Od wydania ostatniego albumu Evile - "Skull" - minęło osiem lat. W tym czasie Anglicy nie zaskakiwali swoich fanów spektakularnymi newsami i zapowiedziami. Jeśli już, pojawiały się tylko szczątkowe informacje, które w natłoku innych łatwo było przeoczyć. Dlatego grudniowa zapowiedź tworzenia nowego materiału jakoś mi umknęła i dotarła do mnie dopiero przy okazji publikacji premierowego nagrania na początku lutego. Utwór był dla mnie sporym zaskoczeniem i z miejsca na wiele dni zdominował moją listę odtwarzania. Tak wielką frajdę ze słuchania nowoczesnego thrashu dostarczyli mi ostatnio Amerykanie z Warbringer oraz Chilijczycy z Nuclear. A Evile?
W historii muzyki mieliśmy do czynienia z wieloma powrotami, na które czekali wszyscy lub przynajmniej większość fanów. I tak po osiemnastu latach, w prawie oryginalnym składzie, w bardzo udany sposób powrócił Black Sabbath. Tragiczna śmierć Layne'a Staleya oraz czternaście lat ciszy nie przeszkodziły Alice In Chains w nagraniu bardzo dobrego albumu z nowym wokalistą. Po trzynastu latach zakończyła się niekończąca się opowieść związana z nowym albumem Toola. W tym przypadku opinie były różne, ale "Fear Inoculum" przeszedł próbę czasu i broni się jako całość. Są też zespoły, które od wielu lat staczają się po równi pochyłej, a na ich powrót mało kto czeka. Co więcej, powroty te często są zupełnie niepotrzebne, czego najlepszym przykładem może być "Let The Bad Times Roll" The Offspring.
Wiele mówi się o tym, że post metal jest gatunkiem, z którego wyciśnięto już ostatnie soki, co sugerowałoby rychły koniec "cyklu życia produktu". Jednak, jak na złość, w najmniej spodziewanym momencie pojawiają się takie albumy jak "A Dawn To Fear", który z marszu staje się jednym z najlepszych w dyskografii Cult Of Luna i udowadnia, że nawet do tego wyeksploatowanego gatunku można wnieść jeszcze sporo świeżości. W ostatnich latach pojawiło się sporo wydawnictw, które może i tak przełomowe i wybitne nie są, ale utrzymują pewien - co najmniej bardzo dobry poziom, dzięki któremu post metal nie został jeszcze pogrzebany. Na naszym rodzimym rynku aktywność wśród filarów gatunku w ostatnich latach zdecydowanie zmalała. Teraz kilkunastomiesięczną ciszę w branży przerwała Moanaa.
Greenleaf to taki muzyczny Zawisza - zawsze można na nim polegać. Na przestrzeni ponad dwudziestu lat istnienia zespół nie zaliczył żadnego potknięcia w postaci słabego albumu. Co więcej, każdy z siedmiu dotychczas wydanych był co najmniej bardzo dobry. Zatem od razu po pojawieniu się w sieci informacji o nadchodzącym krążku można było umieścić go na liście najbardziej wyczekiwanych albumów 2021 roku, nie martwiąc się zbytnio o to, co nas czeka - przecież nie mieliśmy ku temu żadnych podstaw. Do czasu...
Niespełna trzy lata po wydaniu "Outlands" warszawska grupa powraca z nowym albumem. Nowe wydawnictwo już na starcie jest wyjątkowe, ponieważ ma najdłuższy tytuł w dotychczasowej dyskografii grupy. "Burning In Heaven, Melting On Earth" jest jednocześnie najkrótszą płytą w dorobku Sunnaty jeśli chodzi o czas trwania. Sześć premierowych utworów zamyka się w trzech kwadransach i przenosi słuchacza do świata, który fani zespołu dobrze znają, robiąc to jednak w sposób trochę inny niż dotychczas.
Trudno uwierzyć w to, że w tym roku mija dziewięć lat od śmierci Adama Yaucha, który przez ponad 30 lat współtworzył piękną historię Beastie Boys. Gdyby nie przedwczesna śmierć artysty, historia ta pewnie pisana byłaby nadal, w dalszym ciągu w oparciu o niekończące się zmiany. Bo właśnie tę grupę można przytoczyć jako jeden z najlepszych przykładów muzycznej ewolucji. Początki tria to przecież new york hardcore i hardcore punk. Na przestrzeni kilku lat stylistyka uległa drastycznej zmianie, przenosząc Beastie Boys w świat klasycznego hip-hopu ze wschodniego wybrzeża. Pomiędzy elementami klasycznymi przewijały się fragmenty z okolic rap-rocka, chociażby z klasycznym "Fight For Your Right" czy "No Sleep 'Till Brooklyn". Po nagraniu największych klasyków zespół skręcił w rejony elektroniczne, bardziej eksperymentalne. Po drodze pojawił się jeszcze funk i jazz, który udowodnił, że Beastie Boys to nie tylko bardzo dobrzy raperzy, ale po prostu solidni muzycy.
Niespełna półtora roku po wydaniu "A Dawn To Fear" - jednego z najjaśniejszych punktów w dyskografii Cult Of Luna - zespół uraczył swoich fanów EP-ką. I to nie byle jaką, bo trwającą prawie 40 minut. W przypadku wielu artystów przy takim czasie trwania spokojnie można mówić o pełnoprawnym albumie, jednak u Szwedów brakowałoby do niego co najmniej kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu minut. "The Raging River" przynosi pięć nowych utworów, które już od pierwszych dźwięków otwierającego album "Three Bridges" wyraźnie dają znać, z jakim zespołem mamy do czynienia. Już przy pierwszym przesłuchaniu można wyczuć również, że "The Raging River" to klimat dość wyraźnie odbiegający od "A Dawn To Fear". Nie ma tu miejsca na taką wielowątkowość i zabawę atmosferą.
Wybuch pandemii pokrzyżował plany większości zespołów na świecie. Nieuniknione było odwołanie tras koncertowych, występów na festiwalach i innych wydarzeń, na które czekało wielu, wielu fanów. Odbiło się to również na aktywności studyjnej. Mimo, że czas izolacji sprzyjał tworzeniu nowego materiału, to jednak brak możliwości jego promocji na żywo sprawiał, że wiele premier zostało przesuniętych na czas bliżej nieokreślony. Ale ile można czekać? Dlatego niektórzy ostatecznie zdecydowali się na ten krok i właśnie taka sytuacja miała miejsce w przypadku "Weight Of The False Self", który z dużym poślizgiem, ale jednak ujrzał światło dzienne w pandemicznych czasach.
Trudno uwierzyć w to, że od śmierci Kurta Cobaina minęło już 27 lat. Tyle samo czasu upłynęło od powstania Foo Fighters, którego debiutancki album oraz obecność w składzie Dave'a Grohla mogły sugerować kontynuację drogi wytyczonej przez legendę sceny grunge. Debiut Foo Fighters zawierał sporo muzyki nawiązującej do stylu Nirvany oraz surowego, garażowego rocka z okolic chociażby Dinosaur Jr. Niestety z albumu na album podobieństwa te zacierały się, a muzyka ekipy Grohla coraz bardziej kierowała się w stronę mainstreamowego rocka. Czasem przynosiło to lepsze, innym razem gorsze skutki, jednak zawsze utrzymany był pewien poziom, poniżej którego zespół nie schodził, na każdym krążku dostarczając co najmniej kilka fragmentów zapadających w pamięć. Nic dziwnego, że premiery nowych albumów Foo Fighters wywoływały u mnie duże zainteresowanie.
"Mimo to, krążek ten ma szansę zaistnieć w rozmaitych zestawieniach. Niestety, będzie to raczej kategoria największych rozczarowań roku." wszystko zależy od oczekiwań. Moje oczekiwania ta płyta spełnia w zupełności. Dla mnie jest przebojowa i fajnie się jej słucha. Trochę krótka. Po prostu jest inna...
Najnowszy album polskiej legendy punk rocka jest wyjątkowy co najmniej pod kilkoma względami. Najdłuższa studyjna przerwa, trwająca aż siedem lat, zaowocowała najkrótszym wydawnictwem w dotychczasowej dyskografii Dezertera. "Kłamstwo to nowa prawda" trwa niespełna 27 minut i jest bez wątpienia najbardziej agresywnym wydawnictwem zespołu od wielu lat. Trzeba przyznać, że przez siedem lat od wydania "Większy zjada mniejszego" trochę się w naszym kraju wydarzyło. Żalu, goryczy i zwyczajnego wkurwienia skumulowało się tyle, że nowy album przynosi sporo świetnych fragmentów, jednych z najlepszych nagranych przez Warszawiaków w tym tysiącleciu.
Muszę przyznać, że od pewnego czasu nie jestem na bieżąco z poczynaniami Audio Physica. Był taki moment, kiedy wiedziałem niemal wszystko na temat każdej nowej konstrukcji niemieckiej marki, a kiedy...
Po niespełna dwudziestu latach recenzowania sprzętu audio rzadko kiedy odwiedzam sklepy z taką aparaturą, aby coś kupić. Jeśli już, najczęściej brakuje mi jakiegoś kabla albo czegoś w rodzaju płynu do...
Można powiedzieć, że jeszcze niespełna półtora roku temu byłem nausznikowym ortodoksem, który nie uznawał słuchawek dokanałowych. Moje podejście zmieniło się diametralnie, gdy w moje ręce wpadły "pchełki" AG TWS04K. Okazało...
Bannery boczne
Komentarze
Mariuisz
Brakuje tu jednego aspektu, który omijają również producenci. Chodzi o regulację barwy i balans. Nie każdy ma super słuch, nie w każdym wieku dobrze słyszymy wy...
Mam u siebie ten streamer podłączony od 2 dni optykiem do Topping DX3Pro+ i powiem, że w porównaniu ze źródłem jakim był laptop daje się usłyszeć większą głębie...
Art