pięciu tysięcy złotych możemy już wybierać spośród gramofonów wyglądających jak małe dzieła sztuki, z zaawansowanymi ramionami, ciężkimi talerzami, precyzyjnymi silnikami i podstawami z akrylu, drewna lub metalu. Ale czy to wszystko przełoży się na brzmienie? Postanowiliśmy to sprawdzić testując gramofon ze średniej półki. To model, który funkcjonuje na rynku od wielu lat, a mimo to wciąż jest jedną z najciekawszych propozycji w tym segmencie. Przed nami Clearaudio Concept w jubileuszowej wersji Special Edition.
Niniejszy artykuł zdecydowanie należy do kategorii tych nietypowych, i to z kilku powodów. Po pierwsze, jest odpowiedzią na radykalny wzrost zainteresowania gramofonami wśród użytkowników naszego portalu. Testy gramofonów cieszą się ogromną popularnością, a najczęściej czytanym artykułem w historii naszego serwisu jest poradnik "Jak wybrać gramofon". Czego więc można tu nie rozumieć? Audiofile szukają gramofonów i kupują je jakby ogarnął ich jakiś niewytłumaczalny szał. Po drugie, recenzja ta na pewno będzie zachętą dla wszystkich, którzy albo jeszcze nie podjęli ostatecznej decyzji albo kupili gramofon, który nie spełnił ich oczekiwań. Domyślam się, że osób chcących wejść dalej w świat analogowego brzmienia już w tej chwili jest, albo w niedalekiej przyszłości będzie całkiem sporo. Na przestrzeni kilku lat można pobawić się budżetową szlifierką, nauczyć się ją obsługiwać i ustawiać, uzbierać sensowną kolekcję winyli i zaopatrzyć się w różnego rodzaju oprzyrządowanie, jak płyny, myjki, maty i dociski. Elementem hamującym dalszy rozwój pozostaje jednak sam gramofon i w takiej sytuacji najrozsądniejszą opcją wydaje się przeskoczenie z dolnej na średnią półkę. Po trzecie, Clearaudio Concept to gramofon, który bardzo dobrze znam. Po raz pierwszy zetknąłem się z nim kilka ładnych lat temu, w ubiegłym roku miałem okazję osobiście złożyć jeden egzemplarz w fabryce Clearaudio w Erlangen, a od kilku miesięcy używam takiego gramofonu w swoim systemie odsłuchowym. Jeżeli więc stwierdzicie, że niniejszy test nie będzie całkowicie obiektywny - zgadzam się. Absolutnie taki być nie może, i nie będzie. Aby jednak był czymś więcej, niż niewiele wartą ciekawostką przyrodniczą, postanowiłem wypożyczyć od dystrybutora zupełnie nowy egzemplarz. Kiedy dowiedziałem się, że z okazji czterdziestej rocznicy założenia firmy oferowany jest model Concept Special Edition z jubileuszowymi oznaczeniami i kompletem firmowych akcesoriów - małym krążkiem dociskowym, pokrywą przeciwkurzową i specjalną płytą testową - postanowiłem przyjrzeć się bliżej właśnie tej opcji. Jeżeli czytaliście nasz reportaż z fabryki Clearaudio, możecie potraktować niniejszy artykuł jako przedłużenie tamtej przygody, a jeśli po prostu szukacie porządnego gramofonu za akceptowalne pieniądze, tym lepiej - będziecie mieli do rozważenia bardzo interesującą i dokładnie sprawdzoną przeze mnie propozycję.
Wygląd i funkcjonalność
Niemal za każdym razem, gdy odwiedzam fabrykę kolumn głośnikowych, wzmacniaczy lub gramofonów, ciężko jest mi później traktować wyroby danej marki jak zwykłe przedmioty. Wiem gdzie je zaprojektowano i wykonano, znam ludzi odpowiedzialnych za ten proces i kojarzę wiele drobiazgów związanych z danym przedsiębiorstwem. Historię, fakty, pomysły, a nawet zapach maszyn pracujących w warsztacie. Jako jeden z uczestników obchodów czterdziestolecia Clearaudio, siłą rzeczy będę już zawsze traktował gramofony tej marki w bardziej osobisty sposób. Nie będą dla mnie zwykłymi produktami. Co to mówi przeciętnemu klientowi szukającymi porządnego sprzętu? Że szanowny pan redaktor pojechał do Niemiec, wypił parę drinków z kierownikami i pracownikami fabryki, a teraz będzie opowiadał jak było wesoło? Nie zaprzeczam, drinki były bardzo pomysłowe, ale wbrew pozorom nie każda firma tak chętnie zaprasza dziennikarzy do zwiedzania swoich zakładów. W wielu przypadkach po prostu nie ma czego oglądać, bo sprzęt powstaje gdzie indziej. W niektórych fabrykach widać także ogromny przerost formy nad treścią. Przeszklone budynki, nowoczesne maszyny, recepcjonistki wyglądające jak modelki z pierwszych stron gazet i sale odsłuchowe wyposażone tak, że niejednemu zamożnemu audiofilowi na sam widok podniesie się poziom adrenaliny. Wszystko to w taki czy inny sposób odbija się na oferowanym przez daną firmę sprzęcie. Jeżeli naprawdę się nim interesujecie, na pewno wiecie o co mi chodzi. Przymierzając się do kupna gramofonu, chciałbym wiedzieć, że jego producent ma w tej dziedzinie duże doświadczenie, dba o jakość kluczowych elementów, bez najmniejszego problemu radzi sobie z niełatwymi kwestiami mechanicznymi, ma doskonale wyszkolonych pracowników i nie wciska ludziom tandety, a zarobione pieniądze wydaje na dalsze doskonalenie swoich wyrobów i obsługę klientów, a nie na głupstwa, bzdurki, dyrdymałki i zachcianki. Taką firmą jest właśnie Clearaudio.
Audiofile szukający naprawdę przyzwoitego gramofonu będą brać pod uwagę rozmaite opcje. Z ciekawszych modeli dostępnych na naszym rynku warto wymienić takie modele, jak Rega P6, Pro-Ject 2-Xperience SB, Thorens TD209, Scheu Cello, Acoustic Solid 113 Wood i właśnie Clearaudio Concept. To podstawowy model w ofercie niemieckiej firmy. Zwykle od najtańszych pozycji w katalogu odruchowo mnie odpycha, ale w tym przypadku mówimy o kwocie 5999 zł, więc z której strony by nie patrzeć, mamy prawo oczekiwać wysokiej jakości brzmienia. Co więcej, opisywany model występuje w kilku wersjach. Ta bazowa wyposażona jest we wkładkę MM. Do wyboru mamy podstawę jednolicie czarną lub czarną ze srebrną obwódką dookoła, ale jeśli dopłacimy dwa tysiące złotych, brzegi mogą być wykonane z naturalnego drewna o ciemniejszym lub jaśniejszym odcieniu. Jeżeli natomiast do wersji bazowej dołożymy trzy tysiące złotych, otrzymamy model Concept Active z wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym. Za 9999 zł dostaniemy natomiast wersję z wkładką MC. Rzadko zdarza się, aby producent oferował tak wiele wariantów jednego produktu, różniących się wyposażeniem i parametrami, o szerokich widełkach cenowych nie wspominając. Niemieccy konstruktorzy najwyraźniej doszli do wniosku, że sama "baza" jest tak dobra i elastyczna, że można zaszaleć. Tym bardziej, że następny w kolejności Performance DC z ramieniem Clarify i wkładką Virtuoso kosztuje już 14999 zł.
TEST: ELAC Miracord 50
Niezależnie od wybranej opcji, jeśli w kieszeni zostanie nam jeszcze trochę grosza, możemy zdecydować się na opcjonalną pokrywę przeciwkurzową wycenioną na 699 zł lub jeden z dwóch krążków dociskowych. Clever Clamp wykonany jest z tworzywa sztucznego i działa na zasadzie dopychania płyty do talerza. Dzięki specjalnym nacięciom zakładamy go bezpośrednio na metalowy trzpień w gramofonie. Nie jest to kosmiczna technologia, ale przezroczysty dysk kosztuje zaledwie 110 zł. Metalowy docisk Concept Record Clamp wyceniono na 439 zł. Jest na tyle ciężki, aby wykonać swoje zadanie i nawet dość nierówną płytę zmusić do kontaktu z talerzem, ale też na tyle lekki, aby nie zatarło nam się łożysko. Warto o tym pamiętać rozważając zakup docisku innej marki. Za jubileuszową płytę winylową zawierającą utwory demonstracyjne wybrane przez Clearaudio zapłacimy 220 zł. Sporo, ale porządnie wydane albumy tyle kosztują, a ten będzie z pewnością jedną z ozdób w naszej kolekcji. Audiofile będą sięgać po niego bardzo często. Jeżeli więc zdecydujemy się na wyjściowy model z wkładką MM, ale dokupimy do niego osłonę, lekki docisk i płytę, razem wyjdzie ponad siedem tysięcy złotych. Wszystko to dostaniemy jednak na wyposażeniu specjalnego, rocznicowego modelu Concept Special Edition, który wyceniono na 6988 zł. Bonifikata finansowa jest skromna, ale małym bonusem są okolicznościowe oznaczenia widoczne chociażby na pokrętle służącym do zmiany prędkości obrotowej. Jeżeli zechcemy wejść w posiadanie czegoś specjalnego, następna okazja nadarzy się prawdopodobnie dopiero za dziesięć lat. Co ciekawe, niemiecka manufaktura z okazji obchodów swoich czterdziestych urodzin nie zaprezentowała limitowanej wersji żadnego innego gramofonu ani nie wprowadziła do oferty nowego flagowca. A przecież można było to zrobić, bo na szlifierkę z logiem Clearaudio można wydać... Ho ho, o jejku, aaauła i jeszcze trochę. W Polsce oferowane są modele Performance DC w kilku odmianach różniących się zastosowanym ramieniem i wkładką (od 14999 do 21999 zł), Innovation w dwóch odmianach (35999 i 46799 zł) oraz Ovation z ramieniem Clarify i wkładką Concerto V2 (37599 zł). Ostatnie trzy pozycje, których nie dostaniemy w żadnym polskim sklepie ot tak, na jutro rano, to gramofony wyposażone w ramię tangencjalne - Innovation, Master Innovation i Statement. Ten ostatni waży 350 kg i kosztuje około 220 tysięcy... Dolarów. Mając na uwadze średnią cenę gramofonów niemieckiej firmy, każdą wersję Concepta można przełknąć bez większych oporów, a tę jubileuszową w szczególności.
Komplet przyjechał do nas w kilku różnych kartonach. W największym umieszczono oczywiście sam gramofon, w nieco mniejszym znalazła się pokrywa, a krążek dociskowy był zapakowany w niewielkie pudełko ze sprytnym zabezpieczeniem z folii zawiniętej na dodatkowym kawałku kartonu. O ile na tym etapie nie będziemy jeszcze wiedzieli na czym polega przewaga Concepta nad budżetowymi gramofonami, stanie się to jasne zaraz po otwarciu opakowania. Od razu widać, że nie będziemy mieli do czynienia ze standardową konstrukcją, jakich na rynku pełno. Miła odmiana po przetestowaniu kilku urządzeń wyposażonych w takie same zasilacze, takie same pokrywy z plastikowymi zawiasami i niemal identyczne ramiona z identyczną przeciwwagą, headshellem i pokrętłem do regulacji anti-skatingu. Najciekawsze jest to, że w Concepcie nie mamy zbyt wiele do zrobienia. Producenci budżetowych gramofonów chwalą się, że ich sprzęt jest gotowy do użycia zaraz po wyjęciu z pudełka, co najczęściej jest kompletną bzdurą. Są jak meble do samodzielnego montażu. Ich złożenie nie jest trudne, ale jeżeli wcześniej się tego nie robiło, trzeba poświęcić na to trochę czasu, przeczytać instrukcję obsługi i zachować ostrożność, aby w trakcie całej operacji nic nam nie wypadło albo się nie połamało. Concept jest zmontowany już w pudełku. Oczywiście na czas transportu zabezpieczono go przed uszkodzeniem, ale jedynymi elementami, które musimy zamontować sami są pasek i talerz. W pudełku znajdziemy jeszcze zasilacz wtyczkowy, poziomicę i maleńką buteleczkę z olejem do łożysk. W naszym nowym gramofonie jest ono fabrycznie nasmarowane, ale po pewnym czasie warto zdemontować lśniący, metalowy sub-talerz i kapnąć kropelkę oleju na jego szpindel.
Instalacja Concepta sprowadza się do jego rozpakowania, a więc zdjęcia kolejnych elementów zabezpieczających. Ramię podtrzymują dwa kawałki szarej pianki - jeden w przedniej części, tuż za wkładką, a drugi bezpośrednio pod przeciwwagą. Tak, nawet ten element jest montowany i ustawiany seryjnie. Poza tym do zdjęcia pozostaje kilka kawałków półprzezroczystej taśmy, cienki kawałek miękkiej pianki blokujący zawieszenie ramienia, plastikowa osłona igły i gumka, którą spięto wystający z tyłu kabel. Interkonekt jest właściwie częścią ramienia i wychodzi z gramofonu pod jego podstawą. Zwykle w testach narzekam na przewody zamontowane na stałe, ale w adapterach ma to swoje uzasadnienie. W odróżnieniu od kabla zasilającego w amplitunerze lub wzmacniaczu, w gramofonie zastąpienie przewodu sygnałowego normalnymi gniazdami owszem ułatwia nam ustawienie urządzenia na miejscu i umożliwia wymianę łączówek na lepsze, ale może też wprowadzać zniekształcenia, które mocno odbiją się na słabiutkim sygnale pochodzącym z wkładki. W końcu mamy tu do czynienia z prądem wytworzonym w sposób czysto mechaniczny, poprzez mikroskopijne drgania malutkich magnesów wewnątrz cewek, które gdyby jakimś cudem znalazły się w naszej porannej kawie, pewnie połknęlibyśmy je nie zauważywszy niczego dziwnego. Dlatego też przewód wystający z gramofonu zupełnie mi nie przeszkadza. Inna sprawa, że mamy z głowy zakup dodatkowego interkonektu, a przy źródle tej klasy raczej głupio byłoby zejść poniżej 500-750 zł. Zasilacz jest mało wyjściowy, ale ma porządny kabel i - na co zwracam szczególną uwagę - nie piszczy po włączeniu do gniazdka. Poza tym na tylnym panelu znajdziemy tylko trzy maleńkie pokrętła służące do dokładnej regulacji obrotów dla wszystkich trzech dostępnych prędkości. To oczywiście również zrobiła za nas ekipa z Erlangen, ale gdyby w przyszłości coś się rozjechało albo gdyby okazało się, że prąd w naszym domu nie jest tak idealny, jak byśmy sobie życzyli, do przeprowadzenia kalibracji wystarczy mata i lampa stroboskopowa oraz mały śrubokręt. Niemcy nie tylko pomyśleli o czymś, o czym wielu producentów gramofonów zapomina (a raczej każe nam wierzyć, że wszystko jest w porządku), ale też umieścili pokrętła w odpowiednim miejscu. Przecież nie będziemy ich używać co drugi dzień. Podstawowa gałka znajduje się z przodu i ma cztery pozycje. Jeżeli ustawimy obroty na zero, gramofon będzie wyłączony. Następnie do wyboru mamy oczywiście 33 1/3, 45 i 78 obrotów na minutę.
Bardzo ciekawie prezentuje się zastosowany w tym modelu talerz. Jest dość ciężki, gruby i ma satynową, czarną powierzchnię, na której niestety od razu widać zabrudzenia i odciski palców. Na szczęście równie szybko można je usunąć miękką szmatką zwilżoną łagodnym środkiem czyszczącym. Niemcy nie ujawniają z jakiego materiału wykonano ten element, podając na swojej stronie internetowej, że jest to tworzywo syntetyczne, a całość powstaje z wykorzystaniem precyzyjnych obrabiarek CNC. Podejrzewam jednak, że jest to... Winyl. Dlaczego? Bo każda płyta położona na talerzu dosłownie stapia się z nim w jedną całość. Tak czy inaczej, jak na ten przedział cenowy, mechanika jest w tym gramofonie ogarnięta bardzo dobrze. Talerz obraca się idealnie, bez żadnego kołysania i z minimalnym oporem (rzecz jasna po zdemontowaniu gumowego paska). Jedyną rzeczą, jakiej mi brakuje jest mata. Clearaudio nie dodaje do Concepta nawet najcieńszego kawałka materiału, najwyraźniej uznając, że nie powinno się zasłaniać tak ciekawego talerza. Fakt, jest bardzo ładny, ale wydaje się też podatny na zarysowania. Nie sprawdzałem, więc nie wiem tego na pewno, ale płyty są różne, czasami dostają się pod nie przypadkowe zabrudzenia, a po kilku latach nasz talerz mógłby już nie być taki idealny. Jedynym rozwiązaniem jest zakup slipmaty. Sam zdecydowałem się na skórzaną matę Tonara za 160 zł, jednak można też wykorzystać podkładkę filcową lub korkową albo zaszaleć i kupić coś takiego, jak Achromat od The Funk Firm. Jej działanie jest bezdyskusyjne i słyszalne natychmiast, ale w tym momencie trudno ją upolować.
Jeżeli zdecydujemy się na slipmatę, prawdopodobnie konieczna będzie regulacja pionowego kąta śledzenia (VTA) czyli, tłumacząc z polskiego na nasze, podniesienie ramienia o parę milimetrów. Na szczęście mamy do czynienia z gramofonem zbudowanym przez profesjonalistów, którzy zdają sobie sprawę, że u podstawy prawidłowego odtwarzania analogowych nagrań leży bezwzględna dokładność geometryczna i mechaniczna. Dlatego też Concept został wyposażony we własne ramię Clearaudio z magnetycznym łożyskiem, zaprojektowane i wykonane na miejscu, w Niemczech. Na pewno jest to coś innego, niż ramiona Regi lub Pro-Jecta stosowane w wielu porównywalnych cenowo modelach. Codzienna obsługa gramofonu wygląda zupełnie standardowo, ale gdybyśmy mieli taką potrzebę, bez problemu możemy na przykład wyregulować VTA, oczywiście w pewnym zakresie. Ramię zamontowane jest na pionowej rurce, która wchodzi bezpośrednio w płaski, metalowy dysk z ozdobną, srebrną obwódką. Uwolnienie ramienia następuje poprzez odkręcenie małej, pojedynczej śrubki. Bułka z masłem.
Ramię Concepta jest moim zdaniem bardzo fajne, ale w jego konstrukcji kryją się także dwie ciekawostki. Pierwsza to sposób montażu przeciwwagi. W odróżnieniu od ramion, w których porusza się ona niczym nakrętka na dużej śrubie, tutaj mamy do czynienia z tuleją wyposażoną w gumową uszczelkę. Aby ruszyć nią do przodu lub do tyłu, musimy mocno chwycić całe ramię unieruchamiając je, a następnie przesunąć przeciwwagę w wybranym kierunku. Za pierwszym razem nie szło mi to tak gładko, ale być może byłem zbyt mocno przyzwyczajony do innych systemów. Rozwiązanie zaproponowane przez Clearaudio niewątpliwie ma swoje plusy. Raz wyważonego ramienia nikt nam przypadkowo nie rozreguluje. Dowodem na to jest sam fakt, że przeciwwaga jest montowana fabrycznie i nawet usunięcie spod niej mocno sprężynującej pianki nie jest w stanie jej ruszyć. Minus jest taki, że w tej części ramienia nie mamy żadnych oznaczeń, więc jeśli nie dysponujemy dokładną, elektroniczną wagą, nie wyregulujemy nacisku na oko, obserwując plastikowy pierścień z kreskami i cyferkami. Sam proces przesuwania obciążnika też nie jest zbyt elegancki. Gdyby podczas testu ktoś zrobił mi zdjęcie, wyglądałoby to jakbym próbował wyrwać ramię z jego mocowania albo sprawdzić czy da się podnieść cały gramofon trzymając tylko za ten element.
Jeszcze bardziej ekscentryczna jest regulacja anti-skatingu. Jeżeli patrzycie na ramię pozbawione ciężarka na żyłce, pokrętła lub innego mechanizmu i zastanawiacie się czy aby przypadkiem Niemcy o czymś nie zapomnieli, wcale się nie dziwię. Okazuje się, że umieścili ten element w miejscu niemal niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika. Aby dobrać się do ustawienia anti-skatingu, należy... Odkręcić całą dolną część podstawy gramofonu i dogrzebać się do mocowania ramienia od wewnątrz. Jest to możliwe, ale sam producent zaznacza, że w celu przeprowadzenia tej operacji najlepiej poprosić o pomoc autoryzowanego dealera. Tyle zachodu aby zmienić wartość siły przeciwpoślizgowej? Straszne dziwactwo. Być może jest to podyktowane dość oryginalną konstrukcją ramienia z magnetycznym zawieszeniem, co nie zmienia faktu, że użytkownik, który z jakiegoś powodu będzie musiał dostać się do tego elementu, będzie miał problem. Mechanizm regulacji jest dość dobrze opisany w instrukcji obsługi, ale jeżeli zdecydujemy się podejść do tego samodzielnie, będziemy musieli zabezpieczyć ramię, zdjąć talerz i sub-talerz odwrócić gramofon do góry nogami lub postawić go pod kątem i otworzyć podstawę, co odbywa się poprzez odkręcenie wielu całkiem sporych wkrętów. Pytanie tylko kiedy i czy w ogóle znajdziemy się z takim położeniu. Gdyby Concept był dostarczany z kiepską wkładką nadającą się do natychmiastowej wymiany, pewnie byłby to spory problem, ale tutaj fabryczna wkładka jest bardzo zacna. Kupowana oddzielnie kosztuje 869 zł. Oczywiście w gramofonie tej klasy można pójść dalej, ale przecież może się też okazać, że nawet po wymianie wkładki przestawienie anti-skatingu nie będzie koniecznie. Tak czy inaczej, jest to dość osobliwe. Jeśli chodzi o gramofony w ludzkiej cenie, z bardziej niecodziennych systemów ustawiania siły przeciwpoślizgowej pamiętam chyba tylko ten w uni-pivotach VTI, gdzie anti-skating należało ustawić poprzez... Skręcenie cieniutkiego kabla dochodzącego do ramienia o jeden lub dwa obroty i wetknięcie go w gniazdo na końcu ramienia tak, aby sprężynując odpychał je na bok.
Concept jest jednym z tych urządzeń, których kupno jest w zasadzie biletem wstępu do firmowego klubu. O czym dokładnie mówię? Otóż kupując gramofon od firmy, która dopiero co ubzdurała sobie, że zajmie się produkcją adapterów, jesteśmy w zasadzie skazani na zewnętrzne urządzenia i akcesoria, a serwisowanie naszej szlifierki po kilku latach może być czystą abstrakcją. Clearaudio działa na rynku ponad czterdzieści lat i ma się dobrze, a oprócz tego oferuje swoim klientom możliwość zakupu osprzętu, o jakim wielu producentom sprzętu audio nawet się nie śniło.W porównaniu do większości budżetowych szlifierek, pewnym dziwactwem jest też brak pokrywy przeciwkurzowej w komplecie, jednak na tym poziomie cenowym jest to standard, a producenci gramofonów - szczególnie tych o oryginalnych kształtach - często nawet nie dają klientom żadnych dodatkowych rozwiązań. Niektórzy wychodzą z założenia, że każdy właściciel takiego źródła będzie o nie dbał, czyścił, przedmuchiwał, a może nawet trzymał pod jakimś specjalnym przykryciem własnego pomysłu. Odnoszę jednak wrażenie, że wiele firm zwyczajnie nie wie jak miałaby wyglądać pokrywa dla gramofonu, który składa się z kilku odseparowanych od siebie części na sprężynującym zawieszeniu. Część z nich oferuje pokrywy w kształcie dysku zakładanego na talerz, z dodatkowym "daszkiem" dla ramienia. Problem jest dość oczywisty - taka nakładka nie ochroni całego gramofonu przed kurzem, a do tego jest montowana na talerzu, który - uwaga, zaskakująca wiadomość - może się obracać. Niemcy poszli więc na całość i uznali, że jeśli ktoś faktycznie będzie potrzebował takiego zabezpieczenia, na przykład na czas dłuższej nieobecności w domu, powinien móc kupić u nich duże, przezroczyste pudło zakrywające cały gramofon wraz z podstawą. Pokrywa do Concepta jest więc dokładnie taką skrzynią wykonaną z przezroczystego pleksiglasu, z wycięciami po bokach, aby można było wygodnie ją chwycić. Tania nie jest, ale chyba nie ma lepszego rozwiązania jeśli chcemy utrzymać gramofon w nieskazitelnej czystości albo korzystamy z niego okazjonalnie i nie chce nam się za każdym razem rozpoczynać przygotowań od dokładnego wytarcia kurzu ze wszystkich elementów. Jako użytkownik Concepta muszę jednak powiedzieć, że nie jest to wyposażenie obowiązkowe, a przynajmniej nie dla tych, którzy słuchają winyli regularnie. Opisywany gramofon jest mimo wszystko dość prosty. Jego obudowa nie jest wymysłem szalonego projektanta z dziesiątkami maleńkich rowków i nierównych powierzchni, więc czyszczenie polegające na wytarciu kurzu z podstawy i ramienia, delikatnym przedmuchaniu całości sprężonym powietrzem i przetarciu talerza zajmuje dosłownie trzy minuty.
Concept jest jednym z tych urządzeń, których kupno jest w zasadzie biletem wstępu do firmowego klubu. O czym dokładnie mówię? Otóż kupując gramofon od firmy, która dopiero co ubzdurała sobie, że zajmie się produkcją adapterów, jesteśmy w zasadzie skazani na zewnętrzne urządzenia i akcesoria, a serwisowanie naszej szlifierki po kilku latach może być czystą abstrakcją. Clearaudio działa na rynku ponad czterdzieści lat i ma się dobrze, a oprócz tego oferuje swoim klientom możliwość zakupu osprzętu, o jakim wielu producentom sprzętu audio nawet się nie śniło. I wcale nie mam na myśli hi-endowych ramion, ale raczej różnorodność dostępnych części i akcesoriów. Pokrywa lub docisk to zaledwie początek. Szukacie phono stage'a? Nie ma problemu. Potrzebujecie myjki do płyt? Dostaniecie ją. W zakładce z akcesoriami znajdziemy też wagi, szczoteczki, przyrządy do ustawiania wkładek i ramion, kable, kolce, tulejki, dociski peryferyjne, poziomice, podstawy dla ramion, paski napędowe, slipmaty, lampy stroboskopowe, płyny do igieł, wkłady do myjek, a także oleje i kulki do łożysk. Jeżeli ustawianiem gramofonów zajmujecie się zawodowo, w ofercie Clearaudio znajdziecie nawet całe zestawy do ich ustawiania i konserwacji, w formie profesjonalnych walizeczek. Kupując taki sprzęt, miło jest wiedzieć, że jego producent ma dosłownie wszystko, co mogłoby się nam przydać zarówno teraz, jak i w przyszłości. Jeżeli więc będziecie chcieli pójść dalej i wyposażyć swój gramofon w kilka bajerów lub z jakiegoś powodu oddać go do serwisu, nie będzie to żaden wielki problem. Mało prawdopodobne, by okazało się, że z powodu uszkodzenia jednego, małego elementu, całe urządzenie nadaje się tylko na śmietnik. A taki wyrok można niestety usłyszeć decydując się na tani sprzęt niewiadomego pochodzenia.
Na koniec zostawiłem sobie pytanie czy warto zdecydować się akurat na edycję jubileuszową. Otóż nie wiem, bo odpowiedź zależy od tego czy będzie nam potrzebna pokrywa przeciwkurzowa. Jeśli tak, praktycznie zbliżamy się już do ceny Concepta Special Edition, więc sprawa jest prosta - trzeba brać rocznicową edycję z dociskiem i płytą. Pewnego dnia może się okazać, że taki komplet jest warty ciut więcej, niż byśmy się spodziewali. Jeżeli natomiast gramofon nie stoi u nas bezczynnie całymi tygodniami albo musi znajdować się w miejscu, w którym użycie takiej pokrywy będzie kłopotliwe (na przykład tuż pod telewizorem), zdecydowałbym się raczej na zwykłego Concepta, dorzucił do niego droższy docisk i porządną matę. Clever Clamp spełnia swoją funkcję i praktycznie nie dociąża talerza, ale jego nakładanie i zdejmowanie na dłuższą metę nie jest przyjemne. Jeśli chodzi o kwestie estetyczne, ze wszystkich dostępnych opcji najbardziej podoba mi się ta z drewnianą obwódką w ciemniejszym odcieniu, ale dwa tysiące złotych za drewniany pasek wokół podstawy gramofonu to jednak gruba przesada. Kusząca jest za to wersja Active z przedwzmacniaczem na pokładzie. W końcu to mniej urządzeń na stoliku i kolejne ułatwienie z punktu widzenia konfiguracji systemu. Mimo to, podstawowy Concept wydaje się być zdecydowanie najkorzystniejszą propozycją i chyba trudno będzie z tym dyskutować.
Brzmienie
Wraz ze stale powiększającym się gronem kolekcjonerów winyli i użytkowników gramofonów rośnie grupa osób, które stosunkowo szybko kończą swoją przygodę z tym formatem. Może kiedyś jeszcze do niego wrócą, a może zrażą się tak mocno, że już na zawsze pozostaną na przykład przy streamingu i okazjonalnym słuchaniem gęstych plików. Moim zdaniem odpowiedzialna jest za to pewna pułapka psychologiczno-strategiczna polegająca na chęci połączenia dwóch rzeczy, które niestety rzadko kiedy idą ze sobą w parze - wysokiej jakości brzmienia i przystępnej ceny. Widząc szalejącą modę na czarne płyty, wielu audiofilów prędzej czy później chce wejść w ten świat i zasmakować analogowego brzmienia. Kiedy jednak przychodzi do wyboru sprzętu, ograniczony budżet szybko zaczyna przeszkadzać w spełnieniu tego marzenia. Sprzedawcy zachęcają nas do kupna modelu z wyższej półki, wyposażenia go w droższą wkładkę i oczywiście uzupełnienia systemu porządnym przedwzmacniaczem korekcyjnym, a wówczas z zakładanych początkowo dwóch, może trzech tysięcy złotych robi się od razu pięć, sześć, osiem... Producenci gramofonów doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wielu, wielu klientów podejmie decyzję szybciutko, jeśli tylko zaproponuje im się model, który wygląda dobrze, ma na wyposażeniu niezłą wkładkę i wbudowanego phono stage'a, a kosztuje powiedzmy... 1999 zł. Co za niesamowity zbieg okoliczności! "To dokładnie tyle, ile planowałem wydać" - pomyśli przeciętny klient i z szerokim uśmiechem na ustach zabierze gramofon do domu. Zatem o co chodzi? Gdzie szanowny redaktor widzi problem? Gramofony sprzedane, klienci zadowoleni, księgowemu wszystko się zgadza. Tak, ale po pewnym czasie ci świeżo upieczeni analogowcy zaczynają dostrzegać problem. Gdzie jest ten magiczny dźwięk? Gdzie ta barwa, gładkość i muzykalność, o której wszyscy się rozpisywali? Cóż, zwykle gdzieś między głośnikami można znaleźć elementy tej winylowej magii, ale nie da się uciec przed brutalną prawdą - na tym poziomie cenowym możemy dostać co najwyżej przedsmak analogowego brzmienia, o czym producenci, sprzedawcy i dziennikarze doskonale wiedzą. Niby nie jest to wielkie odkrycie, a jednak wielu klientów żyje nadzieją, że za te dwa tysiące uda im się oszukać rzeczywistość i wskoczyć do świata magicznego dźwięku dostępnego tylko dla posiadaczy hi-endowych gramofonów z wkładkami wartymi kilka tysięcy złotych, zaawansowanymi technicznie ramionami i talerzami ważącymi więcej niż trzy lub cztery budżetowe gramofony. Nie ma cudów, kochani. Tani adapter może co najwyżej odtwarzać płyty w poprawny sposób, dając nam pewne pojęcie o tym, jaki dźwięk udałoby się z nich wyczarować, gdybyśmy głębiej sięgnęli do portfela. Gdyby rowków nie rzeźbiła wkładka za sto lub dwieście złotych, gdyby phono stage był czymś więcej, niż płytką wielkości paczki zapałek, gdyby talerz nie był wykonany z przetopionych puszek po piwie...
Pod wieloma względami jest to powtórka sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia w momencie inwazji plików i przetworników. Przypomina mi się rozmowa z właścicielem jednego z największych sklepów ze sprzętem audio w Polsce. "Tomek, ludzie kupują te przetworniki jakby ogarnął ich jakiś szał, ale większość to najtańsze modele, z dolnej półki - za tysiąc, może półtora tysiąca złotych. Później są pretensje i zwroty, bo miało grać świetnie, miał być dźwięk na poziomie hi-end, a nie ma. Nasi sprzedawcy tłumaczą, że nikt tego nie obiecywał, że na tym poziomie cenowym jeszcze żadnych spektakularnych efektów nie ma, ale klienci naczytali się głupot, a potem stwierdzili, że DAC za dziesięć tysięcy i za tysiąc złotych to jedno i to samo." Problemu z gramofonami nie mają melomani, którym zależy przede wszystkim na płytach, a nie na sprzęcie. Oni mogą grać sobie nawet na starej szlifierce Technicsa lub podstawowym modelu Pro-Jecta, Regi czy TEAC-a i są zadowoleni, bo gramofon, wzmacniacz, kolumny i kable to dla nich kwestia drugoplanowa. Zupełnie inaczej stawiają sprawę audiofile. Im zależy przede wszystkim na brzmieniu, a jeśli okazuje się, że adapter za dwa tysiące złotych gra co najwyżej tak dobrze, jak budżetowy streamer odtwarzający muzykę przez Spotify, to gdzie jest korzyść z całej tej zabawy? Po co odprawiać wszystkie te ceregiele i kupować drogie płyty, jeśli gramofon gra inaczej, ale niekoniecznie lepiej? Oczywistym krokiem do przodu jest wymiana wkładki i zaopatrzenie się w przedwzmacniacz korekcyjny z prawdziwego zdarzenia, ale wydaje mi się, że niektórzy audiofile porządnie zrażą się do winyli jeszcze zanim dojdą do tego etapu. Dlatego właśnie jedynym naprawdę logicznym wyjściem z sytuacji jest kupno znacznie lepszego źródła. Przepraszam za ten przydługi wywód, ale musiałem to napisać i po testach kilku budżetowych szlifierek obiecałem sobie, że zrobię to przy okazji testu pierwszego gramofonu, który przekroczy barierę pięciu tysięcy złotych. Padło na Concepta, i dobrze, bo jest to jeden z modeli, których brzmienie dokładnie obrazuje to, o co mi chodzi.
Z jednej strony mamy do czynienia z najtańszym gramofonem w ofercie Clearaudio, więc siłą rzeczy nie nastawiamy się na hi-endowe wrażenia, z drugiej zaś jesteśmy świadomi przewagi Concepta nad popularnymi modelami z dolnej półki i oczekujemy, że zmaterializuje się ona pod postacią znacznie lepszego dźwięku. Kiedy z głośników płyną pierwsze dźwięki, wszystko staje się jasne. Niemcy wykonali swą robotę znakomicie, dając nam urządzenie wyciągające z czarnych płyt niezwykle dużo i grające dokładnie tak, jak powinien grać gramofon za 6000-8000 zł. Concept nie jest najnowszą konstrukcją i ma pewne udziwnienia, z którymi można dyskutować, ale kiedy przechodzimy do odsłuchu, natychmiast zapominamy o niewygodnej regulacji przeciwwagi czy konieczności dołożenia sporej kwoty za wersję z drewnianymi brzegami. To drobiazgi. Liczy się przede wszystkim to, co słyszymy, a Concept gra tak dobrze i tak przekonująco, że po pewnym czasie zaczynamy bezwzględnie ufać niemieckim konstruktorom. Jeżeli udało im się uzyskać tak zrównoważony, czysty i uniwersalny dźwięk, na pewno wzięli pod uwagę różne opcje i wybrali te rozwiązania, które w konsekwencji pozwoliły uzyskać taki, a nie inny efekt. Doskonale dopasowali wszystkie składniki do siebie, co pozwoliło im stworzyć kompletny, dopracowany gramofon, który w tym przedziale cenowym ma niewielu naprawdę groźnych rywali. Kiedy słyszę tak dobry dźwięk, przestają mi przeszkadzać nawet tak oczywiste minusy, jak konieczność rozbrojenia całej podstawy urządzenia w celu regulacji anti-skatingu. Nie będę niczego regulował, bo nie ma takiej potrzeby. Nie muszę wymieniać wkładki, bo z fabryczną wkładką Concept gra znakomicie. Zainwestowałem tylko w matę, niebawem dokupię droższy docisk i zastanawiam się nad zmianą phono stage'a. Sam gramofon uznaję za dzieło skończone i jeśli będę chciał wejść wyżej, prawdopodobnie znów zaufam ludziom z Clearaudio i przesiądę się na model Performance DC.
Concept oferuje pełny, dobrze zrównoważony i neutralny dźwięk. Jest jednym z tych źródeł, którym bardzo szybko zaczynamy ufać. Nie kombinuje, nie zmienia charakteru każdego nagrania w ten sam sposób i nie każe nam się pogodzić z wynikającymi z tego minusami. Każde urządzenie o wyraźnie zaznaczonym charakterze zmusza nas bowiem do zaakceptowania zarówno jasnych, jak i ciemnych stron swojej wizji brzmienia. Jeżeli cieszymy się do głębokiego i mięsistego basu, czasami musimy go słuchać również w nagraniach, którym podbicie tego zakresu nie służy. Kiedy w jazzowych balladach rozkoszujemy się ocieplonymi wokalami i łagodną górą pasma, ostrzejsza muzyka zwykle brzmi jak flaki z olejem. Tylko wybitnym i zwykle bardzo kosztownym urządzeniom udaje się łączyć ze sobą takie smaczki bez dokuczliwych efektów ubocznych. Aby nie dać się złapać w tę pułapkę, możemy jednak wybrać urządzenie stawiające na liniowość i neutralność, i taką koncepcję wyznaje, nomen omen, Concept. Nie musi niczego wybierać ani łączyć, bo jego brzmienie jest nastawione na przezroczystość i harmonię wynikającą z poświęcenia takiej samej uwagi wielu różnym aspektom prezentacji. W tym dźwięku jest bas, środek i góra, w odpowiednich proporcjach. Jest w nim przód i tył, góra i dół, początek i koniec. Nie ma się do czego przyczepić.
Concept niczego nie wygładzi i nie zamaskuje. On nie ma własnych preferencji, nie ma humorów, nie ocenia płyt leżących na jego talerzu. Jego praca polega na tłumaczeniu kształtu mikroskopijnych rowków na sygnał elektryczny i podawaniu go dalej. Nie interesuje go interpretowanie w stylu "co autor miał na myśli". Ostatecznej oceny musimy dokonać sami. Nie wykluczone, że po takim przesłuchaniu jedne płyty powędrują na wyższą półkę, a inne przywitają się z makulaturą i plastikowymi butelkami w śmietniku.Z takiego podejścia do muzyki, szczególnie w przypadku źródła, wynika kilka ciekawych rzeczy. Przede wszystkim, gramofon nie ma swoich preferencji jeśli chodzi o odtwarzany repertuar i pozwala nam z przyjemnością słuchać wszystkiego, na co akurat mamy ochotę. Po drugie ma zwyczaj oddawać sprawiedliwość w ręce artystów i realizatorów nagrania, a wszyscy miłośnicy płyt winylowych wiedzą, że w tej kwestii różnice mogą być kolosalne. Często nawet dwa różne tłoczenia jednego albumu to niebo a ziemia, jednak żaden budżetowy gramofon nie pokaże tego tak wyraźnie, jak Concept. Jedną z takich ewidentnie schrzanionych płyt w mojej kolekcji jest "Ray of Light" Madonny. Jest to o tyle ciekawe, że samo nagranie jest całkiem przyzwoite. Z plików lub nawet streamingu można słuchać tej płyty z przyjemnością, a podczas różnego rodzaju wystaw wiele razy słyszałem najsłynniejszy kawałek z tego wydawnictwa - "Frozen". Nie wiedzieć czemu, na winylu zamiast przyjemnego zagęszczenia dostaję dziwną mieszankę zamulenia i ostrości w najwyższych rejestrach. Testując tanie gramofony, zauważymy co najwyżej tyle, że jedna płyta gra trochę lepiej, a inna trochę gorzej. Nic wielkiego. Wszystkie i tak utopione są we własnym sosie danego modelu. Z Conceptem sprawa nabiera zupełnie innego wymiaru. "Ray of Light" (nie pamiętam skąd mam tę płytę, chyba kupiłem ją dawno temu w jednym z większych sklepów z płytami, gazetami i książkami) zabrzmiał jak koszmar audiofila. Niemiecki gramofon nie szczypał się z tym spierniczonym tłoczeniem zupełnie. To była tortura, więc wytrzymałem tylko chwilę. Zmiana płyty na "W spodniach czy w sukience?" Ani Dąbrowskiej była niczym przesiadka z monofonicznego radyjka na hi-endowy system za milion dolarów. Tak musiał się czuć Jezus Chrystus, kiedy po krótkiej wizycie w piekle wstąpił na niebiosa. Umiejętność zobrazowania różnic między nagraniami w tak dużej skali świadczy o wysokiej klasie testowanego gramofonu. Należy jednak mieć to na uwadze, gdy będziemy kupować kolejne płyty. W dzisiejszych czasach niestety łatwo natknąć się na chłam tłoczony z empetrójek, a Concept niczego nie wygładzi i nie zamaskuje. On nie ma własnych preferencji, nie ma humorów, nie ocenia płyt leżących na jego talerzu. Jego praca polega na tłumaczeniu kształtu mikroskopijnych rowków na sygnał elektryczny i podawaniu go dalej. Nie interesuje go interpretowanie w stylu "co autor miał na myśli". Ostatecznej oceny musimy dokonać sami. Nie wykluczone, że po takim przesłuchaniu jedne płyty powędrują na wyższą półkę, a inne przywitają się z makulaturą i plastikowymi butelkami w śmietniku.
Wysoki poziom neutralności i przezroczystości niemieckiego gramofonu daje nam także dużą swobodę w kwestii wyboru kolejnych elementów toru. Tutaj jednak sytuacja wygląda nieco inaczej, niż w przypadku różnic między konkretnymi nagraniami. Concept wcale nie wymaga, abyśmy pierwszego dnia podłączyli do niego phono stage'a kosztującego tyle, co on sam, a resztę systemu zbudowali z urządzeń wartych przynajmniej dwadzieścia tysięcy złotych. Przyznam, że początkowo się tego obawiałem, ale spotkało mnie pozytywne zaskoczenie. Podstawowy gramofon w ofercie Clearaudio potrafi zaserwować nam wiele dobrego i w zasadzie daje z siebie wszystko, a co zrobimy z tym dalej, to będzie już zależało od naszych preferencji i oczywiście budżetu, jaki możemy przeznaczyć na sprzęt towarzyszący. Sam po raz pierwszy uruchomiłem Concepta w towarzystwie wypożyczonego z tej okazji przedwzmacniacza Audio Analogue AAphono i muszę powiedzieć, że chciałbym to jeszcze kiedyś powtórzyć. Ponieważ jednak większość oszczędności przeznaczyłem ostatnio na stolik Norstone'a i ustroje akustyczne Vicoustica, musiałem pohamować swe żądze i wybrałem przedwzmacniacz Cambridge Audio CP2. Podłączając kable bałem się, że tym razem grubo przesadziłem z oszczędnościami, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Concept nie obraził się na takie towarzystwo i po prostu robił to, co do niego należy, dając z siebie wszystko. Polecanie komukolwiek takiego kompletu byłoby głupotą, ale ten nieco przypadkowy eksperyment po prostu się udał. Niby mezalians, a działa. W przyszłości na pewno pomyślę o lepszym phono stage'u, ale jeżeli miałbym teraz na stole 7000 zł, to wiecie co? Chyba wolałbym kupić Concepta i CP2, z opcją dozbierania na droższy preamp w przyszłości, niż wydać powiedzmy 4000 zł na gramofon i 3000 zł na przedwzmacniacz.
Minusy? Szukałem ich naprawdę długo i wymyśliłem tylko jeden. W zrównoważonym i neutralnym brzmieniu Concepta ciężko jest wskazać elementy wyróżniające się i wybijające wysoko ponad poziom charakterystyczny dla gramofonów z tego przedziału cenowego. Innymi słowy, otrzymujemy dopracowaną i dopieszczoną układankę, w której nacisk położono na całokształt, a nie na jedną rzecz, którą Concept mógłby nas oczarować już podczas pierwszego odsłuchu. Sam gramofon nie daje przesadnie ocieplonej barwy, pogłębionego basu lub wybitnie selektywnej góry pasma. Jeżeli chcemy usłyszeć "coś specjalnego", zadanie to muszą wziąć na siebie same nagrania lub inne elementy naszego systemu. W zasadzie jedynym obszarem, który moim zdaniem wybija się w górę jest stereofonia. W odróżnieniu od gramofonów oferujących raczej ciasny dźwięk skoncentrowany na pierwszym planie, w Concepcie przestrzeń zaczyna się już pięknie otwierać. Scena dźwiękowa jest dość szeroka i dobrze zorganizowana. Na dobrze zrealizowanych albumach usłyszymy wszystko, czym mogą oczarować nas tylko nagrania analogowe. Jest tutaj trudna do opisania swoboda i naturalna gradacja planów, a poszczególne instrumenty są osadzone w przestrzeni stabilnie i pewnie. Nie musimy niczego zgadywać ani sobie "dowyobrazić". Oczywiście to wciąż tylko część wrażeń, jakie potrafią zapewnić słuchaczom gramofony hi-endowe, ale jednocześnie zupełnie inny świat w porównaniu ze szlifierkami za 2000-3000 zł. No właśnie... Być może jedynym poważnym minusem Concepta jest łatwość, z jaką potrafi wciągnąć nas w zabawę z winylami. Ani się obejrzymy, a już porównujemy ze sobą konkretne nagrania, kupujemy akcesoria do naszego gramofonu, szukamy lepszego phono stage'a, a z tyłu głowy powoli kiełkuje nam myśl jak dobrze zagrałby Performance DC, albo Innovation, albo Statement. Odejdź diable, nie kuś, bo lubię myśleć, że jeszcze do końca mnie nie pogięło! Chociaż, gdyby tak...
Budowa i parametry
Clearaudio Concept Special Edition to jubileuszowa wersja modelu Concept, która z technicznego, mechanicznego i elektronicznego punktu widzenia nie różni się od pierwowzoru. Urządzenie dostarczane jest wraz z dopasowaną pokrywą przeciwkurzową, lekkim krążkiem dociskowym i firmową płytą testową. Podstawowy model w katalogu niemieckiej firmy łączy w sobie zaawansowaną technologię,oraz prostą i estetyczną formę. Podstawę gramofonu wykonano z mieszanki różnych materiałów, przy czym dominującym elementem jest duża płyta z lakierowanego na czarno MDF-u, wycięta na precyzyjnych obrabiarkach CNC. Taka baza charakteryzuje się dobrym tłumieniem drgań i pozwala na wykonanie dobrze dopasowanych otworów na kluczowe elementy, takie jak silnik, łożysko, podstawa ramienia czy układy elektroniczne odpowiedzialne za utrzymanie stabilnych obrotów w trzech różnych trybach pracy. Producent informuje, że w konstrukcji podstawy gramofonu zastosowano także aluminium, jednak wydaje mi się, że nie chodzi o charakterystyczną, srebrzystą obwódkę otaczającą ten element, ale o elementy niewidoczne z zewnątrz. Szereg części służących na przykład do mocowania ramienia faktycznie powstaje z tego lekkiego metalu, jednak co do samego obrzeża mam pewne wątpliwości - jest ono ciepłe w dotyku, a egzemplarz, którego używam prywatnie ma w jednym miejscu maleńki odprysk pod którym widać fragment beżowo-szarego tworzywa. Tak czy inaczej, mamy do czynienia z bardzo stabilną konstrukcją, która dla dodatkowej izolacji od drgań podłoża została ustawiona na czterech miękkich, lekko sprężynujących nóżkach. Silnik prądu stałego napędzający talerz został odsprzęgnięty mechanicznie od podstawy gramofonu. Dzięki temu wibracje pracującego silnika nie są przenoszone na pozostałe elementy urządzenia. W celu stabilizacji obrotów talerza i dalszej walki z zakłóceniami, gramofon zasilany jest przez zewnętrzny stabilizator napięcia. Napęd przenoszony jest za pomocą płaskiego paska na stalowy sub-talerz, na którym spoczywa właściwy, ciężki talerz o grubości 30 cm, wykonany z tworzywa syntetycznego. Łożysko składa się z dokładnie wypolerowanego wału ze stali umieszczonego w obudowie z brązu na teflonowej płytce. 9-calowe ramię modelu Concept zostało wyposażone w łożysko magnetyczne o bardzo niskich oporach pracy. Rozwiązanie to polega na zawieszeniu końcówki aluminiowej belki między dwoma magnesami - jeden znajduje się na jej nasadzie, natomiast drugi w górnej części jarzma. Dzięki temu wkładka może swobodniej poruszać się po płycie gramofonowej. Wspomniana wkładka to firmowa konstrukcja Clearaudio o nazwie Concept V2, tutaj w wersji MM. Gramofon dostarczany jest jako gotowy, fabrycznie skonfigurowany produkt. Oznacza to, że użytkownik musi jedynie wyjąć go z opakowania, podłączyć kable i położyć płytę na talerzu.
Werdykt
Niemcy to specyficzny naród, ale jedno trzeba im przyznać - jak coś sobie wymyślą, to trzymają się swojej decyzji i konsekwentnie wprowadzają przyjęty plan w życie, choćby nie wiem co. Ferdinand Porsche pewnego dnia uznał, że trzeba zbudować samochód z silnikiem z tyłu, a osiemdziesiąt lat później ta wizja wciąż pozostaje aktualna. W 1937 roku Eugen Beyer stworzył pierwsze słuchawki dynamiczne - DT 48. Jeszcze niedawno model ten, z licznymi modyfikacjami względem oryginału, można było kupić w każdym dobrym sklepie ze sprzętem audio. Czterdzieści lat temu Peter Suchy postanowił natomiast zbudować gramofon, który pozwoli przywrócić do życia jego ulubioną muzykę i ukochanych artystów. Aby się to powiodło, dźwięk musi zmaterializować się przed nami w formie maksymalnie zbliżonej do oryginału. Bez dodatków, naleciałości i śladów reinterpretacji. Dziś takim gramofonem jest flagowy Statement, ale czy tę purystyczną filozofię można przenieść na grunt urządzenia z drugiego końca cenowej drabinki? Okazuje się, że tak. I to w jakim stylu! Concept Special Edition to piękny, jubileuszowy prezent dla klientów, którzy szukają wysokiej klasy gramofonu z dodatkowym wyposażeniem w pakiecie, ale też kawałek historii Clearaudio podany nam w gotowej, skończonej i łatwej w użyciu formie. W tej cenie to propozycja trudna do pobicia.
Dane techniczne
Dostępne prędkości: 33 1/3, 45, 78 obr/min
Napęd: paskowy
Wkładka: Clearaudio Concept V2 (MM)
Napięcie wyjściowe: 3,3 mV
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Separacja kanałów: > 20 dB
Pobór mocy: 1,5 W
Nierównomierność obrotów: +/- 0,05%
Wymiary (W/S/G): 12,5/42/35 cm
Masa z ramieniem: 7,9 kg
Cena: 6988 zł
Konfiguracja
Pylon Audio Sapphire 31 StereoLife Edition, Unison Research Triode 25, Marantz ND8006, Audio Analogue AAphono, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Melodika Purple Rain, Equilibrium Pure Ultimate, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Light, Enerr Tablette 6S, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze