DALI Day z Larsem Møllerem
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
25 kwietnia w siedzibie firmy Horn Distribution odbyła się konferencja prasowa poświęcona najnowszym produktom marki DALI - bezprzewodowym kolumnom z serii Callisto i przeznaczonym do montażu ściennego zestawom Phantom S. Wydawałoby się, że z punktu widzenia audiofila bardziej interesująca byłaby premiera hi-endowych podłogówek w towarzystwie adekwatnej jakościowo i cenowo elektroniki, jednak duńscy specjaliści od głośników uważają obie serie za niezwykle ważne. Specjalnie na tę okazję firma wysłała do Warszawy swojego przedstawiciela - Larsa Møllera, który od wielu lat odpowiada za jej politykę handlową i jest znakomicie zorientowany w sprawach technicznych. Wydaje się, że DALI chce nie tylko jak najszybciej nadrobić zaległości, ale nawet awansować do grona firm stojących na linii frontu, przewidujących rynkowe trendy i wyprzedzających konkurencję. Podczas porannego spotkania z dziennikarzami można było poznać wiele niuansów dotyczących najnowszych modeli duńskiej firmy, podejrzeć jak mają się sprawy z punktu widzenia statystyk i analiz rynkowych, a na koniec oczywiście przekonać się co potrafi cała ta aparatura podczas próby odsłuchowej przeprowadzonej w specjalnie zaadaptowanym do tego celu pomieszczeniu.
Głośniki duńskiej firmy cieszą się w naszym kraju sporą popularnością, za co w dużej mierze odpowiedzialni są sami ich właściciele. Na internetowych forach i portalach społecznościowych można znaleźć wiele wpisów, w których polecają oni kolumny DALI innym audiofilom i melomanom. Niektórzy w ramach rozbudowy swojego systemu stereo lub kina domowego po prostu wymieniają posiadane dotychczas kolumny na lepsze, droższe modele tej marki, nie poświęcając zbyt wiele czasu na szukanie alternatywnych rozwiązań. Sam chyba nigdy nie otrzymałem maila od niezadowolonego posiadacza głośników DALI ani nie spotkałem się z taką sytuacją osobiście. A wierzcie mi, że nawet o tych obiektywnie najlepszych i najbardziej uniwersalnych urządzeniach od czasu do czasu pojawi się jakaś negatywna opinia. Kupowany często w sklepach internetowych, bez odpowiedniego przygotowania i odsłuchu, prawie każdy sprzęt może okazać się nietrafionym pomysłem. W świadomości klientów, Danish Audiophile Loudspeaker Industries nie jest jednak marką wyjątkowo nowoczesną. Duńczycy są bardzo mocni w produkcji klasycznych zestawów głośnikowych i starają się mieć coś do zaproponowania w każdym przedziale cenowym, ale od wielu lat stosują bardzo podobne przetworniki w dość klasycznych obudowach. Czy kluczem do sukcesu była w tym przypadku prostota połączona z przystępnymi cenami? Prawdopodobnie tak. Moim zdaniem przyjemne, naturalne brzmienie tych kolumn również nie jest bez znaczenia. Ale w dzisiejszych czasach dzieją się bardzo interesujące rzeczy. To, co jeszcze kilka lat temu dla przeciętnego klienta było spełnieniem marzeń, teraz może być niewystarczające. Jeszcze niedawno, widząc ładne, klasyczne, dobrze zbudowane zestawy głośnikowe o pełnym i muzykalnym dźwięku, przeciętny kupujący na pewno wziąłby je pod uwagę, ale dzisiaj może powiedzieć - mało! Potrzebuję, aby grały same, bez żadnych wzmacniaczy, albo żeby można było zamontować je w ścianie. Duńczycy wychodzą im naprzeciw, jakby chcieli powiedzieć - w porządku, mówisz i masz. Ale jest coś jeszcze. Oprócz tego twierdzą, że udało im się wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie tak, aby ich nowe kolumny spodobały się nawet bardzo wymagającym audiofilom.
Zanim jednak przejdziemy do prezentowanych modeli, słówko na temat miejsca, w którym odbyło się całe wydarzenie. Dziennikarzy i dealerów zaproszono bowiem do nowej siedziby firmy Horn Distribution, będącej oficjalnym dystrybutorem takich marek, jak Audiolab, Audio Research, Bang & Olufsen, Denon, EAT, Elipson, Gelenec, Jays, Marantz, Monster, Piega, Q Acoustics, Quad, Sonos Sonus Faber, Sumiko, Wadia, Wharfedale, Wilson i oczywiście DALI. To tylko skrócona lista, ale chyba daje pojęcie o skali przedsięwzięcia. Szczególnie biorąc pod uwagę, że w przypadku niektórych marek mówimy nie tylko o dystrybucji na terenie Polski, ale także w Szwajcarii, na Węgrzech, na Litwie oraz w Czechach. Uruchomienie nowej siedziby to dla takiej firmy wydarzenie, które nie tylko umożliwi jej dalszy rozwój, uporządkowanie i usprawnienie kwestii typowo logistycznych, ale także staje się okazją do stworzenia pewnego zaplecza szkoleniowego i reprezentacyjnego. Mimo, że Horn Distribution posiada sieć salonów firmowych Denona mieszczących się w większości w dużych centrach handlowych, a także piękny salon firmowy Marantza zlokalizowany w ścisłym centrum Warszawy, szefowie firmy doszli do wniosku, że w projekcie nowego budynku należy uwzględnić salę odsłuchową. I to nie byle jaką. Chodziło o to, aby można było w komfortowych warunkach prowadzić odsłuchy, zebrania, testy, szkolenia i konferencje prasowe bez organizowania ich w normalnie działających sklepach lub innych lokalizacjach. Pomysł na pewno dobry, ale wykonanie - jeszcze lepsze. Sala jest bowiem zlokalizowana na poziomie "minus jeden", w rozsądnej odległości od recepcji, biur i dużego magazynu, a więc z dala od codziennego zgiełku. Warto przy tym wspomnieć, że cały budynek znajduje się zaledwie kilkaset metrów od poprzedniej siedziby firmy, która - wedle mojej wiedzy - wciąż pozostanie aktywna i została przeznaczona na inne cele. Główne pomieszczenie odsłuchowe zostało wyposażone we wszystko, co w takim miejscu powinno się znaleźć - ustroje akustyczne na ścianach, w narożnikach i na suficie, grube dywany, duży ekran i podwieszony pod sufitem rzutnik, a także gotowe do akcji stoliki z audiofilskim sprzętem. Wystarczy wejść do środka i od razu wiadomo, że to pomieszczenie zostało urządzone pod kątem odsłuchów. Nawet Lars Møller nie mógł się mu nadziwić, podkreślając wielokrotnie podczas swojej prezentacji, że uzyskany efekt brzmieniowy przerósł jego oczekiwania właśnie za sprawą akustyki. Sprawę miał ułatwioną również dlatego, że pod ekranem stanęły tylko podłogowe i podstawkowe kolumny z serii Callisto wraz z dedykowanym hubem i subwooferami, a Phantomy S były już zamontowane w ścianach.
O samych produktach nie będę się rozpisywał, bo z pewnością otrzymamy jeszcze sporo materiałów prasowych na ich temat, a może nawet przyjdzie pora na test. W każdym razie Callisto to seria kolumn bezprzewodowych składająca się póki co z modelu podłogowego Callisto 6 C i podstawkowego Callisto 2 C oraz jednostki centralnej pełniącej funkcję centrum łączności i sterowania o nazwie Sound Hub. Na pierwszy rzut oka, oba zestawy wyglądają jak typowe konstrukcje DALI z hybrydowym tweeterem i charakterystycznymi, bordowymi membranami wooferów wykonanymi z włókien drzewnych. Różnica jest oczywiście taka, że do szczęścia nie potrzebują wzmacniacza, bo ten znajduje się już w środku. Zdecydowano się na wydajne układy pracujące w klasie D, co w połączeniu z hubem stanowiącym pomost między naszymi urządzeniami źródłowymi a kolumnami ma zapewniać w pełni audiofilskie brzmienie. Tak zbudowany system faktycznie wydaje się być bardzo uniwersalny. Sound Hub ma wejścia cyfrowe i analogowe, łączy się z siecią, ma wbudowany Bluetooth z apt-X HD, a do tego jest kompatybilny z systemem BluOS, który na pewno kojarzycie z urządzeń Bluesounda i NAD-a. Jeśli pamięć mnie nie zawodzi, DALI jest pierwszą i jak dotąd chyba jedyną "zewnętrzną" firmą, która zdecydowała się na taką współpracę. Jak zapewniał Lars Møller, porozumienie polega wyłącznie na dostępie do oprogramowania opracowanego na potrzeby głośników i streamerów Bluesounda. Ani w kolumnach, ani w jednostce centralnej nie ma podzespołów dostarczonych przez firmy z grupy Lenbrook Industries. Duńczycy stwierdzili, że w kwestii sprzętu nie potrzebują pomocy, ale jeśli chodzi o warstwę software'ową, nie chcą wywarzać otwartych drzwi i rozwijać własnej aplikacji. Tutaj akurat ich popieram, choć na dłuższą metę może to oznaczać uzależnienie się, a zatem i swoich klientów od zewnętrznej firmy.
Wszystko wskazuje na to, że inżynierowie DALI wzięli pod uwagę różne scenariusze, bo Sound Hub ma z tyłu miejsce na dodatkowe moduły rozszerzające jego funkcjonalność. Co tam może się znaleźć? Na razie ciężko powiedzieć. Może dysk twardy, może dodatkowy pakiet gniazd zawierający złącza HDMI lub nawet audiofilskie XLR-y? A może coś, czego dzisiaj nawet nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Urządzenie wygląda bardzo nowocześnie, choć trochę przypomina mi wzmacniacze Lyngdorfa i jego wieże stworzone w kooperacji ze Steinwayem. Niezłym gadżetem są również diody oraz niewidoczne panele dotykowe w kolumnach. Przy zmianie poziomu głośności na przedniej ściance pojawia się cała linia rozświetlająca się od lewej do prawej strony, a jeśli nie mamy pod ręką pilota lub telefonu, możemy przesunąć palcem po górnej krawędzi ściance obudowy i kolumny powinny na to zareagować. Dwukrotne dotknięcie tego miejsca spowoduje wstrzymanie lub wznowienie odtwarzania. Eleganckie i intuicyjne rozwiązanie. Co więcej, same kolumny wyposażono oczywiście w gniazdo zasilające, ale też klasyczne wejście RCA, dzięki czemu można traktować je prawie jak standardowe zestawy aktywne. Mimo to, chyba ciężko sobie wyobrazić łączenie ich z przedwzmacniaczami innych marek. Głośników bezprzewodowych nie kupuje się przecież po to, aby prowadzić do nich kable. Co więcej, system Callisto potrafi przesyłać w ten sposób sygnały w jakości do 24 bit/96 kHz. Jeżeli więc podamy na naszego Sound Huba pliki o takich parametrach, dane nie zostaną utracone podczas przesyłania dźwięku do głośników, całkowicie bezprzewodowo. Dla audiofilów będzie to duży plus, a czy tak zwany przeciętny użytkownik będzie w ogóle wiedział o czym mowa i dysponował muzyką w takiej jakości? Wątpię. Jak widać na zdjęciach, podczas prezentacji nie obyło się bez kilku przewodów zasilających, ale cóż... Mimo postępu technicznego, bez prądu jeszcze ciężko sobie poradzić.
Druga nowość zaprezentowana przez Larsa Møllera to zestawy ścienne Phantom S. W dużym skrócie można powiedzieć, że są to potężne, audiofilskie odpowiedniki hi-endowych kolumn w płaskich obudowach zaprojektowanych pod kątem pełnej integracji z naszym pomieszczeniem odsłuchowym. Serię tworzą trzy modele - największy Phantom S-280, zdecydowanie mniejszy Phantom S-180 i jeszcze bardziej kompaktowy Phantom S-80. Sala odsłuchowa w nowej siedzibie Horna została oczywiście wyposażona w system wykorzystujący topowe głośniki, które swymi gabarytami i brzmieniem robią naprawdę potężne wrażenie. Duńscy inżynierowie chyba nie chcieli się tutaj z czymkolwiek pieścić, tym samym odchodząc jak najdalej od standardowych zestawów ściennych i sufitowych, jakie można znaleźć w wielu restauracjach i centrach handlowych. Nie ma co owijać w bawełnę - Phantom S-280 to prawdziwe bydlę. Z zamontowaną maskownicą jest praktycznie niewidoczny, ale wystarczy ją zdjąć aby zorientować się, że po takim komplecie przetworników mamy prawo spodziewać się wielkiego dźwięku zbudowanego z iście kinowym rozmachem. Projektanci zapewne wiedzieli, że głośniki tego typu będą montowane przez zawodowych instalatorów i ułatwili im pracę. Głośniki są wyposażone w sprytne zaciski mocujące, a ich głębokość to zaledwie 10,3 cm. Jak informuje producent, w wielu przypadkach będzie to oznaczało możliwość wstawienia Phantomów S bezpośrednio w istniejącą ścianę bez jej poszerzania czy innych skomplikowanych zabiegów. Jeśli chodzi o podzespoły, DALI sięgnęło do rozwiązań stosowanych wcześniej w Epiconach i Rubiconach. Woofery otrzymały z kolei membrany z włókna węglowego, a ich konstrukcja jest blisko spokrewniona z pasywnymi radiatorami znanymi z modelu Sub P-10 DSS.
Czas na odsłuchy. W pierwszej kolejności mieliśmy okazję sprawdzić możliwości zestawów z serii Callisto, które pokazały zaskakująco dynamiczny, przejrzysty i zwarty dźwięk. Nie zabrakło w nim typowego dla głośników tej marki ocieplenia czy też zagęszczenia w zakresie średnich tonów. Więcej nie chciałbym jednak pisać ponieważ dla większości słuchaczy było to pierwsze zetknięcie z jakimkolwiek sprzętem audio w tym pomieszczeniu. Każdy może więc powiedzieć czy mu się podobało czy nie, ale bez punktu odniesienia ciężko jest oceniać brzmienie w kategoriach bezwzględnych. Ja po kilku minutach znów zacząłem myśleć o tym, że w dobrze zaadaptowanym pomieszczeniu słuchanie nabiera innego wymiaru. Lars Møller doszedł chyba do podobnych wniosków, bo po odsłuchaniu kilku fragmentów muzycznych przyznał, że tak dobrze nowe kolumny DALI jeszcze nigdzie nie grały. Może to tylko typowa dla Duńczyków uprzejmość, ale moim zdaniem był to tylko dowód na to, jak ważną rolę podczas każdego odsłuchu odgrywa akustyka pokoju odsłuchowego. To element równania, którego nie da się pominąć. Prawdziwym trzęsieniem ziemi był jednak odsłuch zestawów Phantom S w standardzie Dolby Atmos i układzie 5.2.4. Prywatnie nie jestem fanem kina domowego. Dokładanie kolejnych kanałów do tej zabawy to moim zdaniem droga donikąd. Opowieści o amerykańskich domach, w których stoi siedemnaście końcówek mocy napędzających trzy tuziny hi-endowych kolumn nie robią na mnie wrażenia. Ale dźwięk robi, i wtedy nie zastanawiam się czy gra soundbar, system 5.1 czy może jakaś bardziej rozbudowana instalacja. W tym przypadku efekt był, hmm... Chyba najprościej byłoby powiedzieć - spektakularny.
Pod koniec prezentacji można było sprawdzić działanie Phantomów S-280 w konfiguracji stereo. I choć przestrzeń nie była taka, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni, w innych aspektach ciężko było się do czegoś przyczepić. O ile sam nie byłbym w stanie zrezygnować z tego stereofonicznego trójwymiaru, jestem sobie w stanie wyobrazić audiofilów sprzedających duże kolumny, aby przy kolejnym remoncie salonu wstawić w ściany takie płaskie puszki, powiększając przestrzeń życiową dla siebie i swojej rodziny. Oczywiście dużym minusem Phantomów S jest konieczność zrobienia w domu porządnej rozróby, z kuciem ścian, prowadzeniem kabli, tynkowaniem i całą tą brudną robotą. Ale kiedy widzę, ile nowych osiedli powstaje teraz w samej tylko Warszawie, widzę dla takich głośników ogromny potencjał. Wielu ludzi nie musi czekać na remont. Mogą ująć głośniki w planie wykończenia nowego mieszkania lub domu. Jeżeli tylko uda się do nich dotrzeć. Pierwszeństwo mają bowiem parkiety, płytki, grzejniki, wanny z hydromasażem, meble kuchenne, dizajnerskie lodówki, inteligentne rolety, gigantyczne telewizory i cała reszta tych rupieci, na które w ekspresowym tempie zamieniane są pieniądze z kredytów zaciągniętych na trzydzieści lat. Powiecie, że gadam głupoty? Może, ale jestem akurat całkiem "w temacie". Teraz wiem, że na same grzejniki do domu można wydać równowartość ceny Epiconów 6, a później szukać kolumn za dwa tysiące i mówić, że to wciąż dużo. Obawiam się więc, że Phantomy S na tym pierwszym etapie zwyczajnie przegrają z pięknym piekarnikiem, hiszpańską mozaiką w łazience i drzwiami z włoskiego drewna. Jeżeli jednak szukacie głośników, których nie ma, a mimo to grają ogromnym, spektakularnym dźwiękiem, zwróćcie na nie uwagę. Jest moc!
Zdjęcia: Tomasz Karasiński, StereoLife.
Komentarze