5 minut dla Radiohead
- Kategoria: 5 minut dla...
- Jędrzej Dobosz
Rzadko kiedy utarty frazes "jedni ich kochają, inni nienawidzą" sprawdza się tak akuratnie, jak w przypadku Radiohead. Dla jednych The Beatles XXI wieku i grupa definiująca epokę muzyki komputerowej, zaś dla innych pretensjonalny zespół ukrywający niezapadające w pamięć kompozycje za fasadą producenckich sztuczek. Anglicy to kolektyw, który nikogo nie pozostawia obojętnym. Warto przypomnieć sobie jak Radiohead zbudowali swoją legendę właśnie teraz - u progu kolejnego występu oksfordczyków w Polsce i tuż po wydaniu głośnej reedycji swojego najważniejszego longpleja "OK Computer" z okazji dwudziestej rocznicy premiery płyty.
Historia Radiohead zaczyna się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, gdy grupa szkolnych znajomych założyła zespół On A Friday. Obiecujące amatorskie początki i szczypta szczęścia poprzez znajomości z odpowiednimi ludźmi zaowocowały podpisaniem umowy z wytwórnią EMI, która zasugerowała zmianę nazwy. Tak narodził się szyld Radiohead, zapożyczony z tytułu piosenki Talking Heads. Pierwszym długogrającym dziełem Anglików był krążek "Pablo Honey" z 1993 roku. Uzbrojonemu w surowe i hałaśliwe gitary napędzające brudne, krzykliwe kompozycje materiałowi nieco bliżej było do amerykańskiego grunge'u niż do klimatów popularnych wówczas na Wyspach. "Pablo Honey" nie osiągnął wielkiego sukcesu komercyjnego ani artystycznego, ale zawierał pierwszy, największy i de facto jedyny przebój grupy - słynny "Creep", który doczekał się łatki hymnu pokolenia. W osiągnięciu wspomnianego sukcesu większy udział miał kolejny longplej Radiohead, "The Bends" z 1995 roku. Wciąż operując w granicach rocka alternatywnego z melodyjnym sznytem, Thom Yorke i spółka zaserwowali dojrzalsze, konkretniejsze i bardziej chwytliwe kompozycje, niż na debiucie. Album ten potwierdził też zasugerowany na pierwszym krążku depresyjno-nihilistyczny nastrój muzyki zespołu oraz anty-establishmentowe nastawienie artystów, które udzielają się Radiohead po dziś dzień.
Kolejny etap w karierze Radiohead to czas największego sukcesu. Epokowy krążek "OK Computer" z 1997 skręcił z drogi surowego, acz melodyjnego rocka, na ścieżkę szeroko pojętej gitarowej muzyki alternatywnej. Zróżnicowane estetycznie, mocno nacechowane emocjonalnie i ambitne kompozycyjnie (wśród artystów inspirujących "OK Computer" muzycy wymieniają między innymi Krzysztofa Pendereckiego) utwory opowiadały dystopijne historie chłodno komentujące zatracanie przez ludzi człowieczeństwa w świecie postępu cywilizacyjnego. Nihilizm i pesymizm "OK Computer" Radiohead przelali na swój kolejny krążek, równie legendarny "Kid A", gdzie w dość szokującym dla fanów ruchu muzycy do wciąż żywej, lecz już nie wiodącej prymu estetyki rockowej dorzucili eklektyczną mieszankę stylów i brzmień - od przestrzennej elektroniki przez mroźne techno, po jazgotliwe elementy quasi-jazzowe. Oba krążki stanowią punkty zwrotne dla brytyjskiej muzyki rozrywkowej od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych wzwyż - pierwszy jako symboliczny koniec britpopu i umiejscowienie rocka alternatywnego w angielskim mainstreamie, a drugi jako znakomity przykład ucieczki przed zaszufladkowaniem i spiżowy pomnik poszukiwań artystycznych przy zachowaniu popularności komercyjnej ("Kid A" dobrze się sprzedał pomimo braku singli promocyjnych).
Kolejne lata zmusiły Radiohead do stawienia czoła własnemu dziedzictwu. Płytę "Amnesiac" z 2001 roku traktowano raczej jako swoiste post scriptum do "Kid A" niż jako pełnoprawny, niezależny album. Duży wpływ na to miała nierówność zestawu, który wymieszał numery znakomite z pozornie niedopracowanymi. "Hail to the Thief" z 2003 zaoferował kilka solidnych utworów, ale zawieszony był w nieokreślonej przestrzeni między klasycznym rockowym piosenkopisarstwem i elektronicznymi eksperymentami. Po tej płycie grupa zrobiła sobie kilkuletnią przerwę, podczas której muzycy oddali się projektom solowym. Gdy powrócili pod koniec 2007 roku, zszokowali świat ogłaszając premierę nowego albumu bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi i dystrybuując go w formie cyfrowej za przysłowiowe "co łaska". Longplej nie miał ustalonej ceny - słuchacze płacili za niego tyle pieniędzy, ile uważali za stosowne (nie był to jedyny raz, gdy Anglicy tak dosadnie sprzeciwili się establishmentowi - kilka lat później Thom Yorke umieścił swój drugi solowy krążek "Tomorrow's Modern Boxes" w serwisie BitTorrent). Efektem ich pracy był najlepszy materiał oksfordczyków od "Kid A". "In Rainbows" stał się też najbardziej przystępnym albumem grupy od czasu "The Bends", co osiągnięto łagodząc ekscesy elektroniczne i serwując bardziej tradycyjne aranżacje oraz przywracając wiodącą rolę gitary w kluczowych momentach. Niestety, wydany cztery lata później "The King of Limbs" upstrzono w efekty komputerowe, które przysłoniły kompozycje, i w efekcie zaserwowano najmniej charakterystyczny, najbardziej odtwórczy i prawdopodobnie najsłabszy krążek grupy.
Ostatni etap podróży artystycznej Radiohead to świetnie odebrany przez krytyków i słuchaczy longplej "A Moon Shaped Pool" z 2016 roku. To najspokojniejsza i najładniej wypolerowana pozycja w dyskografii zespołu, o subtelnych balladach leżących daleko od stadionowego hałasu i anty-dyskotekowych szaleństw poprzednich płyt. "A Moon Shaped Pool" to też emocjonalnie najtrudniejszy materiał zespołu, bowiem nasiąknięty trudnym rozwodem Yorke'a z wieloletnią partnerką, która ponadto zmarła w kilka miesięcy po premierze płyty. To najbardziej ludzki album zespołu, przyozdobiony ładnie brzmiącymi gitarami i przestrzennymi wstawkami orkiestralnymi. Rockowi tradycjonaliści często wzdrygają się słysząc określanie Radiohead mianem "współczesnych bitelsów". Owszem, nie ma między tymi zespołami porównania na płaszczyźnie przebojowości i ponadczasowości piosenek, czy nawet w obszarach komercyjnej popularności i wpływu na popkulturę. Związek tkwi w czymś innym - w ciągłym dążeniu do rozwoju i poszukiwaniach artystycznych, w wyrażaniu cząstki siebie na odmienne sposoby, aby zbudować swój obraz poprzez kompleksowe dzieło sztuki.
Creep
Pierwszy, największy i jedyny przebój grupy. Hymn pokolenia zagubionego w świecie lat dziewięćdziesiątych, zawieszonego pomiędzy nieludzkim chłodem rockowego eskapizmu i emocjonalnym bólem prawdziwego życia.
Fake Plastic Trees
Brytyjski stadionowy rock lat dziewięćdziesiątych pełną gębą, emocjonalnie krytykujący sztuczność życia w kulturze konsumpcjonizmu.
Street Spirit (Fade Out)
Arcysmutny finał "The Bends" zapowiadał emocjonalną wiwisekcję swojej muzyki, którą Radiohead mieli serwować fanom przez kolejne dwie dekady.
Paranoid Android
Serce płyty "OK Computer" - złożony z trzech odmiennych części intrygujący "Paranoid Android" udowodnił, że Radiohead są czymś dużo więcej niż post-grunge'owymi romantykami.
Karma Police
"Karma Police" odnajduje idealną równowagę pomiędzy chwytliwością i przystępnością muzyki pop i emocjonalnym ciężarem oraz estetycznym chłodem brzmień alternatywnych.
The National Anthem
Najbardziej odjechany eksperyment z odważnej płyty "Kid A". Rockowa motoryka, przesterowany, niemalże nieludzki wokal, drążący bas i jazgotliwa partia trąbek tworzą najbardziej nieprzyjemny "hymn państwowy" na świecie.
Pyramid Song
Pięć minut charakterystycznego dla Radiohead nostalgicznego smutku zapakowanego w jeden z najbardziej depresyjnych utworów muzyki rozrywkowej.
House of Cards
Niepokojąco śliczna ballada z finału "In Rainbows" udowodniła, że muzyka Radiohead może być też kojąca i urokliwa nawet gdy brzmi jakby pochodziła ze ścieżki dźwiękowej do końca świata.
Burn the Witch
"A Moon Shaped Pool" zaczyna się od jednego z najmocniejszych akcentów politycznych w dyskografii zespołu - krytyki paniki społecznej napędzającej maszynę antyintelektualnego radykalizmu politycznego opowiedzianej w takt orkiestry pięknie zaimplementowanej do charakterystycznego brzmienia grupy.
Daydreaming
Ślicznie zaaranżowana, lecz ciężka emocjonalnie piosenka o autobiograficznym piętnie Yorke'a ubolewającego nad własnym rozwodem po dwudziestu trzech latach związku.
Komentarze