Nie zliczę, ile to razy zamawiałem preordera wyłącznie ze względu na sentyment do starych czasów. Mniej więcej tyle samo razy dochodziłem później do wniosku, że pieniądze te można było wydać na cokolwiek innego. Sentyment oczywiście zadziałał też w przypadku nowej Metalliki, chociaż już na starcie takie działanie można było uznać za pchanie palców między drzwi, ponieważ wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały, że szału nie będzie. Z zapowiedzi jedynie ostatnia dawała jakiś promyczek nadziei, że krążek przyniesie chociaż momenty bardzo dobrego grania. "Momenty" są tu słowem kluczowym, ponieważ z utworu tytułowego można wyciąć sporo świetnych fragmentów, które niestety giną w tej samej chorobie, na którą cierpi od lat Iron Maiden - bezgranicznym rozciąganiu. Utwór trwa ponad 7 minut i w okolicach połowy zaczyna nużyć, a pod koniec irytować. Wobec tego podszedłem do "72 Seasons" bez jakichkolwiek oczekiwań i po kilku bardzo trudnych maratonach (album trwa ponad 77 minut) mogę powiedzieć tylko jedno - jest to krążek, na który wielu czekało, ale którego tak naprawdę nikt nie potrzebował.
Jest tu jakiś paradoks. Weźmy zarzut o długość utworów i znużenie przy ich słuchaniu - zespół skróci utwory by zadowolić (niektórych) recenzentów, czy będzie pisał tak jak chcą tego słuchać fani (uwielbiam długie utwory i tego od Metalliki oczekuję), czy też będzie robił w pierwszym rzędzie dla sieb...
W ubiegłym roku minęło sporo czasu, zanim pojawił się jakiś album, na który naprawdę czekałem. W bieżącym sytuacja jest zgoła odmienna, ponieważ wystarczyły niespełna trzy tygodnie, by pojawiła się płyta, która nie dość, że była wyczekiwana przez wielu, to jeszcze narobiła sporo zamieszania już przed premierą. Żeby było ciekawiej, owo zamieszanie było spowodowane skrajnymi emocjami, jakie wywołały zapowiedzi "ID.Entity", a właściwie jedna z nich. Ale zacznijmy od początku. Wydany w 2018 roku "Wasteland", mimo że ostrzejszy niż "Shrine of New Generation Slaves" czy "Love, Fear and The Time Machine", wciąż podtrzymywał melancholijną konwencję poprzedników. "ID.Entity"- najnowszy, ósmy album Riverside to zaś powrót w rejony znane z pierwszej dekady bieżącego stulecia.
Może i wstyd się przyznać, ale o Collage dowiedziałem się dopiero, gdy w Internecie zrobiło się głośno o "Over And Out". Na coraz to nowszych portalach pojawiały się recenzje nowego albumu, bardzo pozytywne i pochlebne. Można zatem było wnioskować, że coś jest na rzeczy i w związku z tym wypadało sprawdzić temat osobiście. Okazuje się, że warszawski zespół jest moim rówieśnikiem i niewiele brakuje mu do czterdziestki. To, że zespołu nie znam, można usprawiedliwić faktem, że nagrywał on do 1996 roku, kiedy to rock progresywny w ogóle nie leżał w kręgu moich zainteresowań, a po wydaniu "Safe" nastąpiło 26 lat studyjnej ciszy. To okres, którego nie przetrawiliby pewnie nawet fani Toola.
Dokładnie 365 dni temu pisaliśmy o naiwnej wierze w to, że wracamy do normalności, która ostatecznie, za sprawą zupełnie innych wydarzeń, okazała się być odległą wizją. Jeszcze na początku tego roku normalność, do której po pandemii tak tęskniliśmy, wydawała się leżeć w naszym zasięgu, ale wystarczyło zaledwie kilka tygodni, by poczucie stabilizacji runęło jak domek z kart. Mimo że wielu z nas oswoiło się już z sytuacją, jaką w wielu dziedzinach życia wywołała wojna za naszą wschodnią granicą, tak naprawdę nadal ciężko powiedzieć, co będzie jutro. Wygląda na to, że z tym poczuciem niepewności będziemy musieli żyć, bo - jak głosi ludowe przysłowie, które znakomicie się tutaj sprawdza - jak nie sraczka, to przemarsz wojsk. Zmagając się z trudami funkcjonowania w 2022 roku, takimi jak wojna ze wszystkimi jej następstwami, galopująca inflacja, czy trudności z zakupem węgla, wielu melomanów szukało ukojenia w muzyce - zarówno tej dobrze znanej, jak i zupełnie nowej.
Kończący się rok przyniósł wiele bardzo dobrych albumów, jednak w jego końcówce brakowało mi jeszcze takiej kropki nad "i", wisienki na torcie, która potwierdziłaby, że chociaż pod względem muzycznym można minione dwanaście miesięcy uznać za udane. Dlatego bardzo ucieszyłem się, kiedy kilka miesięcy temu pojawiły się informacje o nowym albumie grupy Elder, którego premierę zaplanowano na końcówkę listopada.
O tym, że Polska "umie" w różne post metale wiemy już od dawna. Na przestrzeni ostatnich lat ukazało się wiele wydawnictw, które zyskały uznanie nie tylko w kraju, ale również na świecie. Kończący się rok pod kątem gatunkowym wypada mocno średnio, jednak sytuację próbuje swoim debiutanckim albumem ratować pochodzący z Sosnowca Grief Circle. Zespół jest na scenie zjawiskiem nowym, ponieważ powstał w zeszłym roku, jednak każdy z jego członków miał już doświadczenie muzyczne z innych projektów. "Weightless" przewinął mi się w Internecie kilkukrotnie krótko po premierze, jednak sięgnąłem po niego dopiero, gdy dzięki uprzejmości Heavision trafiła do mnie fizyczna kopia albumu. Zachęcony bardzo pozytywnymi opiniami słuchaczy, z biegu siadłem do wydawnictwa i już po kilku minutach wydałem wyrok, przyklejając ekipie z Sosnowca etykietę zespołu "Moanaa-podobnego".
Furia, Morowe, Mgła, Odraza, Licho, Kły, Gorycz. Brakuje jeszcze tylko Chandry, Gehenny i Marazmu aby stworzyć idealny opis szczecińskiej zimy. Jednak gdy skreślimy "braki", otrzymamy spis polskich zespołów obracających się wokół sceny black metalowej. Jakiś czas temu, przy okazji jednej z kolejnych premier, spotkałem się z krytycznym komentarzem, którego autor zarzucał, że pojawia się kolejny taki sam projekt, tylko z inną nazwą. Chyba nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo krzywdząca jest to opinia. Sam komentarz mógłby sugerować, że muzycy korzystają ze studenckiej metody "Copy'ego-Paste'a" i tworzą praktycznie to samo, tyle że pod różnymi szyldami. Nic bardziej mylnego. Wystarczy krótka podróż przez twórczość wymienionych na początku zespołów, aby przekonać się, że grają one w zupełnie innych ligach, innych dyscyplinach. Każdej z tych ekip udało się uformować swój charakterystyczny styl, dzięki któremu Kły czy Furię można poznać już po kilkunastu sekundach wybranego losowo utworu.
Czy zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby muzyka mogła pachnieć? Ja sam czuję letnią bryzę i łąkę pełną kwiatów, słuchając niektórych utworów The War On Drugs. Jednak życie nie składa się z samych przyjemności i po drugiej stronie barykady stoją wątpliwie przyjemne aromaty szamba, gnojowicy Mniej więcej tak pachniałby album "God's Country" grupy Chat Pile.
Chyba każdy z nas ma jeden lub kilka wybranych zespołów, które bardzo lubi, ale do których twórczości wraca raczej na zasadzie okazjonalnej, a nie systematycznej. Ja mam tak z Afghan Whigs. Szanuję praktycznie każdy album Amerykanów, ale przesłuchanie chociażby "Gentlemana" czy "Black Love" to dla mnie pewnego rodzaju rytuał, który odprawiam raz na kilka miesięcy. Nie zmienia to faktu, że każda premiera nowego wydawnictwa tego niedocenianego zespołu wywołuje u mnie szybsze bicie serca. Nie inaczej było i tym razem, zwłaszcza że na pierwszy rzut zespół fanom na pożarcie "I'll Make You See God". Tak dynamicznie, żywo i ciężko Amerykanie nie grali od naprawdę bardzo długiego czasu. Wypuszczając ten utwór, zespół zamknął usta malkontentom twierdzącym, że Dulli potrafi nagrywać tylko powolne smęty.
Uwielbiam każde wcielenie Grega Dulli, zarówno Afghan Whigs, Twilight Singers, Gutter Twins jak i nagrania solo. To jeden z niewielu wokalistów, który potrafi zaśpiewać "bejbe" bez obciachu, w taki sposób, żeby ciary chodziły po plecach, a niektóre teksty ścinają z nóg. Po latach, kiedy słucha się t...
Przynajmniej kilka razy w roku polska scena metalowa udowadnia, że jest niesamowicie silna i pomysłowa. I nie chodzi tu nawet o swoistą ekstraklasę, która od wielu lat ma ugruntowaną pozycję na rynku, ale przede wszystkim o nowe zespoły, które pokazują, że nawet do gatunku wyciśniętego jak cytryna można wnieść sporo świeżości. Jest to o tyle wartościowe, że spora część z nich tworzy muzykę w naszym rodzimym języku - i chwała im za to. W 2020 roku zadebiutował toruński Mag wywołując spore zamieszanie. Dwa lata później ukazuje się "Mag II: Pod Krwawym Księżycem", który ma ogromny potencjał, by na tej scenie namieszać jeszcze bardziej. I choć patrząc na etykietkę "doom/stoner" można pomyśleć, że w tym wyświechtanym stylu wszystko zostało już powiedziane, prawda okazuje się zupełnie inna.
Na początku sierpnia opublikowaliśmy test kolumn Indiana Line Diva 5. Sympatyczne, ładne, porządnie wykonane, oferujące zaskakująco dobry dźwięk i rozsądnie wycenione podłogówki zrobiły na mnie znakomite wrażenie. Wydawało mi się,...
Co jakiś czas jak bumerang wraca dyskusja o tym, że muzyka na fizycznych nośnikach umiera, że kasety, płyty kompaktowe i winyle to przeżytek i za chwilę nie będzie ich na...
Jeżeli uważacie, że testy audiofilskich akcesoriów powstają tylko dlatego, że producentom i dystrybutorom zależy na dobrych ocenach, nagrodach i agresywnym promowaniu takich wyrobów, powinniście poznać kulisy mojego spotkania z kablem...
Bannery boczne
Komentarze
stereolife
@Przemyslaw - Niekoniecznie. Impreza rządzi się swoimi prawami i wystawcy nie zawsze są skłonni organizować takie odsłuchy, bo kogoś akurat interesuje porównani...
Dziękuję za informację. Jeśli będę potrzebował pomocy, oczywiście napiszę. Jak wiemy, wkrótce odbywać będzie się kolejna wystawa Audio Video Show w Warszawie i ...
@Przemyslaw - Gdybyśmy testowali Altaira G2.2, na pewno pokusilibyśmy się o takie porównanie, ale został on wprowadzony na rynek po publikacji niniejszego testu...
Proszę uprzejmie o poradę, czy i jak na tle Vegi G2.2 ma się Altair G2.2, bo nie wiem, czy on również ma doskonałą jakość dźwięku przy jednak dość sporej różnic...
Regulacja głośności jest jedną z najważniejszych funkcji każdego systemu audio. Prawidłowe działanie tego elementu naszego sprzętu ma ogromny wpływ na przyjemność płynącą z jego użytkowania. Kiedy potencjometr zaczyna tracić swoją funkcjonalność, nawet w niewielkim stopniu, jest to niezwykle kłopotliwe, a może też być niebezpieczne dla innych elementów zestawu, takich jak...
In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...
Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...
Sonus Faber announced the launch of Suprema, a groundbreaking loudspeaker system rooted in luxury, unparalleled audio excellence and meticulous craftsmanship. Marking the brand's 40th anniversary, the Suprema system, featuring two main columns, two subwoofers and one electronic crossover, represents the...
Polski sprzęt audio - to hasło przeciętnemu obywatelowi naszego kraju kojarzy się ze wzmacniaczami, kolumnami głośnikowymi i gramofonami sprzed kilku dekad. Większość z nas wyobraża sobie piękne wieże Unitry, Diory czy Radmora, kultowe Altusy lub gramofony takie, jak Daniel, Adam czy Bernard. Jeżeli myślicie, że to wszystko relikty minionego systemu,...
Cytaty
Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.
Przemysław