Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym
- Kategoria: Poradniki
- Tomasz Karasiński
Wybór zestawów głośnikowych to zadanie, które wymaga równoczesnego dopasowania do siebie wielu czynników - rozmiaru, rodzaju konstrukcji, wykończenia, parametrów czy ceny. Kiedy uporamy się z tą łamigłówką, pozostaje nam już tylko ostrożnie wyjąć nowy sprzęt z kartonu, podłączyć kable i ustawić kolumny w taki sposób, aby wydobyć z nich jak najlepszy dźwięk. Tymczasem to ostatnie okazuje się dość skomplikowane. Wystarczy jednak odrobina doświadczenia, wyczucia i zaangażowania, aby ów "problem" przerodził się w ciekawą przygodę. Znalezienie optymalnego ustawienia zestawów głośnikowych w pokoju odsłuchowym nic nie kosztuje, a potrafi dać wiele satysfakcji. Niniejszy poradnik powstał w dość nietypowy sposób. Pewnego razu w redakcji zwróciliśmy uwagę na to, że spora grupa melomanów najwyraźniej nie wie, jak prawidłowo ustawić głośniki, przez co ich możliwości pozostają niewykorzystane. Niedługo potem skontaktował się z nami prezes firmy Pylon Audio, Mateusz Jujka. Doszliśmy do wniosku, że problemem jest brak wiedzy. Postanowiliśmy zatem wspólnymi siłami przygotować kompleksowy poradnik, który będzie zbiorem wskazówek dotyczących ustawienia kolumn w pokoju odsłuchowym, a jednocześnie zaproszeniem do zabawy, która może przerodzić się w niezwykle ciekawe hobby.
Audiofile przykładają ogromną wagę do wyboru każdego elementu systemu stereo. Zestawy głośnikowe zazwyczaj znajdują się na pierwszym miejscu w hierarchii. Potrafimy poświęcić sporo czasu, aby spośród setek dostępnych modeli wybrać najlepsze kolumny, a następnie dobrać do nich idealne źródło, wzmacniacz i akcesoria. Często o wiele ważniejsze jest jednak ustawienie kolumn w taki sposób, aby uzyskać optymalny efekt brzmieniowy. Nie jest to takie trudne, ale wielu melomanów o tym zapomina, odkłada temat w nieskończoność albo lekceważy go, bo nawet źle ustawione zestawy głośnikowe jakoś tam grają. Tymczasem w całej tej zabawie chodzi o to, abyśmy czerpali z odsłuchu maksimum przyjemności, ponieważ o ile zmiana wzmacniacza lub kabli wiąże się z mniejszym lub większym wydatkiem, o tyle ustawienie kolumn w inny sposób nie kosztuje nic, a efekty słychać od razu.
Odpowiednie ustawienie zestawów głośnikowych w pokoju odsłuchowym jest kluczowe nie tylko z punktu widzenia przyjemności, jaką czerpiemy z odsłuchu, lecz także kolejnych kroków związanych z rozbudową systemu hi-fi. Trudno przecież wybrać wzmacniacz lub kable, jeśli nasze kolumny nie stoją tam, gdzie powinny. Można to porównać do zachowania muzyków podczas koncertu na żywo. Nie jest im wszystko jedno, gdzie stoją, w którą stronę patrzą i czy mają wystarczająco dużo miejsca dla siebie i swojego instrumentu. Niestety wiele osób nie ma na ten temat pojęcia, a problem zaczyna dostrzegać dopiero wtedy, gdy przez echo hulające po pustym pomieszczeniu nie da się zrozumieć nawet telewizyjnych wiadomości.
Sytuację komplikuje nie tylko niewystarczające przygotowanie teoretyczne. Znacznie częściej chodzi o to, że mało kto dysponuje tak dużym pomieszczeniem, które może służyć wyłącznie do słuchania muzyki i zostać pod tym kątem urządzone. Zwykle dany pokój pełni kilka różnych funkcji, a sprzęt grający musi się do tej sytuacji dopasować. Niestety często spycha się go na drugi plan, bo pierwszy przejmuje wystrój wnętrza. Największym wrogiem akustyki jest moda na szeroko pojęty minimalizm. Widać to nawet w folderach reklamowych producentów sprzętu hi-fi. Na pierwszy rzut oka takie pomieszczenia prezentują się pięknie, ale każdy doświadczony meloman szybko zorientuje się, że coś tutaj jest nie tak. Aparatura ustawiona przy samej ścianie w pokoju przypominającym halę magazynową nie ma prawa grać dobrze. Jednak nawet audiofile popełniają te same, podstawowe błędy: bo podobał nam się beton architektoniczny, bo salon nie może służyć tylko do słuchania muzyki, bo trzeba było zrobić miejsce na witrynkę z porcelaną… W takiej sytuacji sprzęt audio niemal zawsze zostaje pominięty, a kolumny ostatecznie lądują w narożniku albo na suficie. Sprawy nie ułatwia fakt, że informacje na temat prawidłowego ustawienia zestawów głośnikowych w pomieszczeniu odsłuchowym są trudno dostępne, przedstawione w mocno skróconej formie albo wręcz nie pokrywają się z prawdą.
Temat jest oczywiście tak złożony, że można by pracować nad nim bez końca. Niektórzy eksperci na pewno wtrąciliby do niniejszej publikacji swoje trzy grosze, a całość byłaby kompletna dopiero, gdy pojawiłyby się w niej podstawowe definicje naukowe, wzory i tabelki, a nawet symulacje i przykładowe wyniki pomiarów. Naszym celem natomiast było napisanie przystępnym językiem poradnika, który można potraktować jako zbiór najważniejszych wskazówek dotyczących ustawienia kolumn w pokoju odsłuchowym. Zanim jednak przejdziemy do rzeczy, przypomnijmy sobie kilka podstawowych pojęć.
Czym jest stereofonia?
Aby zrozumieć, dlaczego w ogóle mielibyśmy przejmować się umiejscowieniem zestawów głośnikowych w naszym pokoju, powinniśmy wiedzieć, czym jest stereofonia. Brzmi banalnie? Niestety nawet kilkadziesiąt lat po upowszechnieniu się tego systemu nie każdy wie, czym on jest i jak prawidłowo z niego korzystać. Wróćmy zatem do podstaw. Stereofonia to metoda zapisywania i odtwarzania dźwięku w dwóch kanałach w taki sposób, aby wywołać u odbiorcy wrażenie słuchania dźwięku przestrzennego. Zapis dźwięku stereo odbywa się tradycyjnie za pomocą dwóch niezależnych mikrofonów dla kanału lewego i prawego, a jego transmisja - poprzez dwa oddzielne kanały do dwóch osobnych głośników. W odróżnieniu od nagrania monofonicznego, w którym mamy tylko jeden mikrofon i jeden głośnik, tutaj mikrofony rejestrujące nagranie są ustawione w pewnej odległości od siebie - tak samo jak powinny być ustawione zestawy głośnikowe w domu słuchacza. Mówiąc obrazowo, zależy nam na tym, aby to, co "wchodzi" do każdego z mikrofonów, na drugim końcu tego łańcucha "wychodziło" z kolumn. Po co? Przede wszystkim po to, aby odbiorca, dzięki odpowiedniej interpretacji różnic między dźwiękiem odbieranym przez lewe i prawe ucho, zyskał możliwość określenia lokalizacji źródeł pozornych. Bodźce odbierane przez mózg z lewego i prawego ucha różnią się między innymi charakterystyką częstotliwościową i natężeniem, ale - co jest z naszego punktu widzenia kluczowe - docierają do uszu z pewnym przesunięciem czasowym, co pozwala nam określić pozycję dźwięków w przestrzeni. Należy przy tym dodać, że ludzki narząd słuchu jest na te sprawy mocno wyczulony. W końcu dziesiątki tysięcy lat temu umiejętność określenia kierunku, z którego dochodzi dany dźwięk, mogła być kwestią życia lub śmierci.
Większość z nas wie, że zakres częstotliwości, jaki rejestruje przeciętny człowiek, zawiera się w przedziale między 20 Hz a 20 kHz, ale o dokładności własnego słuchu w kwestii lokalizacji źródeł dźwięku większość z nas nie ma zielonego pojęcia. Przyjmijmy, że nasza głowa ma 20 cm czyli 0,2 m. Prędkość dźwięku to 340 m/s. Jeżeli źródło znajdzie się dokładnie po naszej lewej lub prawej stronie, opóźnienie między jednym a drugim uchem wyniesie około 588 μs czyli 0,0006 sekundy! Mówimy jednak o sytuacji skrajnej - najłatwiejszej z możliwych. W rzeczywistości potrafimy z dużą dokładnością określić położenie głośników, które znajdują się przed nami. Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w wygłuszonym pomieszczeniu i krążymy wokół badanej osoby z głośnikiem lub instrumentem muzycznym. Przeciętny człowiek potrafi uchwycić zmianę położenia źródła dźwięku z dokładnością do 3 stopni, co odpowiada opóźnieniu na poziomie 20 μs (0,00002 s). Profesjonalni muzycy i ludzie obdarzeni wyjątkowo czułym słuchem potrafią zawęzić ten obszar do 1 stopnia. Jeżeli więc należymy do tej grupy i siedzimy przed głośnikiem oddalonym od nas o 3 m, powinniśmy zauważyć jego przesunięcie w lewo lub w prawo o 5 cm!
Stereofonia nie jest dla nas zjawiskiem nowym i nieznanym. Pojęcie to zostało wprowadzone pod koniec XIX wieku przez Alexandra Grahama Bella po publikacji artykułu o słyszeniu dwuusznym. Pierwszy praktyczny eksperyment z takim systemem przeprowadzono w roku 1881 w Paryżu przy pomocy dwóch linii telefonicznych, które zbierały dźwięk ze sceny operowej, a odbiorca mógł usłyszeć efekt, przykładając do uszu dwie słuchawki. W 1929 roku angielski elektronik Alan Blumlein zastąpił słuchawki parą odpowiednio rozstawionych głośników. Pierwszego nagrania stereofonicznego dokonała w 1938 roku Judy Garland, ale sześć lat wcześniej Duke Ellington zrobił to w sposób zupełnie przypadkowy. Aby upewnić się, że jego praca zostanie zarejestrowana, firma RCA Victor użyła dwóch urządzeń nagrywających z dwoma wzmacniaczami i mikrofonami, które znalazły się w pewnej odległości od siebie. Ponieważ z obu matryc wytłoczono płyty, możliwe stało się dopasowanie obydwu nagrań i uzyskanie efektu stereofonii. Pierwsza polska płyta stereofoniczna ukazała się w 1962 roku. Niespełna sześćdziesiąt lat później powinniśmy więc doskonale znać tę technologię i czerpać z niej to, co najlepsze. Niestety niektórzy wciąż nie wiedzą, dlaczego mieliby instalować w swoim salonie dwa głośniki zamiast jednego.
Pomyślicie pewnie, że skoro stereofonia jest wynalazkiem starszym niż penicylina, nylonowe pończochy czy silnik odrzutowy, ludzkość powinna już dawno wymyślić coś lepszego. I tak, i nie. Pierwszą ciekawą koncepcją rozszerzenia tego systemu była kwadrofonia. Był to system dźwięku przestrzennego, w którym zamiast dwóch mikrofonów wykorzystano cztery. Pierwsze nagrania kwadrofoniczne pojawiły się na początku lat 70. Co ciekawe, w Polsce powstał nawet sprzęt służący do odbioru audycji kwadrofonicznych nadawanych w systemie SQ - Unitra Diora Cezar Quadro DKS-201. Zainteresowanie melomanów kwadrofonią było jednak znikome. Kolejnym etapem było upowszechnienie się zestawów wielokanałowych, czyli tak zwanego kina domowego. Pierwsze udokumentowane użycie takiego systemu miało miejsce w 1940 roku w studiu Walta Disneya, gdzie podczas projekcji animowanego filmu "Fantazja" wykorzystano aż 54 głośniki. Dziś największą popularnością cieszą się systemy 5.1 (wykorzystujące pięć kanałów i subwoofer aktywny), ale prawdziwi miłośnicy dźwięku przestrzennego mogą zbudować w swoim salonie nawet system Dolby Atmos 7.1.4 z siedmioma głośnikami na wysokości uszu słuchacza, jednym subwooferem i czterema głośnikami sufitowymi. Rozdzielaniem dźwięków między poszczególne kanały i kreowaniem odpowiednich wrażeń przestrzennych zajmują się wówczas dekodery, procesory DSP i inne diabelskie wynalazki. O ile jednak wrażenie otoczenia dźwiękiem i efekty w rodzaju kul świszczących nad głową mogą wydawać się atrakcyjne, o tyle warto mieć na uwadze, że dźwięk przygotowany w ten sposób - przemielony przez skomplikowane algorytmy i poddany obróbce w amplitunerze - ma tyle wspólnego z naturalnym postrzeganiem przestrzeni przez nasze uszy, co plastikowe głośniki z audiofilskim sprzętem. Dlatego właśnie w naszych rozważaniach skupimy się na starej, dobrej stereofonii.
Co byśmy zobaczyli, gdybyśmy widzieli dźwięk?
Kiedy słuchamy muzyki w zamkniętym pomieszczeniu, fale dźwiękowe docierają do nas zarówno w sposób bezpośredni (od głośników do naszych uszu), jak i pośredni (w formie odbić). Dzieje się tak dlatego, że znakomita większość zestawów głośnikowych generuje dźwięk w wielu kierunkach, przez co tylko niewielka porcja ich pracy dociera do nas najkrótszą drogą. Cała reszta odbija się od ścian, sufitu i podłogi, a także wszystkich przedmiotów znajdujących się w pomieszczeniu. Większość materiałów w mniejszym lub większym stopniu pochłania rozchodzące się w pokoju fale albo je rozprasza. Można to sobie wyobrazić tak, jakby zamiast kolumn stały przed nami dwie armaty wystrzeliwujące w każdej sekundzie mnóstwo małych, gumowych kuleczek. Niektóre trafią nas w głowę, ale większość z nich odbije się co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście, razy od ścian, okien i mebli. Kuleczkę, która dotrze do naszej głowy, poczujemy szybciej niż tę, która odbije się od ścian kilka razy. Innymi słowy, fala po wielokrotnym odbiciu dociera do naszych uszu z większym opóźnieniem, a jednocześnie jest tłumiona przez przedmioty i osoby znajdujące się w pomieszczeniu, przez co poziom jej głośności jest niższy. Stąd właśnie biorą się opóźnienia dźwięku spowodowane odbiciami. Aby uzyskać w miarę realistyczny obraz sytuacji, należy dołożyć do tego inne zjawiska związane z rozchodzeniem się fal, takie jak dyfrakcja czy interferencja. W samym centrum wydarzeń znajdziemy się my sami i zapewne będziemy chcieli, aby do naszych uszu dotarły wszystkie pożądane dźwięki - w odpowiedniej ilości, bez utraty energii, z zachowaniem prawidłowych proporcji i możliwością odwzorowania realistycznych wrażeń przestrzennych.
Jak wyglądałby pokój idealny?
Zanim przejdziemy do procesu ustawiania kolumn, powinniśmy przyjrzeć się samemu pokojowi odsłuchowemu. Zwykle jest to najbardziej niezmienny element całej układanki. Najczęściej nie mamy wpływu na jego powierzchnię, kształt, wysokość czy umiejscowienie okien i drzwi. Nawet w kwestii wystroju czy materiałów użytych do wykończenia podłogi, ścian i sufitu zdarza się, że mamy ograniczone pole manewru. Teoria mówi, że idealne pomieszczenie odsłuchowe powinno przypominać miniaturową salę koncertową - mieć właściwe proporcje, nierównoległe lub zakrzywione ściany, być zbudowane z materiałów, które nie generują niepotrzebnych odbić lub nie pochłaniają dźwięku w niekontrolowany sposób, a do tego na wszystkich lub prawie wszystkich powierzchniach powinny znaleźć się ustroje akustyczne pełniące konkretną funkcję - dyfuzory, absorbery, ćwierćwalce, pułapki basowe itd. - podobnie jak w studiach nagraniowych. Takie specjalne pomieszczenie zazwyczaj wyłożone jest grubymi kawałkami spiczastej gąbki i z oczywistych względów odizolowane jest od świata zewnętrznego. Nie wszystkie dźwięki rejestruje się w ten sposób, ale jeżeli zależy nam na uzyskaniu wyraźnych komunikatów, które będą odtwarzane na przykład w wagonikach metra, odbicia dźwięku od ścian studia nie będą nam potrzebne. Jak to w życiu bywa, rozwiązania stworzone z myślą o zastosowaniach profesjonalnych nie zawsze sprawdzają się w domu, dlatego przesadzanie z liczbą materiałów tłumiących i paneli akustycznych może się skończyć tak samo źle jak unikanie tematu i udawanie, że muzyki da się słuchać w pustym salonie z betonu, metalu i szkła. Podczas budowy lub aranżacji pokoju odsłuchowego powinniśmy raczej dążyć do uzyskania naturalnego, optymalnego pogłosu (przyjmuje się, że dobre warunki do odsłuchu panują w pomieszczeniach mieszkalnych z pogłosem w okolicach 0,6-0,8 s). Całkowita eliminacja innych problemów, takich jak fale stojące powstające między równoległymi powierzchniami ścian i sufitów, jest w warunkach domowych bardzo trudna. Na takie rozwiązania decydują się tylko najbardziej zamożni audiofile, którzy chcą stworzyć w domu profesjonalną salę odsłuchową lub kinową.
A czy mój pokój jest idealny? Pewnie nie.
Każde pomieszczenie jest wyjątkowe, dlatego na początku powinniśmy wykonać odrobinę pracy detektywistycznej. Pod uwagę powinniśmy wziąć nie tylko całkowitą powierzchnię pokoju, lecz także jego kształt, a więc proporcje między wysokością, szerokością i długością. W małym pomieszczeniu trudniej będzie nam opanować niskie tony i ustawić kolumny tak, aby uzyskać sensowną przestrzeń, zaś w takim o powierzchni poniżej 10 metrów kwadratowych można pokusić się o rozwiązania nietypowe, jak np. powieszenie monitorów na ścianie lub zastosowanie ustawienia spotykanego w studiach nagraniowych, gdzie zestawy głośnikowe stawiane są na konsolecie. Choć scena stereofoniczna będzie mniej imponująca, to być może uda się uzyskać lepszą głębię i zachować prawidłowe proporcje. W dużych salonach możemy z kolei mieć odwrotny problem - potrzebne będą duże kolumny i mocny wzmacniacz, a poza właściwym ustawieniem sprzętu będziemy musieli jeszcze zrobić coś z pogłosem.
Chcąc dowiedzieć się czegoś na temat naszego pokoju odsłuchowego, powinniśmy zmierzyć jego długość, szerokość i wysokość. Między parami równoległych ścian występują rezonanse zwane modami pomieszczenia. Są to częstotliwości, które ulegają wzmocnieniu, dlatego że odległość między ścianami pokrywa się z długością fali dźwiękowej lub jej wielokrotnością. Aby obliczyć ich wartość, należy podzielić prędkość dźwięku (340 m/s) przez dwukrotność odległości między ścianami. I tak dla 5 m otrzymujemy 34 Hz, dla 4 m - 42,5 Hz, a dla 3 m - 56,6 Hz. Możemy się więc spodziewać, że dźwięki o takiej częstotliwości będą zauważalnie głośniejsze niż pozostałe. Warto także porównać ze sobą wszystkie trzy wymiary naszego pomieszczenia. Dla uzyskania czytelnych proporcji przyjmiemy, że wysokość naszego pomieszczenia to 1. Z niekorzystną sytuacją będziemy mieć do czynienia, gdy poszczególne wymiary będą swoimi wielokrotnościami. Jeżeli stosunek wysokości do długości lub długości do szerokości naszego pokoju będzie wynosił na przykład 1:1, 1:2, 1:3 lub 2:3, będziemy musieli pokonać problem w postaci wzbudzających się rezonansów. Powinniśmy zatem w miarę możliwości unikać pomieszczeń kwadratowych lub takich, których długość wynosi 5 m, a szerokość i wysokość - 2,5 m.
W literaturze fachowej nie podaje się jedynie przykładów złych proporcji, lecz przede wszystkim przedstawia się pożądane wielkości bazujące na wyliczeniach, a niekiedy także próbach doświadczalnych. Przykładowe proporcje takich odpowiednich pomieszczeń to 1:1,14:1,39 lub 1:1,28:1,54 oraz 1:1,75:2,2. Jeżeli przeliczymy pierwszy przykład na metry - przyjmując, że standardowa wysokość pokoju mieszkalnego to 2,60 m - wyjdzie nam 2,96 m szerokości i 3,61 m długości. Z ostatnimi proporcjami będzie zgodny pokój o szerokości 4,55 m i długości 5,72 m. To tylko pewne sugestie i nikt nie twierdzi, że skrócenie czy wydłużenie jednego z wymiarów o 5 cm doprowadzi do powstania niemożliwych do opanowania rezonansów. Jeżeli jednak chcielibyśmy przeprowadzić fachową analizę akustyki naszego pomieszczenia odsłuchowego i wyjść poza obliczenia na kartce papieru, pozostaje nam tylko wykonanie profesjonalnych pomiarów przy pomocy mikrofonu i odpowiedniego oprogramowania.
Jak zapanować nad akustyką?
Zgłębiając temat coraz bardziej, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że w naszym pokoju gra wszystko - nie tylko kolumny. Grają ściany, panele podłogowe, a nawet żyrandol ze szklanymi kloszami. Duży wpływ na rozchodzenie się dźwięku w pokoju odsłuchowym mają również wszelkie powierzchnie szklane oraz drzwi, wnęki i przejścia do innych pomieszczeń. Nikt nie powiedział, że nie można ich w odpowiedni sposób zagospodarować, ale faktem jest, że przeszklone wnętrza nowoczesnych apartamentów potrafią uprzykrzyć życie audiofilom. Z nieprzyjazną akustyką można walczyć na kilka sposobów, z których najprostszy i najmniej kwestionowany to wypełnianie wnętrza różnymi materiałami i przedmiotami o właściwościach tłumiących lub rozpraszających. Podstawowa kwestia to oczywiście umeblowanie. W pustym pomieszczeniu o prostopadłych ścianach trudno będzie uzyskać idealny efekt. Sytuacja zmieni się diametralnie, kiedy wstawimy do niego meble, które nie wprowadzą dodatkowych odbić, lecz będą w mniejszym lub większym stopniu absorbowały dźwięk. Dochodzą do tego wszelkiego rodzaju dodatki i akcesoria, takie jak zasłony, rolety, żyrandole, rośliny doniczkowe, obrazy, lampy i inne przedmioty, które zagoszczą w pokoju odsłuchowym na dłużej. Lekkie materiały mają tendencję do pochłaniania wysokich częstotliwości, natomiast te cięższe i grubsze będą głównie absorbowały bas.
Jeżeli wykorzystamy już wszystkie domowe metody, położymy na podłodze gruby dywan, ustawimy regały z książkami przy każdej ścianie i powiesimy w oknach grube zasłony, a efekt wciąż będzie daleki od naszych oczekiwań, pozostanie wykorzystać opcję numer trzy i zainteresować się profesjonalnymi ustrojami akustycznymi. Nie oznacza to wykładania całego pokoju brzydką, szarą gąbką. Wiele firm oferuje dziś produkty, które nie tylko spełniają swoje zadanie, lecz także świetnie wyglądają. Mogą to być miękkie panele imitujące drewno lub beton, specjalne, grube tapety, ustroje sufitowe lub płaskie, naklejane na ścianę absorbery w formie efektownej, kolorowej mozaiki. Jednak jeżeli mamy problem ze wzbudzającym się basem, tego typu zabiegi nie pozwolą nam go wyeliminować. W takiej sytuacji rozwiązaniem mogą okazać się pułapki basowe, czyli ustroje akustyczne, których zadaniem jest pochłanianie najniższych częstotliwości. Największą skutecznością charakteryzują się rezonatory Helmholtza, które działają trochę jak "odwrócona" kolumna z bass-refleksem oraz pochłaniacze przeponowe, które neutralizują niskie tony poprzez wygaszanie wibracji specjalnej membrany. Jedyna trudność polega na tym, że pułapki basowe są budowane z myślą o tłumieniu konkretnej częstotliwości, w związku z czym musimy w miarę dokładnie w nią "trafić". Nie dotyczy to takich ustrojów jak Vicoustic Vari Bass Ultra, który ma postać walca o zmiennej długości, dzięki czemu może być łatwo dostrojony do innej częstotliwości.
W uzyskaniu dobrych rezultatów bez pokrywania całego pokoju ustrojami akustycznymi może nam pomóc określenie tak zwanych punktów pierwszego odbicia. Są to miejsca, w których dźwięk wydobywający się z głośników odbija się od ścian, podłogi i sufitu po raz pierwszy, następnie dociera wprost do naszych uszu i zamazuje obraz przestrzenny. W typowym pokoju będziemy mieli 12 takich punktów - dwa na tylnej ścianie, dwa na ścianach bocznych, a także kolejne pary na podłodze, suficie i tylnej ścianie. Oczywiście mówimy o sytuacji mocno uproszczonej, takie linie powinniśmy bowiem wyznaczyć od każdej z kolumn, co daje już 24 punkty. Nie musimy jednak zachowywać dokładności co do centymetra, ponieważ chodzi o to, aby w punktach pierwszego odbicia zamontować panele rozpraszające lub pochłaniające dźwięk, a te prawdopodobnie nie będą miały postaci kapsli od butelek lub magnesów na lodówkę. Do wyznaczenia takich punktów przydadzą nam się lusterko i pomoc drugiej osoby. Siadamy na fotelu lub kanapie i prosimy naszego pomocnika, aby przyłożył lusterko do ściany na wysokości naszych oczu i przesuwał je po ścianie do przodu i do tyłu. Kiedy zobaczymy jedną z kolumn, zaznaczamy to miejsce na ścianie. Jeżeli nie mamy ochoty na taką zabawę, miejsca te możemy oczywiście wyznaczyć za pomocą miarki. Rolę panelu akustycznego może odgrywać nawet regał z książkami, a na podłodze - gruby dywan. Opanowanie pierwszych odbić powinno znacznie wyostrzyć uzyskany obraz stereofoniczny. Niestety w wielu pomieszczeniach zobaczymy tylko lśniący parkiet i gołe ściany, a za kolumnami beton i gigantyczny telewizor. W takiej sytuacji można nawet ustawić kolumny tyłem albo kupić soundbar i przestać udawać, że zależy nam na wysokiej jakości dźwięku.
Kolumny - drugi element układanki
Zanim zajmiemy się ustawieniem naszych zestawów głośnikowych, warto przyjrzeć się im z bliska. Dla niektórych melomanów będzie to duże zaskoczenie, ale poszczególne kolumny mogą się od siebie różnić nie tylko wielkością, lecz także rodzajem obudowy, sposobem jej wentylacji, liczbą i specyfiką zastosowanych przetworników itd. Nieco inaczej podejdziemy zatem do ustawienia typowych zestawów z bass-refleksem, a inaczej do kolumn zamkniętych, zestawów z linią transmisyjną, elektrostatów, magnetostatów i innych konstrukcji, które mają w sobie coś niezwykłego. Ba! Nawet jeśli wybierzemy kolumny wentylowane, powinniśmy zainteresować się umiejscowieniem i kształtem portu rezonansowego. Uważa się, że najłatwiejsze do ustawienia są modele z tunelem dmuchającym do przodu. Teoretycznie można dosunąć je do tylnej ściany pomieszczenia i choć w takiej sytuacji można oczekiwać podbitych, wzbudzających się niskich tonów, to nie stworzymy jakiejś dziwnej konstrukcji, w której powietrze będzie musiało przeciskać się między obudową głośnika a murem. Ciekawą alternatywą są zestawy z bass-refleksem promieniującym w dół - w kierunku podłogi lub cokołu będącego integralną częścią kolumny. Dystans między tymi dwoma elementami jest wówczas ustalony przez producenta, a użytkownik może co najwyżej zdecydować, czy skrzynie staną na twardym podłożu, dywanie lub wykładzinie. Oczywiście wciąż pozostaje problem ustalenia odpowiednich odległości od ścian i kąta dogięcia, ale w wielu przypadkach takie rozwiązanie sprawdza się naprawdę nieźle. Jeżeli natomiast wybraliśmy kolumny z bass-refleksem na tylnej ściance, nie ma się co załamywać. Prawdopodobnie będziemy musieli zapewnić im odrobinę wolnej przestrzeni z tyłu poprzez manewrowanie obudowami tak, aby z jednej strony uzyskać zdrowy, dobrze kontrolowany bas, z a drugiej - prawidłową równowagę tonalną i trójwymiarową stereofonię.
Wspomniane wyżej przypadki nie są jedyne, na które możemy trafić. Wielu audiofilów wybiera zestawy głośnikowe w obudowie zamkniętej i chwali sobie to rozwiązanie właśnie za łatwość ustawienia i przewidywalną, liniową pracę takich zestawów w zakresie niskich częstotliwości. Ciekawym pomysłem jest też linia transmisyjna. Pomysł polegający na zastąpieniu typowej rurki skomplikowanym labiryntem, zajmującym zwykle całą objętość obudowy, jest dość wymagający z technicznego punktu widzenia, ale daje zadowalające rezultaty. Elektrostaty, magnetostaty i dipole zbudowane w oparciu o głośniki dynamiczne to temat na osobny artykuł. Ich posiadacze zwykle liczą się z tym, że ich pokój odsłuchowy będzie wymagał gruntownej adaptacji akustycznej, chociaż są i tacy, którzy twierdzą, że nie jest to takie straszne. Istnieją również inne rozwiązania, które mogą sprawić, że proces ustawiania naszych kolumn nie będzie przebiegał tak, jak sobie to wyobrażaliśmy. W większości przypadków są to jednak konstrukcje hi-endowe - przeznaczone dla osób, które doskonale wiedzą, co kupiły i jak należy z takim sprzętem postępować.
Czy zatem początkujący audiofile mogą w jakiś łatwy sposób sprawdzić, czy wybrane przez nich kolumny będą w tej kwestii bezproblemowe, czy też ich ustawienie będzie przypominało walkę z wiatrakami? Cóż... Najbezpieczniej byłoby wybrać zestawy z bass-refleksem umieszczonym na przedniej lub dolnej ściance, ewentualnie kolumny zamknięte. Nikt jednak nie zagwarantuje nam, że wtedy wszystko będzie w porządku. Może się okazać, że asekurowaliśmy się zupełnie niepotrzebnie, a nasze paczki wylądują w miejscu, w którym równie dobrze sprawdziłyby się kolumny z tunelem rezonansowym dmuchającym do tyłu. Każda sytuacja jest wyjątkowa, ponieważ poszczególne głośniki mają nie tylko taką czy inną konstrukcję, lecz także swój unikalny charakter brzmienia. Możemy zatem wziąć dwie pary podłogowych kolumn trójdrożnych z bass-refleksem skierowanym do tyłu, ale jeśli jedne będą miały dużo dudniącego basu, a drugie zaprezentują równy, szybki i dobrze poukładany dźwięk, ustawimy je zupełnie inaczej. W pierwszym przypadku nawet odsunięcie kolumn od ściany na 60-70 cm nie wyeliminuje podbicia niskich tonów, a w drugim może się okazać, że nawet 30 cm wystarczy, abyśmy mogli cieszyć się naturalnym brzmieniem. Należy też wspomnieć o tym, że bardzo wiele dostępnych na rynku zestawów głośnikowych ma bass-refleks dmuchający do tyłu i nikogo nie odstrasza to od ich zakupu. Czy ich producenci zwyczajnie chcą zrobić klientom na złość? Nie. Taka konstrukcja ma po prostu wiele zalet i często wystarczy zachować minimum zdrowego rozsądku, aby wydobyć z niej naturalny dźwięk z głębokim i równym basem. Dodatkową zaletą kolumn z bass-refleksem skierowanym do tyłu jest możliwość zwiększenia ilości niskich tonów poprzez dosunięcie skrzynek do ściany, co z pewnością spodoba się fanom mocnego uderzenia. Praktyka pokazuje, że nie należy skreślać żadnego modelu z uwagi na jeden aspekt jego budowy, taki jak umiejscowienie tunelu rezonansowego, impedancja nominalna czy materiał, z którego wykonano membranę przetwornika nisko-średniotonowego. Dlatego przed zakupem warto zapoznać się z kilkoma testami, umówić się na odsłuch lub nawet zapytać o możliwość wypożyczenia wybranych kolumn do domu.
Miejsce odsłuchowe - element trzeci (o którym nie wszyscy pamiętają)
Niektórych może to zdziwić, ale to, gdzie siedzimy podczas odsłuchu, ma bardzo duży wpływ na prawidłowe ustawienie kolumn. Są to dwie strony tego samego medalu. Może się bowiem okazać, że zamiast rozsuwać głośniki o kolejne dwadzieścia centymetrów, wystarczy lekko przysunąć do nich nasz fotel lub kanapę. Czym więc się kierować? Z oczywistych względów nasz sweet spot (miejsce zapewniające optymalne rezultaty brzmieniowe) powinien znaleźć się w równej odległości od lewej i prawej kolumny. W przeciwnym razie dźwięk będzie przesunięty w jedną stronę, a o prawidłowym postrzeganiu wrażeń przestrzennych będziemy mogli zapomnieć. Po drugie, siedzisko powinno gwarantować właściwą pozycję naszej głowy podczas odsłuchu. Blokowanie otaczającego nas akustycznego świata wysokim zagłówkiem nie jest dobrym pomysłem. Podobnie jak maksymalne dosuwanie kanapy lub fotela do tylnej ściany pokoju. Prawdopodobnie usłyszymy wówczas mnóstwo wzbudzającego się basu, a scena stereofoniczna będzie płaska jak stół.
Z punktu widzenia użytkownika oraz zjawisk akustycznych zachodzących w typowym pomieszczeniu niezwykle istotny jest jeszcze jeden parametr - wysokość. Patrząc na rysunki i rzuty, łatwo zapomnieć o tym, że fale dźwiękowe rozchodzą się we wszystkich trzech wymiarach, a nie tylko w płaszczyźnie poziomej. Oznacza to, że wysokość, na której umieszczone będą głośniki, oraz nasze uszy mogą odegrać w całej tej układance naprawdę istotną rolę. Jeśli nie wierzycie, spróbujcie wstać z kanapy lub fotela podczas odsłuchu. Ponieważ większość kolumn wykorzystuje kilka głośników zamontowanych pionowo jeden nad drugim (wyjątkiem są zestawy z przetwornikami szerokopasmowymi i koncentrycznymi), punktem odniesienia będzie zwykle jednostka wysokotonowa. Przyjmuje się, że właśnie ten głośnik powinien znaleźć się na wysokości naszych uszu. Jeżeli z jakichś względów jest to niemożliwe, nasza głowa powinna znaleźć się nieco wyżej, a przynajmniej takie są zalecenia większości producentów zestawów głośnikowych. Teoria sobie, a w praktyce rzadko kiedy mamy wpływ na to, na jakiej wysokości znajdą się tweetery w naszych kolumnach. Do monitorów możemy jeszcze dobrać odpowiednie podstawki, ale w przypadku modeli podłogowych odległość między podłożem a głośnikiem wysokotonowym jest w zasadzie ustalona przez konstruktora. Użytkownik może co najwyżej wkręcić w podstawy dłuższe kolce, ustawić obudowy na kamiennych płytach lub zastosować jakiś inny patent, ale jeżeli okaże się, że należy iść w drugą stronę, pozostanie mu tylko kupno wyższego siedziska. Reguła umiejscowienia tweeterów na wysokości uszu słuchacza zdaje się nie obowiązywać w świecie hi-endu, gdzie zderzymy się ze sprzętem o zupełnie innych gabarytach. Zwykle są to jednak zestawy projektowane z myślą o pracy w bardzo dużych pomieszczeniach, przez co ich projektanci już na początku odrzucają wiele ograniczeń natury technicznej i finansowej.
Jak nie ustawiać kolumn?
W sieci można znaleźć mnóstwo zdjęć, na widok których audiofilowi natychmiast podniesie się ciśnienie. Większość z nich to przypadki błędnego lub całkowicie patologicznego ustawienia zestawów głośnikowych. Czego więc nie robić? Na pewno nie należy dosuwać ich do ścian tak mocno, jak tylko się da. Bez względu na rodzaj obudowy żadna kolumna nie będzie grała dobrze, gdy zostanie wciśnięta w ciasną przestrzeń lub ustawiona w narożniku. Aby uzyskać prawidłową scenę stereofoniczną, obowiązkowo należy pamiętać o zachowaniu symetrii między głośnikami a naszym miejscem odsłuchowym. Co ważne, nie musi to oznaczać ustawienia symetrycznego względem pokoju, natomiast odległości między naszą głową a lewą i prawą kolumną oraz kąt ich dogięcia powinny być identyczne. Zestawy głośnikowe powinny znaleźć się na takiej samej wysokości. W przypadku modeli podłogowych jest to dość oczywiste, ale z monitorami bywa różnie - niektórzy wychodzą z założenia, że lewy głośnik można postawić na stoliku pod telewizorem, a prawy na wyższej o kilkadziesiąt centymetrów komodzie. To się nie może udać. Koniecznie należy również zadbać o to, aby nic nie zasłaniało kolumn podczas odsłuchu, ani nie stało w ich najbliższym otoczeniu. Jeżeli więc mamy salon połączony z jadalnią i blat stołu całkowicie zasłania głośnik wysokotonowy, powinniśmy przemyśleć tę koncepcję. Jeśli natomiast chcemy ustawić przed naszą kanapą stolik kawowy, lepiej zdecydować się na jakąś prostą, możliwie ażurową konstrukcję.
A co z opcją powieszenia głośników na ścianie? Jest to raczej wymysł architektów wnętrz i ludzi, dla których muzyka jest mało istotna i ma raczej pełnić funkcję dźwiękowego tła. W barze - okej, w salonie kosmetycznym - w porządku, w poczekalni u dentysty - nie ma problemu, ale w warunkach domowych nie zapowiada to niczego dobrego. Przy odrobinie szczęścia ta operacja może się udać, ale trzeba dążyć do tego, aby konfiguracja przypominała normalny system stereo, a nie próbę pozbycia się sprzętu w taki sposób, że jeszcze trochę, a wylądowałby u sąsiadów. Istnieją głośniki do montażu ściennego, co sprawdza się nieźle w systemach kina domowego, ale w typowych zestawach stereo lepiej trzymać się klasycznych, sprawdzonych przepisów i wykorzystać dostępną przestrzeń.
Niektórym wydaje się, że błędy w ustawieniu kolumn zawsze będzie można skorygować przy pomocy pokręteł we wzmacniaczu lub korektora w aplikacji. Trzeba jednak pamiętać, że w ten sposób nie pozbywamy się problemu, a jedynie ograniczamy jego skutki. Kiedy przesuwamy balans, regulujemy bowiem głośność pracy każdego z kanałów, a nie przesunięcia czasowe między nimi. Takie sztuczki oferują tylko niektóre urządzenia, takie jak procesory lub wzmacniacze wyposażone w system korekcji akustyki pomieszczenia. Największym grzechem popełnianym przez użytkowników jest jednak traktowanie kolumn tak, jakby były odświeżaczami powietrza - na zasadzie "gdzieś to pudło musi stanąć, to niech stanie tutaj". Jedna ląduje wtedy w rogu, za meblościanką, a druga - pod sufitem, po przekątnej. To tak, jakbyśmy przecięli telewizor na pół, postawili jedną połowę w rogu, drugą powiesili na suficie i kazali swoim oczom się dostosować. Jeżeli mamy takie podejście do sprzętu, lepiej już kupić sobie pojedynczy, mały głośnik sieciowy i postawić go tam, gdzie tylko się nam podoba.
Podejście pierwsze, podejście drugie, podejście trzecie...
Ustawienie kolumn w pokoju odsłuchowym to najczęściej pewien proces. Nie można założyć, że kolumny staną w wyznaczonych przez nas miejscach i tak będzie już zawsze. Dlatego warto zostawić sobie margines na eksperymenty, bo ostatecznie nigdy nie wiadomo, jaka opcja sprawdzi się najlepiej. Nikt tego nie przewidzi na podstawie zdjęć, wymiarów, rysunków itd. To trochę jak z przygarnięciem do domu kota. Można kupić mnóstwo rzeczy w sklepie zoologicznym, przygotować sobie miski, drapaki, zabawki i mięciutkie legowisko, ale później może się okazać, że nasz kot najbardziej lubi bawić się paskiem wiszącego w przedpokoju płaszcza, a najlepszym legowiskiem jest dla niego karton po robocie kuchennym. Zestawy głośnikowe aż takich humorów nie mają, ale trzeba założyć, że pierwsza opcja z jakiegoś powodu im się nie spodoba i trzeba będzie zaproponować coś innego. Może się sprawdzić ustawienie znacznie szersze, ale z mniejszym dystansem od tylnej ściany. Możemy nawet zaplanować wszystko tak, aby system stanął przy krótszej ścianie, a tymczasem o wiele lepiej zagra, gdy ustawimy go przy dłuższej. Naturalnie - nie zawsze można bawić się tak, jak tylko mamy na to ochotę. Zawsze coś może wejść nam w paradę. A to drzwi, a to okno, a to schody, a to szafa, której nie można przesunąć... Sprzęt audio nie może nam przecież dyktować tego, gdzie mamy siedzieć, jak mają stać meble i jakie wygibasy mamy robić, aby dostać się do innego pomieszczenia. Dlatego niczego nie powinno się planować w ciemno. Zakładanie, że kolumny staną w miejscu wyznaczonym co do centymetra, to proszenie się o kłopoty. Nie ma takiego cwaniaka, któremu się to uda. Niemal zawsze trzeba wprowadzać mniejsze lub większe korekty. Nie jest to jednak ciężka praca, a radość z uzyskanej poprawy powinna wynagrodzić nam wysiłek związany z przemeblowaniem.
Jak ustawić kolumny, aby było dobrze?
Tak naprawdę odpowiedź jest tylko jedna - eksperymentować. Taktyka zastosowana w jednym pokoju nie musi sprawdzić się w drugim. Mimo to dobrze jest zacząć od pewnych uniwersalnych zasad, aby nie popełnić oczywistych błędów i ustalić dobry punkt wyjścia do dalszych prób. Priorytetem jest znalezienie właściwej pozycji dla naszych kolumn, z uwzględnieniem odległości od ścian. Producenci lubią umieszczać w instrukcjach obsługi pewne wskazówki lub polecane warianty ustawienia i z pewnością warto się do tych wytycznych zastosować lub przynajmniej sprawdzić, czy faktycznie dają one najlepsze rezultaty. Większość firm bierze pod uwagę dość standardową sytuację, kiedy zestawy stoją w prostokątnym pomieszczeniu, zwykle w pobliżu jego krótszej ściany. Niektórzy wolą jednak ustawienie przy dłuższej ścianie lub nawet w narożniku. Odległości między kolumnami a bocznymi ścianami pomieszczenia mogą być identyczne, ale nikt nie powiedział, że wariant asymetryczny jest absolutnie niedopuszczalny. Poprzez ustawienie kolumn w taki sposób dodatkowo "rozbijamy" rezonanse i fale stojące. W pomieszczeniach o nieregularnym kształcie można także zastosować wariant narożny, w którym każda z kolumn stoi przy innej ścianie, a obie skierowane są mniej więcej na środek pokoju, w którym znajduje się nasz punkt odsłuchowy.
Najpopularniejsza metoda ustawiania kolumn polega na umiejscowieniu ich tak, aby wraz z miejscem odsłuchowym tworzyły one trójkąt równoboczny. Choć nikt nie twierdzi, że taka konfiguracja sprawdza się najlepiej, to jest to dobry punkt wyjścia do dalszych prób. Może się okazać, że znacznie lepsze efekty przyniesie ustawienie szersze, ale w wielu przypadkach odległość między słuchaczem a każdą z kolumn jest większa niż baza, czyli dystans między nimi. Kluczem do ustalenia prawidłowej odległości między zestawem głośnikowym a tylną ścianą pomieszczenia jest uzyskanie jak najlepszego kompromisu między ilością i głębią niskich tonów a realistyczną, trójwymiarową sceną stereofoniczną. Jeśli natomiast chodzi o odległości od ścian bocznych, powinno nam zależeć na tym, aby zbyt wczesne i zbyt mocne odbicia nie zamazywały przestrzeni. Innymi słowy - aby dźwięk mógł swobodnie rozchodzić się na boki. Na pewnym etapie niewątpliwie zmierzymy się z ograniczeniami naszego pokoju. Jeżeli będziemy chcieli ustawić kolumny na krótszej ścianie pomieszczenia o mocno wydłużonym kształcie, dobrym pomysłem może okazać się szerokie rozstawienie zestawu oraz montaż dużych paneli rozpraszających (dyfuzorów) lub pochłaniających (absorberów) na bocznych ścianach. W sytuacji odwrotnej - gdy mamy jeszcze sporo zapasu po bokach, ale nie możemy sobie pozwolić na wysunięcie kolumn do przodu - powinniśmy skupić swoją uwagę na akustycznym zagospodarowaniu tylnej ściany. Pokrycie jej materiałem tłumiącym powinno sprawić, że ściana zacznie "znikać" i pozwoli głośnikom wykreować bardziej przekonujące efekty przestrzenne.
Większość audiofilów stosuje się do powyższych wskazówek, jednak - jak w każdym środowisku - nie brakuje i takich, którzy mają na ten temat odmienne zdanie. Z dość radykalnych poglądów znana była niegdyś marka Audio Physic. Niemcy rekomendowali klientom stawianie kolumn na dłuższej ścianie pomieszczenia - tak aby baza stereo była naprawdę bardzo szeroka. W ostatnich latach trochę poluzowali, a na ich stronie internetowej wciąż można znaleźć mnóstwo godnych uwagi wskazówek. Bardzo ciekawe są też zalecenia firmy Cardas, specjalizującej się w produkcji okablowania. Metoda opracowana przez jej założyciela, George'a Cardasa, opiera się na wykorzystaniu znanej z architektury zasady złotego podziału. Podstawowym wymiarem jest tutaj długość tylnej (krótszej) ściany pomieszczenia odsłuchowego. Odległości między kolumnami a bocznymi ścianami powinny stanowić dokładnie 0,276 tego wymiaru, a dystans między kolumnami a ścianą tylną - 0,447. Co ciekawe, długość ścian bocznych jest w tej metodzie niemalże nieistotna. Umiejscowienie kolumn na tej linii jest zawsze uzależnione od długości tylnej ściany. Wróćmy więc do "optymalnych" proporcji przytoczonych w jednym w powyższych akapitów i załóżmy, że mamy pokój o wymiarach 4,55 x 5,72 m. Zgodnie z metodą Cardasa nasze kolumny powinny znaleźć się w odległości 2,03 m od tylnej ściany (mierzone od przetworników, czyli od przedniej ścianki) i 1,26 m od ścian bocznych. Nietrudno zauważyć, że mało kto będzie mógł pozwolić sobie na taką ekstrawagancję. Aby się to udało, pokój odsłuchowy nie powinien właściwie pełnić żadnych innych funkcji. Mimo to wielu audiofilów stosuje się do zaleceń George’a Cardasa, jakkolwiek nieżyciowe by one nie były.
Skręcamy i obracamy
Po ustaleniu pozycji kolumn względem ścian oraz miejsca odsłuchowego powinniśmy zająć się ustawieniem kąta dogięcia. Można tu przyjąć kilka punktów wyjścia. Niektórzy twierdzą, że należy zacząć od skierowania kolumn prosto na nas. Inni uważają, że najlepiej na samym początku ustawić głośniki równolegle do ścian - tak aby ich osie nigdy się nie krzyżowały. Trzecia szkoła mówi, że wyjściowe ustawienie powinno być takie, by kolumny były delikatnie, ale nie całkowicie zwrócone w naszym kierunku - tak aby ich osie krzyżowały się jakiś metr za naszą głową. Podczas odsłuchu powinniśmy wówczas widzieć wewnętrzne ścianki kolumn pod niewielkim kątem. W większości przypadków taki kąt dogięcia sprawdza się znakomicie, ponieważ daje zarówno dobre rozciągnięcie sceny stereofonicznej na boki, jak i odpowiednio gęste wypełnienie jej treścią na linii bazy, z czytelnym pierwszym planem i wyraźnie zarysowaną głębią. W zależności od wybranego modelu kolumn i akustyki pomieszczenia mogą sprawdzić się też inne warianty. Niektóre zestawy trzeba "zachęcić" do otaczania słuchacza dźwiękiem poprzez zmniejszanie kąta dogięcia tak, aby osie głośników krzyżowały się nawet kilka metrów za miejscem odsłuchowym, z kolei inne dobrze reagują na mocne doginanie ich do środka. Czasami najlepsze rezultaty daje ustawienie, w którym osie głośników przecinają się przed słuchaczem. Może się również okazać, że radykalna zmiana kąta dogięcia pociąga za sobą konieczność zbliżenia kolumn do siebie, rozstawienia ich na boki lub zmiany dystansu miedzy nimi a tylną ścianą pokoju odsłuchowego. Wszystkie te wymiary i wartości są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Być może dlatego znalezienie idealnego ustawienia wymaga przede wszystkim czasu i cierpliwości.
Czy producent kolumn może ułatwić nam całe to zadanie?
Pewnie! W tym miejscu warto wspomnieć o trzech aspektach budowy zestawów głośnikowych, które w temacie ustawienia niewątpliwie mogą przyjść nam z pomocą. Pierwszym jest możliwość odchylenia skrzynek, najczęściej przy pomocy regulowanych kolców o różnej długości. Pochylenie przedniej ścianki to sprytny zabieg, który pozwala zbliżyć do siebie centra akustyczne głośników, co przekłada się na ich lepsze zgranie czasowe. W zestawach, których projektanci zdecydowali się na takie rozwiązanie, pochylenie to wynosi zwykle od 5 do 7 stopni. Jeżeli tylko mamy taką możliwość i nie obawiamy się, że skrzynki przewrócą się do tyłu, na pewno nie zaszkodzi pobawić się tym parametrem. Drugą ciekawostką są kolumny z niesymetrycznie zamontowanymi głośnikami. Zwykle dotyczy to jednostki wysokotonowej, co daje użytkownikowi dwie opcje do przetestowania - z tweeterami do środka i na zewnątrz. Większość firm poleca pierwszy wariant, ale zamiana kanałów miejscami zajmie nam tylko chwilę, a zawsze może się okazać, że w odwrotnym ustawieniu uzyskamy dźwięk, który lepiej trafia w nasze preferencje. Trzecie koło ratunkowe to możliwość wprowadzenia odpowiednich regulacji w samych kolumnach. Niestety wciąż nie jest to popularne zjawisko, ale niektórzy producenci montują w swoich zestawach różnego rodzaju przełączniki lub zworki, dzięki którym użytkownik może na przykład zmienić liczbę niskich lub wysokich tonów (Graham Audio LS5/9, Opera Grand Callas, Sonus Faber Aida, Focal Grande Utopia EM). Jeżeli konstruktorzy naszych kolumn niczego takiego nie przewidzieli, warto sprawdzić, czy brzmienie zmieni się po podłączeniu kabli w inny sposób lub wymianie zworek na bardziej audiofilskie (w przypadku modeli z podwójnymi lub potrójnymi gniazdami). Trzeba także pamiętać o tym, że niektóre zestawy głośnikowe (JBL L100 Classic, Wharfedale Linton Heritage) są projektowane z myślą o pracy z założonymi maskownicami. Ich usunięcie może zmienić naprawdę sporo, a nikt nie twierdzi, że jest to absolutnie niedozwolone.
Krótko o ustawianiu monitorów
W przypadku zestawów podstawkowych powinniśmy kierować się tymi samymi zasadami. Pierwszym i podstawowym problemem będzie wybór tego, na czym staną nasze kolumny - czy będzie to komoda pod telewizorem, biurko lub regał z książkami, czy może specjalne standy umożliwiające nam manewrowanie położeniem głośników w taki sposób, jak robilibyśmy to z kolumnami podłogowymi. Ostatnia opcja jest oczywiście najlepsza. Nie tylko ze względu na możliwość swobodnego ustalenia odległości od ścian i kąta dogięcia, lecz także zapewnienie monitorom solidnego oparcia, co przekłada się na wyraźniejszy, bardziej skoncentrowany dźwięk z mocniejszym i lepiej kontrolowanym basem. Monitory ustawione na niestabilnym, chwiejnym podłożu będą - oczywiście w niewielkim zakresie - poruszały się do przodu i do tyłu, więc część dostarczonego do nich sygnału zostanie zmarnowana, a my nie otrzymamy tego, co powinniśmy usłyszeć. Z tego względu audiofilskie standy są zwykle wykonane ze stosunkowo ciężkich materiałów - stali, żeliwa, drewna lub kamienia. Wiele z nich można dociążyć, zasypując ich nogi wyprażonym piaskiem lub żwirem. Niektórzy producenci uważają jednak, że drgania obudowy są czymś zupełnie naturalnym, a montowanie monitorów na dużych, ciężkich podstawkach jest niczym innym jak dokładaniem do całej tej układanki dodatkowej masy, która zacznie wibrować w zupełnie inny, niekontrolowany sposób. Większość z tych firm oferuje klientom podstawki o lekkiej, ażurowej konstrukcji, które są niezwykle sztywne i zapewniają kolumnom właściwe podparcie. Jeżeli kupno specjalnych standów nie wchodzi w grę, powinniśmy przynajmniej zadbać o to, aby monitory pracowały w prawidłowy sposób - miały wokół siebie trochę wolnego miejsca, były ustawione na tej samej wysokości, symetrycznie względem miejsca odsłuchu itd. Przykładowo - kiedy stawiamy je na komodzie pod telewizorem, warto wysunąć je do przodu, a nie dosuwać do samej ściany tak, aby gniazda wbijały się w tynk. Wciskając monitory w regał z książkami lub inną ciasną przestrzeń, przede wszystkim powinniśmy się zastanowić, czy ich tunele rezonansowe będą mogły swobodnie pompować powietrze. Tak czy inaczej, zapewne będzie to opcja kompromisowa.
Czy to już wszystko?
Oczywiście nie. Istnieje szereg detali, o których doświadczeni audiofile nie zapominają. Jednym z takich drobiazgów jest kontakt kolumn z podłożem. W przypadku zestawów głośnikowych sprawa wydaje się mniej skomplikowana, ponieważ zwykle pozostaje nam dobrać odpowiednie nóżki do rodzaju (twardości) podłogi - na panelach lub parkiecie bezpieczniej jest zastosować płaskie stopki podklejone miękkim materiałem lub coś w stylu gumowych kuleczek, natomiast na dywanie czy wykładzinie niezastąpione będą ostre kolce, które przebiją się do właściwej, twardej podłogi i zapewnią naszym głośnikom właściwe oparcie, dając nam możliwość wypoziomowania skrzynek. Podstawowa zasada jest taka, że podczas pracy kolumny nie powinny mieć żadnych luzów - chwiać się lub przechylać na boki.
Możliwość wkręcenia nóżek lub kolców w nagwintowane tuleje i regulacji ich wysokości jest zatem nieoceniona. Jeżeli producent kolumn o tym zapomniał lub uważamy, że naszym głośnikom przydałaby się dodatkowa stabilizacja, możemy umieścić pod nimi na przykład granitowe lub marmurowe płyty, które zapewnią im świetne oparcie, a przy okazji pozwolą nam poeksperymentować z kolcami lub platformami antywibracyjnymi bez ryzyka porysowania parkietu lub poszarpania dywanu. Jeżeli zdecydujemy się na porządne podstawki, więcej zabawy będziemy mieć z monitorami. Do miejsca kontaktu ich dolnego blatu z podłożem dochodzi bowiem druga strona - miejsce między górnym blatem a obudową głośników. Jeśli kupimy fabryczne standy, zyskamy możliwość skręcenia obu elementów ze sobą. W monitorach zobaczymy wtedy nagwintowane tuleje, a w górnym blacie podstawek dopasowane do nich otwory. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby odizolować kolumny od standów przy pomocy podkładek lub kolców. Jeżeli zależy nam na bezpieczeństwie i stabilności całej konstrukcji, a nie mamy możliwości przykręcenia głośników do podstawek, można zastosować między nimi coś w rodzaju masy klejącej (Blu Tack).
Wielu audiofilów męczy się z tym tematem dość długo, ale ostatecznie dochodzi do tej jednej, optymalnej konfiguracji - najpierw granitowa płyta na kolcach i podkładkach, później metalowe standy zasypane piaskiem do 2/3 wysokości i przyklejone do kamienia masą mocującą, następnie specjalne, gumowe krążki antywibracyjne i dopiero na tym wszystkim monitory. Niektórzy dokładają do tego różne akcesoria, które stawia się na kolumnach, takie jak skórzane woreczki wypełnione sypkim materiałem absorbującym drgania lub tzw. magiczne cegły, metalowe misy, tybetańskie kuleczki itd. Niektórym wydaje się to śmieszne, ale kiedy słyszymy efekty takiej zabawy, niezwykle łatwo się w nią wciągnąć.
Epilog
Ustawienie zestawów głośnikowych w pokoju odsłuchowym nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Nie można tego zrobić w ciągu pięciu minut na podstawie kilku prostych obliczeń. Nie istnieje także jedna, uniwersalna recepta sprawdzająca się z każdymi kolumnami i w każdym pomieszczeniu. Jeżeli czytając niniejszy poradnik, odnieśliście wrażenie, że jest on zbudowany z niejednoznacznych wskazówek w stylu "trzeba sprawdzić samemu", "warto poeksperymentować" i "można tak, ale można też zupełnie inaczej" - niestety, tak to właśnie wygląda. Choćbyśmy bardzo chcieli, aby otaczający nas świat był odrobinę prostszy, próby oszukiwania praw fizyki do niczego nas nie doprowadzą. Wystarczy jednak unikać podstawowych błędów i wyciągać wnioski z wprowadzanych zmian, aby cała operacja zakończyła się sukcesem, a nasz sprzęt zagrał tak dobrze, jak to tylko możliwe. Warto wykorzystać te opcje, bo o ile zakup kolumn wiąże się z mniejszym lub większym wydatkiem, o tyle zmiana ich ustawienia jest przyjemnością, którą możemy zafundować sobie za darmo. Niezależnie od tego, czy poprawa jakości brzmienia będzie niewielka, czy może będzie to prawdziwa rewolucja, podstawowa zasada jest zawsze taka sama - jeżeli słuchanie muzyki sprawia nam radość - cel został osiągnięty.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Pylon Audio.
-
Jacek
Wiedzy nigdy za wiele, choć w tym przypadku nie do końca. Zbyt wiele czynników jest odpowiedzialnych za brzmienie muzyki w relacji zestawy głośnikowe - pomieszczenie. Wszystko, o czym autor wspomniał poprzez indywidualne upodobania słuchacza aż do jakości realizacji i zapisu nagrania, ma ogromne znaczenie. Przy identycznym ustawieniu kolumn w jednym nagraniu mam cudowną przestrzeń. Muzyka nie dość że odrywa się od głośników, to wręcz tworzy scenę znacznie większą niż pomieszczenie, w którym słucham. Przy innym głucho, płasko jednym słowem dno i dwa metry mułu. Mając na uwadze przeznaczenie pomieszczenia i jego mniejszą lub większą przydatność do słuchania, zostają eksperymenty. Jeżeli one nie przyniosą zadowalającego efektu pozostają dobrej jakości słuchawki, choć może to być niebezpieczna zabawa. Dobre słuchawki mogą spowodować, że poszukiwanie zbliżonej jakości na kolumnach może okazać się niewykonalne i dopiero wówczas będziemy mieli problem.
5 Lubię -
Michał
Ale słuchawki nigdy nie będą głośnikami. Niestety zabawa z pomieszczeniem i ustawieniem kolumn może załamać, ale jak się uda to?
1 Lubię -
Adis
Kreowanie dźwięku sprzętem i ustrojami nigdy się nie skończy. Tłumienie dźwięków? A skąd wiadomo że coś trzeba tłumić? Muzyk nie zna za dobrze brzmienia swojego instrumentu, po pierwsze grając na nim nie słyszy wszystkich harmonicznych, po drugie grając w jakimkolwiek pomieszczeniu dochodzą nowe zmienne. Jak więc ktoś może kształtować brzmienie, które nie ma wzorca? To tylko kreacja, a tak zwana neutralność istnieje w tyłu odsłonach ilu słuchających. Nie znam muzyka profesjonalnego, który byłby tak krytyczny wobec sprzętu jak osoby które na instrumentach nie grają. To w zasadzie żyje własnym życiem. Audiofile słuchają płyt audiofilskich, często żałosnych, ale niby brzmiących. No i stereofonia to tylko projekcja dźwięku w jednej płaszczyźnie czołowej. Uważanie że tak brzmi rzeczywistość i tłumienie dźwięku innych płaszczyzn, jest podejściem uważanym za nobliwe, a jest wadliwe, głupie i może uzasadniać jedynie ograniczenie wyznawcy. Atmos to najbliższe natury odwzorowanie projekcji, ale te procesory i przetworzony dźwięk to nie dla audiofilów. Znam takiego zlotouchego, co to słyszał kable, ale nie słyszał źle podłączonych głośników w przeciw fazie.
8 Lubię -
michał
@Jurek - Ale gdy piszesz o filharmonii, to potwierdzasz słowa autora. Filharmonia to idealny przykład nie tyle adaptacji akustycznej, co całego projektu, którego głównym przesłaniem jest akustyka. W domowych warunkach nie jesteśmy w stanie zbliżyć się do tego poziomu, ale dbając o kilka elementów, można osiągnąć przyzwoite efekty. Być może na twoje problemy z dźwiękiem składa się więcej czynników.
0 Lubię -
Tomek
@Adis - na podstawie wpisu domyślam się, ze kolega to z tych filozofujących teoretyków, mających zdanie na każdy temat - również taki, z którym nigdy się sami w praktyce nie zetknęli. Ja powiem krótko z własnego doświadczenia i subiektywnych wrażeń: w moim przypadku akurat żadna zabawa z ustawieniem kolumn (zmiana szerokości bazy/ odległości od stanowiska odsłuchowego, różne katy dogięcia), a także akcesoriami typu płyty granitowe, kolce z podstawkami, stopki antywibracyjne, nie dały nawet namiastki tego, co osiągnąłem montując panele akustyczne w miejscach pierwszych odbić (za kolumnami dyfuzory Schrödera, za stanowiskiem odsłuchowym fotopanel tłumiący z 10 cm wełny mineralnej w połączeniu z kolejnymi dyfuzorami Schrödera), podparte zagospodarowaniem dużych pustych powierzchni na ścianie za kolumnami otwartymi drewnianymi regalami z książkami.
Wszystkie wspomniane najpierw eksperymenty nie dawały praktycznie żadnego słyszalnego przeze mnie rezultatu (musiałem się naprawdę solidnie wsłuchiwać, a jeśli coś stwierdzałem, to przy dużej dozie autosugestii). Z kolej po zabiegach z akustyka pomieszczenia efekty były po prostu uderzające. Oczekiwane: wyeliminowanie echa (przede wszystkim w wysokich częstotliwościach, które najbardziej dawało się we znaki), redukcja czasu pogłosu do komfortowego minimum (przed ta operacja po zatrzymaniu muzyki w środku utworu "grało" jeszcze przez dłuższą chwilę). Zupełnie zaskakujące: bardzo mocne "uwolnienie" sceny (trudno mi to ująć słowami, ale jest to wrażenie, które mógłbym porównać do przesiądniecia się na koncercie z okolic 15 rzędu w bezpośrednie pobliże sceny - wszystko stało się bliższe, wyraźniejsze, bardziej namacalne/ obecne w pokoju odsłuchowym). Być może mniejsze efekty zmian ustawienia głośników mają w moim przypadku do czynienia z ich budową (bass-reflex dmuchający w dół na zintegrowaną podstawę), a może mój słuch nie jest jeszcze na tyle wyczulony, żeby wychwycić tak delikatne różnice, natomiast wpływ poprawy akustyki pomieszczenia autentycznie mnie zszokował. To tyle z mojej strony w tym temacie ;) PS: bardzo podobny efekt do profesjonalnego dyfuzora w miejscu pierwszego odbicia odkryłem zupełnym przypadkiem w ostatnie święta, kiedy na drodze fal odbijanych od ściany z prawej strony stanęła nagle choinka. Było to to samo wrażenie, tyle ze niestety tylko z jednej strony, tak wiec ostateczny efekt przypominał bardziej przestawienie balansu bardziej na prawy kanał :) PPS: Zmiany kabli dla mnie są jednoznacznie słyszalne, ale ich wpływ jednak jest znacznie mniejszy niż akustyki pomieszczenia.6 Lubię -
Wiesiek
@Tomek - Stosunkowo dużo wydałeś na usłyszenie dobrego dźwięku ze swojego sprzętu w swoich warunkach. Zastanawiam się, czy podzieliłbyś się informacją jakie kolumny, wzmacniacz czy też ile wydałeś na swój zestaw hi-fi. Chciałbyś się zorientować ile dodatkowo można wydać, aby być "zadowolonym" ze swojego podstawowego zestawu do słuchania muzyki.
1 Lubię -
Tomek
Kolumny to Canton Reference 7.2 DC (w dużej promocji pod koniec ich dostępności za ok. 8k pln zamiast wcześniejszych 16k pln), wzmak Leben CS-300F (po negocjacjach z dystrybutorem jakieś 10k pln), jako źródło Auralic Aries G1 (ok. 8k pln) + Chord Qutest (ok. 6k pln), do tego kable + wszystkie akcesoria ok. 4k pln - wszystko razem z grubsza jakieś 36k pln. Na akustykę wydałem dodatkowo o ile pamiętam w sumie jakieę 3-3,5k pln. Czyli wychodzi na to, że w moim przypadku całość kosztów zabawy to cena podstawowego sprzętu +10% na akcesoria +10% na akustykę. Natomiast warto zwrócić uwagę na to, ze problemy z akustyką pomieszczenia przeszkadzałyby mi i utrudniały słuchanie niezależnie od wartości czy klasy sprzętu, który bym do niego wstawił. Czy byłby to zestaw za 10k czy 100k pln, echo pozostaje echem i tak czy inaczej robiłbym wszystko, żeby się z nim uporać. Moim zdaniem jeżeli ktoś traktuje to hobby już trochę poważniej i inwestuje nieco więcej w sprzęt, to zadbanie o akustykę, w taki czy inny sposób, jest obowiązkiem. PS: Zapomniałem jeszcze o dwóch grubych dywanach na podłogę w miejscach pierwszych odbić (z Ikei - całkiem niedrogie, a przy tym ładne i skuteczne).
1 Lubię -
-
Jaro
Spoko poradnik. Właśnie testuję na poddaszu ustawienie swojego sprzętu i jest lepiej niż było. Generalnie sprawdza się trójkąt równoboczny, minimalne odchylenie kolumn (kąt patrzenia kolumn). Wcześniej wrzuciłem płyty granitowe i kolce. Dorzucę jeszcze dywan na podłogę. Moje uwagi:
- najlepiej słuchać w nocy, gdy tło jest minimalne
- słucham muzyki z pilotem, bo poszczególne kawałki są w różnej głośności
- słucham tylko Hi-Fi tj. Deezer, TIDAL, Qobuz. Spotify, w wyjątkowych przypadkach
- sprawdzać co jakiś czas polaczenie kolumn i amplitunera
- Pure Direct pogarsza jakość (tam gdzie jest dostępny)
Z jakości odsłuchu jestem zadowolony, koszt zestawu to 6000 zł (luty 2021). Po wizycie na AVS w tym roku jeszcze bardziej sceptycznie podchodzę do opinii różnych speców od Hi-Fi, którzy polecają te czy inne sprzęty. Widzę w tym jedynie chęć sprzedania/wypromowania towaru, na którym najlepiej zarabiają. Sprzęt w dobrej cenie i jakości, uznanych producentów ich nie interesuje. Mam zaufanie do sprawdzonych, dużych i renomowanych firm. Nie wierzę również w eksperckie bajania nie poparte argumentacją techniczną. Zbyt dużo czarodziejów chce zarabiać na ludzkiej naiwności.0 Lubię -
Alf
Nie no porażka. Ci co krytykują artykuł mają rację. Co taki prezes firmy Pylon Audio może wiedzieć o stereo i akustyce... A tak poważnie... znaczy niepoważnie, mój "pokój" odsłuchowy: wygłuszona podłoga na warstwie piachu - jest; wygłuszony strop, lekka konstrukcja przykryta wełną mineralną - jest; całe ściany pokryte wygłuszeniem - jest; brak okien, drzwi, szkła - jest; nieregularny kształt - jest; możliwość przesuwania, obracania mebli, tapicerki, kolumn, miejsca odsłuchowego - jest; asymetryczne ustawienie względem ścian - jest; wpływ na powierzchnię, kształt, wysokość czy umiejscowienie okien i drzwi (ruchome 3 z 5 ścian) - jest; umiejscowienie budynku w polu bez sąsiadów - jest. Hm... Tak sobie kiedyś zbudowałem z przypadku... Samo tak wyszło. Audiofilem nie jestem, ale wychodzi na to, że słuch mam dobry chyba? Krople do uszu - są. Możliwość wyjścia z budynku - NIE MA! O ku... Ludzie ratunku! Odetnijcie mnie prąd! Przetnijcie kabel, bo nie mogę wyjść! Ha, ha! Niech muzyka będzie z Wami!
0 Lubię
Komentarze (12)