10 sposobów na poprawę brzmienia systemu stereo za 0 zł
- Kategoria: Poradniki
- Tomasz Karasiński
Kiedy myślimy o ulepszeniu swojego zestawu hi-fi, zwykle koncentrujemy się na wymianie jednego z jego elementów - kolumn, wzmacniacza, źródła lub okablowania. Często jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że z posiadanego sprzętu moglibyśmy wycisnąć znacznie więcej zerowym kosztem. Niektórzy są tego świadomi, ale zwyczajnie brakuje im na to czasu. Raz kupiona i zainstalowana elektronika stoi zawsze w tym samym miejscu, odtwarza muzykę z tego samego źródła i pracuje na takich samych ustawieniach. Wielu audiofilom wydaje się, że skoro podłączyli całą tę aparaturę zgodnie z instrukcją obsługi, a nawet zainstalowali na komputerze sterownik dla swojego przetwornika lub pobrali ostatnią aktualizację oprogramowania streamera, nic więcej nie da się zrobić. Tymczasem jakość brzmienia systemu stereo mogą poprawić nawet drobne rzeczy, które zrobimy za darmo. Trzeba tylko wiedzieć gdzie ich szukać.
Nie od dziś wiadomo, że dwa komplety identycznych urządzeń, kabli i akcesoriów mogą zagrać zupełnie inaczej w dwóch różnych pomieszczeniach. Sęk w tym, że akustyka pomieszczenia odsłuchowego to dopiero początek historii. Jeżeli zadbamy o kilka podstawowych rzeczy, a później zagłębimy się w pozornie nieistotne drobiazgi i poświęcimy na tę zabawę nie tylko pieniądze, ale także czas, ten sam sprzęt w tym samym pokoju może dać nam większą frajdę ze słuchania. Niektóre z tych zabiegów są dość oczywiste i każdy doświadczony audiofil powie, że przeprowadził je już dawno temu. Inne są mniej oczywiste, w związku z czym nie każdy o nich pamięta. Naturalnie, część z takich darmowych patentów ma raczej niewielki wpływ na jakość brzmienia systemu stereo. Na pewno nie taki, jak wymiana kolumn lub wzmacniacza na model z wyższej półki. Kiedy jednak wprowadzimy kilka takich drobnych zmian, może się okazać, że przyniosło nam to więcej dobrego niż kupno kolejnego drogiego kabla. Oto 10 sposobów na poprawę brzmienia systemu stereo za 0 zł.
Ustawienie i dostrojenie kolumn
Żadnemu doświadczonemu audiofilowi nie trzeba tłumaczyć, że ustawienie zestawów głośnikowych w pomieszczeniu odsłuchowym jest bardzo, ale to bardzo ważne. Problem jest niestety tak złożony, że w niniejszym artykule nie będziemy go rozpracowywać w najdrobniejszych szczegółach, jednak nawet jeśli nasze kolumny stoją już w wyznaczonych miejscach (często podyktowanych kształtem pokoju, rozmieszczeniem mebli i tak zwanymi względami praktycznymi), warto sprawdzić czy przesunięcie każdej z nich o kilka centymetrów do przodu lub do tyłu, zwiększenie dystansu między nimi lub zmiana kąta dogięcia nie przyniesie nam czegoś dobrego. To nie musi być rewolucja polegająca na zmianie wystroju całego wnętrza. Jeżeli podczas tych eksperymentów pojawią się problemy z basem, warto sprawdzić czy producent głośników nie dołączył do zestawu piankowych zatyczek, a jeśli już je sprawdziliśmy i nie byliśmy zadowoleni z efektu, zawsze można przetestować własny system strojenia bass-reflexów (oczywiście nie dotyczy to modeli z innym typem obudowy). Bardzo ciekawym sposobem na wyrównanie niskich tonów i wyeliminowanie nieprzyjemnego buczenia jest częściowe wytłumienie tunelu rezonansowego, na przykład poprzez wyłożenie jego ścianek miękkim materiałem w rodzaju filcu, gąbki lub watoliny. Niektóre firmy stosują nawet bass-reflexy wyłożone miękką pianką pokrytą gumą lub ekologiczną skórą. Wykonując taką operację, należy tylko upewnić się, że przypadkowo nie wrzucimy czegoś do środka, bo wtedy pozostanie nam tylko wykręcić jeden z głośników i odzyskać zgubę.
Domowe metody na akustykę
Adaptacja akustyczna w wydaniu profesjonalnym kojarzy nam się z oblepianiem ścian przygotowanymi na zamówienie panelami tłumiącymi i rozpraszającymi dźwięk, podwieszanymi sufitami, ćwierćwalcami i pułapkami basowymi, jednak o przyjazną akustykę w naszym pokoju odsłuchowym możemy w dużym stopniu zatroszczyć się sami. Kwestia numer jeden to oczywiście umeblowanie. W pustym pomieszczeniu o prostopadłych ścianach trudno będzie uzyskać idealny efekt. Sytuacja zmieni się diametralnie, kiedy wstawimy do niego meble. Wiele zależy oczywiście od rodzaju takiego wyposażenia i użytych do jego budowy materiałów. Przykładowo, zamiast szafy z dużymi, suwanymi drzwiami lepiej będzie wybrać taką z otwartymi półkami (przynajmniej z punktu widzenia akustyki). Zamiast szklanego stolika kawowego można kupić możliwie mały i niski, najlepiej wykonany z drewna lub MDF-u. Jeżeli natomiast staniecie przed wyborem czy lepiej postawić w salonie regał z książkami czy nowoczesną witrynkę na talerze i kieliszki, wybierzcie opcję numer jeden. Generalnie chodzi o to, aby meble nie wprowadzały dodatkowych odbić, ale absorbowały lub rozpraszały dźwięk. Pomagają w tym wszelkiego rodzaju nieregularne powierzchnie i naturalne, miękkie materiały. Gruby dywan, miękka sofa z dużymi poduszkami, regał lub półki z książkami i kilka innych mebli - taki "standardowy" zestaw potrafi już radykalnie zmienić akustykę naszego wnętrza. Pomóc mogą także wszelkiego rodzaju dodatki i akcesoria, takie jak zasłony, rolety, żyrandole, rośliny doniczkowe, obrazy, lampy i inne przedmioty, które zagoszczą w pokoju odsłuchowym na dłużej. Lekkie materiały mają tendencję do pochłaniania wysokich częstotliwości, natomiast te cięższe i grubsze będą w większym stopniu absorbowały bas. Jednak bez względu na to, czy naszemu systemowi przydałaby się lepsza kontrola niskich tonów czy odrobina ogłady w górze pasma, okna warto w ten czy inny sposób zagospodarować. Mogą to być papierowe lub drewniane rolety, zasłony i kilka roślin doniczkowych na parapecie i znów sytuacja ulegnie znacznej poprawie. Jeśli zauważyliście już w jakim kierunku idziemy, z pewnością sami wpadniecie na kilka tego typu pomysłów.
Zrób porządek w kablach
Audiofile potrafią bez końca dyskutować o wyższości srebra nad miedzią lub rodu nad złotem, zapominając jednak o podstawowych zasadach kablowej higieny. W praktyce okazuje się, że bardzo ważna może być kwestia samego podłączenia posiadanych przewodów, a także ich odpowiedniego ułożenia, dokręcenia itd. Jeżeli długo nie zawracaliśmy sobie tym głowy albo też dokładaliśmy kolejne urządzenia i przewody bez ładu i składu, najlepiej byłoby rozmontować cały system, ułożyć wszystkie elementy z boku i najzwyczajniej w świecie zacząć od początku. Przy okazji można wyczyścić wszystkie gniazda i wtyki. Najlepiej byłoby użyć do tego specjalnego preparatu poprawiającego kontakt elektryczny, ale jeżeli akurat nie mamy takiego pod ręką, wystarczy przetrzeć styki czystą, miękką ściereczką, a jeśli ich powierzchnia będzie naprawdę brudna, zwilżyć ją benzyną ekstrakcyjną lub płynem do mycia szyb. Jeżeli używamy na przykład kabli głośnikowych bez konfekcji, jedynym wyjściem będzie ucięcie zaśniedziałych końcówek. Aby do tego nie dochodziło, kolejny kawałek odsłoniętego i skręconego przewodu można zabezpieczyć cyną. Podczas ponownego podłączania kabli należy zadbać o to, aby żaden z nich nie był zbyt mocno wygięty. Najlepiej byłoby oczywiście oddzielić przewody zasilające od tych, którymi prowadzony jest znacznie słabszy sygnał, a więc interkonekty, kable gramofonowe itd. Jeżeli tylko mamy taką możliwość, warto także sprawdzić polaryzację kabli sieciowych. Może nam do tego posłużyć najprostszy próbnik elektryczny. Patrząc na najpopularniejszy wtyk IEC C15 od przodu (tak, że dwa bolce umieszczone po bokach znajdują się niżej, a środkowy - uziemiający - wyżej), przewód fazowy powinien być zlokalizowany po prawej stronie. Zasadę tę przyjmuje większość producentów sprzętu hi-fi, jednak jeśli nie jesteśmy pewni czy tak jest również w naszym przypadku, warto skonsultować się z instrukcją obsługi. Jeżeli po podłączeniu przewodu do gniazdka w ścianie, listwie lub kondycjonerze polaryzacja jest nieprawidłowa, należy obrócić wtyczkę lub - jeśli nie mamy do dyspozycji gniazda typu schuko - wyłączyć bezpieczniki, wkręcić gniazdko i zamienić dochodzące do niego przewody (fazowy i neutralny) miejscami. Niektórym może wydać się to śmieszne, jednak prawidłowa polaryzacja kabla zasilającego może mieć wpływ na brzmienie (istnieją urządzenia, które nie włączą się jeśli wtyczka nie zostanie podłączona zgodnie z wytycznymi producenta).
Sprawdź ustawienia sprzętu
Czasami najprostszym sposobem na poprawę brzmienia systemu stereo może być nie tylko najzwyklejsza w świecie konserwacja, ale także zmiana jego ustawień. Wszystko zależy oczywiście od posiadanych urządzeń, bo z najprostszym odtwarzaczem płyt kompaktowych i minimalistycznym wzmacniaczem wyposażonym we włącznik, selektor wejść i potencjometr zbyt wiele nie zdziałamy. Jeżeli jednak dysponujemy gramofonem, wzmacniaczem lampowym i streamerem, to już inna rozmowa. Dokładne wypoziomowanie gramofonu oraz regulacja wkładki i ramienia mogą przynieść wiele dobrego. We wzmacniaczu lampowym bez układu automatycznej regulacji biasu powinniśmy regularnie sprawdzać prąd spoczynkowy lamp mocy i wprowadzać odpowiednie korekty. Z kolei w streamerach i nowoczesnych wzmacniaczach z rozbudowanym menu można odkryć wiele opcji, które teoretycznie nie powinny mieć wielkiego wpływu na dźwięk, a w praktyce potrafią zmienić więcej niż kolejny srebrny kabel. W niektórych wzmacniaczach i amplitunerach znajdziemy na przykład funkcję pozwalającą ominąć regulację barwy dźwięku i tym samym skrócić ścieżkę sygnałową. Ustawienia streamerów to w zasadzie temat na osobny artykuł. W zależności od modelu można się tam dogrzebać do domyślnej jakości sygnału z poszczególnych źródeł i serwisów streamingowych, różnych trybów pracy urządzenia, upsamplingu, ustawień filtrów cyfrowych czy opcji wyłączenia nieużywanych wejść i wyjść. Jeżeli nasz streamer ma regulację głośności na wyjściu analogowym, z której nie korzystamy, warto pogrzebać w menu i sprawdzić czy producent nie przewidział możliwości przełączenia tego gniazda w tryb stałopoziomowy. Zmiana takich ustawień może mieć naprawdę duży wpływ na ostateczny rezultat brzmieniowy. Nie wspominając już o tym, że w czasach obciążonej do granic możliwości sieci i sygnału urywającego się z powodu piątego smartfona pobierającego aktualizacje warto zastanowić się nad podłączeniem streamera do sieci nie przez Wi-Fi, ale za pomocą kabla LAN.
A może by tak zmienić dostawcę muzyki?
Dla osób korzystających z serwisów strumieniowych to właściwie podstawowa kwestia. Możemy bowiem bawić się ustawieniem kolumn, wieszać na ścianach ustroje akustyczne i szukać szczęścia w ustawieniach naszego sprzętu, ale jeśli jakość brzmienia będzie ograniczona już na samym początku, daleko nie pojedziemy. Audiofilom nie trzeba tłumaczyć, że słuchanie muzyki z YouTube'a to kiepski pomysł, co nie zmienia faktu, że niektórym melomanom zupełnie to nie przeszkadza. Niestety, większość dostawców takich usług koncentruje się na dodawaniu do bazy kolejnych tysięcy utworów, zapominając o jakości udostępnianych plików. Ale nie wszyscy. Przesiadając się z serwisu oferującego skompresowaną muzykę na tak zwany streaming bezstratny powinniśmy już zauważyć dużą różnicę, jednak na tym nie koniec, bo niektórzy dostawcy oferują możliwość słuchania plików w jakości wyższej niż w przypadku poczciwych płyt kompaktowych. Taka przesiadka nie jest zupełnie bezbolesna, bo może wiązać się na przykład z przerzuceniem naszych playlist do nowego serwisu (na szczęście są do tego odpowiednie programy), a części płyt i utworów nie będzie. Mimo to, zdecydowanie warto podjąć ten wysiłek. Niektórzy audiofile twierdzą jednak, że nawet najlepszy serwis muzyczny nie zastąpi własnej kolekcji plików. Wielu artystów oferuje fanom możliwość ściągnięcia swoich albumów w postaci plików hi-res, czasami za darmo lub za symboliczną opłatą, a wytwórnie i sklepy specjalizujące się w dostarczaniu wymagającym melomanom plików DSD zazwyczaj udostępniają na swoich stronach samplery, które można pobrać nawet bez logowania. Jeżeli tylko nasz sprzęt potrafi odtworzyć taki materiał, warto się tą opcją zainteresować.
Aplikacje, programy, sterowniki
Melomani słuchający muzyki z komputera prawdopodobnie nie skorzystają z naszych porad odnośnie ustawiania gramofonu, ale mogą zrobić coś innego - przyjrzeć się aplikacji, której używają do odtwarzania plików, sprawdzić jej ustawienia, systemowe opcje dotyczące dźwięku, a nawet sterowniki swojego przetwornika lub innego urządzenia wyjściowego. Nie jest tajemnicą, że w ten sposób z posiadanego sprzętu można wycisnąć o wiele więcej niż na standardowych ustawieniach. Temat wymaga na pewno szerszego omówienia (zainteresowanym polecam sprawdzić nasze poradniki), jednak z prostszych operacji warto chociażby sprawdzić czy w panelu właściwości naszego ustawienia mamy włączoną wysoką częstotliwość próbkowania i głębię bitową (format domyślny) i czy nasz program do odtwarzania muzyki oferuje możliwość poprawy jakości brzmienia chociażby poprzez instalację pluginu ASIO. Jest to bardzo przydatny w takiej sytuacji protokół sterowania przesyłem cyfrowego strumienia dźwięku, który - w dużym skrócie - gwarantuje, że dźwięk w komputerze nie zostaje poddany przetwarzaniu bez potrzeby, a przy okazji pozwala pozbyć się problemów związanych z latencją (opóźnieniem). Jeżeli do słuchania plików używamy standardowych aplikacji, warto sprawdzić chociażby takie programy, jak Foobar 2000, JPLAY, Audirvana, Jriver czy Roon. Ten ostatni jest płatny, jednak istnieje możliwość skorzystania z bezpłatnego okresu próbnego. Spodoba się czy nie - sprawdzić nie zaszkodzi.
Czy da się zrobić coś z niczego?
Aby wydobyć z naszego systemu hi-fi jak najlepszy dźwięk i idealnie dostroić go do swoich preferencji, najlepiej byłoby wyjąć zza kanapy dwa kartony akcesoriów, takich jak platformy antywibracyjne, kolce, nóżki, zaślepki na nieużywane gniazda, demagnetyzatory, opaski i skórzane myszy wypełnione specjalnym proszkiem. Nierzadko jednak zapominamy o tym, że takim instrumentarium dysponujemy, ale nigdy nie mieliśmy czasu lub ochoty sprawdzić jego działania w praktyce. Jeśli producent kolumn dołączył do zestawu kolce, ale nie skorzystaliśmy z nich w obawie przed zniszczeniem parkietu, może najwyższa pora sprawdzić czy ich instalacja przyniesie nam coś pozytywnego? Jeżeli producent nie pamiętał o podkładkach, a faktycznie istnieje obawa, że po tej zabawie pozostawimy na podłodze głębokie rysy i dziury, całkiem nieźle w tej sytuacji sprawdzają się monety. Audiofile żartują, że im wyższy nominał, tym lepiej. Można także poeksperymentować z innymi przedmiotami, które bez problemu znajdziemy w naszym najbliższym otoczeniu. Niektórzy twierdzą, że najlepszym rozwiązaniem jest ustawienie kolców na drewnianych kolcach, u innych zaś najlepiej sprawdza się użycie metalowych stożków w połączeniu z gumowymi podkładkami lub kamiennymi płytami. Czasami widuje się także monitory ustawione na kolcach skierowanych do góry. Każdy, kto zdecydował się na taką zabawę, ma swoje własne patenty. Duże pole do popisu dają nam kolumny z tunelem rezonansowym umieszczonym w podstawie i dmuchającym bezpośrednio w podłogę. Zmiana dystansu między wylotem bass-reflexu a podłożem może w zasadniczy sposób wpłynąć na charakter niskich tonów. Warto także poeksperymentować z materiałem, który przyjmuje na siebie tę "falę uderzeniową". Jeżeli głośniki stoją na płytkach, parkiecie lub panelach, wystarczy podłożyć pod nie kawałek filcu lub innego miękkiego materiału i sprawdzić czy nie poprawi się na przykład kontrola basu. Z ciekawych i nieco abstrakcyjnych metod poprawy brzmienia audiofilskiej aparatury, w roli podkładek antywibracyjnych podobno całkiem nieźle sprawdzają się przepołowione piłeczki do tenisa, a zamiast skórzanych myszy na kolumnach można stawiać worki z cukrem. Brzmi to jak ostatnia deska ratunku i najdziwniejszy pomysł na zabicie nudy podczas domowej kwarantanny, ale spróbować nie zaszkodzi.
Usuń problemy na linii wzmacniacz-kolumny
Wróćmy na chwilę do kabli, ale tym razem zajmijmy się ułożeniem przewodów głośnikowych. Jeżeli jedna kolumna stoi daleko od sprzętu, a druga blisko, należy pamiętać o tym, aby ten "niepotrzebny" kabel (długość w obu kanałach powinna być identyczna) nie był skręcony, a już na pewno nie w taki sposób, aby zamienił się w cewkę. Najlepiej jest ułożyć go luźno - tak, aby jak najdłuższy odcinek pozostał prosty. Jeżeli nie ma takiej możliwości, a i miejsca na takie zabiegi nie mamy zbyt dużo, można zawinąć kabel wokół kawałka twardego kartonu, aby zmieścił sie za stolikiem lub szafką, ale pozostał bezpieczny. Operacja numer dwa to odizolowanie przewodów głośnikowych od podłogi drewnianymi klockami, gąbkami albo innymi podstawkami umożliwiającymi utrzymanie w miarę równej odległości od podłoża. Co to daje? Po pierwsze - mechaniczną izolację kabli od drgań podłoża, po drugie - zabezpieczenie przewodów przed absorpcją promieniowania RFI i EMI, które kumuluje się przy tych powierzchniach, a po trzecie - redukcję niepożądanego efektu pojemnościowego zachodzącego w układzie przewód-podłoże. Tak przynajmniej twierdzą producenci tego typu akcesoriów. Na rynku dostępne są zarówno niedrogie, drewniane klocuszki, jak i bardzo wymyślne i irracjonalnie drogie podstawki w formie metalowych haczyków lub podpórek, w których kable ustawia się na gumowych amortyzatorach. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać do tego najzwyklejsze deseczki, podkładki wykonane z kartonu i taśmy klejącej lub rolki papieru toaletowego, który tuż przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego został dosłownie wymieciony ze sklepów. Oczywiście w systemach budżetowych uniesienie kabli głośnikowych może nie dać zupełnie nic, ale w zestawach wyższej klasy efekt powinien być słyszalny. A skoro już jesteśmy w tym temacie, warto przyjrzeć się terminalom w naszych kolumnach. Jeżeli są pojedyncze - nie zrobimy nic. Jeżeli natomiast producent zdecydował się na podwójne lub potrójne gniazda, prawdopodobnie połączył je zworkami w formie cienkich, metalowych blaszek, które - nie jest to żadna tajemnica - zwykle w mniejszym lub większym stopniu degradują brzmienie. Co zrobić? Wystarczy zastąpić je krótkimi odcinkami dobrego przewodu i sprawdzić czy taka zmiana przyniesie nam choćby minimalną poprawę jakości dźwięku. Czasami nawet niedrogi, miedziany drut obdarty na końcach z izolacji i skręcony palcami okazuje się lepszy niż fabryczne zworki.
Meble także mają głos
I nie mamy tu na myśli ich wpływu na akustykę. Ważne jest także to, na czym stoi nasz sprzęt. Audiofile potrafią długo dyskutować na temat wyższości kamiennych lub drewnianych półek nad szklanymi i specjalnych stolikach z tłumieniem olejowym lub sprężynującym zawieszeniem, jednak jeśli nie posiadamy tego typu akcesoriów, warto zastanowić się nad możliwością przestawienia sprzętu, aby zapewnić mu lepsze, bardziej stabilne oparcie lub skuteczniejszą wentylację. Najogólniej rzecz ujmując, lekkie meble są raczej kiepskim pomysłem. Szczególnie wtedy, gdy muzyki słuchamy z płyt winylowych. Jeżeli nie zadbamy o solidny stolik lub dobrze dociążoną komodę, nawet tupnięcie nogą w podłogę w pobliżu gramofonu może spowodować przesunięcie się igły i porysowanie odtwarzanej płyty. Łatwo sobie wyobrazić jaki wpływ na dźwięk mają wibracje, które nie objawiają się w tak drastyczny sposób. Miłośnicy sprzętu hi-fi często poruszają też kwestię ułożenia poszczególnych klocków na sobie (popularna zasada mówi, że w takiej sytuacji wzmacniacz zawsze powinien znaleźć się na górze, skuteczniej oddając ciepło do otoczenia i dociążając pozostałe elementy) oraz ustawienia elektroniki względem kolumn. Niektórzy producenci polecają stawiać sprzęt niesymetrycznie, co ma pomóc w walce ze szkodliwymi wibracjami. Tak czy inaczej, jeżeli mamy choćby minimalne pole manewru, warto poeksperymentować.
To nie dźwięk się zmienia, ale my...
Kiedy siadamy do odsłuchu, czasami kluczowe znaczenie ma nasze nastawienie. Liczy się nie tylko muzyka, nie tylko sprzęt hi-fi i jego brzmienie, ale także otoczenie, klimat, towarzystwo i wszystko, co pomaga nam zachować dobry nastrój. Nie od dziś wiadomo, że muzyki najlepiej słucha się w spokoju i ciszy, ale niektórzy twierdzą też, że ich system najlepiej gra wieczorem, wskazując nawet konkretne godziny, kiedy dźwięk "wchodzi" im najlepiej. Chodzą też słuchy, że jakość brzmienia drastycznie poprawia się, gdy w pobliżu słuchacza pojawi się kieliszek dobrego wina, szklanka whisky, fajka, tabliczka czekolady albo cokolwiek innego, co poprawia nam humor i pozwala na chwilę zapomnieć o ewentualnych niedoskonałościach naszej audiofilskiej aparatury. Dobry klimat do słuchania to połowa sukcesu, a kiedy czujemy sie dobrze, jesteśmy zdrowi i szczęśliwi, nawet stare Altusy grają jak marzenie. Czego wszystkim melomanom i audiofilom serdecznie życzymy.
-
ziuta
Co do wilgotności odsłuchu, to nie siląc się na oryginalność dodam, że wody 60% reszta etanol 40%. Zdaję sobie sprawę, że moja uwaga może wywołać falę kontrowersji oraz gorącą dyskusję wśród szerokiej rzeszy doświadczonych audiofilów co do proporcji, to jednak świadom powagi zagadnienia ośmielam się przedstawić tu moje wieloletnie doświadczenia pro publico bono.
6 Lubię -
Tomek
@Paweł - Wieczorem w ogóle muzyka "smakuje" lepiej, Przynajmniej tak jest w moim przypadku. W ciągu dnia nie słucham, nawet jak mam czas. Po prostu nie potrafię... :)
4 Lubię -
Marcin
Nie wiem, czy ja źle rozumiem, czy jest nieprecyzyjnie napisane, ale patrząc na wtyk IEC C15 od przodu, to ma on otwory, a nie bolce. A jeżeli mamy w gniazdku w ścianie fazę po lewej, to prawdopodobnie we wtyku IEC C15 będziemy mieli fazę też po lewej?
2 Lubię -
zombiszczak
Co do piłeczek tenisowych, to raczej nie. Choćby ze względu na kolor:-/ Ale w moim przypadku interesujący efekt dały przepołowione piłeczki do squasha. Szczególnie pod wzmacniaczem i gramofonem.
0 Lubię -
lightning
U mnie bardzo dużą różnicę zrobiły pułapki basowe z gęstej pianki. Do tego zdecydowałem się na kupno nowego przedwzmacniacza. Stary niestety już był daleko w tyle za resztą sprzętu. Wiadomo, że nie za 0 zł, ale kupowałem w Top Hi-Fi po najniższej cenie jeśli chodzi o dystrybucję. Akustyka potrafi robić gigantyczną różnicę, więc warto w pierwszej kolejności na to spojrzeć, jeśli problem dotyczy nośności dźwięku. Sprzęt wówczas druga sprawa.
3 Lubię -
Robert
Stek bzdur. Audio voodoo level one. Jeżeli zestaw gra dobrze, to zagra bez zbędnych sztuczek. Jeżeli jest słaby, to te wszystkie kombinacje i słyszalne zmiany po to jedynie autosugestia. Także miłego przestawiania mebli i dywanów.
6 Lubię -
Jan
Mnie ciekawi, jakie znaczenie ma jakość wzmacniacza w aktywnych monitorach? Bo różnice cen np. pomiędzy Presonus Eris 3,5 a Presonus 8 jest 5-krotna. Więc za co?
0 Lubię -
Mirek
Bardzo dobry artykuł, trafny tak jakby autor bardzo dużo wiedział na temat co i jak powinno być spełnione albo posiłkował się wiedzą od bardzo mądrego człowieka, nie koniecznie audiofila. Nastrój, pora dnia, towarzystwo mają znaczenie, ale pewnych rzeczy nie da się oszukać. Jak coś jest dobre, to takie jest, plus wskazówki, które były tu opisane, złożą się na fascynacje odsłuchowe.
0 Lubię -
a.s.
@Jan - Jakość wzmacniaczy, ich odpowiednie zamocowanie i wydzielenie ma związek z ceną sprzętu, ale zawsze jest ona korzystniejsza niż osobnego wzmacniacza i kolumn pasywnych. Pominę już oczywiście korzystniejszą zasadę działania i możliwości dostrajania.
0 Lubię -
a.s.
@Jan - Presonus Eris 3.5 to nie są monitory aktywne, tylko pasywne z wbudowanym wzmacniaczem w jednej z nich.
0 Lubię
Komentarze (24)