Nie od dziś wiadomo, że Mark Lanegan to człowiek wyjątkowo zapracowany i można go usłyszeć praktycznie każdego roku - jeśli nie w wydawnictwie solowym, to wraz z własnym zespołem, w kooperacji lub gościnnym występie u innego artysty. W październiku zeszłego roku ukazał się "Somebody's Knocking" i już wtedy wiadomo było, że Lanegan pracuje nad kolejnym materiałem, którego premierę zaplanowano na maj 2020. Tym razem argumentem była powstająca właśnie biografia artysty, której muzyka miała być uzupełnieniem. Materiału nazbierało się tak dużo, że efektem końcowym jest najdłuższy album w dyskografii Lanegana. Łączny czas trwania 15 utworów z "Straight Songs Of Sorrow" minimalnie przekracza godzinę, co cieszy, bo do tej pory wszystkie jego albumy broniły się jako całość, niezależnie od czasu trwania. Czy i tak jest tym razem?
Na następcę mrocznego "Nero" Anja Orthodox z koleżeństwem kazała czekać swoim fanom aż sześć długich lat. Nie był to okres wyciszenia i lenistwa, bo klasycy polskiego rocka gotyckiego w tym czasie intensywnie udzielali się koncertowo, między innymi od 2005 roku inaugurując coroczną, jesienną trasę Abracadabra Gothic Tour, na której w towarzystwie różnorodnych gości odwiedzali największe polskie miasta, prezentując tworzone na potrzeby kolejnej płyty utwory. W drugiej połowie pierwszej dekady XXI wieku doszło też do kolejnych przetasowań w składzie Closterkellera. Marcina "Freddiego" Mentela zastapił bardzo utalentowany gitarzysta Mariusz Kumala, prywatnie kolejny partner, a później mąż Anji. Co ciekawe, jako basista powrócił Krzystof Najman, z którym wcześniej liderka zakończyła małżeństwo. Z kolei perkusistę Gerarda Klawe zastąpił znany z klimatycznych zespołów metalowych Carnal i Neolithic Janusz Jastrzębowski. W tym zestawieniu przystąpiono do nagrania ósmej płyty, którą wydano w 2009 roku, po raz kolejny - choć nie tak bardzo jak we wcześniejszych latach - zaskakując fanów.
Kapela gra już tyle lat, skład cały czas rotuje, a co płyta to lepsza. "Aurum" moim zdaniem, z perspektywy wieloletniego fana nie daje się łatwo ocenić, z tego to powodu, że każdy kolejny album ma swój własny styl, wprowadzany przez zmieniających się z płyty na płytę gitarzystów. Zdecydowanie to pły...
Po nagraniu debiutanckiego krążka muzycy Graveyard, niczym ich koledzy z Guns N' Roses dwadzieścia lat wcześniej, zrobili sobie długą, czteroletnią przerwę wydawniczą. W tym czasie doszło do zmiany w składzie formacji. Gitarzystę i drugiego wokalistę Trulsa Mörcka zastąpił w pełni skupiający się na grze na instrumentach strunowych Jonatan Larocca Ramm. Tym samym pełna odpowiedzialność za sferę wokalną spadła na Joakima Nilssona, który wyrósł na niekwestionowanego lidera Graveyard. Druga płyta formacji ukazała się w 2011 roku i mimo, że nie była, jak "Use Your Illusion" Gunsów, wydawnictwem dwupłytowym, to i tak wywołała sporo zamieszania. Z racji wypuszczenia albumu przez cenioną wytwórnię Nuclear Blast, odniosła olbrzymi sukces komercyjny i uczyniła ze Szwedów gwiazdę o popularności mocno wykraczającej poza rejony rodzinnej Skandynawii.
Nowy album Pearl Jam mógłbym w zasadzie zrecenzować jednym zdaniem - jest to bardzo solidne wydawnictwo, o którym za rok nie będzie pamiętał nikt poza zagorzałymi fanami zespołu. Sęk w tym, że nowej płycie tak legendarnego zespołu wypadałoby poświęcić dłuższą chwilę, zatem spróbujmy powoli, na spokojnie zmierzyć się z "Gigatonem". Od premiery "Lightning Bolt" w Wiśle, Odrze i pozostałych rzekach świata upłynęło wiele wody, a przez siedem lat studyjnej ciszy w grunge'owym świecie wiele się zmieniło. Przede wszystkim musieliśmy pożegnać się z dwoma filarami gatunku czyli Chrisem Cornellem oraz Scottem Weilandem. Trudno w to uwierzyć, ale na przestrzeni niecałych trzydziestu lat od eksplozji szału na grunge, Pearl Jam pozostał jedynym zespołem z oryginalnym wokalistą. Poza Vedderem jest jeszcze oczywiście Mark Lanegan. Nie ma natomiast jego macierzystej kapeli, Screaming Trees.
Jestem fanem Pearl Jam (mam najwięcej płyt tej kapeli w swojej skromnej bibliotece CD), ale tej płyty nie byłem w stanie wysłuchać w całości. Jak dla mnie nic tam się nie spina. Gdyby nie fakt, że uwielbiam ten zespół, nic bym nie napisał, szkoda czasu. Polecam za to nową płytę Morrisseya (The Smith...
Po dobrze przyjętym debiucie, Nick Cave z kolegami nie próżnowali i nie kazali długo czekać swoim fanom na następcę tej płyty. Już w 1985 roku, zaledwie rok po "From Her To Eternity", ukazała się kolejna płyta nagrana wspólnie z The Bad Seeds. I podobnie, jak jej poprzedniczka, okazała się pozycją kształtującą styl nowej formacji w kierunku powolnego odchodzenia od punkowych korzeni charakterystycznych dla twórczości The Birthday Party. Nie zabrakło przy tym zaskoczeń, czego efektem okazało się dość oryginalne wydawnictwo, wyróżniające się na tle dyskografii zespołu.
Muszę przyznać, że "Lions And Unicorns" był strzałem praktycznie w ciemno, pozyskanym do kolekcji w wyniku współpracy z wytwórnią Heavision. Pierwszy rekonesans wykonany na Rate Your Music przyniósł wyraźny uśmiech na mojej twarzy, szczególnie gdy w opisie gatunku ujrzałem hasło "stoner". W momencie pierwszego odsłuchu uśmiech zastąpiła jednak konsternacja, bo "rasowego" stonera trzeba się tutaj doszukiwać na siłę. Jest jednak na "Lions And Unicorns" coś, co sprawia, że albumu słucha się z zaciekawieniem i chęcią do powrotu do niego. Tym czymś jest bardzo wyraźne nawiązanie do grunge'owej sceny lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Pierwotne założenie, jakie towarzyszyło projektowi Mariusza Dudy o nazwie Lunatic Soul, miało obejmować nagranie dwóch mocno różniących się od siebie pozycji, które miały obrazować dwoistość ludzkiej natury i jej balansowanie między czernią i bielą, dobrem i złem. I faktycznie, dwa lata po utrzymanym w ciemnych, choć niezbyt depresyjnych klimatach debiucie polski wokalista wypuścił na rynek drugi album Lunatic Soul, którego okładkę i szatę graficzną utrzymano w tonacji bieli. Taki też kolor otrzymała zawarta na płycie muzyka, która mimo kontynuowania pomysłów i środków wyrazu zaprezentowanych przez Mariusza Dudę dwa lata wcześniej, jest dużo pogodniejszym dokonaniem Lunatic Soul. A przy tym nie mniej ciekawym.
Połowa lat dziewięćdziesiątych przyniosła rewolucję zarówno w składzie, jak i w twórczości Danzig. Po opuszczeniu bądź wyrzuceniu przez Glenna wszystkich dotychczasowych współpracowników, w składzie amerykańskiego zespołu pojawiło się kilka nowych osób. Najbardziej znanym był perkusista Joey Castillo, wcześniej bębniący w grunge'wym Sugartooth. Ponadto skład Danzig uzupełnili basista Josh Lazie, który jednak zagrał partie basu tylko w niektórych utworach na przygotowywanej piątej płycie. Po raz pierwszy w historii zespołu zagrał z nim klawiszowiec, Joseph Bishara. Partie gitar i basu wymyślił oraz zagrał osobiście Glenn Danzig, a w kilku utworach wspomógł go swoimi riffami i solówkami sam Jerry Cantrell z Alice in Chains. Te zmiany musiały się przełożyć na muzyczne oblicze Danzig, co podkreślał zresztą w ówczesnych wywiadach założyciel grupy. Według niego, jej kolejne dzieło miało być inspirowane industrialem i nowoczesną elektroniką. Kiedy "Danzig 5: Blackacidevil" ukazał się już na rynku, wprawił w konsternację fanów, z których większość nie potrafiła zaakceptować nowego oblicza amerykańskiej kapeli. W konsekwencji krążek ten do dziś cieszy się opinią najgorszego zespołowego dokonania i jest uznawany za pomyłkę wydawniczą Glenna. Zupełnie niesłusznie.
Opus magnum, album przynoszący kilka z największych hitów zespołu, rzecz ponadczasowa, wybitna, uwielbiana przez większość fanów zespołu i nie tylko. Ale czy słusznie? Tu można już dyskutować. Niewątpliwie z "Brothers In Arms" pochodzą takie klasyki, jak "Money For Nothing", "Walk Of Life" oraz utwór tytułowy, który bije się o podium praktycznie każdego Topu Wszech Czasów radiowej Trójki. Dla mnie jednak jest to jeden ze słabszych fragmentów tego mocno przereklamowanego albumu. Fakt faktem - krążek ten osiągnął ogromny sukces komercyjny, jednak pod względem artystycznym bije go na głowę praktycznie cała wcześniejsza dyskografia Dire Straits. Mówiąc o największych klasykach, często zapomina się o świetnym otwarciu albumu - "So Far Away", który jest jednym z mocniejszych fragmentów wydawnictwa oraz "The Man's Too Strong", opierającym się dość wyraźnie o folk i country, z wyróżniającymi się, cięższymi fragmentami.
Kiedy myślałem już, że obecny rok w polskiej muzyce będę mógł w swoim przypadku wpisać na straty, z odsieczą w ostatniej chwili przyszła pleszewska ekipa Red Scalp. Już kilka miesięcy temu można było się domyślać, że coś jest na rzeczy i nadchodzi nowe wydawnictwo. Później odbyło się kilka koncertów podczas których zaprezentowano nowy materiał. Jednak nadal nie było mowy o żadnych konkretach. Te pojawiły się pod koniec listopada, a w raz z nimi pierwsza zapowiedź albumu. "Mothertime" zaskoczył, chociażby ze względu na to, że dość drastycznie różni się od tego, co zespół zaprezentował na "Lost Ghost". Jednak w kontekście tego, że wspomniany album również dość mocno odbiegał od debiutanckiego krążka "Rituals", można się było tego spodziewać. Przyznam, że w przypadku "Mothertime" nie mogę mówić o miłości od pierwszego wejrzenia. Większe wrażenie niż sam utwór zrobiła na mnie okładka nadchodzącego albumu. Z singlem polubiłem się dopiero po kilku przesłuchaniach.
Wielu producentów sprzętu audio potrzebuje przynajmniej kilka lat, aby ktoś ich zauważył i docenił. Owszem, zdarzają się przypadki, kiedy już pierwsze zaprezentowane publicznie urządzenie staje się hitem, jednak najczęściej jest...
NAD (New Acoustic Dimension) to jedna z firm, które od samego początku umiejętnie łączyły innowacje i czysto naukowe podejście do tematu ze wspaniałym zmysłem biznesowym i wyczuciem sytuacji na rynku....
Rosnące zainteresowanie audiofilów wzmacniaczami dzielonymi jest jednym z najbardziej zaskakujących trendów, jakie ostatnio obserwujemy. Wydawało się przecież, że rynek zmierza w przeciwnym kierunku, a niebawem w sklepach dostępne będą niemal...
Bannery boczne
Komentarze
a.s.
Nasz zmysł słuchu nie ma "liniowej charakterystyki przetwarzania". Sygnały o takim samym natężeniu, ale o różnej częstotliwości, wywołują wrażenia różnej głośno...
Witam. Posiadam głośniki 120 Club od JBL i te 12 godzin nie wiem na jakiej mocy jest. Podłączyliśmy konsole kablami i dwa głośniki ze sobą też na kable i nieste...
Wiem, że o switche można się kłócić tak jak o kable, generalnie nie jestem hejterem różnych niekonwencjonalnych urządzeń audio ale polecam taki eksperyment: w t...
@Garfield - Coś nam podpowiada, że chętni się znajdą. Ceny nie są jeszcze tak zaporowe jak u niektórych specjalistów od hi-endu. Patrząc na trendy w salonach au...
Wszystko ładnie, pięknie, tylko ja nigdy nie rozumiem w tych wzmacniaczach, w których lampy są schowane w obudowie, jak człowiek ma potem je wymienić, bez narus...
Czym powinien kierować się miłośnik sprzętu audio przy wyborze wzmacniacza? Gdyby na tak postawione pytanie można było udzielić prostej i zwięzłej odpowiedzi, pewnie nikt nie zawracałby sobie głowy testami i odsłuchami. Przyjmijmy jednak, że mamy już pewne rozeznanie w temacie, a z długiej listy dostępnych na rynku modeli chcemy wybrać...
Triangle Electroacoustique is one of the oldest French loudspeaker manufacturers. Although the latest anniversary models, still available for sale, were introduced on the occasion of the company's fortieth birthday, at this point we are already halfway to another round anniversary...
In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...
Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...
Rega - nazwa znana i ceniona w całym świecie audio, głównie z powodu znakomitych gramofonów, ale także innych komponentów hi-fi. Każdy, kto choć trochę interesuje się sprzętem grającym, doskonale woe, że produkty brytyjskiej legendy są uważane za jedne z najlepszych na świecie i chyba każdy marzy, aby chociaż raz sprawdzić...
Cytaty
Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.
worek