Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Fidata HFU2 + HFLC

Fidata HFU2 + HFLC

Niniejszy test będzie prawdopodobnie jednym z najdziwniejszych, a zarazem najciekawszych, jakie miałem okazję przeprowadzić. Nie tylko ze względu na rodzaj opisywanego sprzętu, ale również całą związaną z nim filozofię, jego producenta, a nawet cenę. Od razu zaznaczam więc, że nie należę do grona złotouchych, którzy twierdzą, że słyszą nawet wibracje wywołane przez pająka spacerującego po kablu głośnikowym, nie zachęcam nikogo do kupowania drogich akcesoriów do budżetowego systemu stereo, staram się unikać wynalazków zalatujących tak zwanym audiovoodoo, nie przeprowadzam demagnetyzacji sprzętu raz na tydzień ani nie kupuję audiofilskiego powietrza w sprayu. Jeśli przejrzycie listę urządzeń testowanych na łamach naszego magazynu, z pewnością zauważycie, że nie opisywałem żadnych platform antywibracyjnych, dziwacznych kondycjonerów uziemienia, magicznych miseczek ani innych tego typu rzeczy. Nie wynika to z wiary ani jakiegoś wewnętrznego przekonania o ich działaniu lub nie działaniu, ale z nabytego przez wiele lat doświadczenia i dążenia do wprowadzania zmian przynoszących większe, zauważalne korzyści, a nie różnice na granicy percepcji. Nie ma przy tym znaczenia, o jakich wydatkach mówimy. Przykładowo, jeśli mogę kupić cztery nóżki antywibracyjne, których działania prawie nie zauważam albo kilka paneli akustycznych, które po powieszeniu na ścianie wyraźnie zmniejszą pogłos i poprawią wrażenia przestrzenne, wybiorę opcję numer dwa. Przychodzi jednak taki moment, gdy mamy już synergiczny system i pełną adaptację akustyczną pokoju odsłuchowego, a wymiana któregokolwiek elementu na klocek ze znacznie wyższej półki oznacza wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Co robić w takiej sytuacji? To oczywiste - szukać najsłabszego ogniwa tam, gdzie wcześniej nie zaglądaliśmy.

Audiophilia nervosa to jednostka chorobowa stwarzająca ogromne pole do nadużyć i oszustw. Nie neguję tego, ale też nie uważam, aby był to największy problem współczesnego świata. Czytając komentarze ludzi wyśmiewających wysokie ceny kabli, kondycjonerów zasilających i innych akcesoriów stworzonych z myślą o doświadczonych audiofilach, zaczynam się zastanawiać, czy są one wyrazem zdziwienia, wołania o rozum, czy może emanuje z nich zazdrość, i to dwojaka - ukierunkowana zarówno na bogatych snobów, którzy kupili sobie na przykład złote bezpieczniki i twierdzą, że na sprzęcie za kilkaset tysięcy złotych wyraźnie słychać różnicę, jak i na producentów tego typu akcesoriów, którzy - w mniemaniu komentującego - odkryli znacznie lepszy sposób na łatwy zarobek niż wyłudzanie pieniędzy przez wysyłanie lipnych wiadomości o wyłączeniu prądu lub przesyłce, do której nagle trzeba dopłacić pięćdziesiąt groszy. Wystarczy przecież wziąć normalny bezpiecznik, pokryć jego styki cieniuteńką warstwą złota, skontaktować się z kilkoma dystrybutorami hi-endowej elektroniki audio i sprzedawać ten cud techniki z 200-krotną przebitką, prawda?

Zagłębiając się w świat audiofilskich akcesoriów, z pewnością stąpamy już po grząskim gruncie i prosimy się o kłopoty. Na rynku jest bowiem mnóstwo produktów, które działają tylko w wyobraźni ich twórców. Na szczęście zgodnie z prawem zawsze można taki nabytek zwrócić. Najwyżej trzeba będzie trochę poczekać na zwrot pieniędzy albo poprzerzucać się ze sprzedawcą nieprzyjemnymi mailami. O wiele większy problem będziemy mieć, gdy okaże się, że jakiś magiczny wynalazek faktycznie działa. No bo jak sobie wytłumaczyć, że coś nie ma prawa wpływać na dźwięk, jeśli wyraźnie to słyszymy? To może być wszystko - płyn do poprawy kontaktu na stykach, kabel zasilający, mysz wypełniona jakimś drobniutkim żwirem albo skórzane owijki na kable. Swego czasu sprawdzałem wiele tego typu patentów, jednak nigdy, poza pojedynczymi testami przewodów USB, nie zagłębiałem się w temat kabli cyfrowych i sieciowych. Dlaczego? Nie czułem takiej potrzeby. Zawsze było coś fajniejszego do zrobienia. Zresztą jeszcze kilka lat temu kupno audiofilskiego przewodu USB lub LAN wcale nie było łatwe i w dalszym ciągu nie jest to główna gałąź kablowego biznesu. Świat poszedł jednak do przodu, złotousi zaczęli szperać, słuchać, porównywać i, jak zwykle, zadawać niewygodne pytania, a producenci okablowania szybko zareagowali na rosnące zainteresowanie tym tematem, napędzane oczywiście ogromną popularnością przetworników i streamerów.

Wykonanie takiego przewodu nie wydaje się być wielkim wyzwaniem. Wystarczy przecież wziąć normalny kabel za dwadzieścia złotych, owinąć go czymś i zapakować całość w jakiś ładny oplot, następnie wymienić plastikowe końcówki na masywne wtyki RJ-45, które można kupić za 40-50 zł za sztukę, na koniec zadbać o eleganckie opakowanie w stylu drewnianej skrzyneczki wyłożonej gąbką czopową i cyk - każdy audiofil zapłaci za takie cudo milion dolarów. W rzeczywistości jest to odrobinę trudniejsze. Warto zainteresować się chociażby tym, o co chodzi z tymi oznaczeniami CAT 5, CAT 6, CAT 7 i CAT 8. Jest to podział kabli sieciowych na klasy, które określają ich parametry, sugerując jednocześnie prawidłowe zastosowanie. I teraz zagwozdka - teoretycznie są to takie same kable zakończone takimi samymi wtykami RJ-45, a jednak różnią się budową, grubością, a przede wszystkim częstotliwością i prędkością transferu danych. Uprzedzając pytania, nie wymyślili tego audiofile. W warunkach domowych, gdzie raczej nie są wymagane ani ogromne prędkości ani też przewody nie łączą urządzeń oddalonych od siebie o 50 metrów, najczęściej spotykane są kable CAT 5, których możliwości kończą się na 10/100 Mb/s i częstotliwości 100 MHz. Przewody CAT 6 stosuje się głównie w sektorze profesjonalnym, gdzie wymagany jest szybszy transfer danych. W standardzie CAT 6a uzyskamy nawet 10 Gb/s i częstotliwość do 500 MHz, co przewody te zawdzięczają indywidualnie ekranowanym parom przewodów. W klasie CAT 7 częstotliwość może dochodzić do 600 MHz, a w CAT 8 do 1 GHz. W tej ostatniej prędkość transferu wynosi aż 40 Gb/s. Tym, którzy twierdzą, że audiofilskie kable nie różnią się od siebie, polecam zgłębić ten temat. Można się zdziwić.

Pozostaje jednak kwestia ceny i tu, jak zwykle, mam mieszane uczucia. Przyzwoity kabel USB o długości 1,5-2 m może kosztować 70, 90, może 120 zł. Za elegancki przewód LAN CAT 8 o podobnej długości zapłacimy 40, 60 albo 100 zł. Jeśli nie mówimy o kompletnym okablowaniu dla dużej serwerowni, gdzie poszczególne przewody spinane są w grube wiązki, a z owych wiązek robi się potężne warkocze ważące więcej niż worek cementu, nie są to gigantyczne pieniądze. Wszystko lub prawie wszystko, co znajdziemy w wyższych przedziałach cenowych, to kable do zastosowań audio. Jeśli chodzi o audiofilskie przewody USB, w specjalistycznych sklepach trudno znaleźć coś tańszego niż 150-300 zł za metr, ale jeżeli mamy fantazję, możemy nawet zainwestować w coś takiego jak Nordost Valhalla 2 za 15579 zł. Tak - ponad piętnaście tysięcy złotych za metrowy odcinek. Z kablami ethernetowymi sytuacja prezentuje się jeszcze ciekawiej. Rozglądając się tylko za tymi audiofilskimi, trudno zejść poniżej 200-300 zł, ale trzeba pamiętać o tym, że większość klientów będzie rozglądać się za przewodami o nieco większej długości. Za 3-metrowy odcinek kabla WireWorld Chroma 8 Twinax Ethernet, będącego jedną z najtańszych propozycji dla audiofilów, zapłacimy 759 zł. Cardas Clear Network CAT 7 o tej samej długości kosztuje 2699 zł. Mało? W takim razie można wybrać chociażby przewód Chord ChordMusic w cenie 21590 zł za metr. Pomyślicie, że takie wynurzenia ze strony recenzenta wychwalającego niektóre ekstremalnie drogie kable głośnikowe, interkonekty, a nawet przewody zasilające to szczyt hipokryzji? Właśnie dlatego zdecydowałem się podejść do tematu raz jeszcze i sprawdzić, co w moim systemie zmienią lub czego nie zmienią kable cyfrowe z wysokiej półki.

Fidata HFU2 + HFLC

Wygląd i funkcjonalność

Dlaczego akurat Fidata? Z kilku względów. Po pierwsze, dokładnie rok temu miałem przyjemność testować streamer Soundgenic HDL-RA4TB, który jest de facto wyrobem firmy I-O Data, do której należy również marka Fidata. Trochę to wszystko pokręcone, ale Japończycy najwyraźniej lubią zarządzać swoimi przedsiębiorstwami tak, aby podział obowiązków był jasny i nakreślony tak ostro, jak to tylko możliwe. Po drugie, nie raz miałem już do czynienia z serwerami i transportami Fidaty i jakoś tak się dziwnie składa, że czy była to wystawa, czy prywatny odsłuch w jednym z salonów oferujących ten sprzęt, brzmienie za każdym razem było więcej niż dobre - było genialnie muzykalne i cholernie wciągające. Nigdy nie zagłębiałem się w szczegóły i nie prosiłem na przykład o rozdzielenie poszczególnych klocków lub zastąpienie transportu innym. Wystarczyło mi to, co słyszałem, a także to, że serwery tej marki są niezwykle zaawansowane technicznie i ekstremalnie drogie. Od dawna intrygowało mnie też to, że pełny katalog Fidaty to właściwie jeden obsypany nagrodami serwer HFAS1, dostępny w dwóch wersjach różniących się głównie pojemnością dysków SSD, oraz dwa kable cyfrowe - interkonekt USB o nazwie HFU2 i przewód LAN klasy CAT 6a, model HFLC. Patrząc na skromną ofertę Fidaty, trudno oprzeć się wrażeniu, że zamożni japońscy audiofile stworzyli ten sprzęt dla siebie, korzystając ze wszystkich dostępnych środków. Przypominam, że HFAS1 to urządzenie kosztujące ponad czterdzieści tysięcy złotych, a służące wyłącznie do odtwarzania plików i przesyłania ich dalej, do przetwornika cyfrowo-analogowego. Z jakichś powodów na tym etapie firma się zatrzymała, nie oferując klientom dopasowanego wzorniczo DAC-a ani tym bardziej wzmacniacza. Zupełnie jakby japońscy inżynierowie nie czuli się zbyt dobrze w klimatach analogowych, uznając, że ich specjalnością jest technika cyfrowa. Uznali jednak, że HFAS1 powinien pracować w komfortowych warunkach, a to oznacza przede wszystkim odpowiednie okablowanie. Tak narodziły się przewody Fidata HFU2 i HFLC, które można kupić osobno i sprawdzić ich działanie z każdym innym transportem, streamerem lub przetwornikiem.

Polski dystrybutor Fidaty doszedł do wniosku, że historia powstania tych przewodów jest tak ciekawa, a informacje zamieszczone na stronie producenta tak pogmatwane i trudne do przetłumaczenia, że założył osobną stronę, na której można zapoznać się z całą tą opowieścią w języku polskim. Najwięcej interesujących, a wręcz szokujących fragmentów można wyłowić z wywiadu, który z inżynierami I-O Daty przeprowadził japoński recenzent sprzętu audio, Hajime Sakaki. "Zaczęliśmy rozwijanie oferty od kabla LAN ponieważ po wypuszczeniu serwera, w trakcie wizyt w salonach audio słyszeliśmy często, że jakość brzmienia zmieniała się w zależności od tego, jaki kabel LAN był używany. Drugim powodem był prosty fakt, że kabel LAN jest niezbędny by używać naszych serwerów. Opracowując nasz kabel w ogóle nie myśleliśmy o cenie. Naszym celem była zadowalająca nas jakość brzmienia i dopiero koszt materiałów niezbędnych by tę jakość osiągnąć doprowadził nas do ceny gotowego produktu." - powiedział odpowiedzialny za planowanie Yasunori Kitamura. "Musieliśmy znaleźć odpowiednie komponenty i wykorzystać je tak, by uzyskać zakładany efekt. Na przykład HFLC wykorzystuje kabel klasy CAT 7, ale ekranowanie zostało odcięte przy jednym z wtyków by uziemienia połączonych urządzeń nie były ze sobą połączone. Ponieważ jakość brzmienia mocno zależy od tego, czy ekranowanie jest przecięte, czy nie, zdecydowaliśmy się je przeciąć zakładając, że kable te będą używane z serwerami Fidata. Jednym z aspektów, na których się skupialiśmy w trakcie prac nad naszym kablem była kwestia transmisji zakłóceń. Dużo czasu poświęciliśmy by wyeliminować ten problem, także odbywając niezliczone testy odsłuchowe. W HFLC zastosowaliśmy przewodniki z posrebrzanej miedzi OFC, co było wynikiem testów odsłuchowych, a nie próbą uzyskania lepszego brzmienia za sprawą posrebrzenia. Poza wewnętrzną strukturą kabla i jakością brzmienia braliśmy pod uwagę również jego giętkość, dzięki której po wpięciu do gniazd wtyki nie są poddawane zbyt dużym naprężeniom." - mówi projektant elektroniki, Akiya Miyamoto. Swoje trzy grosze do całej historii dorzucili też inżynier oprogramowania, Yuji Minagawa i twórca aplikacji mobilnej Fidaty, Ryusuke Tanigawa. Czytając cały wywiad, dojdziemy nawet do tego, dlaczego w kablu USB widzimy wtyki z charakterystycznymi rozcięciami na aluminiowym korpusie i w jaki sposób wpływa to na ekranowanie przewodu. Poziom szaleństwa jest niezwykle wysoki, ale trzeba przyznać, że w wypowiedziach inżynierów Fidaty nie widać szarlataństwa. Nie ma tu dziwnych opowieści o audiofilskich lub nieaudiofilskich elektronach. Wszystko układa się w logiczną całość, choć z pewnością nie jest to wywiad, który zainteresuje każdego. Domyślam się, że ludzie interesujący się nowymi stylizacjami celebrytów nie znajdą w nim nic ciekawego.

Wróćmy jednak na ziemię. Z pewnością skutecznie sprowadzą nas na nią ceny opisywanych przewodów. HFU2 w najkrótszej, metrowej wersji kosztuje 1499 zł, natomiast za HFLC, który startuje od długości 1,5 metra, zapłacimy 3799 zł. Skandal? Pewnie tak, ale ostateczna ocena będzie zależała zarówno od różnicy w brzmieniu lub jej braku oraz klasy systemu, w którym japońska galanteria wyląduje. Zanim jednak przejdziemy do odsłuchu i rozważań teoretycznych, słówko na temat tego, co dostajemy. Oba przewody prezentują się świetnie, głównie za sprawą pięknych końcówek. W interkonekcie USB zastosowano wtyki z dużymi tulejami wykonanymi z aluminium, zapewne metodą CNC, ponieważ widać na nich charakterystyczne ślady frezowania. Całość została zresztą wykonana tak precyzyjnie, że chyba żadna inna technika produkcji nie wchodziła w grę. Kabel LAN zakończono wtykami RJ-45 Telegärtner MFP8 Gold. Próbowałem znaleźć informację, ile kosztowałyby takie końcówki, gdybyśmy chcieli kupić je osobno. Nie udało mi się, za to znalazłem kilka innych przewodów wycenionych tylko odrobinę rozsądniej niż kabel Fidaty. Największe wrażenie zrobiło na mnie opakowanie, a właściwie to, że z każdym przewodem otrzymujemy coś w rodzaju raportu z laboratorium. Co wyczytamy z tych dokumentów? Dobre pytanie. Jestem pewien, że znajdą się komentatorzy, którzy rozgryzą to po jednym piwie. Zamieszczam więc skany obu raportów i czekam na przemyślenia ekspertów. Każdy z kabli otrzymujemy rzecz jasna w bardzo eleganckim pudełku, w którym znajdziemy również gotową do wypełnienia gwarancję. Wszystko to prezentuje się bardzo poważnie. Zupełnie jakbyśmy podpisywali jakąś niezwykle ważną umowę. Na szczęście w tym przypadku po zakupie kabla nie będziemy musieli śledzić konferencji prezesa Narodowego Banku Polskiego i zastanawiać się, o ile skurczy się nasz domowy budżet po kolejnej podwyżce stóp procentowych.

Co takiego może zmienić przewód służący do przesyłania sygnału z transportu sieciowego do przetwornika albo jeszcze lepiej - z dysku sieciowego do tegoż transportu? Idąc tym tropem, należałoby skontaktować się z dostawcą usług sieciowych i zapytać go o jakość osprzętu, jaki stosuje w swoich instalacjach, a następnie zająć się jakością światłowodu, którym Internet dostarczany jest na nasze osiedle.

Jeśli chodzi o instalację i użytkowanie opisywanych kabli, nie zauważyłem większych problemów poza tym, że aluminiowe tuleje na zakończeniach HFU2 są naprawdę spore, w związku z czym próba wpięcia wtyku USB-A do komputera, gdzie bardzo blisko, w sąsiednim gnieździe siedzi na przykład przewód od klawiatury lub dysku zewnętrznego, skończyła się kapitulacją. Doszedłem do wniosku, że nie warto się męczyć, tym bardziej, że miał to być pierwszy z zaplanowanych odsłuchów, a każdy kolejny miał odbyć się w towarzystwie transportu Auralic Aries G1 lub serwera Soundgenic HDL-RA4TB. Mała strata, krótki żal. Uprzedzam jednak tych, którzy nie mogą skorzystać z urządzenia oferującego tak wygodny dostęp do wyjściowego gniazda USB. Z HFLC jedynym problemem była oczywiście długość. 1,5 metra w przypadku przewodu sieciowego to bardzo mało. Ja oczywiście mam w domu swego rodzaju poligon doświadczalny, gdzie nie brakuje ani gniazd sieciowych, ani zapasowych kabli, ani najróżniejszych nóżek i podkładek, jednak ponieważ miejsce na "zabawki" zaczęło mi się kończyć, niedawno zamontowałem na ścianie półki Pro-Ject Wallmount It 1 - jedna na gramofon, druga na streamer - i okazało się, że 1,5-metrowy HFLC nie wystarczył do podłączenia stojącego na górnej półce Auralica. Na czas testu trzeba było zamienić transport i gramofon miejscami. Dłuższe odcinki są oczywiście zauważalnie droższe. HFLC w wydaniu 3-metrowym kosztuje 4899 zł, a za 10-metrową wersję zapłacimy 11399 zł. W przypadku kabla USB różnice te są znacznie mniejsze. Za 2-metrowy odcinek zapłacimy 1649 zł, a wersja o długości 3 metrów to wydatek 1799 zł. Nawet gdyby wystarczyła mi "metrówka", chyba dla świętego spokoju kupiłbym wersję 2-metrową.

Na koniec słówko wyjaśnienia, a właściwie pewna bardzo ważna obserwacja. Przymierzając się do tego testu, po raz kolejny zagłębiłem się w rozważania na temat sensu stosowania wysokiej klasy kabli cyfrowych. No bo co takiego może zmienić przewód służący do przesyłania sygnału z transportu sieciowego do przetwornika albo jeszcze lepiej - z dysku sieciowego do tegoż transportu? Idąc tym tropem, należałoby skontaktować się z dostawcą usług sieciowych i zapytać go o jakość osprzętu, jaki stosuje w swoich instalacjach, a następnie zająć się jakością światłowodu, którym Internet dostarczany jest na nasze osiedle. Bzdura, prawda? Pojawia się także kolejne pytanie - gdzie powinniśmy wpiąć ten audiofilski kabel LAN ze złotymi wtykami? Intuicja podpowiada, że jak najbliżej streamera lub transportu, ale jeśli pliki są odczytywane z dysku NAS, to może właśnie od niego należałoby zacząć? Miałem do dyspozycji jeden taki przewód, więc musiałem wykonać prostą próbę - najpierw HFLC wpięty do streamera, a między NAS-em a routerem zwykły, tani kabelek z plastikowymi wtyczkami, a później zamiana - standardowy przewód do streamera, a drogi przewód LAN w "serwerowni", między dyskiem sieciowym a routerem. Pomijam już fakt, że w większości przypadków rolę owego routera będzie pełnił jakiś najtańszy TP-Link za 69 zł.

Żadna z tych rzeczy nie pozwala nam wyeliminować prawdopodobieństwa tego, że po wymianie zwykłego kabla LAN na audiofilski odpowiednik, taki jak Fidata HFLC, usłyszymy jakąś różnicę. Temat był wielokrotnie wałkowany zarówno przy okazji testów przewodów zasilających, jak i wielu innych akcesoriów. Teoria swoje, a życie swoje. Ja po pierwszych odsłuchach byłem w kropce, dlatego postanowiłem dać sobie więcej czasu, a ponieważ dystrybutor nie domagał się zwrotu wypożyczonego kompletu po dwóch tygodniach (standard - przecież ja zawsze testuję tylko jedno urządzenie i nie mam innych obowiązków, więc już na drugi dzień trzeba zadzwonić i zapytać, jak idą odsłuchy, prawda?), test naprawdę srogo mi się przeciągnął. Do tego stopnia, że ostatecznie chyba wszyscy o tym zapomnieli. Kiedy minął rok, doszedłem do wniosku, że pora zebrać swoje obserwacje z całego tego okresu i rozprawić się z recenzją, której zarys leżał na moim biurku tak długo, że trzeba było wymienić kalendarz na nowy. Jeżeli więc chcielibyście zaprotestować, że nie przyjrzałem się opisywanym kablom wystarczająco dokładnie, śmiało. Mnie już nic nie zdziwi. Aha - listę urządzeń pod werdyktem możecie potraktować jako "punkt wyjścia". Doszły do tego właściwie wszystkie urządzenia strumieniowo-przetwornikowe, jakie opisywałem na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy.

Fidata HFU2 + HFLC

Fidata HFU2 + HFLC

Brzmienie

HFU2 jest kablem, z którym po wielu odsłuchach ciężko byłoby mi się rozstać. Pokazał swoją wyższość nad wielokrotnie tańszym AudioQuestem Cinnamon praktycznie od razu, bez owijania w bawełnę i zmuszania mnie do analizowania każdego aspektu prezentacji. Jak to się objawiało? Przede wszystkim poprawiły się trzy rzeczy - dynamika (szczególnie w skali makro), przejrzystość i głębia sceny stereofonicznej (szerokość również, ale w znacznie mniejszym stopniu). Dźwięk stał się wyraźniejszy, a przy okazji gładszy, bardziej kulturalny. Zauważyłem też coś, co bardzo lubię - ciemniejsze tło sprawiło, że cała reszta wyostrzyła się, nabrała masy, dzięki czemu łatwiej było uwierzyć, że rozgrywające się przede mną wydarzenia są prawdziwe, mają więcej wspólnego z "tu i teraz" niż "gdzieś jest, lecz nie wiadomo gdzie". W kategoriach równowagi tonalnej czy temperatury nie zmieniło się praktycznie nic, może poza wspomnianym wyżej, delikatnym naciągnięciem brzmienia w kierunku wygładzenia, jednak jest to kompensowane wspaniałą rozdzielczością. Wielokrotnie sprawdzałem, czy efekt, który zaobserwowałem w towarzystwie dość drogich urządzeń, powtórzy się na przykład podczas testu z wykorzystaniem tańszych komponentów i laptopa w roli źródła. Otóż tak, HFU2 potrafi dowieść swojej wartości nawet w takiej konfiguracji, choć z oczywistych względów nie polecałbym inwestowania w taki kabel na przykład posiadaczom budżetowych wzmacniaczy z kiepskim przetwornikiem na pokładzie. Różnica być może będzie słyszalna, ale nie ma co oczekiwać cudów. Opisywane przewody stworzono z myślą o systemach z wysokiej półki i trudno oczekiwać, aby po wpięciu takiego HFU2 w system za sześć tysięcy złotych Leak Stereo 130 zamienił się nagle w Hegla H390, a podłączone do niego Fyne Audio F500 przeobraziły się w Audiovectory R3 Avantgarde. Jeżeli jednak mówimy o systemie złożonym z Auralica Aries G1 i Unisona Triode 25, gdzie wbudowany przetwornik kosztował mniej niż opisywany kabel, różnice były wyraźne. Na tyle, że jeszcze w trakcie trwania testu podjąłem decyzję o zakupie HFU2. I nawet sam nie wiem, dlaczego zdecydowałem się na to tak późno. Cóż, lenistwo albo natłok innych obowiązków to chyba jedyne, co mam na swoją obronę.

Jeśli zaś chodzi o kabel sieciowy, mam duży problem i tutaj również nie zamierzam owijać w bawełnę - tak, jak po podłączeniu HFU2 wiedziałem już, że będę miał sporo frajdy z odsłuchów, tak wyrzucenie w kąt zwykłego kabla i wpięcie w jego miejsce HFLC nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Pierwszy eksperyment odbył się w systemie z Ariesem G1, Unisonem Triode 25 i monitorami Equilibrium Nano. Postanowiłem dać sobie kilka dni, przyzwyczaić się i przeprowadzić próbę odwrotną, polegającą na powrocie do zwykłego, taniego kabelka. Czasami dopiero taka zmiana pokazuje, ile w tym momencie tracimy. Okazuje się, że różnice były na tyle małe i dotyczyły tak dziwnych aspektów prezentacji, że nasze uszy zwyczajnie nie wyłapały jej przy pierwszym podejściu. Ale nie. Zorganizowałem wszystko tak, aby zmiana kabla sieciowego była jak najprostsza i przebiegała jak najszybciej, a mimo to po kilku przepięciach wciąż zastanawiałem się, czy rzeczywiście coś słyszę, czy to tylko siła autosugestii albo jakichś innych czynników, które nie mają nic wspólnego ze zmianą tego jednego przewodu. Postanowiłem więc zmienić system i wykonać taki sam eksperyment w systemie złożonym z Auralica Vega G1, Hegla H20 i Audiovectorów QR5, nie wspominając o interkonekcie, kablach głośnikowych, zasilaniu, stoliku i ustrojach akustycznych z wysokiej półki. Efekt? Tym razem może nawet coś usłyszałem, ale co? To jest dobre pytanie. Chyba również krok w stronę poprawy przejrzystości i dynamiki, jednak zmiany wciąż miały marginalny zasięg. Mógłbym je porównać co najwyżej do zmiany podkładek antywibracyjnych pod końcówką mocy. Wiem, że są audiofile, którzy twierdzą, że bez takich czy innych nóżek nie ma słuchania, dźwięk całkiem "siada", a budowana latami układanka zaczyna się dosłownie walić, ale - jak już wspominałem we wstępie - staram się nie wchodzić na te tereny. Nie wykluczam, że w jakimś systemie tak jest, szczególnie jeśli mówimy o zestawach wartych nie dziesiątki, ale setki tysięcy złotych. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że do takich wniosków dochodzą ludzie, którzy audiofilskimi akcesoriami bawią się z lubością, natomiast kluczowe elementy, takie jak źródło, wzmacniacz czy kolumny, zmieniają bardzo, bardzo rzadko. Instalacja kolejnego magicznego wynalazku nie jest niczym trudnym, a zamiana hi-endowej integry na przedwzmacniacz i monobloki to już poważna operacja. Nie każdemu się chce, szczególnie jeśli dany system i tak gra bardzo dobrze, a dojście do synergicznej kombinacji też wymagało sporo czasu i samozaparcia.

HFU2 po pewnym czasie stał się jednym z podstawowych kabli, jakie funkcjonują w moim systemie zarówno podczas pracy, jak i później, podczas odsłuchów dla czystej przyjemności. Jeśli zaś chodzi o HFLC, hmm... Nie wiem, może nie dysponuję jeszcze wystarczająco przejrzystym systemem? A może wynik byłby inny, gdyby infrastruktura sieciowa w moim domu była zbudowana inaczej?

Niniejszy test obejmuje zatem dwa produkty, których odsłuch wywołał we mnie skrajnie różne emocje. W przypadku HFU2 różnice od samego początku były na tyle duże, że nawet nie zastanawiałem się, czy będę miał co o nim napisać. Mógłbym kontynuować ten opis, ale nie chcę wchodzić w świat dzielenia dźwięku na atomy, bo nie o to chodzi. Clou programu polega właśnie na tym, że efekt zastosowania tego kabla było słychać od razu i nawet nie musiałem się specjalnie wysilać, aby zlokalizować i opisać elementy, które skorzystały na tym w największym stopniu. Czy było to połączenie Marantza HD-DAC1 z laptopem, czy Auralica Aries G1 z Unisonem Triode 25, czy też jakaś kombinacja złożona z wykorzystaniem innego urządzenia, które akurat testowałem, HFU2 po pewnym czasie stał się jednym z podstawowych kabli, jakie funkcjonują w moim systemie zarówno podczas pracy, jak i później, podczas odsłuchów dla czystej przyjemności. Jeśli zaś chodzi o HFLC, hmm... Nie wiem, może nie dysponuję jeszcze wystarczająco przejrzystym systemem? A może wynik byłby inny, gdyby infrastruktura sieciowa w moim domu była zbudowana inaczej? Może powinienem wypożyczyć co najmniej trzy albo cztery takie kable, aby wykorzystać je wszędzie, gdzie tylko się da - między routerem a NAS-em, między NAS-em a switchem, a następnie między switchem a transportem lub streamerem? Pomijam już sytuacje, w których w ścianie biegną metry najzwyklejszego przewodu LAN. Tak naprawdę odsłuch kabla sieciowego powinien odbyć się w najprostszej możliwej konfiguracji, gdzie wymiana pojedynczego elementu naprawdę może coś zmienić, jednak aby coś takiego stworzyć i ominąć kable biegnące w ścianie, musiałbym pociągnąć do stolika ze sprzętem przewód o długości 10 m. Swoje obojętne odczucia względem HFLC zwalę więc na warunki, których nie mam jak zmienić. Możliwe, że sytuacja przypomina trochę tę z kondycjonerami i listwami zasilającymi - w jednym systemie różnice są niewielkie, w innym zasadnicze, a przyczyną tych różnic może być zarówno inna wrażliwość kluczowych elementów systemu na takie "ulepszacze", jak i wszystko, co znajduje się po drugiej stronie gniazdka, a więc cała infrastruktura mająca wpływ na jakość prądu. Tak czy inaczej, efekt jest taki, że wróciłem do zwykłych kabli za 10 zł i nie czuję różnicy. Przyjmuję do wiadomości, że w innych warunkach i w innym, jeszcze lepszym systemie zmianę kabla LAN mógłbym usłyszeć, ale skoro niczego takiego nie zauważyłem, to nie mam o czym pisać. Na dzisiaj fajrant.

Fidata HFU2 + HFLC

Fidata HFU2 + HFLC

Budowa i parametry

Interkonekt USB HFU2 i kabel sieciowy HFLC to jedyne dwa przewody w katalogu marki Fidata. HFU2 otrzymał pozłacane wtyki USB i spełnia wymagania specyfikacji High Speed USB 2.0. Każdy wtyk ma korpus z aluminium, który zwiększa jego masę, redukując potencjalnie szkodliwe dla transmisji danych wibracje. Okrągły kabel o średnicy 7 mm ma przewodniki do transmisji danych o przekroju 24 AWG wykonane z posrebrzanej miedzi beztlenowej. Takie same przewodniki, choć o przekroju 20 AWG, zastosowano w części przesyłającej zasilanie. Aby spełnić wysokie wymagania jakościowe, wszystkie kable są poddawane 100% kontroli jakości w certyfikowanej fabryce w Japonii. "Podobnie jak w przypadku kabla LAN, w przypadku USB także skupiliśmy się na eliminacji zakłóceń. Większość standardowych kabli USB zakończona jest wtykami odlewanymi z plastiku lub żywicy, ale zgodnie z naszym dążeniem do najwyższej jakości dźwięku opracowaliśmy nasze własne, wykonane z aluminium. Podjęliśmy te decyzję, by maksymalnie ograniczyć wibracje, upewniając się, że złącza są w stanie utrzymać własny ciężar, zapewnić pewne, stabilne połączenie. Dodatkowo złącza zawierają szczelinę, aby zapobiec tworzeniu się pętli zakłóceń." - mówi odpowiedzialny za planowanie działań Fidaty Yasunori Kitamura. "Specyfikacja kabla USB uniemożliwia przecięcie ekranowania, co zmusiło nas do wykazania się dużą kreatywnością. Owa szczelina we wtyku jest jednym z wymyślonych przez nas rozwiązań, które zastępują niejako przecięcie ekranowania na jednym końcu kabla. Dużą uwagę poświęciliśmy również połączeniom wewnętrznym oraz z wtykom. Geometria kabla i wybór przewodników są wynikiem żmudnych testów." - dodaje projektant elektroniki I-O Data, Akiya Miyamoto. HFLC to kabel LAN klasy CAT 6a, który został opracowany specjalnie dla zastosowań audio. Wyposażono go we wtyki RJ45 MFP8 Gold, wyprodukowane przez Telegärtner Japan Limited. Okrągły kabel o średnicy 7 mm składa się z przewodników 26 AWG wykonanych z pokrytej srebrem miedzi beztlenowej (OFC), w skręconych parach. Kabel jest łatwy w instalacji ze względu na swoją symetryczną budowę. "Wtyki Telegärtnera wcale nie znalazły wśród tych, które początkowo rozważaliśmy w trakcie testów odsłuchowych porównując różne alternatywy, zarówno pozłacane, jak i normalne. Jednakże w wyniku tychże testów doszliśmy do wniosku, że pozłacane wtyki oferują najbardziej odpowiadające nam brzmienie w trakcie odsłuchów muzyki odtwarzanej z serwera Fidata. Inne zalety złączy Telegärtner obejmowały konstrukcję, która umożliwia stabilny, pewny kontakt z liniami sygnałowymi, jednocześnie zapewniając dobre dopasowanie do położenia linii sygnałowych w kablach, które już wybraliśmy." - mówi pan Miyamoto. Powtórzmy - wtyki do kabli LAN dobierane na słuch. Nie mam pytań.

Werdykt

I tak oto kończy się ta historia. Rok temu otrzymałem do przetestowania dwa wyjątkowe kable dla mocno zakręconych audiofilów i efekt działania pierwszego z nich usłyszałem od razu, a z drugim męczyłem się naprawdę długo, aż doszedłem do wniosku, że to nie dla mnie, bo zdecydowanie większy wpływ na brzmienie ma to, czy przed rozpoczęciem odsłuchu wypiję kawę (rano) lub kieliszek wina (wieczorem). Szukając logicznego wytłumaczenia tego fenomenu, wykoncypowałem, że o ile wysoka jakość przewodów Fidaty pozostaje poza wszelką dyskusją, o tyle ich rola w procesie odtwarzania muzyki, pozycja w systemie stereo, postrzeganym nie tylko jako zbiór stojących na stoliku pudełek, ale cała pajęczyna różnych połączeń i pozornie nieistotnych drobiazgów, jest zupełnie inna. Kabel USB łączy dwa elementy, które bezpośrednio ze sobą współpracują. Jeden wysyła sygnał cyfrowy, drugi odbiera go i zamienia na zrozumiały dla ludzkiego ucha sygnał analogowy. Że co, że to niby ciąg zer i jedynek? Tak, ale przesyłany jest w postaci czysto elektrycznej. Jakość transmisji tego - żeby było prościej, nazwijmy rzecz po imieniu - prądu, pojawiającego się i zanikającego z bardzo wysoką częstotliwością, ma spory wpływ na efekt końcowy i nie po raz pierwszy potwierdziło się to podczas odsłuchu. Kabel LAN jest natomiast elementem bardzo skomplikowanej układanki, w skład której - przynajmniej w moim przypadku - wchodzą dwa urządzenia dostarczone przez dostawcę usług telekomunikacyjnych, switch, dysk sieciowy, komputer pracujący jako serwer Roona, dziesiątki metrów kabli w ścianach i "parę innych rzeczy". Wpięcie audiofilskiego kabla LAN między gniazdkiem a streamerem lub transportem sieciowym daje w tej sytuacji mniej więcej tyle, co zmiana opon w starym, kompletnie zdezelowanym samochodzie. Oczywiście taki wynik testu może niektórych zdziwić, ale uwaga - nie twierdzę, że wysokiej klasy kable sieciowe nie działają i nie mają żadnego wpływu na dźwięk. Uczciwie przyznaję po prostu, że w moim przypadku różnice, jeśli w ogóle były, to miały charakter marginalny, na granicy percepcji. Może nie powinienem się do tego przyznawać. Może powinienem wypisywać dyrdymały o tym, że zmieniło mi się napięcie powierzchniowe dźwięku. Wyszedłbym na kozaka, który słyszy, jak mu mucha siądzie na lewej kolumnie. Nie wykluczam, że to nie koniec eksperymentów z kablami LAN. Na razie jednak niezwykle cieszę się z tego, że 3799 zł zostanie na moim koncie i nic z tego powodu nie stracę. Może wydam tę kwotę na inne przyjemności, opowiadając wszystkim, że tyle właśnie zaoszczędziłem? Tylko ani słowa o tym HFU2! To jest zupełnie inna historia. Trzymam ten kabel już rok i nie zamierzam odesłać go dystrybutorowi. Było to jedno z najprostszych, a zarazem najbardziej efektywnych usprawnień, jakie wprowadziłem w swoim drugim systemie od początku jego funkcjonowania. Aha - wszystkie widoczne poniżej oceny graficzne dotyczą modelu HFU2. Proponuję zresztą patrzeć na nie z przymrużeniem oka. Dawno nie testowałem kabli USB, więc przy żadnym pasku nie będę się upierał, ale skoro oceny muszą być, to są. Dla HFLC ich nie wystawiam, bo nie mam ku temu podstaw.

Fidata HFU2 + HFLC

Fidata HFU2 + HFLC

Dane techniczne

Rodzaj kabla: USB (HFU2), LAN (HFLC)
Średnica przewodnika: 24 AWG + 20 AWG (HFU2), 26 AWG (HFLC)
Materiał przewodnika: posrebrzana miedź beztlenowa
Wtyki: Fidata (HFU2), Telegärtner MFP8 Gold (HFLC)
Dostępne długości: 1-3 m (HFU2), 1,5-10 m (HFLC)
Cena: 1499 zł/1 m (HFU2), 3799 zł/1,5 m (HFLC)

Sprzęt do testu dostarczyła firma Audio Atelier. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Fidata i wykonane przez redakcję portalu StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy7

Rozdzielczość
Poziomy7

Barwa dźwięku
Barwa4

Szybkość
Poziomy6

Spójność
Poziomy7

Muzykalność
Poziomy7

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo1

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo03

Jakość wykonania
Poziomy7

Funkcjonalność
Poziomy5

Cena
Poziomy6

Nagroda
sl-wyborredakcji


Komentarze (13)

Pokaż wcześniejsze komentarze
  • AS

    Napiszcie audiofile do swoich dostawców Internetu, że przesyłają wam niepełnosprawny Internet pozbawiony niektórych 0/1, które przechodzą przez podłe kable.

    7
  • Artur

    Zgadzam się z Marcinem. U mnie po wpięciu kabla LAN AudioQuest Diamond pomiędzy switch Silent Angel i Ariesa G1 różnica była od razu zauważalna i to nie mała.

    1
  • 1piotr13

    Ciekawe czy jest w jakimś sklepie opcja wypożyczenia takiego kabla USB do odsłuchów?

    0
  • Boguś

    Boże.... Jednak jest zasadnicza różnica w charakterystyce sygnału analogowego a cyfrowego. W sygnale cyfrowym - nadajnik (np. serwer plików lub komputer) po prostu negocjuje z odbiornikiem (np. DAC lub inny odbiornik) wartości i parametry sygnału - i nie dopuszcza do przekłamań poniżej poziomu odczytu. Te szalone 0 i 1 mają tu kluczowe znaczenie. Tu nie może być np. szumu w sygnale. Więc opowiadanie (jak w tej recenzji) o kablu USB, który tak podbarwiał cudownie muzykę jest po prostu niemożliwe. Przykro mi, autorze.

    7
  • Kuba

    Pytanie do znawców piszących o niezmiennych zerach i jedynkach, czy braku możliwości wpływu przewodów na to co słyszę. Dlaczego to samo piwo smakuje mi inaczej ze szklanki, a inaczej z aluminiowej puszki? Czy szkło zmienia skład piwa?

    1
  • Boguś

    To absolutna prawda! Ja (dla porównania) wolę wtyczki USC C od USB A lub B! Jakoś inaczej jest...

    4
  • Piotr

    Do tych którzy zachwycają się kablami Ethernet, proponuję abyście zrobili prosty eksperyment: w czasie odtwarzania muzyki po prostu wyjmijcie wtyczkę kabla sieciowego. A potem liczcie ile sekund będzie grało bez kabla w ogóle. Mój Arcam SA30 gra jeszcze piętnaście sekund. Tak samo dzieje się po wyłączeniu z prądu routera który dostarcza internet przy połączeniu tegoż Arcama przez WiFi. W zwykłej "malince" można samemu zdefiniować wielkość bufora tak by pomieścił nawet całą płytę! Więc zera i jedynki które dostaje DAC i zamienia na analogową muzykę płynęły tym bardzo drogim kablem Ethernet co najmniej kilkanaście sekund wcześniej! A potem złożyły się w stabilną całość w kostce pamięci, w tym momencie żaden straszliwy jiter generowany przez "zwykły kabel" nie może mieć najmniejszego znaczenia. Najmniejszego. W buforze rekonstruowany jest pierwotny plik ze sprawdzaniem sum kontrolnych itp. Jest bit perfect. Taka jest istota transmisji pakietowej. Wierzę w znaczenie kabli, zwłaszcza analogowych, ale także cyfrowych przy transmisji synchronicznej na przykład spdif. Ale niech ktoś mi wytłumaczy w jaki sposób drogi kabel może jakoś wyczyścić, dopieścić, poprawić pakiety danych tak by były "lepsze" nawet kilkanaście sekund po przejściu przez ten kabel... Teoretycznie jakiś bardzo dobry kabel może mieć minimalny wpływ na zmniejszenie zakłóceń elektrycznych, ale przy króciutkich kablach Ethernet wysokich kategorii takie zakłócenia i tak nie wchodzą w grę jeśli kabel jest choćby poprawny i spełnia założone parametry. Transmisja przez wi-fi całkowicie odcina galwanicznie streamer od takich zakłóceń np. "zasilaczowych", więc przy silnym sygnale w każdym przypadku powinna być lepsza od najlepszego kabla. Tak, sam też próbowałem robić eksperymenty z "audiofilskimi" kablami ethernet i switchami. Przykro mi, ale nie słyszałem żadnych różnic.

    4
  • Maciek

    Odwieczne starcie "teoretyków" z "praktykami". Ostatnio miałem okazję stwierdzić różnicę w dźwięku przy wpięciu audiofilskiego switcha w tor odsłuchowy. Porównywaliśmy z kolegą sygnał z TIDAL-a do sygnału z CD ( ta sama płyta - najpierw bez switcha, potem z, przez tego samego DAC-a). Sygnał pomiędzy źródłami przełączaliśmy w locie. Tylko tak mogę ponad wszelką wątpliwość coś stwierdzić, bez żadnej autosugestii. Różnice były. Do tego musi być niestety bardzo dobry sprzęt. Nie mam jakiegoś wybitnego słuchu a słowo "jitter" nic mi nie mówi. Skoro jednak dźwięk się zmienia, to moim zdaniem założenia przyjmowane przez "teoretyków" negujące w konsekwencji możliwość występowania różnic przy bit perfect są błędne. A wszystkim Forumowiczom życzę, aby słuchając muzyki z cyfry czasami oczami wyobraźni widzieli te zera, jedynki czy sumy kontrolne. W różnych kolorach, wielkościach i czcionkach.

    0
  • meloman

    A pomyślałeś Piotrze, że sygnał zostanie w Twoim Arcamie zbuforowany już z błędami, bo z błędami dotarł do urządzenia (wcześniej przed kablem jest router, switch itd)? Nawet komputerowcy mawiają "garbage in, garbage out". Zrób prosty test: do Arcama dostarcz ten sam plik z serwisu streamingowego i porównaj go z plikiem przesłanym z lokalnego dysku NAS. Niezależnie od zbuforowania będzie to inny dźwięk a przecież cyfra to cyfra i twoje zera i jedynki się muszą zgadzać. A jednak... Jeśli jednak nie słyszysz różnicy to nie odmawiaj innym tego prawa. Może się bowiem okazać, że np. na ich sprzęcie i w ich warunkach odsłuchowych to już słychać.

    0
  • AS

    To, co tu czytam, upewnia mnie, że omamy słuchowe są normą u audiofili, a nie występują omamy wzrokowe u wideofili. Nikt nie chce telewizorów lampowych, za to prawdziwy audiofil musi mieć lampiaka. Przesyłanie 0 i 1 musi się zgadzać, co innego jakość urządzeń, kodeków, jittera itp. Audiofile niech piszą do dostawców Internetu że płacą za "niepełnosprawny" Internet.

    1

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
20 najciekawszych premier wystawy High End 2024

20 najciekawszych premier wystawy High End 2024

Odbywający się tradycyjnie na początku maja High End to impreza, w trakcie której oczy i uszy całej społeczności audiofilskiej zwrócone są w kierunku Monachium. Jak informują organizatorzy, wystawa ta jest niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o imponujące nadawanie tonu najwyższej klasy reprodukcji muzyki. Od czterech dekad High End dostarcza pomysłów i...

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Podczas jednej z ostatnich rodzinnych wizyt prezentowałem zainteresowanemu członkowi rodziny swój zestaw grający. Usłyszałem wtedy dość intrygujące pytania: "A wzmacniacz nie powinien mieć korektora? Ma tylko pokrętło głośności?". Padły one z ust osoby, dla której czymś całkowicie naturalnym jest, że nawet współczesny amplituner kina domowego, z którego zresztą obecnie korzysta,...

Najnowszy trend w hi-endowym audio - dźwięk w stanie nieważkości

Najnowszy trend w hi-endowym audio - dźwięk w stanie nieważkości

W świecie, w którym poszukiwanie idealnych wrażeń dźwiękowych osiągnęło wyżyny, pojawił się rewolucyjny pomysł, który podbija serca i portfele audiofilów na całym świecie - komory odsłuchowe o zerowej grawitacji. Ta awangardowa koncepcja, okrzyknięta "nieważkim doświadczeniem dźwiękowym", szturmem podbiła społeczność audiofilów, obiecując słuchową podróż dosłownie nie z tego świata. Początki komór...

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby czasu

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby…

Przez wieki jedynym sposobem na delektowanie się muzyką było udanie się osobiście na koncert, recital lub jakiś mniejszy występ. Oczywiście zwykłemu zjadaczowi chleba nie dane było usłyszeć niczego oprócz karczemnych zespołów biesiadnych. Na takie ekscesy jak pełnoprawny koncert w operze, teatrze lub sali koncertowej pozwolić sobie mogli jedynie najbardziej zamożni,...

Magiczny świat potencjometrów, czyli wszystko o regulacji głośności w sprzęcie audio

Magiczny świat potencjometrów, czyli wszystko o regulacji głośności w sprzęcie…

Regulacja głośności jest jedną z najważniejszych funkcji każdego systemu audio. Prawidłowe działanie tego elementu naszego sprzętu ma ogromny wpływ na przyjemność płynącą z jego użytkowania. Kiedy potencjometr zaczyna tracić swoją funkcjonalność, nawet w niewielkim stopniu, jest to niezwykle kłopotliwe, a może też być niebezpieczne dla innych elementów zestawu, takich jak...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q Ultra Silver II

Tellurium Q to prawdziwy fenomen nie tylko w świecie audiofilskich kabli, ale w branży hi-fi w ogóle. Oto mamy bowiem firmę specjalizującą się w produkcji dość niszowych akcesoriów, utrzymjującą ich...

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research to jeden z najbardziej cenionych producentów wzmacniaczy lampowych i hybrydowych. Włoska firma jest z nimi utożsamiana tak mocno, że próby wprowadzenia na rynek innych urządzeń, takich jak odtwarzacze...

Final Audio Design D7000

Final Audio Design D7000

Nieco ponad sześć lat temu miałem przyjemność testować jedne z najlepszych słuchawek wokółusznych, jakie dotychczas przewinęły się przez naszą redakcję - Final Audio Design D8000. Od początku wiadomo było, że...

Komentarze

Michał
@a.s. - Po prostu nie lubisz brzmienia wzmacniaczy lampowych, rozumiem, takie masz preferencje. Natomiast Twoje nieustanne próby obrzydzania lampowców innym są ...
Andrzej
Zastosowana wkładka deklasuje gramofon o dwie półki. Audio-Technica daje lepszą wkładkę do znacznie tańszych gramofonów!
GarGan
Niestety nikt nie publikuje zdjęć środka obudowy, zwrotnic, a tylko słychać peany nad materiałem z którego są zrobione membrany - jakby to miało faktycznie znac...
Rr
Bardzo dobrze napisany artykuł. Zawiera pewne błędy, ale chwała za to, że powstał.
Józef
Po co wzmacniacz? Nie mogli zrobić bez? Byłby tańszy i pewnie lepiej dopracowany.

Płyty

Suicidal Angels - Profane Prayer

Suicidal Angels - Profane Prayer

Od wydania poprzedniego albumu Suicidal Angels, "Years Of Aggression", minęło pięć lat. To sporo czasu na to by "odnaleźć siebie",...

Newsy

Tech Corner

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Podczas jednej z ostatnich rodzinnych wizyt prezentowałem zainteresowanemu członkowi rodziny swój zestaw grający. Usłyszałem wtedy dość intrygujące pytania: "A wzmacniacz nie powinien mieć korektora? Ma tylko pokrętło głośności?". Padły one z ust osoby, dla której czymś całkowicie naturalnym jest, że nawet współczesny amplituner kina domowego, z którego zresztą obecnie korzysta,...

Nowości ze świata

  • Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...

  • Naim unveils Uniti Nova Power Edition, an all-in-one player that drives Hi-Fi loudspeakers with power and musical resonance Uniti Nova Power Edition is the new all-in-one player from Naim, the British brand that excels in the creation of high-end Hi-Fi...

  • Focal presents Aria Evo X, a line of high-fidelity loudspeakers for the home to follow in the footsteps of the Aria 900 range, which has enjoyed a decade of success. With revamped technologies and a brand new finish, the Aria...

Prezentacje

Muzyka dla pokoleń - Bryston

Muzyka dla pokoleń - Bryston

Przeglądając strony internetowe i katalogi firm zajmujących się produkcją audiofilskiego sprzętu, prawie zawsze zaglądam do zakładek opisujących ich historię i filozofię. Dziś podobno już niewielu ludzi zwraca na to uwagę, ale prawdziwi hobbyści na pewno interesują się wszystkim, co wiąże się ze sprzętem hi-fi. Sęk w tym, że nie każda...

Poradniki

Listy

Galerie

Dyskografie

Wywiady

Tomasz Karasiński - StereoLife

Tomasz Karasiński - StereoLife

Chcąc poznać ludzi zajmujących się sprzętem audio, związanych z tą branżą zawodowo, natkniemy się na wywiady z konstruktorami, przedsiębiorcami, sprzedawcami,...

Popularne artykuły

Vintage

Sony WM-7

Sony WM-7

Firma Sony, po wypuszczeniu na rynek pierwszego modelu Walkmana - TPS-L2 - nie osiadła na laurach. Długo jeszcze synonimem przenośnego...

Słownik

Poprzedni Następny

Ferrofluid

Ciecz magnetyczna - substancja o właściwościach możliwie zbliżonych do cieczy, która w odróżnieniu od typowych cieczy jest w warunkach pokojowych dobrym paramagnetykiem i ulega silnej polaryzacji magnetycznej w obecności zewnętrznych...

Cytaty

AdamNeste.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.