Nakamichi TX-1000
- Kategoria: Vintage
- Jarosław Święcicki
Japońska firma znana przede wszystkim z produkcji bardzo dobrych magnetofonów kasetowych swego czasu zaznaczyła także swoją obecność na rynku gramofonów wypuszczając sprzęt posiadający coś, czego nie miał żaden z dotychczas produkowanych odtwarzaczy płyt winylowych. Tym czymś był samocentrujący się mechanizm obracającego się talerza zastosowany w dwóch modelach - opisywanym TX-1000 i jego tańszym bracie - Dragonie GT. Po co w ogóle zastosowano ten mechanizm? Otóż otwory znajdujące się w środku każdej płyty winylowej służące do nałożenia na stalowy trzpień talerza nie zawsze leżą idealnie w środku ciężkości płyty. Takie minimalne przesunięcia powodują kołysanie się igły na boki w rowku, co może powodować nierównomierne odtwarzanie dźwięków z obu kanałów. Automatyczne centrowanie płyty eliminowało ten problem.
Nakamichi TX-1000 jest gramofonem z napędem bezpośrednim, którego silnik zanurzono w szczelnym zbiorniku wypełnionym olejem, co eliminowało wibracje pochodzące od napędu. Cały układ z napędem i dwoma ramionami jest umieszczony na sub-chassis odizolowanym od właściwej obudowy na gumowo-piankowym zawieszeniu. Całość jest wykonana z aluminium, a talerz ma budowę plastra miodu. TX-1000 jest niemalże legendą. Szansa na zakup jakiegoś egzemplarza graniczy chyba z cudem. Nie udało mi się znaleźć żadnej współczesnej oferty sprzedaży tego gramofonu, co zresztą nie dziwi, ponieważ podobno na świecie sprzedano zaledwie około 500 sztuk tej maszyny. A nowa kosztowała niecałe 8000 dolarów. Dlaczego sprzedaż była tak niska? Czyżby świadome działanie firmy? Niezupełnie.
Gramofon był sprzedawany w latach 1982-1985 (na przełomie lat 1983/1984 wyszła wersja MK2) i niestety trafił na czas, który należał już do płyty kompaktowej. Dodatkowo dosyć wysoka cena TX-1000 nie dała mu szansy na szersze zaistnienie na rynku. Większy sukces odniósł wspomniany już Dragon GT, który na dodatek był uznawany za lepszy brzmieniowo. Mimo wszystko widok tego ogromnego gramofonu do dziś robi wrażenie. Jak wygląda moment uruchomienia gramofonu i jak działa mechanizm centrujący płytę, można zobaczyć chociażby na YouTubie. W takim wydaniu rytuał słuchania płyt analogowych zyskuje nowy, nieziemski wymiar.
Komentarze