Trudno uwierzyć, że od wydania "The Seer", czyli rozpoczęcia mojej przygody z twórczością Swans, minęło już 13 lat. Obecnie nieuchronnie puka do mnie czterdziestka i z każdym rokiem i kolejnym albumem coraz bardziej wciągałem się i angażowałem w twórczość Łabędzi, za każdym razem niecierpliwie wyczekując kolejnego wydawnictwa. Tutaj sprawa była o tyle łatwa, że Michael Gira jest artystą bardzo aktywnym i co 2-4 lata otrzymywaliśmy nowy album pod szyldem Swans. Lider przy tej swojej systematyczności jest również człowiekiem konsekwentnie niekonsekwentnym - po wydaniu "The Glowing Man" zapowiedział odejście od konwencji płyt-molochów trwających po dwie godziny i składających się z utworów co najmniej kilkunastominutowych. Po drodze coś poszło nie tak. bo zarówno "Leaving Meaning." jak i "The Beggar" nie odbiegają drastycznie od swoich poprzedników i przynoszą raczej kosmetyczne zmiany niż rewolucję. I w zasadzie chwała Girze za to, bo ta konwencja się sprawdza i każde kolejne wydawnictwo Swans to takie małe (dziwne stwierdzenie w kontekście dwóch godzin muzyki) dzieło sztuki i swoista podróż przez wizjonerski umysł lidera zespołu.
Pamiętam, jak około 10 lat temu ekipa Kadavar w ekspresowym tempie podbiła moje serce, serwując dużą dawkę mojego ulubionego stonera, ale w formie trochę innej niż wiele kapel, które znałem już wcześniej. Berlińczycy ubrali ten gatunek w retro szaty rodem z lat siedemdziesiątych. Mieli przy tym niesamowitą umiejętność pisania chwytliwych utworów i do dziś w moich głośnikach często goszczą chociażby "Dust" czy "Fire". Z każdym kolejnym albumem muzyka Kadavar ewoluowała, wplatając w dotychczasowy styl elementy klasycznego hard rocka, rocka psychodelicznego, a później grania progresywnego i tego spod szyldów kraut i space. Niekoniecznie było mi po drodze z niektórymi wyborami muzyków, ale muszę przyznać, że każdy ich album miał w sobie coś wyjątkowego i przyciągającego. Dlatego też bardzo ucieszyłem się na wieść o nadchodzącym nowym wydawnictwie. W końcu poprzedni longplay ma już 6 lat, po nim były tylko taśmy pandemiczne i kooperacja z Elderem.
Czytałem ostatnio artykuł, w którym obliczono, że trzeba obejrzeć około 37 godzin filmów i seriali z filmowego uniwersum Marvela, żeby połapać się w wątkach i postaciach z "Thunderbolts", produkcji, która właśnie weszła do kin (fun fact - przerobienie całego filmowo telewizyjnego dorobku Marvela to około 5 dni przed ekranem non-stop). Przełożenie tego szaleństwa na muzyczny grunt może wydawać się absurdalne, ale premiera klipu "Lachryma", drugiego singla z nowej płyty Ghost, uświadomiła mi dwie rzeczy - po pierwsze, jak duże emocje w fandomie zespołu wzbudziło przedstawienie "nowego" wokalisty, a po drugie, że zespół w ogóle ma tak wielki "niemetalowy" fandom w postaci dzieciaków z pokolenia tiktoka. Ghost to już nie metalowa nisza dla starych ludzi, to popkulturowy fenomen. A (wracając do marvelowskiej analogii) do pełnego zrozumienia kim jest Papa V Perpetua (wspomniany "nowy" wokalista) trzeba znać historię budowaną skrupulatnie przez ostatnie 15 lat przez mózg całej operacji - Tobiasa Forge - w youtubowych shortach, tiktokowych rolkach, teledyskach, filmowych koncertach, a nawet komiksach. Witajcie w uniwersum Ghost.
W tym roku mija 20 lat od powstania Red Fang. W tym czasie ekipa świrów z Portland nagrała 5 pełnoprawnych albumów (4 jeśli debiutancki "Red Fang" uznać za kompilację, jak to robi chociażby serwis RateYourMusic). Dwie dekady to sporo czasu i warto tę okrągłą rocznicę jakoś uczcić. Można to zrobić, nagrywając nowy album, co miałoby sens, patrząc na to, że "Arrows" ma już 4 lata. Można też pójść w inną stronę i wydać kompilację utworów, które nie znalazły się na dotychczasowych albumach. Takie wydawnictwa często są łakomym kąskiem dla fanów, bo zawierają wcześniej niepublikowane utwory lub znaleziska, które zostały odkopane po kilkudziesięciu latach od ich nagrania. Problem w tym, że Red Fang ma dyskografię stosunkowo skromną, zatem można było mieć wątpliwości, czy takie wydawnictwo ma w ogóle sens.
Wiele wody upłynęło w Wiśle od premiery ostatniego albumu Armii. "Toń" świętuje w tym roku swoje dziesiąte urodziny. Tak długiej przerwy wydawniczej Armia wcześniej nie miała i w zasadzie nie wiadomo było, czy w ogóle powinniśmy spodziewać się czegoś nowego od ekipy Budzyńskiego. Niby dwa lata temu ukazała się bardzo udana "Antologia", ale jednak to zbiór nagrań archiwalnych, a nie zupełnie nowy materiał. Wielki, szczery uśmiech pojawił się na mojej twarzy w momencie, gdy okazało się, że zespół zrobił fanom lekko spóźniony prezent mikołajkowy i 8 grudnia wypuścił dwa single promujące nadchodzące wydawnictwo - "Wielki Las" i "Wołanie".
Dwanaście lat temu po raz pierwszy w swojej recenzji wystawiłem płycie najwyższą notę. Ten album przemeblował mi głowę i zupełnie odmienił sposób patrzenia na muzykę. To był strzał 10/10 i punkt odniesienia do wielu późniejszych muzycznych odkryć. Pisałem wtedy o debiutanckim albumie Goat, "World Music". Nigdy nie zapomnę tego brzmienia. Słodkie, śmietankowe, po prostu pyszne. Poczułem się jak ktoś zupełnie wyjątkowy. Dziś sam jestem dziadkiem więc cóż mógłbym dać czytelnikom StereoLife jeśli nie recenzję kolejnej płyty Goat. Oni także są kimś wyjątkowym.
Swego czasu grywałem w kilku zespołach na gitarze. W jednym z nich basista zażartował - "Rozpadnijmy się i powróćmy w legendarnym składzie, wtedy nasza płyta rozejdzie się jak świeże bułki!". Jak się tak zastanowić nad tym żarcikiem, to jest w nim bardzo dużo prawdy. Comebacki zdarzają się słynnym muzykom częściej, niż nam się wydaje i zawsze towarzyszy im znakomita sprzedaż płyt, biletów i wzmożone zainteresowanie słuchaczy. Wielu artystów nie potrafi zejść ze sceny i mimo obietnic definitywnego końca kariery, powraca po kilku latach. Inni kończą działalność i milczą nawet dekadę, aby nagle wyskoczyć zza rogu na niespodziewających się niczego fanów. Podczas ostatniej fali takich powrotów, która ciągnie się notabene już od zeszłego roku, przypomnieli o sobie najróżniejsi artyści, od legend takich jak The Beatles, Rolling Stones i Deep Purple, aż po britpopowe tuzy pokroju Blur czy Oasis. W świetle ostatnio odkrytych, nieznanych kompozycji Mozarta i Chopina, można by nawet zażartować, że i oni podłączyli się pod ten trend. O ile zespół jest jeszcze w stanie nagrać coś ciekawego, a wokalista po tak długim czasie daje radę zaśpiewać swoje partie, to absolutnie nie mam problemu z takimi powrotami po latach. Tak jest choćby w przypadku opisywanego dzisiaj The Cure. Absolutny gigant brytyjskiego new wave'u lat osiemdziesiątych wydaje nowy album po 16 latach! I chociaż lider zespołu - Robert Smith - wygląda obecnie jak karykatura samego siebie i przypomina raczej czyjąś babcię niż Edwarda Nożycorękiego, na którego poniekąd stylizował się za młodu, to wokalnie powala na kolana i brzmi identycznie jak 40 lat temu! Zresztą, zespół cały czas aktywnie działa koncertowo i pokazuje topową formę. Dlatego byłem niezwykle podekscytowany perspektywą nowego krążka i z niecierpliwością wyczekiwałem pierwszego listopada.
Chyba nie trzeba nikogo uświadamiać, że grunge najlepsze lata niestety ma już za sobą. Sam łapię się często na tym, że z wielkich pozostał jedynie Eddie Vedder - reszta wspólnie imprezuje gdzieś w zaświatach. Ale stwierdzenie to nie jest prawdziwe, bo na scenie pozostał jeszcze Jerry Cantrell, który poza byciem gitarzystą pełnił też w Alice In Chains rolę wokalisty, równie istotną co Staley. Dzięki temu reaktywacja zespołu po wielu latach nie bolała aż tak bardzo. Co więcej, myślę, że Layne byłby zadowolony z efektów pracy swoich kolegów.
Dla fanów post rocka Godspeed You! Black Emperor jest swego rodzaju obiektem kultu. Dla większości artystów obracających się w gatunku Kanadyjczycy są natomiast źródłem inspiracji. O klasie zespołu niech świadczy fakt, że album "Lift Yr. Skinny Fists Like Antennas to Heaven!" osiągnął w serwisie Rate Your Music ocenę 4,24 na podstawie ponad 52 tysięcy głosów. Co najmniej 3 (jeśli nie 5) albumów tej grupy weszło do gatunkowego kanonu, a takie utwory jak chociażby "East Hastings" czy "Mladic" mogłyby w Sèvres służyć za wzorce grania post rockowego. Na przestrzeni lat zespół eksperymentował kierując swoją muzykę w stronę ambientu, drone i noise rocka. Krążki z tymi eksperymentami nie doczekały się statusu kultowych i raczej podzieliły słuchaczy, ale to nadal bardzo solidna dawka bardzo ciekawego i angażującego grania. Muzycy wrócili do łask trzy lata temu wydając "G_d's Pee AT STATE'S END!", który słuchaczom podpasował zdecydowanie bardziej niż dwa poprzednie wydawnictwa.
Nazwa tego zespołu przewija się w moim muzycznym życiu praktycznie od premiery "Starspawn", która miała miejsce osiem lat temu. Zwrotem kluczowym jest tutaj "przewija się", ponieważ nigdy nie miałem większej potrzeby zgłębiania twórczości Amerykanów, nawet gdy bardzo dużego zamieszania na metalowej scenie narobił wydany w 2019 roku "Hidden History of the Human Race", który praktycznie zmiótł konkurencję ze sceny z etykietą "death". Podobnie sytuacja miała wyglądać w przypadku "Absolute Elsewhere", jednak zamieszanie, jakie zrobił ten album, zanim się jeszcze w ogóle ukazał, sprawił, że chyba tylko metalowi ignoranci nie sprawdzili, czy nie mamy do czynienia z sytuacją z cyklu "wiele hałasu o nic".
Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte ubiegłego stulecia uważane są przez wielu ekspertów i pasjonatów za złotą erę sprzętu audio. To właśnie wtedy narodziło się mnóstwo konstrukcji uznawanych dziś za kultowe, a...
Linn to legenda brytyjskiego hi-fi. Firma założona w 1973 roku w Glasgow przez Ivora Tiefenbruna zasłynęła przede wszystkim jako producent znakomitego gramofonu Sondek LP12. W kolejnych dekadach Linn rozwinął się...
Rynek wysokiej klasy przetworników cyfrowo-analogowych przez ostatnie lata rozwijał się raczej ewolucyjnie niż rewolucyjnie. Nowe konstrukcje pojawiały się regularnie, ale często ograniczały się do nieznacznie zmodyfikowanych wersji sprawdzonych, doskonale znanych...
Bannery boczne
Komentarze
RCA
Miałem Bladeliusa za 3x tyle i zostawiłem Micromegę. Jedyne, co mnie irytuje, to przełączanie kabelków, ale robię to raz na ruski rok.
Konkluzja odnośnie zmian w brzmieniu w PMA-1700NE względem PMA-1600NE po przeczytaniu powyższej recenzji to odchudzony bas, chłodniejsza średnica i wyostrzone w...
Ja właśnie nabyłem lekko używane Magellany Quator 40th i nie mogę się doczekać odsłuchu. Wracam za kilka dni do domu i będę się bawił nimi w towarzystwie Techni...
@a.s. - Otóż Mola Mola ma w swojej ofercie urządzenie które jest analogowym preampem z THD na poziomie -150 dB! Co więcej można je wyposażyć w moduł DAC z Tamba...
W dobie niesamowitej popularności bezprzewodowego sprzętu audio trudno zaprzeczyć, że jest to przyszłość. I to nie tylko jeśli chodzi o urządzenia mobilne, ale także te, z których korzystamy w domu. Trzymając w ręku smartfon czy tablet, potrzebujemy przecież tylko kompatybilnej z nimi elektroniki, aby móc wygodnie odtwarzać muzykę z ulubionego...
Bowers & Wilkins is trusted by music professionals the world over to deliver the most detailed, natural and immersive sound available - the True Sound of the artist's intent. The brand has a long-established pedigree not only in the manufacture...
Marantz, one of the most revered names in audio for over 70 years, introduced the new 10 Series Collection of three reference-quality stereo products. Comprising the Model 10 Reference Integrated Amplifier, the SACD 10 Reference SACD player and the Link...
Sennheiser unveiled the HD 550, a hi-fi headphone that balances revealing performance with effortlessly smooth tuning. Boasting sprawling stereo imaging and an ultra-light build, the HD 550 is an open invitation to unpack the lush layers of today's music and...
Czy znasz firmę Sennheiser? Na to pytanie twierdząco odpowie niemal każdy, kto interesuje się szeroko pojętym sprzętem audio. DJ, prezenter radiowy, producent muzyczny, artysta, gwiazda estrady, kierownik sceny, zapalony gracz, audiofil, a nawet zwyczajny słuchacz mający chrapkę na porządne słuchawki jednej z prestiżowych marek - wszyscy oni prawdopodobnie choć raz...
Cytaty
Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.