Denon PMA-1700NE
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
Jeżeli zastanawiacie się, dlaczego niektóre wielkie koncerny uparcie utrzymują, a czasami nawet tworzą lub wskrzeszają kolejne marki, odpowiedź jest bardzo prosta - każde logo kojarzy się klientom z konkretnym zestawem cech, które powinni przypisać do każdego oznaczonego nim produktu. To nic innego jak mechanizm psychologiczny, który na pewnym etapie zacznie kształtować naszą opinię o danym przedmiocie jeszcze zanim zobaczymy go na żywo, dotkniemy, wypróbujemy. Wychodząc poza ten obszar, każda firma może ponieść spektakularną porażkę - nie dlatego, że stworzyła kiepski produkt, ale dlatego, że nie pasuje on do obrazu marki, jaki ludzie na przestrzeni lat zbudowali w swoich głowach. Obecnie nie mówimy już nawet o dzieleniu oferty na dwa albo trzy segmenty cenowe, ale nawet na tworzeniu kilku podobnych produktów, z których jeden ma się klientom kojarzyć na przykład ze sportem i osiągami, a drugi z ekologią i ochroną klimatu. Myślicie, że audiofile są zbyt intelitengni, aby się na to złapać? Możliwe, ale spróbujcie przekonać człowieka rozglądającego się za hi-endowym wzmacniaczem, że powinien zainteresować się Marantzem PM-10, Cambridgem Edge A albo Yamahą AS-3200, skoro za te same pieniądze może kupić Hegla H590, MBL-a N51, Passa INT-60, McIntosha MA7200 albo Luxmana L-590AXII. Powodzenia...
Taki schemat zawsze działa pozytywnie tylko w jedną stronę - kiedy firma kojarzona z hi-endową elektroniką nagle wypuści na rynek coś tańszego. Wówczas melomani żywo interesują się takim sprzętem, widząc w nim rzadką okazję, by postawić w domu urządzenie pachnące luksusem. Właściciele modeli z górnych sekcji katalogu są zwykle oburzeni, ale jeśli proceder nie trwa zbyt długo, nie obrażają się na amen. Zupełnie inaczej jest wtedy, gdy wysokiej klasy elektronikę podsuwa nam marka utożsamiana z klockami ze średniej półki albo wręcz z budżetówką. Im o wiele trudniej jest przekonać wymagających klientów, że oto wzbiły się na wyższy poziom i nagle dowiedziały się, jak stworzyć sprzęt dla koneserów. Być może właśnie dlatego niektórzy wielcy gracze nie chcą rezygnować z hi-endu, kusząc klientów wizją technologii spływających z najdroższych do coraz tańszych modeli i wręcz podkreślając podobieństwa między nimi, zamiast wykazywać wyższość flagowców nad konkurencją - tak swoją, jak i cudzą.
Szczególnie duże znaczenie ma to dla firm japońskich. Dla nich stała obecność w segmencie premium jest sprawą wizerunkową, ambicjonalną, honorową. Ostatecznie manufaktura, której topowym modelem jest wzmacniacz za cztery tysiące złotych, nie może uważać się za lidera rynku. Szczególnie mocno imponują mi pod tym względem Yamaha i Marantz, choć i dzielonki Technicsa na zdjęciach prezentują się przepięknie. W przypadku Yamahy zabił mnie zestaw złożony z przedwzmacniacza C-5000, końcówki mocy M-5000 i gramofonu GT-5000. Nawet jeśli 90% sprzedaży to PianoCrafty, amplitunery, soundbary i małe klocki w stylu WXC-50, taka perełka na szczycie katalogu robi ogromne wrażenie. Denon niedawno sprawił sobie i swoim wiernym fanom urodzinowy prezent, a nawet cztery - w ofercie pojawiły się wzmacniacz PMA-A110, odtwarzacz DCD-A110, amplituner AVC-A110 i wkładka gramofonowa DL-A110. Patrząc na integrę i odtwarzacz CD/SACD, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to taki japoński hi-end w starym stylu - bezkompromisowy wewnątrz, ale na zewnątrz różniący się od budżetowych modeli tylko gabarytami i solidnością wykonania. Niestety, koniec końców jest to średnio opłacalne. Audiofile pieją z zachwytu, inżynierowie są dumni ze swojego dzieła, ale potem przychodzi księgowy i lamentuje, że trzeba z tym procederem skończyć. Ostatnio dowiedziałem się, że Denon, choć dopiero co wprowadził model PMA-A110 wyceniony na 19999 zł, zamierza zakończyć produkcję kosztującego 12999 zł modelu PMA-2500NE. Tymczasem mniejszy i tańszy PMA-1600NE doczekał się... następcy. Najwyraźniej w tym miejscu firma zdecydowała się postawić tamę. Jeśli pominiemy PMA-A110, którego produkcja pewnie niebawem dobiegnie końca, nowy PMA-1700NE będzie topową integrą w katalogu Denona.
Wygląd i funkcjonalność
Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego nowy Denon trafił do naszej redakcji. Przede wszystkim postanowiłem przetestować go dlatego, że PMA-1600NE okazał się prawdziwym hitem. Jego test, opublikowany grubo ponad pięć lat temu, wciąż przyciąga uwagę. Melomani interesują się tym modelem, bo jest to po prostu świetny wzmacniacz i mocny rywal dla konstrukcji, które może mają logo kojarzące się ze sprzętem z wyższej półki, ale obiektywnie są słabsze, gorzej wyposażone i, co tu dużo mówić, przy PMA-1600NE prezentują się po prostu licho. Dla mnie był to zawsze jeden z tych piecyków, które wybierali ludzie nastawieni przede wszystkim na solidną budowę wewnętrzną, funkcjonalność i wysoką jakość brzmienia, a nie wizualne wodotryski czy "znaczek" budzący skojarzenia z klockami hi-endowymi. PMA-1600NE na pewno nie jest brzydki, ale podobnie jak w przypadku innych marek, które nie przejmują się konwenansami i budują bardzo szeroki katalog, unifikacja wzornicza sprawia, że urządzenie za 6995 zł prezentuje się z grubsza tak samo jak jego odpowiednik za 2499 zł. Aaa, no właśnie, skoro już przy tym jesteśmy, należy wspomnieć, że 6995 zł PMA-1600NE kosztował pięć lat temu, a jego aktualna cena to 8999 zł. Biorąc pod uwagę średnią inflację na rynku audio, i tak nie jest to rekordowa podwyżka. Domyślam się, że przez jakiś czas takie informacje będą towarzyszyły wszystkim testom, przy których będziemy mieli jakiś punkt odniesienia. Później - mam nadzieję - sytuacja się ustabilizuje, ale na razie musimy się przyzwyczaić do takich, cytując klasyka, "oczywistych oczywistości".
TEST: Denon PMA-1600NE
Biorąc pod uwagę panujące w branży trendy, byłem przekonany, że cena PMA-1700NE przebije barierę dziesięciu tysięcy złotych, ale Denon podbił stawkę zaledwie o pięć stówek. Ulepszona wersja tej znanej i najwyraźniej bardzo lubianej integry została wyceniona na 9499 zł. Pojawia się więc pierwsze pytanie - za co płacimy? Gdzie są ulepszenia? Co tak naprawdę się zmieniło, nie licząc symbolu, w którym "siódemka" wskoczyła na miejsce "szóstki"? Hmm, na pierwszy rzut oka ciężko powiedzieć. Aby znaleźć jakiekolwiek różnice, musiałem otworzyć zdjęcia obu wzmacniaczy obok siebie i dopiero wtedy sprawa stała się jasna. Malkontentów muszę na tym etapie powstrzymać - nie, to nie jest dokładnie to samo urządzenie, aczkolwiek przyznaję, że rewolucji nie ma, a lista zmian sprowadza się do trzech pozycji. Z przodu nad pokrętłami do regulacji barwy i balansu dodano trzeci przycisk, służący do zmiany rodzaju wkładki dla wejścia gramofonowego. Podobnie jak w poprzednim modelu wbudowany phono stage obsługuje zarówno wkładki MM, jak i MC, co oczywiście bardzo się Denonowi chwali. Miłośnicy czarnych płyt, którzy chcą przesiąść się na wkładkę MC, zwykle muszą liczyć się z koniecznością zakupu zewnętrznego przedwzmacniacza korekcyjnego, bowiem rzadko która integra w tej cenie ma wbudowany preamp współpracujący z takimi kartridżami. Aby było jeszcze wygodniej, malutki hebelek, który w PMA-1600NE znajdował się z tyłu, przeniesiono na front i nadano mu formę przycisku - takiego samego, jak te aktywujące tryby Analog Mode i Source Direct. Czy było to konieczne? Nie wiem, ale jeśli ktoś trzyma wzmacniacz w mocno zabudowanej komodzie i nie ma swobodnego dostępu do gniazd ani przełączników zlokalizowanych na jego tylnej ściance, być może doceni fakt, że nie będzie musiał wyciągać piecyka po zmianie wkładki. Brak hebelka MM/MC na tylnej ściance jest drugą różnicą między PMA-1600NE a PMA-1700NE. Trzecia to dodatkowa para gniazd RCA opisana jako Ext Pre. W informacji prasowej dystrybutor informował, że nowy wzmacniacz wyposażono w wyjście dla subwoofera, jednak z opisu producenta wynika, że jest to bezpośrednie wejście do końcówki mocy. Byłoby to logiczne, nawet jeśli spojrzymy na układ wejść i wyjść na tylnym panelu, a także dodatkowy opis pod tym gniazdem, który mówi, że doprowadzenie do niego sygnału o wysokim poziomie głośności może doprowadzić do uszkodzenia wzmacniacza lub podłączonych do niego kolumn.
Szukając partnera dla japońskiej integry, będzie można wziąć pod uwagę transporty z wyjściem USB lub ewentualnie koaksjalnym, a nie streamery wyposażone w wyjście analogowe. A to całkiem spora różnica, przede wszystkim w cenie.Na tym, przynajmniej z zewnątrz, różnice między PMA-1600NE a PMA-1700NE się kończą. Szkoda, że konstruktorzy nie poszli o krok dalej i nie pokusili się o dodanie jeszcze kilku nowych gniazd. Wielu potencjalnych klientów na pewno ucieszyłoby się, gdyby z tyłu znalazło się chociażby wyjście z przedwzmacniacza, wejście zbalansowane lub gniazdo HDMI. To ostatnie jest może nieortodoksyjne, ale skutecznie przyciąga audiofilów, którzy nie mieszkają w wyłożonej gąbką czopową piwnicy i swój system stereo chcą od czasu do czasu wykorzystać także do nagłośnienia wieczornego seansu, kiedy to źródłem dźwięku jest telewizor. Oczywiście można w tym celu wykorzystać gniazdo optyczne, które jest nawet w ten sposób opisane, ale ludzie działają odruchowo, utożsamiając z danym rodzajem połączenia najpopularniejszy w danym momencie standard. Nie uwierzycie, ile razy tłumaczyłem znajomym i członkom rodziny, czym jest gniazdo optyczne i że można go używać dokładnie tak samo jak złącza HDMI... Denona należy jednak pochwalić za to, że wejścia cyfrowe nie są tu tylko po to, żeby były i jakoś tam działały. Prowadzą one do bardzo zacnego DAC-a, dzięki któremu PMA-1700NE może odtwarzać pliki wysokiej rozdzielczości, do 11,2 MHz DSD i 384 kHz/32 bit. Taką jakość uzyskamy jednak tylko z komputera lub zewnętrznego transportu cyfrowego, doprowadzając sygnał do wejścia USB-B, które połączono z precyzyjnym zegarem głównym i przetwornikiem, który zdaniem producenta skutecznie tłumi zakłócenia jitter, gwarantując najlepszą wydajność podczas odtwarzania sygnału cyfrowego. Z punktu widzenia melomana oznacza to tyle, że szukając partnera dla japońskiej integry, będzie można wziąć pod uwagę transporty z wyjściem USB lub ewentualnie koaksjalnym, a nie streamery wyposażone w wyjście analogowe. A to całkiem spora różnica, przede wszystkim w cenie. Na rynku pojawiło się ostatnio kilka bardzo obiecujących, kompaktowych transportów, a przecież łatwiej jest dorzucić do wzmacniacza takie małe pudełeczko, zapewniające łączność ze światem i karmiące DAC-a zerami i jedynkami, niż inwestować w kolejny duży klocek z porządnym analogowym stopniem wyjściowym, który tak naprawdę może być najsłabszym ogniwem całego systemu.
Jeśli chodzi o pozostałe funkcje i właściwości PMA-1700NE, mógłbym powtórzyć wszystko, co napisałem o jego poprzedniku. No, chyba że chcecie, abym zaczął wyliczać różnice między pilotem RC-1213 a dołączonym do bohatera niniejszego testu RC-1249. Niektórzy w tym momencie pomyślą, że wprowadzając nową wersję tej integry, Denon zwyczajnie się nie postarał, że mógł zrobić więcej. Tak, ale pamiętajmy, że i tak mówimy o jednym z najciekawszych i najlepiej wyposażonych wzmacniaczy w swojej klasie, a ponieważ ogólna tendencja jest taka, aby wszystko upraszczać, zastępować bardziej rozbudowane układy tańszymi i oszczędzać na materiałach, prawdopodobnie powinniśmy się cieszyć, że PMA-1700NE różni się od starszego modelu tylko mało istotnymi detalami. Poza tym nawet jeśli zmiany mają charakter symboliczny, to symboliczna jest także różnica w cenie. Na dodatek mamy do czynienia ze sprzętem japońskim, a Japończycy nie lubią zmieniać kursu o sto osiemdziesiąt stopni. Nagły zwrot oznaczałby, że wcześniej przyjęli zupełnie złą strategię, a popularność PMA-1600NE mówi nam coś zupełnie innego. Ulepszenia trzeba było zatem wprowadzić w taki sposób, aby nie zabić kury znoszącej złote jaja - mądrze, spokojnie, bardziej na zasadzie poprawiania niewidocznych gołym okiem drobiazgów niż wywracania wszystkiego do góry nogami. W udostępnionej przez producenta galerii zobaczymy zdjęcia gotowych do montażu płytek, blaszek, nóżek, a nawet tranzystorów. Jestem pewien, że właśnie w tej sferze różnic między omawianymi modelami jest najwięcej, ale ponieważ nie mam pod ręką rozebranego na pojedyncze części PMA-1600NE, trudno mi to ocenić. Pozostaje odsłuch.
Brzmienie
Po ponad pięciu latach od testu poprzedniego modelu nie mogę niestety powiedzieć, że pamiętam jego brzmienie tak dobrze, jakbym słuchał go wczoraj. Wprawdzie opisałem swoje wrażenia całkiem dokładnie, a czytając tamtą recenzję, pamięć mi się odświeżyła, ale nawet na tej podstawie nie mogę zagwarantować, że bezpośrednie porównanie obu konstrukcji w konkretnym towarzystwie wypadnie tak, a nie inaczej. W moim systemie również na przestrzeni lat wiele się pozmieniało, ale czy to źle? PMA-1700NE musiał pokazać klasę w bardziej wymagających okolicznościach - w tym sensie, że teraz trafił do odsłuchu w dwóch różnych systemach, w których na co dzień pracują znacznie droższe wzmacniacze. I wiecie co? Dokładnie to zrobił. Spodziewałem się, że nie zabraknie mi dynamiki, bo może na papierze mamy tu "tylko" siedemdziesiąt watów na kanał, ale widok wnętrza, z długimi radiatorami i dwoma transformatorami, a także sama masa japońskiej integry sprawiają, że odruchowo nabieramy do takiego piecyka zaufania w kwestii możliwości zapanowania nad głośnikami. Tutaj mogę więc tylko powtórzyć wszystko, co napisałem o PMA-1600NE. "To jeden z tych piecyków, w których wystarczy delikatnie dodać gazu, aby kolumny zaczęły wręcz drżeć ze strachu przed kolejnym uderzeniem. Nawet przy cichym słuchaniu można wyczuć dużą rezerwę mocy. Słychać, że wzmacniacz panuje nad sytuacją i kontroluje membrany, a nie tylko z mniejszym lub większym powodzeniem zachęca je do wykonania jakiegoś wysiłku." - napisałem w tamtej recenzji i te słowa jak ulał pasują do PMA-1700NE.
TECH CORNER: Podstawowe własności i parametry wzmacniaczy stereo
Gdybym jednak chciał skopiować cały akapit dotyczący wrażeń odsłuchowych, musiałbym się w tym momencie zatrzymać, bowiem nowa integra Denona w wielu kwestiach idzie dalej niż jej pierwowzór, a przede wszystkim wydaje się mieć inne priorytety. Znów podkreślę, że nie miałem możliwości bezpośredniego porównania obu modeli, ale wszystkie testy staram się przeprowadzać w tak, aby opisywany sprzęt w nich pierwsze skrzypce, a ewentualny "błąd pomiaru" był jak najmniejszy. PMA-1600NE zrobił na mnie wrażenie dynamiką, ale poza tym grał tak, jak można było spodziewać się po wzmacniaczu tej marki. Nie był to dźwięk stuprocentowo neutralny, nastawiony na nieskazitelną barwę i całkowitą przezroczystość, ale odrobinę ocieplony, może nawet delikatnie zmiękczony, z przyjemną średnicą, gęstym, potężnym basem i czystą, ale ładnie oszlifowaną górą. W teście napisałem, że jest to coś w rodzaju połączenia stereotypowego dźwięku japońskiego i brytyjskiego. PMA-1700NE ma w sobie zdecydowanie mniej tego drugiego. Najnowsza integra Denona zagrała szybko, świeżo i odważnie. Zupełnie jakby inżynierowie świadomie poświęcili trochę ciepła i gęstości w zakresie niskich tonów w imię przejrzystości, tempa, kontroli i wszystkiego, co pozwala nam uzyskać jeszcze dokładniejszy wgląd w nagrania. Nie chcę przez to powiedzieć, że opisywanemu piecykowi brakuje spójności i ogłady, ale w pierwszej chwili moje odczucia były takie, że Denon postanowił delikatnie skorygować kierunek i przestać wstydzić się swojego pochodzenia.
Dotychczas wśród japońskich producentów ta marka była lekkim odmieńcem - tym, który w pewnych okolicznościach trzyma się paczki, ale od czasu do czasu odłącza się od niej, opowiadając się za czymś, co nie pasuje do ogólnie przyjętego schematu. Moim zdaniem PMA-1700NE ewidentnie zbliżył się do tego, co prezentują na przykład Yamaha, Marantz czy Luxman. Swoją drogą, jest to zastanawiające, bo w ostatnich latach japońscy producenci audiofilskiej elektroniki zaczęli coraz mocniej wyrównywać brzmienie swojego sprzętu, czego przykładem może być Yamaha A-S1200. Z zewnątrz i w środku wygląda prawie tak samo jak poprzedni model, A-S1100, ale brzmienie to zupełnie inna historia. Starsza wersja oferowała jasny, rozdzielczy, napowietrzony dźwięk, w którym wręcz brakowało ciężaru i ciepła, natomiast nowa jest zupełnie cywilizowanym, uniwersalnym urządzeniem, w którego podejściu do muzyki widać jedynie pewne ślady japońskiej szkoły brzmienia - subtelne wskazówki, że kiedyś ta konstrukcja faktycznie grała trochę bezkompromisowo. Czy to dobrze, czy źle? Na to pytanie nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Wszystko zależy od naszych preferencji i potrzeb, a także umiejętności konfigurowania systemu stereo. PMA-1600NE wydawał się odrobinę bezpieczniejszy. PMA-1700NE będzie wymagał od użytkownika więcej ostrożności, bowiem sparowanie go z kolumnami o jasnym, szybkim, rozdzielczym brzmieniu może się skończyć kiepsko, o czym przekonał mnie odsłuch w towarzystwie Audiovectorów QR5. Może nie było jeszcze krwawej rzeźni, ale zdecydowanie nie był to kierunek, który mógłbym z czystym sumieniem polecić komuś w ciemno. Stawiałbym raczej na zestawy o neutralnym lub spokojnym usposobieniu. To i owo można również nadrobić kablami, ale wiadomo, że lepiej byłoby nie doprowadzić do sytuacji, w której dźwięk jest na tyle wyostrzony, że zaczynamy szukać ratunku w akcesoriach.
Mając na pokładzie takiego DAC-a, spokojnie można skupić się na poszukiwaniu dla niego odpowiedniego partnera w postaci transportu cyfrowego, zamiast zawracać sobie głowę zakupem pełnowymiarowego streamera. Naturalnie, do pewnego poziomu, bo jeśli ktoś zdecyduje się zainwestować znacznie więcej i połączy Denona z czymś takim jak Auralic Vega G2.1, Waversa Systems WDAC3C albo Bryston BR-20, to nie było tematu.Na koniec muszę powtórzyć to, co napisałem również o PMA-1600NE - mamy do czynienia ze wzmacniaczem, który byłby wyjątkowo kuszącą propozycją nawet jako prosta, całkowicie analogowa integra, ale Denon dorzucił nam do zestawu bardzo, ale to bardzo udany przetwornik, przedwzmacniacz gramofonowy i wyjście słuchawkowe. To ostatnie podbiera sygnał z końcówki mocy, więc teoretycznie nie powinniśmy liczyć na jakieś niezapomniane przeżycia, ale w praktyce okazało się, że jakość brzmienia z tej dziurki jest więcej niż przyzwoita. W pewnej chwili zacząłem się wręcz zastanawiać, czy poczuję różnicę klas, gdy przełączę się na Marantza HD-DAC1. Nie poczułem. Być może do pewnego stopnia było to spowodowane tym, że oba modele są podobne pod względem charakteru, ale nie zmienia to faktu, że z jednej strony miałem biurkowego DAC-a ze wzmacniaczem słuchawkowym, a z drugiej integrę ze zwyczajnym gniazdem 6,3 mm na przednim panelu, a efekt był podobny. Podobnie było z wejściem gramofonowym. Co prawda PMA-1700NE nie załapał się już na test wkładki Audio-Technica VM760SLC ani phono stage'a Hegel V10, ale współpracował z gramofonem Clearaudio Concept z wkładką Concept V2 w wersji MM, a jego wejście phono wypadło niewiele gorzej niż Cambridge Audio CP2. Najwięcej ciepłych słów pozwolę sobie jednak skierować pod adresem wbudowanego w PMA-1700NE przetwornika. Szczerze mówiąc, mając na pokładzie takiego DAC-a, spokojnie można skupić się na poszukiwaniu dla niego odpowiedniego partnera w postaci transportu cyfrowego, zamiast zawracać sobie głowę zakupem pełnowymiarowego streamera. Naturalnie, do pewnego poziomu, bo jeśli ktoś zdecyduje się zainwestować znacznie więcej, niż wskazywałby zdrowy rozsądek, i połączy Denona z czymś takim jak Auralic Vega G2.1, Waversa Systems WDAC3C albo Bryston BR-20, to nie było tematu - uszanuję, pokiwam głową z uznaniem, może nawet dam łapkę w górę. Mając jednak na uwadze tak zwane doświadczenie życiowe, partnera dla Denona upatrywałbym raczej w czymś takim jak Primare NP5 Prisma MK2, NuPrime Omnia Stream Mini, SOtM sMS-200 albo Soundgenic HDL-RA4TB. I jestem pewien, że jego przetwornik wytrzyma takie eksperymenty z dużym zapasem.
Budowa i parametry
Denon PMA-1700NE to wzmacniacz zintegrowany będący następcą modelu PMA-1600NE, który z kolei jest odchudzoną wersją integry PMA-2500NE, przez wiele lat pełniącej w ofercie Denona rolę okrętu flagowego. Jeśli chcielibyście rozszyfrować cały symbol, spieszę z pomocą - dwie ostatnie litery to skrót od "New Era", natomiast przedrostek PMA oznacza "Pre-Main Amplifier", czyli połączenie przedwzmacniacza i końcówki mocy (odkrywcze). Firma chwali się mocą 140 W na kanał, przy czym warto zwrócić uwagę, że marketingowcy najwyraźniej postanowili zastosować jedną z zagrywek, które stały się chlebem powszednim w segmencie amplitunerów i podali moc przy czterech omach. Przy ośmiu będzie to 70 W na kanał. Ale w porządku - dobrze, że nie jest to moc dla jednego kanału, po zmostkowaniu, przy dwóch omach i w dodatku RMS albo PMPO. Wnętrze PMA-1700NE jest zabudowane niemal do ostatniego centymetra. Uwagę zwracają przede wszystkim długie radiatory i dwa transformatory EI umieszczone po lewej stronie urządzenia (patrząc od frontu). Japońskim inżynierom zależało na tym, aby oddzielić poszczególne elementy, co zapewnia eliminację przenoszenia zakłóceń między nimi, a osobne zasilacze dla sekcji analogowej i cyfrowej mają zapewniać większą czystość sygnału. Dodatkowo zastosowano rozwiązanie o nazwie Direct Mechanical Ground Construction, aby zminimalizować niepożądane wibracje. Sekcja cyfrowa PMA-1700NE bazuje na systemie Advanced AL32 Processing Plus, zbudowanym w oparciu o kość PCM1795 Burr-Browna. System Master Clock Design zapewnia dokładną konwersję sygnałów cyfrowych niezależnie od tego, czy pochodzi z on dwóch wejść optycznych, cyfrowego koaksjalnego czy asynchronicznego złącza USB typu B, które służy do odtwarzania audio wysokiej rozdzielczości - do 384 kHz/32 bit i DSD 11,2 MHz. Dodatkowo, sekcja DAC posiada cyfrowy izolator aby wyeliminować wszelkie zakłócenia z komputerów lub innych podłączonych nośników cyfrowych, podczas gdy tryb Analog Mode wyłącza układy cyfrowe, gdy nie są potrzebne. Oprócz tego PMA-1700NE posiada doskonałe wejście gramofonowe dla wkładek MM/MC. Sekcja wzmacniacza mocy została zbudowana z wykorzystaniem obwodu typu push-pull Advanced Ultra High Current MOS, zaprojektowanego w taki sposób, aby używać jak najmniejszej ilości elementów wysokoprądowych do napędzania głośników. Konstrukcja push-pull ma zdaniem producenta zapewniać kombinację delikatności i wyrafinowania wraz z szerokim zakresem dynamiki.
Werdykt
PMA-1700NE nie jest tylko świetnym wzmacniaczem, którym powinni zainteresować się audiofile oceniający sprzęt raczej po jego wnętrzu, wyposażeniu oraz jakości wykonania i brzmienia niż po kształcie panelu frontowego lub zdobiącym go emblemacie. To także urządzenie, któremu niewiele brakuje, aby stać się najlepszym systemem all-in-one w cenie do 15000 zł. Konkretnie brakuje mu modułu sieciowego z możliwością odtwarzania strumieniowego, bo reszta - w tym przetwornik cyfrowo-analogowy, przedwzmacniacz gramofonowy i wyjście słuchawkowe - jest już na pokładzie. Rozumiem jednak, że producent nie chciał już dopychać do tej obudowy za dużo, bo po pierwsze pewnie i tak by się nie zmieściło, a po drugie transporty cyfrowe i streamery najszybciej się starzeją, więc być może rozsądniej jest przerzucić to zadanie na jakieś małe pudełeczko. Krótko mówiąc, PMA-1700NE to kolejny kozacki wzmacniacz Denona i godny następca bardzo lubianego PMA-1600NE. Pozostaje wierzyć, że klienci to docenią. Inaczej za pięć lat wcale nie zobaczymy modelu PMA-1800NE, tylko dowiemy się, że klienci wolą soundbary i tanie słuchawki bezprzewodowe, a dla garstki starych zgredów, wiecznie kłócących się o kable, nie opłaca się utrzymywać nawet maszyn wytłaczających aluminiowe fronty.
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 70 W/8 Ω, 2 x 140 W/4 Ω
Wejścia analogowe: 3 x RCA, 1 x phono MM/MC, 1 x main-in (Ext Pre)
Wejścia cyfrowe: 2 x optyczne, 1 x koaksjalne, 1 x USB typu B
Wyjścia: 1 x tape-out
Zniekształcenia: 0,01%
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 100 kHz (-3 dB)
Obsługiwane formaty: PCM 32 bit/384 kHz, DSD 11,2 MHz (USB-B)
Maksymalne zużycie energii: 295 W
Wymiary (W/S/G): 13,5/43,4/41 cm
Masa: 17,6 kg
Cena: 9499 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
-
Piotr
Panie Tomaszu. Nie rozumiem trochę tego opisu - ''W informacji prasowej dystrybutor informował, że nowy wzmacniacz wyposażono w wyjście dla subwoofera, jednak z opisu producenta wynika, że jest to bezpośrednie wejście do końcówki mocy.'' Patrząc na tylną ściankę tego wzmacniacza nie widzę dedykowanego wyjścia dla subwoofera. Natomiast takowe wyjście jest w innym, także nowym wzmacniaczu z oferty Denona - PMA-900HNE. Może dystrybutor opisywał tamten wzmacniacz, a nie PMA-1700NE.
0 Lubię -
Paweł
Systemem "all-in-one" bez odtwarzacza strumieniowego, tunera i odtwarzacza CD? Nie bardzo.
0 Lubię -
-
Jacek
@Leszek - A przeczytałeś test PMA-1600NE? Tam masz wszystko wyłożone, a tu jest "suplement".
1 Lubię -
Tolek
Wejście na końcówkę mocy to dla mnie zasadnicza różnica między tymi modelami, oczywiście czysto użytkowa, niemniej brak takiej opcji na starcie przekreśla zakup. Tymczasem 1700 ma możliwość zintegrowania z moim amplitunerem, a właściwie wzmacniaczem KD (4700), który swoim brzmieniem zachwyca, dlatego już jestem umówiony na odsłuch.
0 Lubię -
Radek
Niepotrzebnie Pan wprowadza czytających testy o podbitych wysokich tonach. Jest dokładnie odwrotnie. Kolumny QR5 mają mocną górę i jeżeli na podstawie tych głośników wyciąga Pan wnioski to bardzo niedobrze. Akurat ten Denon 1700 i QR5 to świetne połączenie, oczywiście w odpowiednim metrażu.
2 Lubię -
Artur
Kupiłem ten wzmacniacz do drugiego zestawu, do Neat Acustic Iota (wersja półkowa, mini). Bardzo udana konstrukcja. Denon to takie przeciwieństwo Yamahy. Można to sparować chyba ze wszystkim ze względu na łagodna sygnaturę tego wzmacniacza. Wejście optyczne jest dedykowane TV, fajna funkcja. Wzmacniacz wybudza się po włączeniu TV. Super sprawa, ze wzmacniacz ma pełna kontrole barwy i balansu - coraz rzadziej się to spotyka. W swojej cenie chyba bezkonkurencyjny. Tylko, ze połowa zainteresowanych i tak wybierze A-S1200 ze względu na design ;)
3 Lubię -
-
Jeff
Miałem PMA-1500AE + DCD-1500AE, PMA-1510AE + DCD-1510, PMA-1600AE + DCD-1600AE - każdy z nich był świetny, są minimalne różnice w brzmieniu. Ten na pewno też jest świetny. Kwestia doboru reszty toru i koniec poszukiwań na wiele lat.
1 Lubię
Komentarze (13)