Audio Video Show 2024
- Kategoria: Fotorelacje
- Tomasz Karasiński
Co roku na przełomie października i listopada nachodzi mnie refleksja, że polscy melomani i audiofile są w czepku urodzeni. Nie dość, że dostęp do muzyki jest niemal nieograniczony, rynek sprzętu stereo jest bogaty i niezwykle różnorodny, a największe miasta naszego kraju i letnie festiwale muzyczne stały się obowiązkowymi punktami w kalendarzu gwiazd światowego formatu, to jeszcze znajdujemy się niemal w samym centrum akcji jeśli chodzi o wystawy aparatury dla złotouchych. Do Monachium, gdzie odbywa się największa w Europie impreza tego typu, mamy na tyle blisko, że w jeden dzień można tam śmignąć samochodem, a jeśli ktoś woli transport powietrzny, to lot trwa tak krótko, że ledwo jest czas na wypicie kawy i schrupanie wafelka. Druga pod względem wielkości wystawa sprzętu audio-video na naszym kontynencie - z punktu widzenia zwiedzających nawet ciekawsza, bo nastawiona właśnie na nich, a nie na handlowców i dystrybutorów z najodleglejszych zakątków świata - odbywa się u nas, w Warszawie. Obskakując oba te wydarzenia, można już dać sobie spokój, chyba że kogoś kręci jeżdżenie do Pragi, Zurychu, Paryża, Bristolu lub Edynburga, aby raz jeszcze zobaczyć niewielką część tego, co pokazano wcześniej w na High Endzie i Audio Video Show. Nic dziwnego, że do Warszawy zjeżdżają się nie tylko audiofile z Polski, ale właściwie cała międzynarodowa śmietanka branży audio, w tym konstruktorzy, przedsiębiorcy i dziennikarze. Móc zwiedzić taką wystawę, zobaczyć tyle nowości, spotkać tylu fajnych ludzi, a następnie zjeść kolację we własnym domu to jak trafić szóstkę w totka.
Warszawska impreza wpisała się w krajobraz na tyle mocno, że zaczęliśmy traktować ją jako coś oczywistego, całkowicie naturalnego. Audio Video Show jest wydarzeniem wyznaczającym w naszej branży pewien rytm, kończącym i rozpoczynającym kolejny cykl. W trakcie tych trzech dni można podsumować to, co wydarzyło się przez ostatni rok oraz snuć plany na przyszłość, z bliska śledząc trendy, nastroje zwiedzających i poczynania konkurencji. Część tego klimatu można było poczuć na długo przed otwarciem bram. Sam od pierwszych dni października skupiałem się na testowaniu sprzętu czekającego na swoją kolej, bo doskonale wiedziałem, że kolejne paczki pojawią się pod moimi drzwiami dopiero tydzień po wystawie. Przez cały miesiąc przyjechała do mnie jedna duża przesyłka, co normalnie oznaczałoby, że mamy jakiś poważny problem, ale spokojnie - to tylko przygotowania do Audio Video Show.
Impreza jest tak duża, że na dwa tygodnie przed nią uczestniczące w niej firmy są już niemal całkowicie pochłonięte przygotowaniami, wliczając w to pakowanie, dekoracje, materiały promocyjne, planowanie wizyt gości zza granicy, a często także organizowanie transportu wyjątkowych urządzeń, sprowadzanych do Polski specjalnie z tej okazji. Widząc to zamieszanie, cieszę się, że mój coroczny rytuał ogranicza się do zaktualizowania poradnika o targach, naładowania akumulatorów do aparatów, spakowania jednej torby, śledzenia zapowiedzi i zapisania najciekawszych punktów imprezy w małym notatniku. No bo czym Audio Video Show może nas jeszcze zaskoczyć? Powiem więcej - dobrze by było, gdyby nie wprowadzano żadnych radykalnych zmian, bo w ubiegłych latach wystawa wyglądała wspaniale. Nawet po pandemii, gdy zastanawialiśmy się, cóż to teraz będzie, odrodziła się w pełnej krasie. Wystarczy, aby ten trend się utrzymał i wszyscy będą zadowoleni.
Mając na uwadze to, jak wiele organizatorom Audio Video Show udało się osiągnąć, nikogo nie powinno dziwić, że w wielu punktach była to powtórka z rozrywki. Te same lokalizacje i godziny otwarcia, te same, sprawdzone i dobrze przećwiczone patenty, a w wielu przypadkach nawet te same firmy w tych samych pokojach. Czy w związku z tym wiało nudą? Nie, ponieważ mimo wszystko impreza ewoluuje, co już przed startem było widać przede wszystkim po zapowiedziach wypuszczanych zarówno przez organizatora, jak i samych wystawców. Może to tylko moje wrażenie, ale wydaje mi się, że w tym roku sam sprzęt - jak drogi i wyjątkowy by nie był - zszedł na drugi plan, zepchnięty przez prezentacje, wykłady, koncerty oraz spotkania z artystami i konstruktorami. Piotr Metz, Piotr Rzeczycki, Jacek Majewski, Trey Gunn, Bartłomiej Oleś, Dawid Lubowicz, Wojciech Padjas, Wojtek Mazolewski, Tomasz Mreńca, Piotr Schmidt, Michael Fremer, Joanna Jakubas, Marcin Kusy, Przemysław Rudź, Artur Wolski, Wojciech Kapelko, Michał Wilczyński, Dirk Sommer, Lech Janerka, Hirek Wrona, Czesław Mozil, Michał Zabłocki, Karo Glazer, Zbigniew Krzywański, Leszek Biolik, Mark Levinson, Ken Kessler, Ilona Perz-Golka, Lanberry, Marek Niedźwiecki, Franciszek Siwy, Zbigniew Hołdys, Marek Sierocki - to tylko część osób, które można było spotkać na Audio Video Show w tym roku. Audiofile mogą dopisać do tej listy co najmniej kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset reprezentantów firm specjalizujących się w produkcji sprzętu stereo. Mimo problemów z dotarciem do Warszawy (gęsta mgła nad stolicą spowodowała opóźnienie niektórych lotów lub odesłanie ich do innych miast) przybyli oni na Audio Video Show tak licznie, że wchodząc do niektórych pokoi i widząc nową twarz, odruchowo zaczynałem rozmowę po angielsku. Niektórzy zagraniczni goście upodobali sobie warszawskie targi do tego stopnia, że prawdopodobnie mają wykupione bilety na kilka lat do przodu. Heinz Lichtenegger (Pro-Ject), Manfred Diestertich (Audio Physic) czy Bartolomeo Nasta (Unison Research) to tylko kilka osobistości, które znają tę imprezę jak własną kieszeń i jestem pewien, że jeszcze nie raz zaszczycą ją swoją obecnością.
W stosunku do poprzednich edycji delikatnie zmieniło się także grono osób zwiedzających Audio Video Show. Podobnie jak w ubiegłych latach na frekwencję raczej nie można było narzekać, jednak wcześniej - właściwie odkąd główna część imprezy przeniosła się na PGE Narodowy - można było odnieść wrażenie, że wystawę odwiedzają zarówno pasjonaci, jak i ludzie zainteresowani tą tematyką w bardzo niewielkim stopniu. Miało to swoje plusy i minusy. Największym plusem było oczywiście to, że osoby, które na co dzień ze światem wysokiej klasy sprzętu hi-fi mijały się o lata świetlne, mogły w ciągu jednego dnia zderzyć się z nim w całej rozciągłości, najpierw przymierzając tanie słuchawki bezprzewodowe, a następnie biorąc udział w prezentacji systemu wartego kilka milionów złotych. Czy to sprawi, że ktoś złapie bakcyla? Nie wiadomo, ale zawsze jest to ciekawe doświadczenie. Wystawa jest zorganizowana tak, aby zwiedzający byli najważniejsi, mogli wszędzie wejść, wszystkiego dotknąć i posłuchać, a nie oglądać sprzęt przez szybę. Taka idea przyświecała organizatorom od samego początku i udało się wcielić ją w życie na tyle skutecznie, że obecnie - mówię to z pełnym przekonaniem - Audio Video Show jest jedną z najfajniejszych cyklicznych imprez odbywających się w Warszawie. Nawet jeśli dysponujemy zerową wiedzą, a jedynym sprzętem audio, z jakim mamy styczność każdego dnia, jest radio samochodowe, wystarczy przyjść na PGE Narodowy lub do hoteli zlokalizowanych przy Placu Zawiszy i chłonąć tyle atrakcji, ile jesteśmy w stanie ogarnąć.
Widząc długą listę gości specjalnych tegorocznej edycji, wyobrażałem sobie, że przyciągnie ona jeszcze więcej nowych twarzy, a po korytarzach będzie krążyło więcej melomanów niż audiofilów. Ostatecznie ci drudzy mieli jednak ogromną przewagę liczebną. Turystów, gimnazjalistów, przygodnych gości, ciekawskich emerytów i tych, którzy nie mieli lepszego pomysłu na weekend z rodziną, niemal całkowicie wywiało. Nie zabrakło natomiast ludzi doświadczonych, doskonale zorientowanych w temacie i zaprawionych w boju. Oni doskonale wiedzieli, gdzie należy się udać i którędy poruszać się między dwiema głównymi strefami stadionu w piątek przed zamknięciem segmentu biurowego. Każdy miał swój plan na zwiedzanie wystawy, ale przy okazji odniosłem wrażenie, że tacy ludzie ze względu na swoje wieloletnie doświadczenia traktują tę imprezę z dużym dystansem - w tym sensie, że niczego nie należy oceniać pochopnie. Jeśli coś grało fajnie, to super. Jeśli nie, to trudno, ale przecież nie to jest najważniejsze. Zaryzykuję stwierdzenie, że ich celem nie było ani chodzenie od pokoju do pokoju i skrupulatne ocenianie dźwięku, ani odkrycie czegoś "dla siebie", namierzenie jakiegoś nowego celu zakupowego. Dla nich Audio Video Show to przede wszystkim ważne wydarzenie i doświadczenie, którego nie da się powtórzyć, siedząc w domu. Bo takiej atmosfery nie wyczaruje nawet najdroższy system stereo.
Skoro już poruszyłem ten temat, przejdźmy do meritum. Jeśli myślicie, że zacznę wymieniać największe atrakcje tegorocznej wystawy i pisać, które z urządzeń i zestawów za gigantyczne pieniądze zrobiły na mnie największe wrażenie, srogo się zdziwicie. Jestem bowiem na tyle stary, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Dwa miliony, pięć milionów, dziesięć milionów złotych - ani mnie to ziębi, ani grzeje. Tak, jak nie jarają mnie influencerzy rozrzucający pieniądze pośród drogich samochodów, tak i nie interesuje mnie sprzęt tworzony dla garstki ekstremalnie zamożnych osób, z których większość ma tyle wspólnego z audiofilizmem, co Pablo Escobar z walką o prawa zwierząt. Inna sprawa, że w brzmieniu ekstremalnie drogich systemów nie słyszę postępu jakościowego. Uważam, że po przekroczeniu pewnego poziomu nie jest już lepiej, a co najwyżej dziwniej.
Ponieważ zwiedzanie zacząłem w piątek rano, postanowiłem wyprzedzić tłumy i udałem się prosto na prezentację systemu głośnikowego Sonus Faber Suprema. To najbardziej ambitny projekt w historii włoskiej marki. Wyceniony na cztery miliony złotych zestaw składa się z dwóch potężnych kolumn, dwóch równie dużych subwooferów i zwrotnicy. Do tego elektronika Classé Audio z serii Delta - może nie najdroższy, jaki widziały mury PGE Narodowego, ale lipy nie ma. Brzmienie takiego systemu powinno rzucać na kolana, ale mnie jakoś nie powaliło. Dużo basu, a reszta typowa dla Sonusów - naturalna, organiczna i ocieplona. Po kilku minutach zacząłem myśleć, ze gdyby zastąpiono flagowy zestaw czymś w rodzaju Amati G5, prezentacja w ogóle by na tym nie ucierpiała, a być może zrobiłoby się nawet nieco przyjemniej. Rozumiem jednak, że wystawa rządzi się swoimi prawami, a "średniej wielkości podłogówki za trzysta tysięcy złotych" to nie jest hasło, które przyciągnie ludzi równie skutecznie jak "najnowsze, flagowe kolumny za cztery miliony". I żeby nie było - to nie jest tak, że Sonusy z elektroniką Classé mnie nie porwały, a inne hi-endowe systemy owszem. Ba! W niektórych pokojach, gdzie prezentowano zestawy w stylu "ciesz się, że w ogóle mogłeś to zobaczyć, biedaku", nie wytrzymałem nawet dwóch minut. Podobnie jak w ubiegłym roku starały się one zmasakrować słuchaczy dźwiękiem na wiele sposobów. Głównie basem, dynamiką, przejrzystością i nienaturalną stereofonią. A muzyka? Podobno gdzieś była, ale ja najwyraźniej nie miałem tego szczęścia i w żadnym z tych pokoi się na nią nie natknąłem.
Jeżeli macie podobne odczucia, polecam omijać prezentacje najdroższej aparatury i nastawić swój radar na coś odrobinę bardziej przystępnego. Odrobinę, bo wiadomo, że budżetówki na Audio Video Show raczej się nie pokazuje, a jeśli już, to tylko w charakterze dekoracji. Z systemów tańszych "o jedno zero", które ustawiono na PGE Narodowym, wyróżniłbym przede wszystkim Perlisteny z elektroniką NuPrime'a, Audiovectory Trapeze Reimagined z wieżą Moona i kablami Nordosta, Vivid Audio Giya G2 z elektroniką Mola Mola i Audioneta, Triangle ze wzmacniaczami Canora, DALI Epikore 9 z elektroniką Classé, AudioSolutions Figaro L2 z dość oryginalnym, "multibrandowym" systemem skomponowanym przez salon Premium Sound, a także aktywne kolumny Focal Diva Utopia. Obiecująco wypadł też nowy wzmacniacz Devialet Astra w wersji Opéra de Paris, pokryty płatkami 23-karatowego złota.
Osobną atrakcję stanowiła oczywiście strefa słuchawkowa, w której w tym roku zrobiło się jakby bardziej wygodnie i przytulnie. Nie dziwię się ludziom, którzy po wejściu na stadion kierują swoje kroki właśnie tam, a całą resztę traktują jak dodatek, który można obejść w ciągu godziny. Jeśli jednak chodzi o ceny wystawionych "eksponatów", klimat był taki sam jak w większości sal na stadionie - słuchawki Final Audio Design D8000 DC za ponad 20000 zł, Stax SR-X9000 za 30000 zł, RAAL Requisite 1995 Immanis za 46000 zł, Spirit Torino Valkyria Titanium za ponad 50000 zł, wzmacniacze iFi Audio iCAN Phantom za 18500 zł, Feliks Audio Envy SE za ponad 25000 zł, HiFiMAN Shangri-La Jr za niecałe 28000 zł i Viva Audio Egoista 845 za ponad 80000 zł, do tego mnóstwo hi-endowych nauszników i dokanałówek - wszystko fajnie, panie, panowie i osoby, tylko "skond brać na to pinionszki"? Miłośnicy nauszników musieli także odwiedzić salę, którą dla systemów słuchawkowych wygospodarował także Audio Klan. Dla mnie jego główną atrakcją były słuchawki Yamaha YH-5000SE, ale pozostałe stanowiska też nie zwalniały się na dłużej niż kilkanaście sekund. Wisienką na torcie była prezentacja słuchawek Sennheiser HE-1 wartych około 250000 zł. Aby jednak ten przysmak skonsumować, trzeba było wykazać się odrobiną sprytu, ponieważ do osobnego pokoju na czwartym piętrze dało się wjechać tylko jedną windą. Plus jest taki, że dzięki temu flagowe słuchawki Sennheisera były niemal całkowicie odizolowane od zgiełku wystawy. Kto znalazł drogę do tego skarbu, mógł zetknąć się z nim sam na sam, siedząc na wygodnym fotelu w przytulnym, zaciemnionym pokoju.
Niezwykle rzadkim jeśli chodzi o PGE Narodowy przejawem zdrowego rozsądku była prezentacja zestawów głośnikowych Eposa. W średniej wielkości pokoju grały monitory ES-7N i muszę powiedzieć, że była to bardzo miła odmiana. Tu nie było miażdżącego kręgosłup basu, za to pojawiła się muzyka. Szczerze mówiąc, w ogóle mnie to nie dziwi. Ileż to razy w swoich relacjach pisałem, że w razie wątpliwości zawsze lepiej wybrać ciut za małe niż za duże kolumny, ale gadaj zdrów, człowieku, a przecież wystawa to nie kółko różańcowe. Nie przyjeżdża się na nią ze sprzętem, który każdy meloman mógłby postawić w swoim salonie, tylko z audiofilskimi odpowiednikami działa kolejowego Gustav kalibru 802 mm, żeby zamknąć je z grupką nieszczęśników w sali ze ścianami z karton-gipsu i puszczać "No Sanctuary Here" Chrisa Jonesa dotąd, aż najbardziej odpornym psychicznie jednostkom puszczą zwieracze. Kosztujące niecałe dziewięć tysięcy złotych Eposy grały głównie środkiem i górą, ale pokazały świetną przestrzeń i ogromne serce do muzyki. Jeżeli ktoś twierdzi, że na stadionie nie było sprzętu dla normalnych ludzi, to nieprawda. Był, tylko trzeba było się go porządnie naszukać. Z przystępnych cenowo urządzeń warto też wymienić komponenty Cambridge Audio z serii EX i nowe amplitunery JBL-a. Zdrowy minimalizm panował też w pokojach Audio Klanu. Ta firma mogłaby wytoczyć ciężkie działa, ale zamiast tego postawiła na sprzęt znajdujący się na tej samej planecie, a nie w innej galaktyce. W każdym z pokoi jeden system, kilka innych ciekawostek i to wszystko. Hegel, Elac, Bluesound, Indiana Line, Yamaha, a szczytem hi-endu był system Michi z ładowanym od góry odtwarzaczem płyt kompaktowych Q5 i kolumnami Bowers & Wilkins, ale nie 801 D4, tylko 702 S3 Signature. Szanuję takie podejście. W ascetycznym tonie utrzymana była także polska premiera bezprzewodowych kolumn Escape Speakers P9, które niebawem postaram się opisać dokładniej, ponieważ zakończyłem ich test dosłownie kilka dni przed wystawą.
Nieco więcej sprzętu w akceptowalnej cenie można było znaleźć w hotelu Radisson Blu Sobieski. Z prezentacji na parterze najbardziej spodobały mi się dwa systemy - ten z nowymi, smukłymi kolumnami Pylon Audio, elektroniką Fezz Audio i gramofonem Muarah oraz podłogówki Revival Audio Atalante 4 z elektroniką Lyngdorfa i Pier Audio. Ciekawie prezentowały się nowe zestawy francuskiej firmy Davis Acoustics z "przeciętym" frontem i bass-refleksem na bocznej ściance, ale niestety nie grały. Z zestawów zaprezentowanych na wyższych kondygnacjach wyróżniłbym aktywne kolumny Audium Comp 8.3 Air, ATC SCM50SL z elektroniką Leema Acoustics, podłogówki Atohm GT2-HD z systemem Atolla (ST300 Signature i IN400 Evo) i zasilaniem Enerra, wyjątkowo ładny system w pokoju Premium Sound (Audel, Rockna Audio, Audiobyte, BonaWatt), Gradienty z Bladeliusem, pokój Audio Analogue'a oraz kolumny norweskiej marki Ø Audio (napisać łatwiej niż wymówić). Tradycyjnie połowę tego hotelu stanowiła audiofilska egzotyka oraz mniej lub bardziej udane eksperymenty. Podobnie jak w ubiegłych latach część wystawców z pewnością widzieliśmy po raz pierwszy i ostatni. Debiutanci popełniają te same, podstawowe błędy. Najczęstszym jest wstawianie dużych kolumn do maleńkiego pokoju, w którym oprócz sprzętu mieści się raptem kilka krzeseł. To nie ma prawa się udać, ale z drugiej strony jakie w ogóle jest prawdopodobieństwo, że zwiedzający zauważą pokój firmy, o której nigdy wcześniej nie słyszeli i na dobrą sprawę nie mają bladego pojęcia, z czym mieliby ją skojarzyć. Scarabeo, Bla Audio, Orchestralis, Symphony Acoustics, Beloguroff, SoundRite, MWsystem, Tektron, 24B Audio, SoundEmo, Ella Sonika, RADA, Storgaard & Vestskov, 5FE, EPO Sound, Radical Audio Technology, Bare Baffle, Homogenix, Popori Acoustics, R1 Audio - część tych nazw to wystawcy, których produkty można było sobaczyć w hotelu Radisson Blu Sobieski w tym roku, a część zmyśliłem. Zgadniecie, które to które?
Pierwsze miejsce w konkursie na najbardziej pomysłową prezentację w Sobieskim przyznaję firmie Mega Acoustic. Zajęła ona bliźniacze pokoje Magnat I i Magnat II na pierwszym piętrze. W obu ustawiono taki sam, budżetowy system, przy czym pierwsze pomieszczenie wyczyszczono do gołych ścian, a drugi poddano adaptacji akustycznej, instalując w nim panele własnej produkcji. Aby porównać efekt, nie trzeba było nawet wychodzić na korytarz, ponieważ między tymi dwoma pokojami otwarte były drzwi. Kilka kroków w prawo i voilà - w takim samym pomieszczeniu nagle "pojawia się" zestaw dyfuzorów i absorberów, dzięki którym taki sam system zaczyna grać normalnie. Wielkie brawa! Tuż obok można było jednak przekonać się, że mocno wytłumiony pokój nie służy każdej aparaturze. Mam na myśli prezentację systemu MBL-a ze słynnymi "cebulkami" 101 E MKII. To wspaniałe kolumny, ale wstawienie ich do niewielkiego pokoju sprawiło, że zaczęły grać jak wysokiej klasy podłogówki zbudowane w całkowicie klasyczny sposób. Została jakość, ale wyparowała przestrzeń, z która jest przecież znakiem rozpoznawczym dookólnych promienników niemieckiej manufaktury. Gdyby ten system stanął w jednej z dużych sal na parterze (Galeria, Wilanów, Belweder), z pewnością wprawiłby słuchaczy w ekstazę. Tak się jednak nie stało, a ja miałem wrażenie, jakby ktoś przełączył MBL-e w tryb jednokierunkowej emisji dźwięku. Pewnie nawet producent nie zdawał sobie sprawy, że jest to możliwe.
Wchodząc do hotelu Golden Tulip, ostrzyłem sobie zęby na światową premierę kolumn Clarisys Audio Atrium, czyli topowego modelu firmy specjalizującej się w budowaniu niezwykle ciekawych zestawów bazujących na wstęgowych głośnikach Apogee Acoustics. Okazało się jednak, że te potężne żagle wstawiono do jednej z trzech najmniejszych sal dostępnych w tym obiekcie. Jak się tam zmieściły i jakim cudem w ogóle przeszły przez drzwi? Nie mam bladego pojęcia, ale nie zazdroszczę osobom odpowiedzialnym za przeprowadzenie tej operacji. Prezentacja pozostawiła po sobie mieszane uczucia z jednego powodu - puszczano "muzykę", która skojarzyła mi się ze ścieżką dźwiękową z "Toma i Jerry'ego". Przypominało to nagranie z przeglądu perkusjonaliów i rozmaitych przedmiotów wydających z siebie dziwne dźwięki. Talerz, terkotka, werbel, gong, kastaniety, trójkąt - wszystkie używane pojedynczo, jeden po drugim. Brakowało tylko zegara z kukułką. Na podstawie takiego odsłuchu nie jestem w stanie powiedzieć o sprzęcie nic poza tym, że wyczarował bardzo sugestywną, trójwymiarową przestrzeń. Zgromadzeni na sali goście słuchali tej płyty testowej jak zahipnotyzowani, ale ja nie mogłem pozbyć się myśli, że repertuar dobrano specjalnie, aby nie obnażyć niedoskonałości sprzętu lub jego interakcji z pomieszczeniem, które powinno być co najmniej cztery razy większe. Szkoda. Chciałbym jeszcze kiedyś posłuchać paneli Clarisys Audio, ale w odpowiednich warunkach i z wykorzystaniem nagrań, które w jakimkolwiek wymiarze przypominają normalną muzykę. Pal licho, może być nawet Chris Jones, "Money for Nothing" Dire Straits albo katowane w kółko podczas tegorocznej wystawy "The Sound of Silence" w interpretacji Disturbed. A teraz najlepsze - kilka kroków od pokoju, w którym na styk upchnięto kolumny Clarisys Audio, w największej sali konferencyjnej Golden Tulipa ustawiono mierzące niecały metr kolumny Dynaudio Contour Legacy. Tu z kolei efekt był odwrotny. Niewielkie podłogówki starały się, jak mogły, ale nie były w stanie wypełnić dźwiękiem pomieszczenia o takiej kubaturze. Odsłuch przypominał oglądanie meczu piłkarskiego z dachu bloku znajdującego się pół kilometra od stadionu - coś tam widać, ale ciężko powiedzieć, że naprawdę uczestniczy się w tym wydarzeniu. Gdybym ze wszystkich prezentacji w hotelu Golden Tulip miał wybrać tę, na której chętnie posiedziałbym dłużej, byłaby to ta z kolumnami Estelona i elektroniką Accuphase'a. Tam się działo. Największym sukcesem byłaby jednak zamiana sal Golden 2 i Silver 2. Wszyscy by na tym skorzystali.
Reasumując, Audio Video Show to wspaniałe wydarzenie. Tak było, tak jest i nie mam wątpliwości, że jeszcze długo tak będzie. Dla audiofilów jest to wielkie, trzydniowe święto, a nawet większą frajdę niż my, polscy weterani, czerpią z niej zagraniczni goście, którym niezwykle podoba się zarówno Audio Video Show, jak i zwiedzanie Warszawy. Największa wystawa sprzętu audio-video w naszym kraju jest nie tylko interesująca, ale też dojrzała i dobrze dotarta. Organizatorowi i wystawcom udało się opanować drobne problemy organizacyjne, więc nawet gdybym bardzo chciał się do czegoś przyczepić, nie mam ku temu podstaw. Bramy, parking, bilety, akredytacje, windy, szatnie, restauracje - wszystko zadziałało jak dobrze naoliwiona maszyna. Co ciekawe, w tym roku darowano sobie konferencję prasową i moim zdaniem jest to dobry ruch. Nie żebym miał coś przeciwko samej idei tego typu spotkania, ale zamiast słuchać o tym, co będzie można zobaczyć, wielu dziennikarzy wolało po prostu ruszyć w bój i przekonać się o tym na własne oczy i uszy. Moim zdaniem taka konferencja powinna się odbyć, ale nie dwie godziny przed startem imprezy, lecz trzy tygodnie wcześniej. Wtedy prawie wszystko już wiadomo i wtedy również powinna ruszyć cała machina promocyjna. Zorganizowanie takiej konferencji z dużym wyprzedzeniem i udostępnienie w sieci wszelkich informacji o imprezie, listy wystawców, map, godzin spotkań z gośćmi specjalnymi i opisów hitów sprzętowych podkręciłoby zainteresowanie wystawą skuteczniej niż dokładanie kolejnych atrakcji, a stałym bywalcom pozwoliłoby się lepiej przygotować. Ot, taka luźna propozycja z mojej strony.
Najbardziej marzy mi się jednak, aby w przyszłym roku więcej wystawców poszło tropem wyznaczonym przez garstkę firm, które odpuściły sobie wojnę cenową. Rozumiem, że impreza tej rangi nie może nagle zamienić się w giełdę sprzętu klasy śmietnikowej. Zdaję sobie sprawę z tego, że część zwiedzających przychodzi na Audio Video Show właśnie po to, aby choć przez chwilę posłuchać czegoś wyjątkowego. Jeden, dwa, pięć, dziesięć pokoi z zestawami wartymi miliony złotych - spoko. Wtedy jest to ciekawe doświadczenie i coś, o czym można pogadać, odpoczywając po wystawie. Ale kiedy w 80% pomieszczeń cena prezentowanego zestawu gładko przekracza sto tysięcy złotych, a systemy złożone z urządzeń z niższej i średniej półki można liczyć na palcach, pojawia się dość prosty w swojej istocie problem - wystawa nie oddaje trendów i realnego kształtu rynku. Tak zwani normalni ludzie odnoszą wrażenie, że nie mają w tym świecie czego szukać. Opuszczając wystawę, mogą być przekonani, że audiofile to wyłącznie ekscentrycy skłonni wydać na swoje hobby grube miliony, a gdyby oni sami chcieli kupić sprzęt grający, mają do wyboru tylko dwie opcje - plastikowe głośniki bezprzewodowe za kilkaset złotych lub ogromny system stereo warty więcej niż luksusowe auto. Audioszołowi wyjadacze chyba też nie są do końca zadowoleni z takiego obrotu rzeczy. Dawniej wyraźnie widać było dużą grupę ludzi przemierzających korytarze w poszukiwaniu kolumn, wzmacniacza lub przetwornika o określonych cechach fizycznych i brzmieniowych. Pokazy hi-endowych hitów oczywiście też zaliczali, ale przede wszystkim chcieli wrócić do domu z jakąś praktyczną wiedzą, z pomysłami na nowy sprzęt dla siebie. Rozmawiali z wystawcami, zbierali katalogi, mieli jasno określoną misję. W listopadzie umawiali się na odsłuchy lub kupowali sprzęt, który zobaczyli na wystawie. Teraz ten efekt zanika, bo ciężko, żeby po imprezie do sklepów w całej Polsce dzwonili ludzie zainteresowani systemami za kilka milionów złotych. Zdaniem jednego z moich przyjaciół takich obrazków nigdy już nie zobaczymy, bo każdy może kupić sprzęt w jednym ze sklepów internetowych, pobawić się nim w domu, a w razie niepowodzenia zwrócić go i szukać czegoś lepszego. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak ja uważam, że to zjawisko odrodziłoby się w zupełnie naturalny sposób, gdyby na wystawie prezentowano mniej hi-endu, a więcej urządzeń ze średniej półki. Takie są obecne trendy, co widać po listach, jakie przychodzą na naszą redakcyjną skrzynkę. To nie są pytania o kolumny za cztery miliony złotych, tylko o monitory do dziesięciu, streamer do piętnastu lub wzmacniacz do dwudziestu tysięcy złotych. Gdyby taki sprzęt stanowił główną atrakcję większości pokoi, wystawa mogłaby wejść w kolejną fazę rozwoju i przyciągnąć jeszcze więcej osób, zachowując rozmach, prestiż i pozycję, której nikt jej nie odbierze. Będę trzymał kciuki, aby tak się stało i - tradycyjnie - do zobaczenia za rok!
-
Garfield
Mamy z redaktorem nieco różne upodobania brzmieniowe, ale co do ogólnych spostrzeżeń się zgadzam. Było kilka naprawdę niezłych prezentacji drogiego sprzętu, za to żadnej dobrej prezentacji budżetowego. Eposy faktycznie zagrały dobrze, ale z dużo droższym wzmacniaczem. Mimo wszystko, byłem na wystawie z kolegą nieaudiofilem, któremu w jednym pokoju spodobało się na tyle, że już zamówił:)
0 Lubię -
Marcin
Moje pierwsze AVS i pewnie nie ostatnie. Zdecydowanie to nie miejsce na odsłuchy, ale bardziej do oglądania. Największe wrażenie zrobiły na mnie najmniejsze monitory Harbetha. Grały pięknie, z oddechem i przestrzenią, równowagą tonalną. Miło się tego słuchało. Wiele zestawów było jakimiś gargantuicznymi tworami, nie zbudowanymi z myślą o audiofilach, tylko raczej snobach. Tak czy inaczej - z wielką przyjemnością wróciłem do swojego zestawu domowego, utwierdzając się w przekonaniu, że ten dźwięk mi pasuje.
6 Lubię -
R
Przeczytałem z zaciekawieniem recenzję i szczerze mówiąc mam wrażenie, że przynajmniej częściowo byłem na alternatywnym wydarzeniu. Dlaczego? Systemy po kilkadziesiąt - 150k z okablowaniem wartym więcej niż elektronika. Część zabawek sam testowałem w domu w otoczeniu urządzeń i okablowania z podobnej półki i nawet nie byłem w stanie zbliżyć się do tego co słyszałem ma wystawie. No i głośność podkręcona tak, że po wizycie w kilkunastu salach Radissona miałem dosyć. No i próba dotarcia i zaparkowania pod narodowym w weekend to dopiero było wyzwanie! O cenach w bufetach na narodowym i pustych maszynach vendingowych aż przykro pisać. Następnym razem trzeba przyjść z własnym prowiantem. A może i nie bo wystawa była wyraźnie mniejsza od tego, co było dwa lata temu. Z czym się generalnie zgadzam? Estelony znów pozamiatały - podobnie jak Wilson. I nowe aktywne Contoury od Dynaudio. Poza tym pełno dźwięków z instrumentów o których nawet nie słyszałem i prezenterów jak cudownie ich sprzęt oddaje ich barwę i dynamikę. Tia - muzyki było jak na lekarstwo. Największy zawód? McIntosh. Największa "wiocha" - ekipa od Borensena. Tak podkręcała muzykę, że nie dało się spokojnie wysłuchać wykładów w salach Wilanów.
2 Lubię -
Tyran
Dla mnie nie najlepsze ale na górze tego roku to zestaw D’Agostino z Wilsonami. Przykrość z wystawy płynie taka, że im drożej tym więcej basu. Sonusy do burzenia murów a nie budowania sceny się nadają. Największe rozczarowanie jednak to gra z plików z sieci (gram lecz z tych z HD) oraz granie z winyla a dokładnie pre gramofonowe. Są tak syntetyczne i bezpłciowe. Okraszam to jednak słowami (jak to usłyszałem w autobusie kursującym między narodowym a hotelami) - "Będą jeszcze jakieś hosstesy?".
0 Lubię -
leszcz
Z jednej strony kable droższe od elektroniki, z drugiej nie gorzej grające kolumny bezprzewodowe. Wybór prosty.
2 Lubię -
Miro
Ciekawe spostrzeżenia ogólne z którymi się zgadzam. Co do tego gdzie grało i jak, to każdy ma swoje preferencje i wynikające stąd spostrzeżenia. Jako zwolennik techniki lampowej znalazłem kilka bardzo ciekawych urządzeń i prezentacji. W tym komentarzu chciałbym jednak poruszyć kwestie logistyczno-lokalowe. Hotel Golden Tulip to coś pośredniego między stadionem Narodowym a hotelem Sobieski. Natomiast jeżeli chodzi o porównanie Sobieskiego i Narodowego, to:
1) Parking - na Narodowym płatny (35 złotych za dzień), ale można także zaparkować na bezpłatnym parkingu wokół stadionu a także w strefie stacji kolejowej i metra Stadion. W tym roku w sobotę miał miejsce koncert na rzecz powodzian, więc był problem z parkowaniem bezpłatnym. Tym niemniej w porównaniu do Sobieskiego, gdzie trzeba szukać miejsc płatnych na parkingach miejskich i trudno coś znaleźć. Zdecydowanie korzystniej prezentuje się Sobieski. Ja osobiście jestem z Warszawy, więc na AVS dojeżdżam komunikacją miejską i kwestia parkingu nie ma dla mnie znaczenia.
2) Na Narodowym są miejsca gdzie można napić się kawy (ceny normalne) a także zjeść, usiąść przy stoliku i porozmawiać. W Sobieskim można co najwyżej wyjść na zewnątrz aby doświadczyć tego typu atrakcji.
3) Toalety na Narodowym w dużej ilości. W Sobieskim tylko jedna i to na parterze. Jeżeli jesteś na 7 piętrze i chciałbyś skorzystać z toalety... Znasz drogę.
4) W piątek byłem na Narodowym gdzie sale odsłuchowe duże i można bez trudu wejść i posłuchać co gra. W sobotę w Sobieskim ścisk w przejściach do pokoi i na wąskich korytarzach. Szedłem z 7 piętra na dół i już na 3 piętrze miałem po prostu dość. Dopiero w niedzielę po południu było pustawo i można było posłuchać w przyzwoitych warunkach.
I to tyle moich refleksji w kwestiach logistyczno-lokalowych.0 Lubię -
Jacek
@R Bardzo mi się podobało "Poza tym pełno dźwięków z instrumentów o których nawet nie słyszałem i prezenterów jak cudownie ich sprzęt oddaje ich barwę i dynamikę." Brawo! Głośniej! Efektowniej! A gdzie muzyka? Ktoś wie jak brzmi orkiestra symfoniczna na żywo, w filharmonii...? A co to za firma ta filharmonia.? ;-) Ta wystawa coraz bardziej przypomina targi motoryzacyjne na których prezentowane są głównie samochody koncepcyjne, auta "przyszłości". Tutaj w wielu przypadkach odniosłem identyczne wrażenie. Oooogromne kolumny, które można byłoby zabrać na jakąś potupajkę w rodzaju wesela czy dancingu, ale NIE! Kto by to chciał dźwigać?! Na pewno żaden muzyk czy DJ. Z postawieniem tego na sali zabaw też mógłby być problem. Trzeba byłoby mieć jakiś pałac i oczywiście "kufereczek stóweczek"... NIE! Obawiam się, że kufereczek pięćsetek też by w niektórych wypadkach nie wystarczył. Jak dla mnie to sprzęt wyłącznie koncepcyjny, bo jakoś nie wyobrażam sobie nawet bogatego "audiofila", który siada i słucha muzyki z takiego systemu. Sprzętu ciekawego, z przedziału cenowego akceptowalnego dla większości zwiedzających i adekwatnie wycenionego do możliwości nadal mało... A to, że to nie wystawa aby słuchać i rozkoszować się dźwiękiem to już chyba każdy zorientowany w temacie powinien wiedzieć nawet tam nie będąc... Czasami sprzęt, który znamy, mamy lub mieliśmy w domu gra absolutnie inaczej, jest zestawiany z tym co chce sklep czy dystrybutor pokazać, czym handluje a to czasami prowadzi do absurdalnych zestawień.
1 Lubię
Komentarze (7)